niedziela, 11 października 2015

Podziękowania i druga część

Chciałam Wam ogromnie podziękować za to, że wytrwaliście ze mną do końca tego fanfiction. Jestem z siebie dumna, że w końcu je zakończyłam, bo wiem, że te wielokrotne i ogropniedługie przerwy sprawiły, że straciłam masę czytelników i chęci do dalszego pisania tego ff.
Nie jest ono najlepsze, a wręcz uważam, że jest słabe i kompletnie nie wyszlo tak jak chciałam, ale cieszę się, że komuś się podobało i czytaliście je.
Jeszcze raz bardzo dziekuje każdemu czytelnikowi każde wyświetlenie i komentarz
(nie potrafie napisac nic wiecej, bo placze)
DZIEKUJE ♡♡♡♡♡

co do drugiej części, to po dłuższym namyśle stwierdziłam, ze jednak ja sobie odpuszczę
zabrałam się za masę nowych projektów, a szczerze mówiąc nie miałam pomysłu na to i bez sensu byłoby to dłużej ciągnąc :(
oprócz tego mam też życie prywatnie, na które też mam baaardzo mało czasu :/ ♡♡
może kiedyś znajdę trochę czasu i weny, żeby kontynuować to ff, ale nie w najbliższej przyszłości
jeszcze raz za wszystko dziekuje i mam nadzieję, ze aż tak bardzo Was nie zawiodłam
kocham Was so much, wasza brxxksh
♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡

czwartek, 8 października 2015

Epilogue

*3 lata później*

-Luke, zabierz jeszcze to pudło!-Powiedziałam, odkładając pudełko z pamiątkami na podłogę w salonie.
Po dłuższym czasie postanowiliśmy zamieszkać razem.
Wspólne mieszkanie, wspólna przyszłość.

Nie zawsze było między nami kolorowo.
Zerwaliśmy ze sobą cztery razy i schodziliśmy się za każdym razem po chwili, nie mogąc wytrzymać bez siebie.
Po tych kilku latach kocham go jeszcze bardziej, o ile to w ogóle możliwe.
Przeszliśmy wiele razem i to jeszcze bardziej nas do siebie zbliżyło.
Każde zdarzenie sprawiało, że zakochiwaliśmy się w sobie od nowa.

-Jak nazwiemy nasze dzieci?-Siedziałam na kolanach chłopaka i popijałam kakao.
-Myślisz już o dzieciach?-Spojrzałam na niego i zaśmiałam się pod nosem.
-Myślę o naszej wspólnej przyszłości.-Odpowiedział poważnie i cmoknął mnie w szyję.
-Może dla chłopczyka Olivier, a dziewczynki Skylynn?
-Albo dla chłopca Luke Junior.
-Jasne. Nie zrobię dziecku takiej krzywdy.-Zaśmiałam się, odkładając kubek na stolik.
-Ouch, raaaanisz.-Zrobił minę zbitego pieska, co wyglądało komicznie z kilkudniowym zarostem.
-Przepraszam, kotku.-Chciałam pocałować go w policzek, ale obrócił głowę tak, ze trafiłam w usta. Pogłebiłam pocałunek, zjeżdżając dłonią z szyi na tors chłopaka.
-Kocham cię.-Wyszeptaliśmy w tym samym momencie, z uśmiechem na ustach.

Nie potrzebowałam niczego więcej, tylko jego bliskości. On dawał mi siłę do życia, pomagał stawiać kroki. Podnosił, gdy upadałam.
To jeden z wielu powodów, za które go kochałam, a było ich naprawdę wiele.

__________________
wyje

Chapter thirtieth.

-Nawet ja?-Spytałam cicho i uchyliłam drzwi.
Chłopak odwrócił wzrok z ekranu laptopa i spojrzał na mnie.
-Nat? O kurwa...-Zrzucił z siebie urządzenie i wstał z łóżka.
Podeszłam do niego, a Brooks dotknął dłonią mojego policzka. Po plecach przeszły mnie przyjemne ciarki.
-Nie wierzę, że tu jesteś.
-Uwierz, kochanie.-Wspięłam się na palcach i dałam mu buziaka w usta.-Już się nigdzie nie wybieram.
-I to wszystko? Dostanę tylko tyle? Za to, że tyle na ciebie czekałem?-Zrobił minę zbitego pieska, a ja tylko się zaśmiałam i pocałowałam go trochę dłużej.
-Wystarczy?-Chłopak pokręcił głową i złączył nasze usta w namiętnym pocałunku.
-Kurewsko za tobą tęskniłem.-Założył kosmyk moich włosów za ucho i spojrzał w oczy.
Nic nie odpowiedziałam, tylko przypatrywałam się jego czekoladowym tęczówkom.
-Kocham cię, Lukey.-Powiedziałam cicho do chłopaka.-Bardziej niż kogokolwiek, niż Alexa, rodziców, Olivie. Kocham cię za to, że zawsze przy mnie jesteś i kiedy jestem przy tobie, czuję się bezpiecznie. Wtedy jestem szczęśliwa. Jesteś najważniejszą osobą w moim życiu i nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła.
Nie odezwał się tylko przelotnie cmoknął moje usta.
Byłam pewna swoich słów. Niczego więcej nie potrzebowałam jak jego obecności.
Był moją częścią, dopełnialiśmy się nawzajem, pewni swoich uczuć.

Leżeliśmy na łóżku w pokoju Luke'a, a ten bawił się moimi włosami.
-Będziemy tak leżeć cały dzień?-Podparłam się na łokciach i spojrzałam na Brooksa.
Mruknął tylko "mhm" i zbliżył swoją twarz do mojej.
- Nie zapędzasz się czasem?
-Absolutnie nie.-Złączył nasze usta. Położyłam swoje dłonie na jego głowie, lekko pociągając za końcówki włosów, a Lukey złapał mnie za biodra, lekko pociągając mój t-shirt do góry.
Zaczął rysować mi nieznane mi kształty na plecach, a w moim brzuchu szalało stado motyli.
Nagle ktoś wparował do pokoju, a ja momentalnie odsunęłam się od chłopaka naciągając koszulkę.
-Ops, nie będę wam przeszkadzał.-Młodszy Brooks natychmiast zamknął drzwi i zaczął się śmiać.-Tylko pamiętajcie, że jeszcze nie chcę być wujkiem!
Okej. Teraz to byłam czerwona jak burak.
-Słodko wyglądasz, kiedy się wstydzisz.-Pocałował mnie w linię szczęki, a ja tylko zaśmiałam się z jego słów.

- Jesteś gotowa?-Usłyszałam głos mojego chłopaka, kiedy schodziłam po schodach.
-Tak, już idę!-Próbowałam jeszcze włożyć telefon do kopertówki, ale jestem zbyt wielką sierotą i nie mogłam tego zrobić bez zrobienia sobie krzywdy.
Przygotowałam się już psychicznie na upadek ze schodów, ale nic takiego nie nastąpiło.
Zamiast tego, wylądowałam w ramiomach Brooksa.
On zawsze ratuje mnie z opałów.
- Idziemy?-Spytał po chwili, a ja tylko pokiwałam głową.
Stanęłam o własnych siłach i razem skierowaliśmy się do samochodu.

Jechaliśmy jakieś pół godziny, by potem wysiąść przed jedną z najdroższych restauracji w Melbourne.
Przysięgam, że Luke oszalał.
Najpierw nie chciał mi powiedzieć, gdzie się wybieramy, a potem wyda na mnie kupę kasy.
-Luke...-Spojrzałam na niego.
-Hmm.
-Dlaczego wybrałeś tą restaurację? Przecież tu jest za drogo.
-Dla ciebie wszystko.-Podszedł S mnie i cmoknął w czoło, a potem objął w pasie i ruszyliśmy do wejścia.
-Rezerwacja na nazwisko Brooks.
-Proszę za mną.
Przeszliśmy cały budynek i wyszliśmy drzwiami tarasowymi na zewnątrz.
Znajdowało się tam małe jeziorko i pomost, na którym był ustawiony tylko jeden stolik.
Spojrzałam na Lukey'a, ale On się tylko uśmiechnął i splótł nasze palce.

Skończyliśmy nasze dania i zabraliśmy się za ogromne desery, kiedy usłyszałam piosenkę "photograph" Eda Sheerana.
Brooksy wstał od stołu, a ja spojrzałam na niego zdezorientowana.
-Mogę prosić do tańca?-Wyciągnął dłoń w moim kierunku.
-Luke...-Nie wiedziałam, czy się zgodzić.-Oczywiście.
Chłopak przyciągnął mnie do siebie i objął w pasie, a ja położyłam mu swoje ręce na szyję.
Kołysaliśmy się w rytm muzyki, delektując się przyjemną ciszą i wzajemną obecnością.
-Podoba ci się, księżniczko?-Szepnął, przelotnie całując mnie w usta.
-Bardzo, to wszystko jest takie piękne. Nie mogę uwierzyć, że zrobiłeś to tylko dla mnie.
-Wszystko dla mojej księżniczki.
-Aww, to słodkie mój księciu.
Stanęłam na palcach, żeby co pocałować. Dotknęłam jego miękkich ust swoimi, a chłopak pogłębił pocałunek.
Wyrażał on tyle emocji. Nie potrzebowaliśmy słów, by wyrazić jak nam na sobie zależy. On wiedział, jak bardzo co kocham i jak mi na nim zależy i ja też to wiedziałam.
Może nie byliśmy idealni, bo nikt nie jest, ale połączyło nas silne uczucie, które sprawiało, że dla siebie byliśmy najlepszym, co mogło nas spotkać.

______________
ostatni rozdział, płacze ok

środa, 7 października 2015

Chapter twetny-ninth.

Weszłam do domu, a Shisha od samego progu zaczęła cieszyć się i skakać po mnie.
Wzięłam ją na ręce i zaczęłam drapać za uchem.
-Aaaaa!-Z kuchni przebiegła Cait w fartuchu i brudna od mąki.
-Co się stało? One Direction odwiedzą nasz dom?!O mój Boże!-Wyszczerzyłam sie i zaczęłam skakać razem z kobietą.
-Nie, głuptasie.Widziałam, jak się całowaliście. Jesteście tacy kochani, świetna z was para.
Stanęłam w miejscu, a z mojej twarzy zniknął uśmiech.
-Nie jesteśmy parą, Cait. Ja przecież mam chłopaka, zapomniałaś o tym? Kocham go, a po za tym odepchnęłam Camerona od siebie.
-Ahh, no tak...Luke.-Przewesiła ścierkę, którą trzymała w ręku przez ramię.-Wiesz, wydaje mi się, że on nie jest dla ciebie...odpowiedni.
-Myśl, co chcesz.-Okay, nie spodobało mi się to, co powiedziała.-Kocham go i to z nim będę. Nie obchodzi mnie zdanie kogokolwiek, nawet ciebie Cait.
Odwróciłam się i weszłam po schodach na piętro.
Chciałam porozmawiać z Luke'iem. Usłyszeć jego cudowny głos i powiedzieć, jak bardzo mi na nim zależy.
Wahałam się, czy powiedzieć mu, co się wydarzyło, ale bałam się, że coś się między nami popsuje.
Pokonaliśmy razem tyle przeszkód, żeby być ze sobą i nic nie sprawi, że będzie inaczej.
Razem na zawsze.

Rozmawialiśmy ok. godziny, a i tak nie potrafiłam się rozłączyć.
Zrozumiałam jak kurewsko za nim tęsknię i jak bardzo go kocham.
Nie potrafię zrozumieć, dlaczego nie dostrzegłam tego wcześniej.
On był ze mną zawsze od kiedy się poznaliśmy, a ja zmarnowałam tyle czasu na bycie z jego bratem.

***

Złapałam laptopa w ręce i wygodnie ułożyłam go sobie na nogach, poprawiając poduszkę.
Chciałam sprawdzić oferty biletów.
Lato dobiegało końca, a ja musiałam wracać do domu. Cholernie tęskniłam za Melbourne.
Ta przerwa dobrze mi zrobiła. Sprawiła, że zrozumiałam jak ważni są dla mnie przyjaciele, jak ważny jest Luke.
Teraz nie potrafię wyobrazić sobie życia bez niego.
Prawdopodobnie bym je straciła.
Nie da się opisać, jak bardzo jestem mu wdzięczna za to, co zrobił. Do końca życia nie spłacę długu wobec niego.

Zabukowałam bilety na najbliższy lot to Australii. Teraz zostało mi tylko spakować wszystkie rzeczy.
Zabrałam się za to od razu.
Nie mogłam się już doczekać powrotu.
Home, sweet home.

***

Zadzwoniłam do Jamesa, bo wiedziałam, że on jako jedyny potrafi dochować tajemnicy.
Cała reszta (a najbardziej Beau!) wszystko by rozpowiedziała i nie byłoby niespodzianki.
Chłopak strasznie się ucieszył, ale obiecał, że nie piśnie ani słówka.

Spotkaliśmy się na lotnisku i oczywiście przywitaliśmy długim przytulasem. Ależ ja za nim tęskniłam.
Yammouni powiedział mi, że Luke został sam w domu, więc jak na razie mój plan wychodził idealnie.

Weszłam do domu chłopaków, a moje serce zaczęło szybciej bić.
James pojechał spotkać się z jakąś dziewczyną, której imienia nie pamiętam.
Ja i moja słaba pamięć.
Powoli weszłam po schodach, starając się nie narobić hałasu i kiedy stanęłam przed drzwiami do pokoju chłopaka strach sparaliżował mnie całą i nie potrafiłam się ruszyć.
Dlaczego się bałam?
Nie mam pojęcia.
Jesteśmy przyjaciółmi i parą.
Kocham go, a on chyba mnie, więc w czym problem?
Wzięłam głęboki wdech i zapukałam do drzwi.
-Ughh, mówiłem, żeby nikt tu nie właził!-Usłyszałam jego głos, a w oczach momentalnie pojawiły mi się łzy.

_______________
nawet nie skomentuje tego, co tu wstawiłam...
przepraszam

wtorek, 25 sierpnia 2015

Chapter twenty-eighth.

***

Jechałam w stronę skate parku, delektując się wyśmienitą pogodą w Los Angeles.
Kocham to miasto, ale mimo wszystko tęsknię za Melbourne. Ale najbardziej tęsknię za Alexem, chłopakami, Olivią i Luke'iem.
Rozmawiamy ze sobą przez Skype'a i piszemy smsy, ale to nie to samo.
Nie wiem, czy podjęłam słuszną decyzję przyjeżdżając tutaj, ale z drugiej strony spędzam dużo czasu z rodzicami. Caitlyn zamieszkała z ojcem, przez co trochę się do siebie zbliżyli.
Tata wziął urlop i całkowicie odciął się od nachalnych telefonów i wszystkiego, co bylo związane z pracą, by spędzić z nami trochę czasu.
Nigdy nie myślałam, że towarzystwo moich rodziców będzie takie przyjemne. Niestety lub stety w innej odsłonie, ale trzeba żyć dalej i nie patrzeć za siebie.

Poczułam wibracje w kieszeni, więc szybko wyciągnęłam telefon, odblokowując go.

Lukey ♡: hej słońce xx skończyliśmy właśnie nagrywać i pomyślałem, że napisze c:
co robisz? tesknie ♡♡

Brooksy był najsłodszym chłopakiem pod słońcem.
Chciałbym go teraz przytulić, pocałować i powiedzieć, że go kocham.Aww.
Kiedy odpisywałam na wiadomość, poczułam, że na kogoś wpadam, a sekundę potem leżałam na chodniku.
Spojrzałam na człowieka, na którego wpadłam.
Chłopak, mniej więcej w wieku Luke'a. Brązowe włosy i tego samego koloru oczy. Był całkiem przystojny.
Poprzatrzyłam na niego przez ułamek sekundy, po czym złapałam się za kostkę, która zaczęła mnie okropnie boleć i pulsować.
-Wszystko w porządku?-Chłopak podszedł do mnie.
-Tak, tylko trochę mnie boli kosta. Wszystko w porzadku.
Próbowałam wstać i gdyby nie brązowowłosy ponownie leżałabym na chodniku.
-Chyba jednak nie wszystko w porządku.-Uśmiechnął się. Był mega uroczy.
Postawił mnie na ziemię, a ja oparłam mu się o ramię.
-Mieszkam niedaleko, więc pójdziemy do mnie i opatrzę ci kostkę, okej?-Pokiwałam tylko głową, wpatrując się w niego, na co tylko się zaśmiał, a moje policzki oblał lekki rumieniec.
-Tak przy okazji, jestem Cameron.
-Natalie, miło mi.-Lekko się uśmiechnęłam i ruszyliśmy w kierunku, w którym zapewne znajdował się dom chłopaka.

Przeglądałam się jak chłopak zwinnie zawija moją spuchnietą kostkę bandażem, a kiedy skończył powoli wstałam z kuchennej wyspy.
-Dzieki.-Powiedziałam i zabrałam swoją deskorolkę.-To ja będę lecieć.
-A jak chcesz dojść do domu w takim stanie?-W jego głosie było słuchać rozbawienie.-Zawiozę cię.
-Nie będę robić kłopotu, jakoś sobie poradzę.
-Żaden kłopot. Dla uroczej dziewczyny wszystko.
Byłam pewna, że w tej chwili jestem czerwona jak burak, dlatego próbowałam zakryć twarz włosami.
Z małą pomocą Camerona powlokłam się do samochodu i usiadłam na miejscu pasażera.
Cam zajął swoje miejsce, po czym włączył radio.
Właśnie leciało "Love Life".
-Omg! Kocham tą piosenkę. Możesz pogłośnić?
Cameron wykonał moją prośbę i po chwili oboje śpiewaliśmy tekst piosenki lecącej w radiu.
-Masz całkiem niezły głos.-Zaśmiał się pod nosem.
-Ty też niczego sobie.-Lekko dźgnęłam go w bok.-To tutaj.Dzięki za podwózkę.
-Zawsze do usług.-Posłał mi swój uśmiech, który powalał z nóg.-Umm...Natalie?
-Hmm?
-Dałabyś mi swój numer?
-Jasne.Daj telefon.
Wystukałam swój numer na iPhone'ie chłopaka i oddałam mu jego własność.
-Do zobaczenia, Cam.
-Pa, Naty.-Zamknęłam drzwi auta, jeszcze raz się uśmiechając i weszłam do domu.

Siedziałam na łóżku, rysując jakieś bazgroły w zeszycie.
Myślałam o Luke'u. Strasznie za nim tęskniłam.
Chciałam co przytulić w tej chwili.
Och, dlaczego ja go tak kocham?

Po pokoju rozszedł się dźwięk mojego dzwonka, więc od razu odebrałam, nie patrząc, kto dzwoni.
-Cześć, śliczna.-Aww, on jest taki kochany.
-Cześć Lukey. Tęskniłam.-Odłożyłam zeszyt i opadłam na łóżko.
-Ja też. Co dziś robiłaś?
-Miałam mały wypadek, ale wszystko już w porządku.-Nie wspomniałam mu o Cameronie. nawet nie wiem, czemu.
-Co się stało?!
-Brooksy nie panikuj. Przewróciłam się na desce i trochę mnie kostka boli. Wszystko okej.-Zasmiałam się pod nosem.
-Martwię się. Uważaj na siebie.
-Jesteś uroczy, nie musisz się martwić. Obiecuję, że będę.
-Chyba chciałaś powiedzieć zabójczo przystojny.
-Ależ oczywiście.-Zaśmiałam się, a chłopak mi zawtorówał.
Rozmawialiśmy jeszcze przez jakieś pół godziny, a potem poszłam wziąć szybki prysznic i położyłam się do łóżka z laptopem w rękach.
Przejrzałam facebooka, twittera i youtube.
Oglądałam właśnie filmik ze słodziutkimi kotkami, kiedy dostałam wiadomość.
Odblokowałam telefon i kliknęłam w kopertę.

unknown: dobranoc ślicznotko xx Cameron

me: dobranoc Cam :)

Wsunęłam urządzenie pod poduszkę i zamknęłam oczy, powoli odpływając w krainę snu.

***

Od kilku dni Beau próbuje się ze mną skontaktować. Pisze do mnie i dzwoni, ale ja nie chcę z nim rozmawiać.
Za bardzo mnie zranił. Nie wiem, czy mogłabym mu wybaczyć, chociaż bardzo się o to stara.

Chujek Beau: Nat proszę wybacz mi, nie wiedziałem co robię :(
przepraszam cie

Chujek Beau: wiem, że jesteś z Luke'iem, ale chcę żebyśmy zostali przyjaciolmi
potrafisz mi wybaczyć?

Chujek Beau: wiem, też ze jesteś w LA
też tu jestem, może spotkamy się i porozmawiamy?

Chujek Beau: w srode wracam do Melbourne

Chujek Beau: kurwa, nie wiem, co mam zrobić, ale zależy mi na tym żebyś mi wybaczyła

Chujek Beau: zasypie cie wiadomościami żebyś w końcu mi odpisała

Chujek Beau: nie chce, żeby tak było
daj mi szanse, jako przyjaciel

me: to ty wszystko zjebales Beau

me: ale możemy sie spotkac

Chujek Beau: odezwałaś się! dziekuje

me: nie wyobrażaj sobie zbyt wiele, nie wiem, czy jestem w stanie ci to wybaczyć

Chujek Beau: liczą się intencje

me: wtorek o 12 w starbucksie?

Chujek Beau: ok

Nie wiem, dlaczego właściwie się zgodziłam na to spotkanie, ale chyba nie chcę się już na niego gniewać. Bądź co bądź to brat mojego chłopaka.
Aww, jak to cudownie brzmi. MOJEGO CHŁOPAKA.

Czekałam na tego dupka już od 15 minut.
Jeśli nie przyjdzie za pięć minut to wychodzę. Nie będę na niego marnować więcej czasu.
Usłyszałam dźwięk małego dzwoneczka zawieszonego nad drzwiami, więc odwróciłam głowę w te stronę.
Beau Peter Brooks we własnej osobie.
A już chciałam sobie pójść. Co za pech.
-Sorki za spóźnienie.-Podrapał się po głowie i usiadł na przeciwko mnie.
-Do rzeczy Beau.-Mój oschły ton zdziwił nawet mnie.
Upiłam łyk mojej kawy i spojrzałam w jego zielone tęczówki, które akurat musiały być takie śliczne.
-Przepraszam, Natalie. Strasznie mi głupio przez to, co się stało. Wiem, że nawaliłem totalnie, ale nie chcę, żebyś całe życie była na mnie zła. Jesteś teraz z Luke'iem i chcesz czy nie będziemy się często spotykać.
Fakt, tutaj mnie ma.
-Posłuchaj Beau. Strasznie mnie zraniłeś i cierpiałam przez ciebie, ale też nie chcę, żeby tak było. Nie potrafię długo gniewać się na kogoś. Może po prostu zapomnimy o tym, co nas łączyło i zaczniemy od nowa? Tylko kumple?
-Tylko kumple.-Uscisnęliśmy sobie dłonie i zaśmialiśmy.
W sumie cieszylam się z tego. Nie cierpię być na kogoś zła. To mnie niszczy od środka.
Ja jestem szczęśliwa z Luke'iem i tego samego życzę najstarszemu Brooksowi.

***

-Cait wychodzę!-Krzyknęłam ubierając białe conversy.
-Dokąd?I z kim?-Kobieta odkrzyknęła z salonu.
-Z Cameronem.
-To ten chłopak, na którego wpadłaś i skręciłaś kostkę?
-Tak, to ten.-Zaśmiałam się, otwierając drzwi.
-Przystojniak.Baw się dobrze.
-Dzięki, ty też.-Uśmiechnęłam się do siebie. Nasze relacje drastycznie się polepszyły. Było cudownie. Cieszę się, ze tu przyjechałam i spędzamy ze sobą wiele czasu. Brakowało mi tego.

-Hej, Cammy.-Przywitałam się z chłopakiem całusem w policzek.
-Cześć ślicznotko.Gotowa?
-Oczywiście.-Wyszczerzyłam się? na co chłopak tyłek się zaśmiał.
-Omg. Ta małpa wygląda jak Beau!-Chodziliśmy po zoo od kilku godzin, podziwiając wszystkie zwierzęta, rozmawiając i śmiejąc się.
-Kto to Beau?-Chłopak spojrzał na mnie z zaciekawieniem.
-Mój...przyjaciel.-Odpowiedziałam trochę niepewnie.
-Mhm.-Nic więcej nie powiedział, tylko podszedł do następnej klatki, a ja podąrzyłam za nim.
Spotkaliśmy się już wcześniej kilka razy i było świetnie. Dogadywaliśmy się bardzo dobrze. W jego towarzystwie mój czas leciał w przyspieszonym tempie. Trochę mnie to przerażało, ale za razem fascynowało.

-Podobało się?-Spytał, kiedy staliśmy pod moim domem.
-I to jak. Te wszystkie zwierzęta była takie słodkie.
-Wiesz kto jest słodki?
-Kto?
-Ty.-Dallas zbliżył się do mnie i przywarł swoimi ustami do moich. Przyjemne ciepło rozlało się po moim ciele, ale zignorowałam to i odepchnęłam chłopaka.Ten tylko spojrzał na mnie zdezorientowany.
-Przepraszam Cam. Ja mam chłopaka.-Powiedziałam drżącym głosem.
-Umm...to ja przepraszam Nat. Nie powinienem. Pójdę już, do zobaczenia.-Podrapał się po głowie, odwrócił się na pięcie i wsiadł do auta, po czym odjechał.
A ja stałam tam jak kołek, a w oczach zebrały mi się łzy.
Nie wiem czemu, ale cholernie chciało mi się płakać.
Poddałam się temu i pozwoliłam im wypłynąć.
Usiadłam na kraweżniku i płakałam, nie mając pojęcia dlaczego.

____________________
woah! w końcu dodałam rozdział cri
jak widzicie wygrał Cameron znaczna ilością głosów
aż tak go kochacie?
to tak jak ja hahah
dziękuję za wszystkie wyslwietlenia, votes i komentarze, jesteście cudowne
kocham Was ♡♡♡
zapraszam również na moje inne ksiazki pt. "broken" z Jai'em i "one message" z Cameronem xx
do napisania

brxxksh

piątek, 14 sierpnia 2015

jeszcze nie rozdział.

hej hej xx
to jeszcze nie rozdział, ale chciałabym oznajmić, że zbliżamy się ku końcowi tego opowiadania :(
i w związku z tym chciałabym się Was spytać czy chcecie drugą część?
a jeśli tak, to z kim?
może Cameron Dallas, Shawn Mendes albo Jack Gilinsky?
tą decyzję pozostawiam Wam
swoje propozycje możecie podawać w komentarzach :D
rozdział pojawi się za niedługo xx
do napisania ♡

brxxksh

wtorek, 4 sierpnia 2015

Chepter twenty-seventh.

-Cześć, Luke.-Odpowiedziałam niepewnie i usiadłam obok chłopaka.
Czułam się niekomfortowo. Nie wiedziałam jak się zachować.
Mimo, że bałam się spotkania z nim, chciałam porozmawiać i wszystko wyjaśnić.
Przez te kilka dni, między przerwami na płacz dużo myślałam.
O Beau, o mnie, o Luke'u.
Mimo, że mój były chłopak mnie zdradził, bardziej przeżywałam sprawę z Luke'iem. To jego naprawdę kochałam. Jego i tylko jego.
Jestem skończoną idiotką, że mu o tym wcześniej nie powiedziałam.

-Gratuluję kochanie.-Podbiegłam do przyjaciółki i ją przytuliłam.-Byłaś najlepsza.
Spojrzałam na błyszczący, złoty medal, który wisiał na szyi dziewczyny.
-Dzięki, bez ciebie by się nie udało. To, że tu przyszłaś dało mi największą motywację. Dziękuję.
-Trzeba opić twoje zwycięstwo.-Jai podszedł do brunetki i pocałował ją czule, a potem objął ramieniem. Byli tacy słodcy.
-Oczywiście.-Dziewczyna wyszczerzyła się.-Idziemy dziś do klubu.

Nie miałam ochoty nigdzie iść, ale zgodziłam się ze względu na Olivię.
Nadal nie rozmawiałam z Luke'iem, a myśl o tym, że on też tam będzie stresowała mnie.
Bałam się zacząć pierwsza rozmowę, ale wiem, że jeśli się nie odezwę stracę go.
Ta cała sytuacja mnie dobija.

Weszliśmy do klubu "22". Od razu poczułam woń alkoholu, ale nie przeszkadzało mi to. Może zapije smutki?
Usiedliśmy w jednej loży, a Skip zebrał zamówienia i poszedł do baru.
Wspominałam już, że Beau nie było z nami. Podobno wyjechał z Melbourne, ale nie obchodziło mnie dokąd.
Nie chciałam wiedzieć niczego, co było z nim związane.
Oczywiście tej suki aka Holly także nie było z nami. Liv zerwała z nią kontakt, co oczywiście cieszyło nie tylko mnie, ale też chłopaków.

Przepychałam się między ludźmi, próbując znaleźć jakąkolwiek znajomą twarz. Byłam już trochę wstawiona...nie, co ja mówię? Byłam pijana. Nawet bardzo.
Nagle wpadłam na kogoś i gdyby nie jego refleks, leżałabym na ziemi ze stłoczonym tyłkiem.
Niepewnie spojrzałam na osobę, której ręce nadal oplatały moją talię.
Luke Jebana Perfekcja Brooks.
Chłopak chwilę lustrował moją twarz, a potem wpił się w moje usta.
Bez zastanowienia oddałam pocałunek. Brooks całował zachłannie. Czułam jego miłość i pożądanie.
Kocham tego chłopaka najbardziej na świecie. Jest dla mnie najważniejszy.
Zaczęliśmy iść w jakąś stronę, jak się po chwili okazało męskich toalet.
Luke nogą otworzył drzwi od jednej z kabin. Chwycił mnie za uda i podniósł do góry, a ja oplotłam go nogami w pasie. Wtopiłam palce w jego miękkie włosy i lekko pociągnęłam za końce.
Oderwał się ode mnie i przyłożył swoje czoło do mojego, patrząc mi w oczy. Lekko się uśmiechnęłam, non zrobił to samo i zjechał ze swoimi pocałunkami na moją szyję. W pewnej chwili zagryzł skórę na niej i zaczął ssać, tym samym robiąc mi malinkę. Cicho jęknęłam, na co chłopak się zaśmiał. Wrócił do mojej twarzy całując mnie w policzek, a potem-ponownie w usta.
W tej chwili myślałam tylko o jednym i wiem, że on też o tym myślał. Chciałam to zrobić. Z nim. Był jedyną osobą, której byłam pewna.
Zaczęłam ściągać z niego koszulkę, na co chłopak tylko się uśmiechnął, ale po sekundzie przerwał pocałunek i chwycił mnie lekko za rękę, żebym przestała.
-Nie chcę, żeby to się stało w jakimś podłym kiblu. Zasługujesz na coś więcej.
Pocałował mnie krótko. Zeszłam z niego i pocałowałam w policzek, a potem zrobiłam najgłupszą rzecz jaką mogłam zrobić. Wybiegłam z kabiny, łazienki i całego klubu.
Nie oceniajcie mnie, alkohol zrobił swoje. Nie myślałam racjonalnie.

Wyjęłam zapasowe klucze do domu Liv spod doniczki i weszłam do środka. Jej rodziców na szczęście nie było, bo pojechali do jakiejś rodziny w Newcastle.
Zdjęłam budy i zostawiłam je w holu, po czym poszłam do kuchni napić się soku.
Powrót na piechotę dobrze mi zrobił, bo trochę wytrzeźwiałam. Stopy mnie trochę piekły, nieprzyzwyczajone do szpilek.
Po wypiciu zawartości szklanki udałam się do łazienki by zmyć makijaż, który wyglądał tragicznie. Podczas drogi powrotnej uroniłam kilka łez. Byłam straszną beksą.
Nie miałam sił na korzystanie z prysznica, dlatego przebrałam się w moją kochaną piżamkę i opadłam na łóżko przyjaciółki.

Próbowałam zasnąć, ale wydarzenie sprzed kilku godzin nie dawało mi spokoju.
Z zamyślenia wyrwał mnie śmiech przyjaciółki.
Kto normalny śmieje się tak głośno o trzeciej nad ranem?
Muszę pamiętać, żeby zabrać ze sobą  zatyczki do uszu, kiedy następnym razem będę nocować u Liv.
-Nat, jesteś w domu?!-Jej głos był głośniejszy od śmiechu, a z jego tonu wywnioskowałam, że jest podejrzanie szczęśliwa.
Nie miałam siły, by odpowiedzieć, więc po chwili przyjaciółka zjawiła się w pokoju, oglądając na łóżko i rozkładając ręce.
-Naty, żyjesz?-Lekko się zaśmiała.
-Żyje.-Wymamrotałam bardziej w poduszkę niż do dziewczyny.
-Nie masz pojęcia, jak szczęśliwa jestem.
-Zauważyłam.-Uśmiechnęłam się pod nosem.-Co się stało? Jai Ci się oświadczył?-Powiedziałam dla żartu.
-Dobra jesteś w te klocki.
-Co?! Naprawdę?! Przecież jesteście za młodzi!-Zdziwiłam się. Przecież to jeszcze dzieciaki, tak jak my wszyscy. Dlaczego chcą to zrobić?
-Uspokój się, bo Ci żyłka pęknie.-Zachichotała.-Jai tylko powiedział, że chce ze mną spędzić resztę życia i że jestem TĄ JEDYNĄ.-Dodała nacisk na ostatnie słowa, a ja głęboko odetchnęłam.
-Nigdy więcej mnie tak nie strasz. Myślałam, że naprawdę chcecie to zrobić teraz.
Przeniosłyśmy się do pozycji siedzącej, a ja objęłam dziewczynę, tuląc ją.
-A jak tam u ciebie i Luke'e.Oboje znikneliście na chwilę.-Poruszyła znacząco brwiami, na co ja tylko westchnęłam i uśmiechnęłam się do siebie.

Obudził mnie dźwięk mojego dzwonka w telefonie. Leniwie przeciągnęłam palcem po ekranie, nie patrząc kto dzwoni.
-Nat? Gdzie jesteś? Jesteśmy u ciebie.  Znaczy się ja z Caitlyn. Mogłabyś wrócić do domu? Może przyjechać po ciebie?-W głośniku usłyszałam głos ojca. Lekko się uśmiechnęłam, bo stęskniłam się za nimi.
-Jestem u Olivii. Zaraz będę w domu. Zamówię taksówkę.-Powiedziałam szybko po czym rozłączyłam się i zaskoczyłam z łóżka.
Spakowałam swoje rzeczy, szybko się przebrałam i ogarnęłam twarz, po czym zbiegłam po schodach. W salonie zobaczyłam Liv siedzącą na kanapie i zajadającą się płatkami z mlekiem. Nadrabiała zaległe odcinki Teen Wolfa.
-Gdzie tak pędzisz?-Spytała z uśmiechem.
-Jadę do domu. Dzięki za nocleg i w ogóle za wszystko.-Pocałowałam dziewczynę w policzek i wyszłam z domu, uprzednio dzwoniąc po taksówkę, która teraz czekała na podjeździe.

Weszłam do domu. Rodzinka czekała w salonie. O dziwo była w komplecie.
-Cześć kochani.-Przywitałam się z Cait i tatą przytulaskiem i niepewnie spojrzałam na Alexa, który siedział ze spuszczoną głową, bawiąc się palcami.
-Nat, tak bardzo cię przepraszam.-Odezwał się w końcu. Nic nie powiedziałam tylko bo przytuliłam.
On miał duży problem i teraz trzeba mu pomóc, a nie się od niego odwracać.
-Rozmawialiśmy już z Alexem i zgodził się pójść na terapię. To mu pomoże.-Spojrzałam na brata z uśmiechem, który miał dodać mu otuchy. Odwzajemnił go i tym razem odezwała się Cait.
-Razem z Jamesem pomyśleliśmy, że na ten czas mogłabyś wrócić do Los Angeles. Nadrobilibyśmy stracony czas. Co ty na to?
Przez chwilę się nie odzywałam, ale w końcu wykrztusiłam z siebie.
-Muszę się zastanowić, dajcie mi czas do wieczora.

Przez cały dzień rozważałam wszystkie za i przeciw.
Może to nie jest taki zły pomysł?
Odpoczęłabym od wszystkiego. Poukładała myśli i uczucia.
Spędziłabym trochę czasu z tatą i mamą(?). Może nasze relacje w końcu uległyby zmianie?
Z drugiej strony nie chciałam zostawiać przyjaciół i Luke'a. Bo my już chyba nie jesteśmy przyjaciółmi. Ani parą.
Więc...czym jesteśmy?
O ile jesteśmy czymkolwiek.

W końcu zdecydowałam i od razu zbiegłam po schodach, żeby obwieścić decyzję ojcu.
-Pojadę z wami.-Powiedziałam, a on tylko uniósł głowę spod gazety i ściągnął okulary do czytania.
-Naprawdę?-Spytał z niedowierzaniem, na co tylko skinęłam głową.
-Zobaczysz, nadrobimy wszystkie stracone chwile, złotko.-Cait objęła mnie od tyłu.
Bałam się tylko, że tego już nie da się odzyskać, ale zawsze warto spróbować.

***

Siedziałam teraz w taksówkę, która wiozła mnie prosto na lotnisko.
Byłam teraz zła na siebie, bo nie pożegnałam się z nikim. Rozmawiałam o tym tylko z Olivią, która nalegała, żebym powiedziała Luke'owi. Nie zrobiłam tego. Sama nie wiem czemu, ale wiem, że teraz tego żałuję.

Luke POV

-Co? Jak to wyjeżdża?-Kiedy usłyszałem z ust Liv, że Naty jest teraz w drodze na lotnisko, myślałem, że coś rozwalę.
Dlaczego wyjeżdża?!
I dlaczego o niczym kurwa nie wiem?!
Pociagnąłem się za włosy, myśląc co robić.
-Na co ty czekasz?! Jedziemy tam! No chodź!-Pociągnęła mnie w stronę drzwi, a ja tylko zdążyłem zgarnąć kluczyki do auta.

Przepychałem się między ludźmi, by zobaczyć tą anielską twarz.
Mam nadzieję, że się nie spóźniłem.
W końcu ją ujrzałem. Była taka piękna.
-Luke?-To jak wypowiedziała moje imię było cudowne. Czy można tak mocno kochać jedną osobę? Ona jest dla mnie całym światem.
Podbiegłem do niej i złapałem ją w pasie.
-Teraz już mi nie uciekniesz.-Wyszeptałem jej do ucha.
-Luke, proszę...-Nie dałem jej dokończyć, bo złączyłem nasze usta w pocałunku. Chciałem, żeby poczuła ile dla mnie znaczy, że jest dla mnie najważniejsza i że zawsze będzie moją księżniczką.
Przyciągnąłem ją do siebie, a ona wplotła dłonie w moje włosy, lekko ciągnąc za ich końce.
Ten pocałunek mógłby trwać wiecznie. Był perfekcyjny w każdym calu, tak jak ona.
-Kocham cię, Nat.-Dziewczyna przybliżyła mi prawa dłoń do policzka, a ja wtuliłem się w nią.
-Ja ciebie też.-Myślałem, że się przesłyszałem. Ona też? Ona też mnie kocha?
-Co?-Musiałem się upewnić. To było zbyt piękne, by było prawdziwe.
-Kocham cię, Lukey.-Tym razem ona mnie pocałowała. Kocham jej pocałunki. Są cudowne.
Totalnie ocipiałem, ale dla niej mogę.
Zrobię wszystko dla mojej księżniczki.
-Pasażerowie samolotu do LA proszeni są na pokład.-Z głośników rozszedł się głos kobiety. Dziewczyna oderwała się ode mnie.
-Luke, muszę już iść.-Głos jej się załamał. Miała łzy w oczach. Zaczęła ode mnie odchodzić.
-Czekaj.-Pociagnąłem ja za rękę i z powrotem przyciagnąłem do siebie.
Okay. Teraz albo nigdy.
-Naty...zostaniesz moją dziewczyną?-Patrzyłem na nią z nadzieją.
-Oczywiście.-Uśmiechnęła się. Wyglądała jak anioł, mój anioł.
Pocałowałem ją jeszcze krótko na pożegnanie i patrzyłem jak odchodzi w stronę bramek.
Kocham tę dziewczynę do szaleństwa i nigdy nie pozwolę jej skrzywdzić.

_____________

wiem, co pewnie sobie teraz myślicie:WRESZCIE!
z powodu, że Nat i Luke są razem, ale tez dlatego, że w koncu dodałam rozdział
sprawił mi ogromną trudność, miałam kilka pomysłów na niego i każdy był beznadziejny (ten też jest), ale co tam c:
oficjalnie nasi bohaterowie są razem więc nie pozostaje nam nic innego niż wymyślenie shipu hahaha (: zostawcie swoje propozycje w komentarzu xx
chciałabym Wam rowniez podziękować za ponad 26 tyś. wyświetleń, co jest kosmiczna cyfra, bo to jest okropne opowiadanie
i dziękuję jeszcze za 300 komentarzy
jesteście najlepsi, kocham Was :*
nie spodziewałam się, ze będzie tak dobrze, dziękuję xx
chciałabym Wam jeszcze coś pokazać  (: zrobiła to moja ibf, która bardzo bardzo kocham i dziękuję jej za to <3
you make my day xx

nie pamiętam już, co chciałam wam jeszcze przekazać, także kończę tą jakże długą notkę i do napisania xxx 

brxxksh

czwartek, 16 lipca 2015

Chapter twenty-sixth.

-Luke...-Szepnęłam.-Przepraszam, ale...
Nie dokończyłam, bo chłopak mi przerwał.
-Nie, to ja przepraszam. Wiem, że to za wcześnie, ale już nie mogłem wytrzymać. Za każdym razem, kiedy patrzyłem na ciebie i Beau...a z resztą, zapomnij o tym.
Iskierki w jego oczach przygasły i zastąpił je smutek.
Stałam tam jak kołek i nie potrafiłam niczego wykrztusić. Patrzyłam tylko jak chłopak wychodzi z łazienki, a potem usłyszałam tylko trzask drzwi. Wyszedł.
-Ja w tobie też.-Szepnęłam, bo tylko na tyle mnie było stać, a potok łez ponownie zalał moją twarz.
Jestem totalnie beznadziejna.

Siedziałam oparta o drzwi i wypłakiwałam łzy (byłam zdziwiona, że w ogóle jeszcze jakieś są), kiedy usłyszałam, że drzwi frontowe się otwierają.
Otarłam słoną ciecz z policzków i wstałam, z nadzieją, że to Luke. W końcu nadzieja umiera ostatnia lub nadzieja matką głupich. Jak kto woli.
-Nat?-Usłyszałam głos mojej przyjaciółki i ponownie się rozryczałam.  -Słońce, nie płacz.
Podeszła do mnie i przytuliła.
Nie pytała o nic, po prostu przy mnie była. I tym najbardziej mnie wspierała i pocieszała.

Kiedy już się uspokoiłam, opowiedziałam o wszystkim Olivii.
-A Ty jesteś w nim zakochana?-Spojrzała na mnie z iskierkami w oczach. Była podekscytowana.
-Jeśli zakochaniem nazywa się to, że kiedy tylko myślisz o tej osobie masz motyle w brzuchu, uśmiechasz się od ucha i jesteś szczęśliwa to chyba tak.-Odpowiedziałam, wzruszając ramionami.
-To wspaniale.-Pisnęła z zachwytem.-Musisz mu powiedzieć. Będziecie cudowną parą. Ohh, i będziemy chodzić na podwójne randki.-Rozmarzyła się.
-Liv, uspokój się.-Lekko się zaśmiałam.-Przed chwilą zakończyłam jeden związek i naprawdę nie mam ochoty zaczynać nowego.-Uśmiech na mojej twarzy zastąpił grymas, a oczy ponownie się zaszkliły.
-Ohh, przepraszam, ależ jestem głupia.-Żachnęła się.-Tylko nie płacz, proszę cię. Oni nie są tego warci.
Wtuliłam się w nią i wytrzymałam płacz.
Była cudowną przyjaciółką. Lepszej nie mogłam sobie wymarzyć.
-Idziemy oglądać Pretty Little Liars?
Kiwnęłam tylko głową i ruszyłyśmy po schodach do salonu.

Liv już wyszła, a ja zostałam sama.
Nie miałam pojęcia, gdzie podziewa się Alex. 
Rzadko się widujemy. Wychodzi na całe dnie i często nie wraca na noc. A ja przez to wszystko, co działo się w ostatnim czasie, zapomniałam o całej sprawie z moim bratem.
Bałam się, że wpakował się w jakieś bagno, z którego nie będę potrafiła go wyciągnąć.
Był moim starszym bratem, ale to ja częściej zachowywałam się jak ta dorosła i odpowiedzialna. Było to trochę uporczywe, ale każda chwila spędzona z nim była dla mnie ważna. A teraz nie widujemy się prawie w ogóle, a zachowanie Alexa uległo totalnej zmianie. Stał się bardziej agresywny i nerwowy.
I jeszcze ten mężczyzna.
Nie wydaje mi się, żeby był grzecznym i ułożonym chłopczykiem, wręcz przeciwnie.
Rozmyślałam jeszcze chwilę o Alexie, ale poczułam, że oczy mi się kleją, więc owinęłam się szczelniej kocem i zasnęłam na kanapie.

***
Od tygodnia nie widziałam braci Brooks, nie wliczając Jai'a, który przyszedł tu przedwczoraj z Liv. Oglądaliśmy jakiś film, ale nawet nie wiem, jaki był jego tytuł, bo myślałam tylko o NIM.
Zaprzątał moje myśli od tygodnia. Nie mogłam się skupić na żadnej czynności, bo Luke przez cały czas był w mojej głowie i nie spieszyło mu się z wyjściem z niej.
Czy to nie jest wredne?
Tydzień temu zerwałam z Beau, a zamiast płakać za nim, płacze, bo zmarnowałam szansę na bycie z jego bratem.
Przez ten tydzień zrozumiałam, że uczucie, którym darzyłam Brooksa nie było miłością. To było zwykłe zauroczenie, nic więcej.
Co innego łączyło mnie z Luke'iem.
To było coś niezwykłego, głębokiego.
Za każdym razem, kiedy go widziałam, na ustach pojawiał mi się najszczerszy uśmiech, a stado motyli rozrywało mój brzuch.
Jego brązowe, kręcone włosy, które nie zawsze układały się tak, jak chciał. Denerwował się wtedy i zabawnie marszczył nos.
Jego czekoladowe oczy, które hipnotyzowały mnie za każdym razem, kiedy na nie spojrzałam.
Pieprzyk na nosie, kolczyk w wardze, tatuaże, wyrzeźbione ciało...
Nat, to ci nie pomaga.
Dlaczego on musi być taki perfekcyjny? I dlaczego ja muszę zawsze wszystko spierdolić?
Ehh.

Weszłam do pokoju, czesząc włosy. Wzięłam prysznic, bo kiedy woda spłwa po moim ciele, zapominam o wszystkim. Nieważne. 
Podeszłam do ściany, na której zawiesiłam zdjęcia.
Spojrzałam na jedno, konkretne.
Byłam na nim z Luke'iem. On oczywiście wyglądał idealnie, a ja przy nim jak kupka gówna, ale nie przejmowałam się  tym za bardzo, bo byłam szczęśliwa.
Zrobiliśmy je na "naszym" placu zabaw.
Poczułam piekące łzy, napływające do oczu, lecz od razu je starłam.
Nie mogę płakać, muszę być silna. On mnie tego nauczył.
Przejechałam palcami po ramce i usiadłam na łóżku.

Do:Lukey
To nie tak, że nic do Ciebie nie czuję...
Potrzebuję Cię

*nie wysłano*

-Nat!-Usłyszałam krzyk Alexa i od razu zbiegłam na dół.
Chłopak stał w progu i patrzył na mnie mętnym wzrokiem. Wiedziałam, że coś jest nie tak. On coś brał.
-Co chcesz?-Starałam się, żeby mój głos brzmiał stanowczo.
-Może grzeczniej? W końcu jestem twoim bratem, tak?
-Alex brałeś coś?-Przeglądałam mu się uważnie. Chłopak pokręcił głową.-Ohh, nie jestem głupia, po prostu mi powiedz, co brałeś.
-Nic nie brałem, siostrzyczko.-Podniósł lekko ton i zbliżył się do mnie.
-Alex jesteś ćpunem, musisz iść na odwyk!-Lekko się uniosłam. Zrozumiałam, że to jego problem. Dragi. Myślałam o tym wcześniej, ale nie chciałam wierzyć, że mój kochany starszy brat może ćpać.
Zrobił jeszcze jeden krok do przodu. Był wściekły i to bardzo.
Zanim zdążyłam się odsunąć, uderzył mnie z pięści w twarz.
Byłam przerażona. Oczy zaszły mi łzami. Złapałam się za bolące miejsce. Zostanie mi wielki siniak na policzku.  Do tego poczułam w buzi metaliczny posmak krwi.
-Nigdy więcej tak nie mów!-Ryknął i wyszedł z domu.
Cała się trzęsłam, ale udało mi się dojść do telefonu.
Trzęsącymi się palcami wystukałam numer.
Po kilku sygnałach odebrał.
-Tato?

Spakowałam najważniejsze rzeczy i jak najszybciej wyszłam z domu. Bałam się, że Alex wróci i zrobi coś gorszego.
Ojciec powiedział, że przyleci jak najszybciej, ale nie chciałam być ani chwili dłużej w tym domu. Nie kiedy on może mi coś zrobić.
Zapukałam do drzwi i otworzyła mi drobna brunetka. 
-Nat?-Lekko się zdziwiła i spojrzała na moją twarz.-Co ci się stało?!
Pociągnęła mnie za rękę do salonu.
Wskazała ręką na kanapę, usiadłam na niej, a dziewczyna stanęła przede mną.
-Kto ci to zrobił?-Spytała z powagą.
-Alex.-Odpowiedziałam cicho.
-Twój brat?! Dlaczego?
-Był naćpany.
Nic nie odpowiedziała, tylko usiadła obok i mnie przytuliła.
-Mogę u ciebie przenocować kilka dni?
-Jeszcze się pytasz?-Lekko się uśmiechnęła, żeby dodać mi otuchy.
Jest najlepszą przyjaciółką, jaką kiedykolwiek mogłam mieć. Przysięgam.

***

-Nat, prooooszę.-Liv próbowała mnie namówić do pójścia na jej zawody lekkoatletyczne. Podobno najważniejsze w całym sezonie.
-Chętnie bym poszła, ale ON tam będzie.
-Nie zrobisz tego nawet dla mnie?-Zrobiła oczy jak kot ze Shreka.
-Ohh, dobra.-Podbiegła do mnie i przytuliła. Zaczęłyśmy się okręcać do okoła.-Ale nie będę z nimi rozmawiać.

Weszłam na trybuny stadionu. Spojrzałam na bilet i zaczęłam szukać swojego miejsca.
412A.
Gdy zobaczyłam mojego "sąsiada", zamarłam.
Ty i twoje szczęście, Naty.
-Cześć Nat.

_______________
Taa Daa 😂
mam nadzieję, że nie znienawidziłyście mnie za bardzo xx
Kogo spotkała Nat?
Co się stanie, kiedy przyleci jej tata?
Co dalej będzie z Luke'iem?
Tyle pytań, a brak odpowiedzi.
Jeśli chcecie wiedzieć, co dalej czekajcie na następny rozdział (cri) 😂😂
ily :* i do napisania xxx

czwartek, 9 lipca 2015

Chapter twenty-fifth.

Uratował mnie.
Lukey znowu uratował mi życie.
Mój bohater.
-Będzie dobrze.-Wyszeptał mi do ucha i przytulił, a ja mocno się w niego wtuliłam.
Nie potrafiłam czegokolwiek powiedzieć. Żadne słowo nie przechodziło przez moje gardło. Nie kontrolowałam nawet łez, które spływały po moich policzkach niczym na zjeżdżalni.
Kiedy już wszystko zaczęło się układać i w końcu zrozumiałam, co to szczęście, jedno zdarzenie na nowo zrujnowało mi życie.
-Luke...-W końcu udało mi się coś wydukać przez płacz.
-Ciii.Jestem tu z tobą.-Spojrzałam chłopakowi w oczy. Były idealnie czekoladowe. Zatopiłam się w nich.
-Nic się wam nie stało?-Podszedł do nas starszy pan.Najprawdopodobniej kierowca samochodu.
-Nie, wszystko w porządku.-Odezwał się Luke.
-To dobrze. Dziewczyno uważaj na drodze, gdyby nie twój kolega mogłaby się wydarzyć tragedia.-Posłał mi karcące spojrzenie i odszedł do samochodu.
-Jesteś moim bohaterem. Teraz to już naprawdę nie wiem, jak ci się odwdzieczę.
-Wystarczy, że będziesz mi do końca życia gotować.-Wyszczerzył się.
-Masz pecha, bo kompletnie nie umiem gotować.-Dźgnęłam go w brzuch.
Nie wiem, jak to robił, ale przy nim mój humor zawsze się polepszał.
-Będziesz się musiała nauczyć.-Prychnęłam, na co on się zaśmiał. Pomógł mi wstać z brudnej ziemi.-Odporwadzę cię do domu.

Luke POV
-Luke...-Jej głos znów był słaby i cichy, jakby zaraz miała się rozpłakać. Zajebie tego chuja Beau. Jak on mógł jej cos takiego zrobić. Zranił moją księżniczkę.
-Tak?-Pogłaskałem ją po policzku.
-Zostaniesz ze mną?-Wyglądała tak uroczo.
-Jasne.-Odpowiedziałem, a dziewczyna mnie przytuliła.
-Jesteś najlepszym przyjacielem na świecie. Nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła.
"Przyjacielem". Tylko przyjacielem.
To słowo rani mnie za każdym razem. Marzę o czym więcej, ale wiem, że nie mam na co liczyć. Ona jest jak gwiazda na niebie.
Pragniesz jej najbardziej na świece, ale mimo wszystko nigdy jej nie zdobędziesz.
Jest nieosiagalna.

-Gdzie ty idziesz?-Spytała, lekko ziewając.
-Będę spał na kanapie.
-Nie ma opcji, nie zasnę sama.-Odparła i opadła na łóżku.
Wyglądała tak niewinnie i uroczo.
Położyłem się obok niej i przyciągnąłem do siebie.
-Dobranoc.-Szepnąłem jej do ucha.
-Dobranoc Lukey... dziękuję.

Natalie POV
Obudziłam się zapłakana. Śnił mi się Beau i Holly.
Próbowałam usiąść, ale uniemożliwił mi to Luke, który przyciągał mnie do siebie ręką.
Łzy spływały po moich policzkach.
Chłopak po chwili się obudził.
-Nat? Co się dzieje? Ej, czemu płaczesz?-Spytał, zaspany, a ja tylko się do niego przytuliłam.-Jestem z tobą. Nie płacz, proszę.
Jego głos mnie uspokajał. Tak jak jego obecność.
Był jak schronienie w czasie deszczu, jak oaza na pustyni.
Był jak powietrze. Bez powietrza nie da się żyć.
Potrzebowałam go, tak cholernie go potrzebowałam.

Jedyne czego pragnęłam w tym momencie to tabletka przeciwbólowa. Od alkoholu i płaczu czułam jakby zaraz miała mi eksplodować.
Usiadłam na łóżku i spojrzałam na szafkę nocną.
Luke zostawił mi tabletki i wodę.
On jest cudowny.

Ubrałam szare dresy i bluzkę z Dirty Pig, a włosy spięłam w kucyka.
Nie miałam siły na nic więcej. Chciałam tylko położyć się do łóżka i wypłakać w poduszkę.
Zeszłam na parter i w kuchni zastałam Luke'a stojącego przy patelni. 
-Śniadanie.-Uśmiechnął się lekko w moją stronę i postawił na stole talerz z dwoma jajkami i beconem ułożonymi w uśmiechniętą buźkę.
Szkoda, że mi nie było do śmiechu.
-Dzięki, ale nie jestem głodna.
-Musisz cos jeść.-Odpowiedział poważnie, niczym ojciec.
-Luke, dziękuję za wszystko, ale na prawdę nie mam ochoty na jedzenie.-Podeszłam do stołu, chwyciłam telefon w rękę i spojrzałam na ekran.
11:58.
-Ale jeśli chcesz, to możesz zjeść. Ja i tak nic nie przełknę.-Do oczu napłynęły mi łzy.
-Nie, zostawię jeśli zgłodniejesz.-Odparł i podszedł do mnie.-Muszę już iść, ale za chwilę Liv powinna przyjść.-Cmoknął mnie w czoło.
-Nie musiałeś jej fatygować. Nie jestem małym dzieckiem, potrafię się o siebie zatroszczyć.
-Tak, tak.-Spojrzałam w jego oczy. Muszę przestać to robić bo kiedyś w nich utonę. Dzieliło nas kilka centymetrów.-To ja już pójdę.
Brooks nagle odskoczył ode mnie i wyszedł z domu, zostawiając mnie zdezorientowaną.

Luke POV
Tak bardzo chciałem ją pocałować, ale przeszła zbyt wiele i wydaje mi się, że to nieodpowiedni moment.
Kiedy tylko spotkam Beau, nie wyjdzie z tego cało. Jak on mógł zrobić cos takiego mojej Naty.
Nie jest twoja, Luke.
Ohh, zamknij się durny głosie.
Czy ja wariuje?!

Otworzyłem drzwi, wszędzie walały się puste butelki i czerwone kubeczki.
-Beau!-Krzyknąłem, wchodząc do kuchni.
-Nie ma go.-Znikąd pojawił się Jai, zajadając się płatkami czekoladowymi.
-A gdzie jest?-Spytałem zirytowany. Miałem dość ich wszystkich.
-Poszedł do Nat.
-Dlaczego go nie zatrzymałeś frajerze?-Mój bliźniak coraz bardziej działał mi na nerwy.
-Próbowałem, ale wiesz jak uparty potrafi być Beau.-Odparł niewzruszony, wyciągnął telefon z kieszeni i zaczął coś w nim robić.
Machnąłem tylko ręką w jego stronę i ponownie wyszedłem z domu.

Natalie POV
Usłyszałam dzwonek do drzwi i niechętnie zwlokłam się z kanapy.
Nie miałam ochoty na opowiadanie wszystkiego Liv. Jest moją najlepszą przyjaciółką i może należało jej się jakieś wyjaśnienie, ale naprawdę nie miałam siły na przypominanie sobie wszystkiego. Znowu.
Przekręciłam zamek i pociągnęłam drzwi do siebie.
-Nati...-Usłyszałam JEGO głos, a do moich oczu znów napłynęły łzy.
Już chciałam zamknąć drzwi, ale chłopak przytrzymał je butem i wszedł do środka.
-Daj mi wytłumaczyć.-Powiedział i spojrzał na mnie z miną zbitego pieska.
-Tu nie ma co tłumaczyć, Beau.-Chciałam, żeby mój głos brzmiał stanowczo, ale nie wychodziło mi to kompletnie.
-Ona mnie upiła, a kiedy urwał mi się film, zaciągnęła do łóżka. Nie byłem świadomy tego, co robię.-Chciał chwycić mnie za dłoń, ale się odsunęłam.
-Świadomie czy nie, zrobiłeś to. Zdradziłeś mnie. Wiele razy dawałam ci kolejną szansę, nawet miałam poczucie winy, że...-Urwałam w pół zdaniu. Zawsze muszę powiedzieć za dużo? Ohh.
-Czemu miałaś poczucie winy?-Spojrzał na mnie zdezorientowany, ale zarazem zaciekawiony.
Wzięłam głęboki oddech, żeby się zaraz nie rozryczeć i otworzyłam buzię, żeby coś powiedzieć.
-B-bo...-Zająknęłam się i na szczęście nie musiałam niczego więcej powiedzieć, bo drzwi mojego domu ponownie się otworzyły.
Spojrzałam w tamtą stronę i zobaczyłam Luke'a. W duszy ucieszyłam się, że przyszedł.
-Możesz się od niej w końcu odpierdolić?-Nie dawał po sobie znać, że jest wściekły. Mówił tylko zimnym, szorstkim głosem.
-Będę robił co chcę, bo to moja dziewczyna, Luke.-Zmierzył go wzrokiem.
-Nie jestem już twoją dziewczyną. Możesz już wypierdalać stąd i z mojego życia.-Odpowiedziałam bez cienia emocji, chociaż w środku klębiło się ich wiele.
-Teraz już możesz się pieprzyc z moim braciszkiem bez wyrzutów sumienia.
Nie docierały do mnie jego słowa. Jak on kurwa mógł?! I jak ja mogłam być taka głupia, żeby być z takim chujem jak on?
Nie zdarzyłam niczego zrobić, bo Luke rzucił się na brata, oglądając go pięściami. Beau nie był mu dłużny.
-Luke! Kurwa, Lukey!-Próbowałam ich rozdzielić i w końcu mi się udało.
Młodszy Brooks miał rozcięty policzek, a starszy wargę i chyba złamany nos.
-Beau, wynoś się stąd!-Krzyknęłam na chłopaka, a on spojrzał na mnie przepraszającym wzrokiem i wyszedł.-Chodź.
Złapałam Luke'a za rękę i pociągnęłam do łazienki. Wyjęłam z szafki apteczkę i nakazałam chłopakowi usiąść na wannie. Próbowałam stłumić łzy.
-Teraz może trochę zaszczypać.-Powiedziałam cicho i przyłożyłam gazę z wodą utleniania do rany na policzku. Brooksy syknął z bólu.
-Przepraszam.-Wymamrotałam i przykleiłam plastry na przecięcie.
-Dzięki.-Powiedział i wstał.-I nie przejmuj się tym kutasem.
-Kiedy przy mnie jesteś, nie przejmuję się.-Odpowiedziałam i spojrzałam w jego oczy. Dostrzegłam w nich troskę i...miłość.
Chłopak złapał mnie w talii i przybliżył do siebie. Założył kosmyk moich włosów, które opadły mi na twarz za ucho. Lustrowałam jego perfekcyjną twarz, on robił to samo z moją.
Zatrzymał się na moich oczach, a potem zjechał na usta.
-Chyba się w tobie zakochałem.-Szepnął i złączył nasze usta w najcudowniejszym pocałunku, jakiego kiedykolwiek doświadczyłam.
_____________
ewww, strasznie trudno pisało mi się ten rozdział, idk czemu :/
ale mam nadzieję, że choć trochę Was zadowolił
liczę na komentarze, bo kiedy jest ich coraz więcej, motywuję się do napisania kolejnego rozdziału dla Was :*
nw, czy coś jeszcze chciałam, sooo do napisania ♡♡

poniedziałek, 6 lipca 2015

Chapter twenty-fourth.

-To na pewno dobry pomysł?-Szepnęłam do Luke'a.
-Tak, ten kretyn zasłużył sobie za to, że jest takim idiotą.-Odparł Brooks i podał mi wiadro lodowatej wody. 
Podeszłam do łóżka Beau. Wyglądał słodko, kiedy spał. Aż żal mi było budzić, bo w ten sposób...
-Beau, wstawaj.-Wyszeptałam słodkim głosem do ucha chłopaka.
-Jeszcze pięć minut, mamo.-Odpowiedział i przekręcił się na drugi bok.
Okej, dałam mu szansę, ale ją zmarnował.
-Nat, po prostu wylej na niego tą wodę.-Szepnął zniecierpliwiony bliźniak.
-Ohh. Dobrze, dobrze, ale idź już. Bo się nie wyrobimy.-Powiedziałam i pocałowałam bo w policzek na pożegnanie.-Zadzwoń, kiedy wszystko będzie gotowe.
Chłopak wyszedł, a ja skupiłam sie na Beau.
3... 2... 1
Wylałam zawartość wiaderka na chłopaka, a on zerwał się z łóżka. Momentalnie oprzytomniał.
Nie mogłam przestać się śmiać. Wyglądał przezabawnie.
-To było śmieszne?-Spojrzał na mnie z miną mordercy, który właśnie chciał zabić swoją ofiarę.-To patrz na to.
W tej chwili zrozumiałam, co ma zamiar zrobić i wybiegłam z pokoju.
Przebiegłam przez cały korytarz i wpadłam do pierwszego pomieszczenia, którym okazała się łazienka.
Kiedy chciałam zamknąć drzwi, Brooks przytrzymał je i wszedł do środka.
-Beau, nie!-Krzyknęłam, śmiejąc się, kiedy chłopak objął mnie od tyłu, podniósł i skierował się w stronę prysznica.
-Tobie też przyda się prysznic, kochanie.-Szepnął mi do ucha i odkręcił zimną wodę.
-AAAA!-Zapiszczałam i obróciłam się w jego stronę.-Nienawidzę cię.
-I tak wiem, że mnie kochasz.-Powiedział przez śmiech.
-Ohh, jesteś tego taki pewny?-Uniosłam jedną brew i zaśmiałam się pod nosem.
-Jak niczego innego.-Odpowiedział niskim głosem i powoli zbliżył twarz do mojej.
Spojrzałam w jego prześliczne oczy i zatraciłam się w nich. Były cudowne.
Poczułam się winna. Czułam coś do Beau i to było pewne, ale nie mogłam zaprzeczyć, że z Luke'iem łączyła mnie tylko przyjaźń. To było coś znacznie poważniejszego.
Przestałam się zadręczać myślami o młodszym Brooksie, kiedy usta Beau'a dotknęły moich. Pocałował mnie delikatnie, ale ja pogłębiłam pocałunek, przez co stał się bardziej namietny.
Chciałam, żeby poczuł, że jestem z nim i zależy mi. Chciałam się zrekompensować za moje myśli i uczucia.
Tak, wiem, że to głupie.

Znalazłam jakieś moje ciuchy w szafie chłopaka. Na szczęście kiedyś je tu zostawiłam.
Szybko przebrałam się w biały tank top i czarne, krótkie spodenki z wysokim stanem.
Zbiegłam po schodach, ubierając moje białe conversy.
-Chodzisz jak słoń.-Usłyszałam głos za sobą, kiedy weszłam do kuchni w poszukiwaniu mojego iphone'a.-Słychać cię w całym domu.-Zaśmiał się pod nosem.
-Przykro mi, że twoja dziewczyna to słoń. Pretensje do rodziców.-Wzruszyłam ramionami.
Chłopak tylko objął mnie od tyłu i położył głowę na zaglebieniu ramienia.
-I tak cię kocham, mój słoniku.-Pocałował mnie w szyję.
On to powiedział. Powiedział, że mnie kocha. KOCHA MNIE.
Jest tylko jeden problem.
Moje uczucia do niego nie są chyba tak głębokie. Nie jestem pewna, tego co do niego czuję. I boję się, że to nie to samo.
Jestem okropna.
-Musimy już iść.-Powiedziałam wymijająco i odsunęłam się od niego.  Nie chciałam mówić czegoś, czego nie jestem pewna.
Spojrzałam na jego oczy. Nie umiałam odczytać z nich co czuje, ale z wyrazu twarzy zrozumiałam, że oczekiwał innej odpowiedzi.
-Dokąd?-Spytał gardłowym głosem.
-Niespodzianka.-Odpowiedziałam i delikatnie cmoknęłam co w usta.

-Centrum handlowe?-Spojrzał na mnie jak na debila.
-To na początek.-Powiedziałam i pociągnęłam go za rękę.

-Hahahahaha, to jest idealne.-Spojrzałam na chłopaka w przebraniu różowego królika i wybuchnęłam śmiechem.-Wyglądasz cudownie.
-Ach,tak?-Spojrzał na mnie, dziwnie poruszając brwiami, przez co jeszcze bardziej się śmiałam.
-Tak.-Beau podszedł do mnie i objął w pasie.
-Jeśli ci się tak podoba, to mogę tego nie zdejmować.-Już miał mnie pocałować, kiedy uwolniłam się z jego objeć.
-Czy to jest jednorożec?!-Zaczęłam fangirlować, przez co kilka osób posłało mi wrogie spojrzenia, ale zupełnie się tym nie przejęłam i podbiegłam do wieszaka.
-Hahaha, z kim ja się zadaję?-Beau podszedł do mnie ze śmiechem na ustach.
-Z najlepszą dziewczyną pod słońcem.-Wyszczerzyłam się.
-I do tego jaką skromną.-Znów się zaśmiał.

Chodziliśmy jeszcze trochę po centrum handlowym w przebraniach królika i jednorożca, ale kiedy jeździliśmy po jakimś supermarkecie w wózku i wpadliśmy na jakiegoś starszego pana, ochrona nas wyrzuciła.
Nie mogłam wyrobić ze śmiechu. Miałam dzisiaj cudowny humor. Już dawno nie byłam taka szczęśliwa.
-Chodź, pokarze ci coś.-Uśmiechnęłam się tajemniczo.
-Brzmi kusząco.-Odpowiedział zabawnie, przez co na mojej twarzy znów zawitał uśmiech.

-I jak?-Spojrzałam na minę chłopaka. Nie mogłam się nie uśmiechnąć.
-To miejsce jest prawie tak śliczne, jak ty księżniczko.-Podszedł do mnie i przytulił.
-Bardziej oklepanego tekstu nie było?-Uśmiechnęłam się do niego.
-Psujesz każdą chwilę.-Udał urażonego.
-Jejku, jesteś taki kochany.-Dałam mu buziaka w policzek, udając pustą lalę i uśmiechając się głupkowato.-Lepiej?
-Niezabardzo. Jesteś okropną aktorką.
-Wcale nie.-Dźgnęłam go lekko w brzuch.
-Słodko wyglądasz, kiedy się złościsz.-Spojrzałam na niego spod byka.-Zabawnie marszczysz nos.
Chłopak podniósł mnie i zaczął obracać wokół własnej osi.
-Beau, co ty wyprawiasz?Hahaha.-Wyszczerzyłam się do niego. W tym momencie czułam się wspaniale. Żadnych trosk i problemów. Tylko ja i on.
Po chwili chłopak potknął się i oboje wylądowaliśmy na trawie. On na mnie.
Nadal się śmiałam.
-Jesteś cudowna.-Szepnął mi do ucha.
Spojrzałam na niego. Lustrował moją twarz.
-Ty też.-Odpowiedziałam również szeptem.
Chłopak założył kosmyk włosów,  które opadły mi na twarz za ucho, a ja dotknęłam jego policzka.
W tym momencie byłam najszczęśliwszą osobą na swiecie. Czułam sie kochana i potrzebna.
Złączyłam nasze usta. Ten pocałunek był inny od wszystkich. Wyrażał tyle emocji, uczuć. Było idealnie, perfekcyjnie.
Oderwałam się od chłopaka, bo poczułam, że dostałam smsa. Byłam prawie pewna, że to od Luke'a.
-Wracamy?-Spojrzałam na jego lśniące, zielone tęczówki.
-Mhm.

Kiedy szliśmy sprawdziłam smsa. Tak jak myślałam był od Brooksy'ego. Wszystko było gotowe na imprezę niespodziankę.

Beau POV
Otworzyłem drzwi i wszedłem do środka. Było cicho, więc pewnie nikogo nie było. Za mną weszła Naty.
Splotłem nasze dłonie i ruszyłem do salonu.
-Zjemy coś?Może zamówi...-Nie miałem okazji dokończyć, bo kiedy weszliśmy do salonu gromadka ludzi, których znałem krzyknęła "Sto lat Beau".
Zorganizowali dla mnie imprezę urodzinową.
-Wszystkiego najlepszego, kochanie.-Powiedziała Nat i złożyła na moich ustach krótkiego całusa.
Potem każdy zaczął składać mi życzenia, a kiedy skończyli razem z Natalie poszliśmy się przebrać.

Wyszedłem z pokoju i zobaczyłem moją cudowną dziewczynę ubraną w liliową sukienkę i białe conversy. Typowa Smith. Taką właśnie ją kochałem.
-Dzięki za wszystko.-Podszedłem do niej, żeby ja przytulić.-Wiem, że to twój pomysł.A tak przy okazji wyglądasz mega seksownie w tej sukience.-Ostatnie zdanie wymruczałem jej do ucha, przez co lekko się zarumieniła.
-Nie zawstydzaj mnie.-Zachichotała, co było urocze i lekko uderzyła mnie w ramię.-Idziemy?
Chwyciła moja dłoń i ruszyliśmy po schodach.
Na dole impreza już się rozkręciła. Przyszła masa ludzi.
Podszedłem do barku i nalałem nam piwa do plastikowych kubeczków.
-Dzięki.-Dziewczyna odebrała ode mnie jeden i przeszliśmy do grupki osób, która składała się z bliźniaków, Skipa, Jamesa, Olivii i Holly.
-Wszystkiego najlepszego Beau.-Usłyszałem trochę piskliwy głos Holly, która zawiesiła mi się na ramieniu.-Zatańczysz?
Spojrzałem na Nat, która zabijała ją wzrokiem.
-Jasne.-Przecież jeden taniec nikomu nie zaszkodzi.

Natalie POV
Co za sucz. Wiedziałam, że zrobiła to specjalnie. Gdyby mój wzrok mógł zabijać, już dawno by nie żyła.
-Przestań tak na nią patrzeć, bo przewiercisz ją wzrokiem.-Powiedział mi do ucha Lukey.
-Nic na to nie poradzę. Jak na nią patrzę, to mam ochotę zwrócić frytki, które jadłam na obiad.-Ughh.
-Złość piękności szkodzi.-Wyszczerzył się do mnie, a ja tylko zmierzwiłam mu włosy, które od razu zaczął poprawiać. -Wiesz ile ja je układałem?-Spojrzałam na niego jak na idiotę i zaśmiałam się pod nosem.-Całe pięć minut.
-Ohh, nie marudź, tylko chodź zatańczyć.-Pociągnęłam przyjaciela na parkiet i zaczęliśmy się ruszać do rytmu.

Wypiłam kolejny kubeczek. Z każdym następnym razem smakowało mi coraz bardziej, ale nie byłam jakoś bardzo pijana.
Zastanawiałam się gdzie podziewa się Beau, ale podeszła do mnie Liv i zaczęliśmy rozmawiać.

Luke POV
Wychodziłem z łazienki, kiedy zobaczyłem coś, przez co mnie zamurowało.
Beau i Holly.
Calowali się idąc w stronę jednego z pokoi.
Nie wierzyłem własnym oczom.
-Beau, kurwa! Co ty odpierdalasz?!-Próbowałem go odciągnąć od dziewczyny, ale on tylko mnie odepchnął. Był kompletnie zalany.
-Spierdalaj, Luke. Idź sobie poszukaj dziewczyny.
I co kurwa mam zrobić?!
Ten pieprzony kretyn wszedł do swojego pokoju z tą suką.
Muszę znaleźć Naty i nie dopuścić, żeby ich zobaczyła.
Bo co innego mógłbym zrobić?
Kurwa myśl!
Zbiegiem po schodach w poszukiwaniu dziewczyny, kiedy wpadłem na kogoś.
-Sorki... Naty!-Zobaczyłem ją, wśród tańczących ludzi i nie zwracając najmniejszej uwagi na osobę, na która wpadłem, podbiegłem do przyjaciółki.
-O, Luke. Widziałeś może Beau? Chciałabym z nim zatańczyć.-Była taka urocza... ughh, to nie jest teraz ważne.
Skup się.
-Beau? Nie, nie widziałem go.-Podrapałem się po karku.-Chodź może na taras. Tak to dobry pomysł.
Pociągnąłem ją w stronę szklanych drzwi.
-Luke, co ty wyprawiasz?! Puść mnie, pójdę go poszukać na piętrze.
Wyrwała mi się z rąk i sZybkim krokiem ruszyła na schody.
Pobiegłem za nią, przepychając się przez tłum.

Natalie POV
Weszłam na piętro i ruszyłam w kierunku pokoju mojego chłopaka.
Otworzyłam je, a to co zobaczyłam, zabiło mnie.
On i Holly.
Razem.
Robili TO.
Tak szybko, jak otworzyłam drzwi, tak je zamknęłam, a łzy lały mi się strumieniami z oczu.
Jak on mógł!
Jeszcze z nią?!
Kurwa!
Jak?!
Mówił, że mnie kocha!
Oparłam się o ścianę i zaczęłam głęboko oddychać, ale nie wychodziło mi to, bo zanosiłam się płaczem.
-Naty?-Usłyszałam zrezygnowany głos Luke'a.
-Wiedziałeś! Kurwa, wiedziałeś!-Zaczęłam go bić po klatce piersiowej, zanosząc ske od łez.-Jak mogłeś mi nie powiedzieć?! Nienawidzę cię!
Odsunęłam się od niego i zbiegłam po schodach. Przeciskając się przez tłum wyszłam z tego cholernego domu, trzaskając drzwiami.
Wbiegłam na ulicę i zastygłam w bezruchu. Z lewej strony ujrzałam nadjeżdżające światło, ale nie ruszyłam się. Było mi teraz wszystko jedno, co się stanie. Nie chciałam już żyć.
Zamknęłam oczy. Czekałam aż coś nastąpi. Może poczułabym ulgę, ale nie czułam nic prócz bólu nogi i ciężaru leżącego na mnie.
Powoli otworzyłam oczy i zobaczyłam chłopaka leżącego na mnie.
-Luke.-Zdołałam tylko wyszeptać.
_________________________
Znowu nawaliłam. Wiem. I wiem też, że pewnie nikogo już tutaj nie ma. I rozumiem to. Jestem beznadziejna. Jak w prawdziwym życiu tak i tutaj. Ohh.
I przepraszam za ten rozdział. Jest trochę bardzo beznadziejny. Długo nie miałam weny i pisałam go kilka razy i to jest najlepsze, co napisałam. Ehh. Przepraszam.
Ale w końcu coś się wydarzyło. Zadowoleni? Mam nadzieję, że tak. c:
Nie wiem, czy następny rozdział będzie za tydzień, dwa, czy więcej, ale kiedy na pewno się pojawi.
Jeszcze raz przepraszam, że wszystkich zawodzę.

sobota, 23 maja 2015

Chapter twenty-third.

***

Jeszcze raz przejrzałam się w lustrze. Wyglądałam nie najgorzej.Rozpusciłam włosy, które swobodnie opadły mi na ramiona i plecy.
Byłam umowiona z Beau. Za wszelką cenę chciał się ze mną spotkać. Wszyscy probowali mnie pocieszać po śmierci mamy. Aż miałam tego dosyć. Starałam się z tym pogodzić, ale teraz chcę zapomnieć o tym wszystkim.

Usłyszałam dzwonek do drzwi i cała w skowronkach pobiegłam na parter. 
-Hej.-Przytuliłam go mocno.
-Cześć ślicznotko.-Pocałował mnie lekko i weszliśmy do środka. 

-Co oglądamy?-Spytałam Beau, kiedy weszłam do salonu z miską popcornu.-Coś romantycznego? 
-Może Titanica?--Odpowiedział, uśmiechając się.Wiedziałam, że to jego ulubiony film. 
-Świetny wybór.-Odwzajemniłam uśmiech, siadajac obok chłopaka.
Brooks włączył telewizor, a ja wtuliłam się w niego.
Mimo, że kilka razy mnie zawiódł i moja relacja z jego bratem nie jest tylko na poziomie przyjaźni, że to coś więcej, kocham go całym sercem. Nie wiem, co bym zrobiła, gdybym go straciła. 
Na samą myśl o utracie kogoś, do oczu napłynęły mi łzy, więc przestałam o tym myśleć i skupiłam się na filmie i Beau. 

-Wszystko w porządku?-Pytanie chłopaka wyrwał mnie z zamyślenia. Przyłapałam się na tym, że myślałam o Luke'u...znowu. 
-Tak.Jest okay.-Odpowiedziałam i lekko się uśmiechnęłam.Chłopak lekko zbliżył swoją twarz do mojej i pocałował. 
-Już myślałem, że chcesz, żebym sobie poszedł. 
-Jesteś głupi, wiesz?-Tym razem to ja go pocałowałam. 
Chłopak pogłębił pocałunek, a ja oplotłam jego szyję dłońmi. Nigdy sie tak nie całowaliśmy. Ten pocałunek był inny od wszystkich. Namietny, ale zarazem delikatny. Zachłanny, ale powolny. Wyrażał tyle emocji. Miłość, wdzięczność, pragnienie. Nie da się tego opisać. Trzeba tego doświadczyć.
Beau włożył mi rękę pod koszulkę, a mnie przeszły przyjemne ciarki, ale kiedy zaczął mi ją ściągać, opamiętałam się. 
Oderwałam sie od niego i spuściłam głowę, oglądając swoje trampki. 
-Beau, przepraszam. Ja... ja nie mogę. -Powiedziałam szeptem.-Nie jestem gotowa, przepraszam.
-Nie, to ja przepraszam. Poniosło mnie.-Chyba nie wiedział, jak się zachować.-Chyba już pójdę.
Pocałował mnie delikatnie w policzek,jakby bał się mnie uszkodzić i ruszył do wyjścia.
Chciałam powiedzieć "Nie, proszę zostań. Potrzebuje cię." i już otworzyłam usta, ale w ostatniej chwili je zamknęłam.
Kiedy usłyszałam zamykanie się drzwi, poczułam, że łzy napływają mi do oczu, osiągając na rzęsach, przez co wszystko wokół stało się rozmazane.
Czułam się źle, z tym, że mu odmówiłam, ale spanikowałam.
Wstałam z kanapy i wkurzona ruszyłam do łazienki, z nadzieją, że prysznic zmyje ze mnie poczucie winy, złość i smutek.
Wieczór miał wyglądać cudownie. Miałam go spędzić z Beau. Tylko na tym mi zależało, ale oczywiście wszystko zniszyłam.
Chyba powinnam się już przyzwyczaić do tego,że sama sabotażowałam sobie życie.
"Chyba jestem masochistką, dołując samą siebie."

Wyszłam spod prysznica i otuliłlam się puchatym ręcznikiem, w kolorze pudrowego różu.
Czułam się odprężona i spokojna. Uwielbiałam wchodzić pod gorący strumień wody i wychodzić spod niego bez żadnych problemów i rozterek.
Całkowicie oczyszczona. Zewnętrznie i wewnętrznie.

Kiedy tylko opadłam na łóżko, natychniast zasnęłam. Miałam dość tego dnia i nie chciałam go przeciągać ani minuty dłużej.

***

Napisałam do Liv, z nadzieją, ze znajdzie trochę czasu dla mnie. Od Kiedy jest z Jai'em trochę się od siebie oddaliłyśmy. Nie chciałam, żeby nasza przyjaźń się skończyła. Nie potrafiłabym znieść utraty najlepszej przyjaciółki.
Zaproponowałam jej wypad na małe zakupy. Potrzebowałam czarnych ciuchów, a moja szafa przepełniona była kolorowymi t-shirtami, sukienkami i bluzami. Przy okazji chciałam z nią omówić pewną kwestię.

-Hej.-Otworzyłam dziewczynie, a ona na przywitanie pocałowała mnie w policzek.-Jak się czujesz?
-Jest okej.-Uśmiechnęłam się delikatnie, ale najchętniej bym się rozpłakała. Czułam się przygnieciona tymi wszystkimi zdarzeniami, nieodgadnionymi uczuciami.Nie potrafiłam uwierzyć, jak szybko potrafią zmieniać się emocje, które odczuwałam. Potrafiłam się śmiać i cieszyć, a za chwilę wybuchałam płaczem.A najgorsze było to, że nie potrafiłam tego powstrzymać.

Wsiadłam do czerwonego porsche cabrioleta, który należał do Olivii i włączyłam radio. Nie potrafiłam znieść ciszy. Przytłaczała mnie.
Kiedy dziewczyna zajęła swoje miejsce, przy kierownicy, spojrzała na mnie smutnymi i zmartwionymi oczami. Odpowiedziałam jej tylko sztucznym uśmiechem. Cieszyłam się, że nie zamierza drążyć tematu.

Kupiłam czarne spodnie, kilka czarnych koszulek, koszulę i sukienkę, również czarne. Ten kolor idealnie odzwierciedlał moje samopoczucie. Sądziłam, że zakupy choć trochę pomogą mi zapomnieć o wszystkim, ale myliłam się. Zresztą, jak zwykle.

Weszłyśmy do Starbucksa.Ja zamówiłam mrożone waniliowe latte, a Liv mrożoną caffé americano.
-Nat, możesz mi powiedzieć, co sie dzieje?-Spojrzała na mnie smutnym i trochę zdenerwowanym wzrokiem.-Martwię się, tak jak wszyscy.
-Przerpraszam cię, mam dzisiaj trochę gorszy dzień. Ale wszystko jest w porządku i cieszę się, że w końcu sie spotkałyśmy.-Uśmiechnęłam się,  chwyciłam ją za dłoń i lekko uścisnęłam.
-Też się cieszę.-Niepewnie odwzajemniła uśmiech.
-Pomyślałam, że możemy zrobić Beau przyjęcie niespodziankę na jego urodziny.-Zmieniłam temat.
-Świetny pomysł!-Powiedziała entuzjastycznie i trochę za głośno, przez co kilka osób spojrzało w naszym kierunku.Lekko zachichotałam pod nosem.-Musimy wszystko zorganizować.Nawet nie wiesz, jak się cieszę. Zostaw wszystko mnie, jestem świetną organizatorką przyjęć niespodzianek.-Pisnęła z zachwytu.
- Nie wątpię.-Powiedziałam i zaczęłam się z niej śmiać.

-Mamy mało czasu, zanim Beau wróci, więc zaczynamy.-Głos Olivii rozbrzmiał się po salonie.Idealnie sprawdzała się w roli organizatorki. Podziwiałam ją za to.-Luke i Jai zajmiecie się muzyką i dj-em. James i ja zrobimy dekoracje, Skip i Holly ogarniecie jedzenie i alkohol, a Naty wyciągnie Brooksa z domu i Kiedy wszystko będzie gotowe, ściągniesz go na imprezkę. Wszyscy zrozumieli?
- Tak jest kapitanie.-Odezwał się Jai i zaśmiał się.Liv uderzyła go lekko w ramię, a on przyciągnął ją do siebie i pocałował.
Wyglądali razem słodko. Byli ze sobą szczęśliwi. Zastanawiałam się, czy ja z Beau też wyglądamy na szczęśliwą parę.
-Możecie oszczędzić mi tego widoku?-Spytał z politowaniem Luke, śmiejąc się. - Nie chcę patrzeć, jak się wymieniacie śliną.
Oni tylko pokazali mu środkowe palce, a my zaczęliśmy się śmiać.
Czułam się tutaj na swoim miejscu, wśród rodziny.
Nie byłam tylko pewna, czy jestem w związku z odpowiednim z braci, ale nie chciałam się teraz tym zadręczać. Liczyła się tylko ta chwila, ten moment.

wtorek, 24 marca 2015

Charter twenty-second.

Do pokoju weszła pani Frost z tacą i posłała mi ciepłe spojrzenie.
-Przepraszam panią bardzo, ale muszę już wracać.-Powiedziałam szybko i przyjęłam smycz do obroży Shishy.
-Coś się stało?-Spytała zmartwiona staruszka.
-Nie...tak. Ale to nic ważnego, po prostu muszę już wracać.-Powiedziałam i podeszłam do drzwi.-Do widzenia.
-Do widzenia kochanie.

-Alex!-Krzyknęłam, bo nigdzie bo nie było.-Alex!
-Pali się czy co? Po co się tak wydzierasz?-Chłopak zbiegł po  schodach.
-Powiesz mi co to jest i co robi w kieszeni twojej bluzy?-Powiedziałam oskarżycielsko i pomachałam mu woreczkiem z białym proszkiem przed oczami. Natychmiast wyrwał mi go z ręki.
-Dlaczego grzebiesz w moich rzeczach?!-Podniósł ton. Widać było, że się wściekł.
-Ubrałam twoją bluzę,bo szlam po Shishę. Alex, dlaczego to w niej było?-Powiedziałam spokojniej.
-Nie twój interes.
-Kurwa Alex, to nie są żarty!Rzadko przeklinałam, ale teraz nie mogłam wytrzymać.
-Kumpel poprosił mnie, żebym mu to przechował, tyle.
Spojrzałam na niego spod byka. Wiedziałam, że kłamie. Zawsze jak to robił marszczył nos.
-Jeśli mi nie wierzysz, zadzwoń do niego.-Wyciągnął telefon z kieszeni i podał mi go.-No proszę, dzwoń.
-Okay, wierzę ci.-Powiedziałam niepewnie.
-Następnym razem nie oceniaj mnie z góry.-Mruknął pod nosem i wyszedł, trzaskajac drzwiami.

Opadłam na kanapę i włączyłam TV.
Wkurzyłam się na Alexa. Jestem od niego młodsza, a to on zachowuje się jak dzieciak. Nie mogę uwierzyć, że on jest taki nieodpowiedzialny, a najgorsze w tym wszystkim jest to, że mnie okłamuje.
Przestałam myśleć o tym dupku, potocznie zwanym moim bratem i skupiłam się na serialu, który właśnie leciał. 

Wzięłam prysznic i przebrała się w moją ukochaną piżamkę. Ten dzień okropnie mnie wykończył. Nie miałam już siły na nic.
Weszłam do kuchni, żeby zrobić sobie kakao. Spojrzałam na zegar. 01:57.
Postanowiłam zadzwonić do Alexa. Wiem, że był zły, ale jutro idzie do pracy i nie powinien późno wracać.
Chwyciłam do ręki telefon i wybrałam jego numer. Oczywiście nie odebrał. Próbowałam jeszcze z 7 razy, ale nie odebrał.
Nagle przypomniałam sobie, że Alex ma notes ze wszystkimi numerami. Tak na wszelki wypadek, gdyby zgubił telefon, albo coś.
Pobiegłam do jego pokoju i skupiłam swój wzrok na biurku. Nie było na nim nic, co przykułoby moją uwagę. Otworzyłam pierwszą szufladę i przeszukałam dokładnie, ale nie znalazłam niczego. Usiadłam na łóżku, żeby pomyśleć, gdzie to może być. Rozejrzałam się po pokoju, a mój wzrok utkwil na szafce nocnej. No tak! Otworzyłam szufladę i zobaczyłam w niej mały, czarny notes. Otworzyłam i zaczęłam szukać numeru nowej dziewczyny mojego brata. Jak jej tam było? Chyba Kylie.
-Jest!-Krzyknęłam szeptem, kiedy znalazłam numer.Wpisałam go do telefonu i nacisnęłam zieloną słuchawkę.
-Słucham?-Usłyszałam głos dziewczyny. Nie była zbyt zadowolona.
-Hej, jestem siostrą Alexa i chciałam cię tylko zapytać, czy jest teraz z tobą?-Starałam się brzmieć przyjaźnie.
-Nie, nie ma go ze mna, spadaj młoda.-Rozlączyła się. Wywnioskowałam z tej rozmowy, tylko tyle, że jest wredną suką i nie wiem dlaczego Alex jest z kimś takim.
Przejrzałam jeszcze raz notes, z nadzieją, że znajdę kogoś, kto może wiedzieć, gdzie jest teraz mój brat.
Spojrzałam na jedno imię, a raczej przezwisko.
Smoke.
Skądś to kojarzyłam. Postanowiłam zapisać numer. Jeszcze nie wiem, do czego miałby mi się przydać, ale coś podpowiadało mi, że tak będzie.
Zadzwoniłam jeszcze do kilku jego kumpli, ale żaden nie wiedział, gdzie jest mój starszy brat.
Postanowiłam zaczekać na niego w salonie. Owinielam się szczelnie koc i włączyłam Spongeboba. Uwielbiam tą bajkę.
Po chwili oglądania, oczy zaczęły mi się kleić, a ja nie potrafiłam nic na to poradzić.

-Jesteś taka piękna.-Głos Luke'a sprawiał, że po moich plecach przechodziły ciarki. Przyjemne ciarki.
Założył niesforny kosmyk moich włosów za ucho i pogładził po policzku. Czułam stado motyli w brzuchu, a moje serce przyspieszyło swój rytm i teraz biło milion razy szybciej.
-A co z Beau?-To pytanie nurtowało mnie cały czas.Spojrzałam w oczy chłopaka, w których malował się ból. -Beau to dupek, zapomnij o nim.-Odpowiedział i spojrzał na mni, tym razem oczami przepełnionymi miłością.
W tej chwili coś zrozumiałam.
Stanęłam na palcach i przybliżyłam swoją twarz do jego.
-Kocham ci Nat.-Wyszeptał.
-Ja...

Poczułam lekki, pulsujacy ból w głowie. Spadłam z kanapy.
-Brawo, Naty, brawo.-Powiedziałam do siebie. Nagle zrozumiałam, co mnie obudziło.
Na stoliku leżał telefon, z którego rozbrzmiewały dźwięki piosenki Cristiny Perri-Human. Spojrzałam na wyświetlacz.
Lukey.
-Wpadłem na świetny pomysł.-Usłyszałam jego wesoły głos i musiałam się uśmiechnąć.
-Jaki?
-Niespodzianka. Będę u Ciebie za pół godziny.-Chciałam coś jeszcze po wiedzieć, ale Brooks już się rozłączył.
Wstałam z podłogi i poszłam do łazienki. Szybko się ogarnęłam i przebrałam w czarną sukienkę w kolorowe kwiatki i czarne conversy.
Po chwili przyszedł Luke. Nie pukał, nie dzwonił, po prostu wszedł. 
-Siemka.-Przytulił mnie na przywitanie.
-Hej. Powiesz mi wreszcie, co to za świetny pomysł?
- Nie. Chodź już, bo się spóźnimy.-Chwycił mnie za rękę i pociągnął w stronę drzwi.
-Ale dokąd?-Próbowałam stawiać opór, ale to było na nic.
-Jesteś jak dziecko.-Stwierdził.
-Po pierwsze:wcale nie czuję się dorosła, a po drugie:i kto to mówi.-Próbowałam być poważna, ale zupełnie mi to nie wychodziło.
Chłopak tylko się uśmiechnął i wyszliśmy z domu.

-Salon fryzjerski to ten świetny pomysł?-Spojrzałam na niego z ukosa.
-Tak.-Uśmiechnął się zadowolony z siebie.-Pofarbujemy sobie włosy.
-Żartujesz?
-Oczywiście, że nie. Przyda ci się jakaś zmiana.
Chwyciłam w dłonie końcówki włosów i spojrzałam na nie.
-Może masz rację.
-Jasne, że mam.-Uśmiechnęłam się pod nosem i ruszyłam za chłopakiem.
-To jest Lily, moja znajoma.-Luke przedstawił mi dziewczynę w krótkich blond włosach.-A to Natalie.
-Miło poznać.-Lily uśmiechnęła się do mnie i podała mi dłoń, którą uścisnełam.
-Mi również.-Odwzajemniłam uśmiech i usiadłam na jednym z foteli.
-To co robimy?-Dziewczyna przeczesała mi włosy.
-Może lekkie podcięcie i pofarbowanie końcówek na blond?-Odezwał się Luke.
-Jestem za. -Uśmiechnęłam się do nich, a Lily zaczęła pracę na moich włosach.

-Wow! Wyglądają świetnie.-Powiedziałam z radością dotykając włosów.
-Zgadzam się.-Odparł Brooksy. Miał pofarbowana grzywkę na ten sam kolor, co ja.
-Oboje wyglądacie cudownie.-Odpowiedziała Lily. -Jesteście cudowną parą. Pasujecie do siebie.
-My nie...-Nie dane mi było dokończyć, bo Luke odpowiedział za mnie.
-Tak, wiemy to.
Zamurowało mnie. Dlaczego tak powiedział?
Zauważyłam, że Lily na mnie patrzy, więc tylko sztucznie się uśmiechnęłam.

-Co to miało znaczyć?-Spojrzałam na chłopaka z żalem.
-Co?-Udawał głupiego.
-Dlaczego jej powiedziałeś, że jesteśmy razem?
Lekko się zdenerwowałam. Jak on śmiał tak powiedzieć?!
-Nat, przepra...
Nie pozwoliłam mu dokończyć.
-Nie Luke, trzeba było pomyśleć wcześniej.-Wyprzedziłam go i szybkim krokiem szłam w kierunku domu.
-Naty!-Luke podbiegł do mnie.-Nat, przepraszam. Nie wiem, dlaczego tak powiedziałem. Głupio wyszło.
-No głupio.-Odparłam i lekko się uśmiechnęłam. Właściwie to było trochę śmieszne.-Okay, przyjmuje przeprosiny, ale nie rób tego więcej. Brooks rozłożył ręce, a ja mocno się do niego przytuliłam.
Boże, już nie wiem, co mam o tym wszystkim myśleć.

Obserwatorzy