środa, 7 października 2015

Chapter twetny-ninth.

Weszłam do domu, a Shisha od samego progu zaczęła cieszyć się i skakać po mnie.
Wzięłam ją na ręce i zaczęłam drapać za uchem.
-Aaaaa!-Z kuchni przebiegła Cait w fartuchu i brudna od mąki.
-Co się stało? One Direction odwiedzą nasz dom?!O mój Boże!-Wyszczerzyłam sie i zaczęłam skakać razem z kobietą.
-Nie, głuptasie.Widziałam, jak się całowaliście. Jesteście tacy kochani, świetna z was para.
Stanęłam w miejscu, a z mojej twarzy zniknął uśmiech.
-Nie jesteśmy parą, Cait. Ja przecież mam chłopaka, zapomniałaś o tym? Kocham go, a po za tym odepchnęłam Camerona od siebie.
-Ahh, no tak...Luke.-Przewesiła ścierkę, którą trzymała w ręku przez ramię.-Wiesz, wydaje mi się, że on nie jest dla ciebie...odpowiedni.
-Myśl, co chcesz.-Okay, nie spodobało mi się to, co powiedziała.-Kocham go i to z nim będę. Nie obchodzi mnie zdanie kogokolwiek, nawet ciebie Cait.
Odwróciłam się i weszłam po schodach na piętro.
Chciałam porozmawiać z Luke'iem. Usłyszeć jego cudowny głos i powiedzieć, jak bardzo mi na nim zależy.
Wahałam się, czy powiedzieć mu, co się wydarzyło, ale bałam się, że coś się między nami popsuje.
Pokonaliśmy razem tyle przeszkód, żeby być ze sobą i nic nie sprawi, że będzie inaczej.
Razem na zawsze.

Rozmawialiśmy ok. godziny, a i tak nie potrafiłam się rozłączyć.
Zrozumiałam jak kurewsko za nim tęsknię i jak bardzo go kocham.
Nie potrafię zrozumieć, dlaczego nie dostrzegłam tego wcześniej.
On był ze mną zawsze od kiedy się poznaliśmy, a ja zmarnowałam tyle czasu na bycie z jego bratem.

***

Złapałam laptopa w ręce i wygodnie ułożyłam go sobie na nogach, poprawiając poduszkę.
Chciałam sprawdzić oferty biletów.
Lato dobiegało końca, a ja musiałam wracać do domu. Cholernie tęskniłam za Melbourne.
Ta przerwa dobrze mi zrobiła. Sprawiła, że zrozumiałam jak ważni są dla mnie przyjaciele, jak ważny jest Luke.
Teraz nie potrafię wyobrazić sobie życia bez niego.
Prawdopodobnie bym je straciła.
Nie da się opisać, jak bardzo jestem mu wdzięczna za to, co zrobił. Do końca życia nie spłacę długu wobec niego.

Zabukowałam bilety na najbliższy lot to Australii. Teraz zostało mi tylko spakować wszystkie rzeczy.
Zabrałam się za to od razu.
Nie mogłam się już doczekać powrotu.
Home, sweet home.

***

Zadzwoniłam do Jamesa, bo wiedziałam, że on jako jedyny potrafi dochować tajemnicy.
Cała reszta (a najbardziej Beau!) wszystko by rozpowiedziała i nie byłoby niespodzianki.
Chłopak strasznie się ucieszył, ale obiecał, że nie piśnie ani słówka.

Spotkaliśmy się na lotnisku i oczywiście przywitaliśmy długim przytulasem. Ależ ja za nim tęskniłam.
Yammouni powiedział mi, że Luke został sam w domu, więc jak na razie mój plan wychodził idealnie.

Weszłam do domu chłopaków, a moje serce zaczęło szybciej bić.
James pojechał spotkać się z jakąś dziewczyną, której imienia nie pamiętam.
Ja i moja słaba pamięć.
Powoli weszłam po schodach, starając się nie narobić hałasu i kiedy stanęłam przed drzwiami do pokoju chłopaka strach sparaliżował mnie całą i nie potrafiłam się ruszyć.
Dlaczego się bałam?
Nie mam pojęcia.
Jesteśmy przyjaciółmi i parą.
Kocham go, a on chyba mnie, więc w czym problem?
Wzięłam głęboki wdech i zapukałam do drzwi.
-Ughh, mówiłem, żeby nikt tu nie właził!-Usłyszałam jego głos, a w oczach momentalnie pojawiły mi się łzy.

_______________
nawet nie skomentuje tego, co tu wstawiłam...
przepraszam

1 komentarz:

  1. Mam nadzieję, że nie zrobisz nagle z niego skur*iela : / . Tak pomijając moje obawy, to cieszę się, że nie zawiesiłaś :)

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy