niedziela, 11 października 2015

Podziękowania i druga część

Chciałam Wam ogromnie podziękować za to, że wytrwaliście ze mną do końca tego fanfiction. Jestem z siebie dumna, że w końcu je zakończyłam, bo wiem, że te wielokrotne i ogropniedługie przerwy sprawiły, że straciłam masę czytelników i chęci do dalszego pisania tego ff.
Nie jest ono najlepsze, a wręcz uważam, że jest słabe i kompletnie nie wyszlo tak jak chciałam, ale cieszę się, że komuś się podobało i czytaliście je.
Jeszcze raz bardzo dziekuje każdemu czytelnikowi każde wyświetlenie i komentarz
(nie potrafie napisac nic wiecej, bo placze)
DZIEKUJE ♡♡♡♡♡

co do drugiej części, to po dłuższym namyśle stwierdziłam, ze jednak ja sobie odpuszczę
zabrałam się za masę nowych projektów, a szczerze mówiąc nie miałam pomysłu na to i bez sensu byłoby to dłużej ciągnąc :(
oprócz tego mam też życie prywatnie, na które też mam baaardzo mało czasu :/ ♡♡
może kiedyś znajdę trochę czasu i weny, żeby kontynuować to ff, ale nie w najbliższej przyszłości
jeszcze raz za wszystko dziekuje i mam nadzieję, ze aż tak bardzo Was nie zawiodłam
kocham Was so much, wasza brxxksh
♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡

czwartek, 8 października 2015

Epilogue

*3 lata później*

-Luke, zabierz jeszcze to pudło!-Powiedziałam, odkładając pudełko z pamiątkami na podłogę w salonie.
Po dłuższym czasie postanowiliśmy zamieszkać razem.
Wspólne mieszkanie, wspólna przyszłość.

Nie zawsze było między nami kolorowo.
Zerwaliśmy ze sobą cztery razy i schodziliśmy się za każdym razem po chwili, nie mogąc wytrzymać bez siebie.
Po tych kilku latach kocham go jeszcze bardziej, o ile to w ogóle możliwe.
Przeszliśmy wiele razem i to jeszcze bardziej nas do siebie zbliżyło.
Każde zdarzenie sprawiało, że zakochiwaliśmy się w sobie od nowa.

-Jak nazwiemy nasze dzieci?-Siedziałam na kolanach chłopaka i popijałam kakao.
-Myślisz już o dzieciach?-Spojrzałam na niego i zaśmiałam się pod nosem.
-Myślę o naszej wspólnej przyszłości.-Odpowiedział poważnie i cmoknął mnie w szyję.
-Może dla chłopczyka Olivier, a dziewczynki Skylynn?
-Albo dla chłopca Luke Junior.
-Jasne. Nie zrobię dziecku takiej krzywdy.-Zaśmiałam się, odkładając kubek na stolik.
-Ouch, raaaanisz.-Zrobił minę zbitego pieska, co wyglądało komicznie z kilkudniowym zarostem.
-Przepraszam, kotku.-Chciałam pocałować go w policzek, ale obrócił głowę tak, ze trafiłam w usta. Pogłebiłam pocałunek, zjeżdżając dłonią z szyi na tors chłopaka.
-Kocham cię.-Wyszeptaliśmy w tym samym momencie, z uśmiechem na ustach.

Nie potrzebowałam niczego więcej, tylko jego bliskości. On dawał mi siłę do życia, pomagał stawiać kroki. Podnosił, gdy upadałam.
To jeden z wielu powodów, za które go kochałam, a było ich naprawdę wiele.

__________________
wyje

Chapter thirtieth.

-Nawet ja?-Spytałam cicho i uchyliłam drzwi.
Chłopak odwrócił wzrok z ekranu laptopa i spojrzał na mnie.
-Nat? O kurwa...-Zrzucił z siebie urządzenie i wstał z łóżka.
Podeszłam do niego, a Brooks dotknął dłonią mojego policzka. Po plecach przeszły mnie przyjemne ciarki.
-Nie wierzę, że tu jesteś.
-Uwierz, kochanie.-Wspięłam się na palcach i dałam mu buziaka w usta.-Już się nigdzie nie wybieram.
-I to wszystko? Dostanę tylko tyle? Za to, że tyle na ciebie czekałem?-Zrobił minę zbitego pieska, a ja tylko się zaśmiałam i pocałowałam go trochę dłużej.
-Wystarczy?-Chłopak pokręcił głową i złączył nasze usta w namiętnym pocałunku.
-Kurewsko za tobą tęskniłem.-Założył kosmyk moich włosów za ucho i spojrzał w oczy.
Nic nie odpowiedziałam, tylko przypatrywałam się jego czekoladowym tęczówkom.
-Kocham cię, Lukey.-Powiedziałam cicho do chłopaka.-Bardziej niż kogokolwiek, niż Alexa, rodziców, Olivie. Kocham cię za to, że zawsze przy mnie jesteś i kiedy jestem przy tobie, czuję się bezpiecznie. Wtedy jestem szczęśliwa. Jesteś najważniejszą osobą w moim życiu i nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła.
Nie odezwał się tylko przelotnie cmoknął moje usta.
Byłam pewna swoich słów. Niczego więcej nie potrzebowałam jak jego obecności.
Był moją częścią, dopełnialiśmy się nawzajem, pewni swoich uczuć.

Leżeliśmy na łóżku w pokoju Luke'a, a ten bawił się moimi włosami.
-Będziemy tak leżeć cały dzień?-Podparłam się na łokciach i spojrzałam na Brooksa.
Mruknął tylko "mhm" i zbliżył swoją twarz do mojej.
- Nie zapędzasz się czasem?
-Absolutnie nie.-Złączył nasze usta. Położyłam swoje dłonie na jego głowie, lekko pociągając za końcówki włosów, a Lukey złapał mnie za biodra, lekko pociągając mój t-shirt do góry.
Zaczął rysować mi nieznane mi kształty na plecach, a w moim brzuchu szalało stado motyli.
Nagle ktoś wparował do pokoju, a ja momentalnie odsunęłam się od chłopaka naciągając koszulkę.
-Ops, nie będę wam przeszkadzał.-Młodszy Brooks natychmiast zamknął drzwi i zaczął się śmiać.-Tylko pamiętajcie, że jeszcze nie chcę być wujkiem!
Okej. Teraz to byłam czerwona jak burak.
-Słodko wyglądasz, kiedy się wstydzisz.-Pocałował mnie w linię szczęki, a ja tylko zaśmiałam się z jego słów.

- Jesteś gotowa?-Usłyszałam głos mojego chłopaka, kiedy schodziłam po schodach.
-Tak, już idę!-Próbowałam jeszcze włożyć telefon do kopertówki, ale jestem zbyt wielką sierotą i nie mogłam tego zrobić bez zrobienia sobie krzywdy.
Przygotowałam się już psychicznie na upadek ze schodów, ale nic takiego nie nastąpiło.
Zamiast tego, wylądowałam w ramiomach Brooksa.
On zawsze ratuje mnie z opałów.
- Idziemy?-Spytał po chwili, a ja tylko pokiwałam głową.
Stanęłam o własnych siłach i razem skierowaliśmy się do samochodu.

Jechaliśmy jakieś pół godziny, by potem wysiąść przed jedną z najdroższych restauracji w Melbourne.
Przysięgam, że Luke oszalał.
Najpierw nie chciał mi powiedzieć, gdzie się wybieramy, a potem wyda na mnie kupę kasy.
-Luke...-Spojrzałam na niego.
-Hmm.
-Dlaczego wybrałeś tą restaurację? Przecież tu jest za drogo.
-Dla ciebie wszystko.-Podszedł S mnie i cmoknął w czoło, a potem objął w pasie i ruszyliśmy do wejścia.
-Rezerwacja na nazwisko Brooks.
-Proszę za mną.
Przeszliśmy cały budynek i wyszliśmy drzwiami tarasowymi na zewnątrz.
Znajdowało się tam małe jeziorko i pomost, na którym był ustawiony tylko jeden stolik.
Spojrzałam na Lukey'a, ale On się tylko uśmiechnął i splótł nasze palce.

Skończyliśmy nasze dania i zabraliśmy się za ogromne desery, kiedy usłyszałam piosenkę "photograph" Eda Sheerana.
Brooksy wstał od stołu, a ja spojrzałam na niego zdezorientowana.
-Mogę prosić do tańca?-Wyciągnął dłoń w moim kierunku.
-Luke...-Nie wiedziałam, czy się zgodzić.-Oczywiście.
Chłopak przyciągnął mnie do siebie i objął w pasie, a ja położyłam mu swoje ręce na szyję.
Kołysaliśmy się w rytm muzyki, delektując się przyjemną ciszą i wzajemną obecnością.
-Podoba ci się, księżniczko?-Szepnął, przelotnie całując mnie w usta.
-Bardzo, to wszystko jest takie piękne. Nie mogę uwierzyć, że zrobiłeś to tylko dla mnie.
-Wszystko dla mojej księżniczki.
-Aww, to słodkie mój księciu.
Stanęłam na palcach, żeby co pocałować. Dotknęłam jego miękkich ust swoimi, a chłopak pogłębił pocałunek.
Wyrażał on tyle emocji. Nie potrzebowaliśmy słów, by wyrazić jak nam na sobie zależy. On wiedział, jak bardzo co kocham i jak mi na nim zależy i ja też to wiedziałam.
Może nie byliśmy idealni, bo nikt nie jest, ale połączyło nas silne uczucie, które sprawiało, że dla siebie byliśmy najlepszym, co mogło nas spotkać.

______________
ostatni rozdział, płacze ok

środa, 7 października 2015

Chapter twetny-ninth.

Weszłam do domu, a Shisha od samego progu zaczęła cieszyć się i skakać po mnie.
Wzięłam ją na ręce i zaczęłam drapać za uchem.
-Aaaaa!-Z kuchni przebiegła Cait w fartuchu i brudna od mąki.
-Co się stało? One Direction odwiedzą nasz dom?!O mój Boże!-Wyszczerzyłam sie i zaczęłam skakać razem z kobietą.
-Nie, głuptasie.Widziałam, jak się całowaliście. Jesteście tacy kochani, świetna z was para.
Stanęłam w miejscu, a z mojej twarzy zniknął uśmiech.
-Nie jesteśmy parą, Cait. Ja przecież mam chłopaka, zapomniałaś o tym? Kocham go, a po za tym odepchnęłam Camerona od siebie.
-Ahh, no tak...Luke.-Przewesiła ścierkę, którą trzymała w ręku przez ramię.-Wiesz, wydaje mi się, że on nie jest dla ciebie...odpowiedni.
-Myśl, co chcesz.-Okay, nie spodobało mi się to, co powiedziała.-Kocham go i to z nim będę. Nie obchodzi mnie zdanie kogokolwiek, nawet ciebie Cait.
Odwróciłam się i weszłam po schodach na piętro.
Chciałam porozmawiać z Luke'iem. Usłyszeć jego cudowny głos i powiedzieć, jak bardzo mi na nim zależy.
Wahałam się, czy powiedzieć mu, co się wydarzyło, ale bałam się, że coś się między nami popsuje.
Pokonaliśmy razem tyle przeszkód, żeby być ze sobą i nic nie sprawi, że będzie inaczej.
Razem na zawsze.

Rozmawialiśmy ok. godziny, a i tak nie potrafiłam się rozłączyć.
Zrozumiałam jak kurewsko za nim tęsknię i jak bardzo go kocham.
Nie potrafię zrozumieć, dlaczego nie dostrzegłam tego wcześniej.
On był ze mną zawsze od kiedy się poznaliśmy, a ja zmarnowałam tyle czasu na bycie z jego bratem.

***

Złapałam laptopa w ręce i wygodnie ułożyłam go sobie na nogach, poprawiając poduszkę.
Chciałam sprawdzić oferty biletów.
Lato dobiegało końca, a ja musiałam wracać do domu. Cholernie tęskniłam za Melbourne.
Ta przerwa dobrze mi zrobiła. Sprawiła, że zrozumiałam jak ważni są dla mnie przyjaciele, jak ważny jest Luke.
Teraz nie potrafię wyobrazić sobie życia bez niego.
Prawdopodobnie bym je straciła.
Nie da się opisać, jak bardzo jestem mu wdzięczna za to, co zrobił. Do końca życia nie spłacę długu wobec niego.

Zabukowałam bilety na najbliższy lot to Australii. Teraz zostało mi tylko spakować wszystkie rzeczy.
Zabrałam się za to od razu.
Nie mogłam się już doczekać powrotu.
Home, sweet home.

***

Zadzwoniłam do Jamesa, bo wiedziałam, że on jako jedyny potrafi dochować tajemnicy.
Cała reszta (a najbardziej Beau!) wszystko by rozpowiedziała i nie byłoby niespodzianki.
Chłopak strasznie się ucieszył, ale obiecał, że nie piśnie ani słówka.

Spotkaliśmy się na lotnisku i oczywiście przywitaliśmy długim przytulasem. Ależ ja za nim tęskniłam.
Yammouni powiedział mi, że Luke został sam w domu, więc jak na razie mój plan wychodził idealnie.

Weszłam do domu chłopaków, a moje serce zaczęło szybciej bić.
James pojechał spotkać się z jakąś dziewczyną, której imienia nie pamiętam.
Ja i moja słaba pamięć.
Powoli weszłam po schodach, starając się nie narobić hałasu i kiedy stanęłam przed drzwiami do pokoju chłopaka strach sparaliżował mnie całą i nie potrafiłam się ruszyć.
Dlaczego się bałam?
Nie mam pojęcia.
Jesteśmy przyjaciółmi i parą.
Kocham go, a on chyba mnie, więc w czym problem?
Wzięłam głęboki wdech i zapukałam do drzwi.
-Ughh, mówiłem, żeby nikt tu nie właził!-Usłyszałam jego głos, a w oczach momentalnie pojawiły mi się łzy.

_______________
nawet nie skomentuje tego, co tu wstawiłam...
przepraszam

wtorek, 25 sierpnia 2015

Chapter twenty-eighth.

***

Jechałam w stronę skate parku, delektując się wyśmienitą pogodą w Los Angeles.
Kocham to miasto, ale mimo wszystko tęsknię za Melbourne. Ale najbardziej tęsknię za Alexem, chłopakami, Olivią i Luke'iem.
Rozmawiamy ze sobą przez Skype'a i piszemy smsy, ale to nie to samo.
Nie wiem, czy podjęłam słuszną decyzję przyjeżdżając tutaj, ale z drugiej strony spędzam dużo czasu z rodzicami. Caitlyn zamieszkała z ojcem, przez co trochę się do siebie zbliżyli.
Tata wziął urlop i całkowicie odciął się od nachalnych telefonów i wszystkiego, co bylo związane z pracą, by spędzić z nami trochę czasu.
Nigdy nie myślałam, że towarzystwo moich rodziców będzie takie przyjemne. Niestety lub stety w innej odsłonie, ale trzeba żyć dalej i nie patrzeć za siebie.

Poczułam wibracje w kieszeni, więc szybko wyciągnęłam telefon, odblokowując go.

Lukey ♡: hej słońce xx skończyliśmy właśnie nagrywać i pomyślałem, że napisze c:
co robisz? tesknie ♡♡

Brooksy był najsłodszym chłopakiem pod słońcem.
Chciałbym go teraz przytulić, pocałować i powiedzieć, że go kocham.Aww.
Kiedy odpisywałam na wiadomość, poczułam, że na kogoś wpadam, a sekundę potem leżałam na chodniku.
Spojrzałam na człowieka, na którego wpadłam.
Chłopak, mniej więcej w wieku Luke'a. Brązowe włosy i tego samego koloru oczy. Był całkiem przystojny.
Poprzatrzyłam na niego przez ułamek sekundy, po czym złapałam się za kostkę, która zaczęła mnie okropnie boleć i pulsować.
-Wszystko w porządku?-Chłopak podszedł do mnie.
-Tak, tylko trochę mnie boli kosta. Wszystko w porzadku.
Próbowałam wstać i gdyby nie brązowowłosy ponownie leżałabym na chodniku.
-Chyba jednak nie wszystko w porządku.-Uśmiechnął się. Był mega uroczy.
Postawił mnie na ziemię, a ja oparłam mu się o ramię.
-Mieszkam niedaleko, więc pójdziemy do mnie i opatrzę ci kostkę, okej?-Pokiwałam tylko głową, wpatrując się w niego, na co tylko się zaśmiał, a moje policzki oblał lekki rumieniec.
-Tak przy okazji, jestem Cameron.
-Natalie, miło mi.-Lekko się uśmiechnęłam i ruszyliśmy w kierunku, w którym zapewne znajdował się dom chłopaka.

Przeglądałam się jak chłopak zwinnie zawija moją spuchnietą kostkę bandażem, a kiedy skończył powoli wstałam z kuchennej wyspy.
-Dzieki.-Powiedziałam i zabrałam swoją deskorolkę.-To ja będę lecieć.
-A jak chcesz dojść do domu w takim stanie?-W jego głosie było słuchać rozbawienie.-Zawiozę cię.
-Nie będę robić kłopotu, jakoś sobie poradzę.
-Żaden kłopot. Dla uroczej dziewczyny wszystko.
Byłam pewna, że w tej chwili jestem czerwona jak burak, dlatego próbowałam zakryć twarz włosami.
Z małą pomocą Camerona powlokłam się do samochodu i usiadłam na miejscu pasażera.
Cam zajął swoje miejsce, po czym włączył radio.
Właśnie leciało "Love Life".
-Omg! Kocham tą piosenkę. Możesz pogłośnić?
Cameron wykonał moją prośbę i po chwili oboje śpiewaliśmy tekst piosenki lecącej w radiu.
-Masz całkiem niezły głos.-Zaśmiał się pod nosem.
-Ty też niczego sobie.-Lekko dźgnęłam go w bok.-To tutaj.Dzięki za podwózkę.
-Zawsze do usług.-Posłał mi swój uśmiech, który powalał z nóg.-Umm...Natalie?
-Hmm?
-Dałabyś mi swój numer?
-Jasne.Daj telefon.
Wystukałam swój numer na iPhone'ie chłopaka i oddałam mu jego własność.
-Do zobaczenia, Cam.
-Pa, Naty.-Zamknęłam drzwi auta, jeszcze raz się uśmiechając i weszłam do domu.

Siedziałam na łóżku, rysując jakieś bazgroły w zeszycie.
Myślałam o Luke'u. Strasznie za nim tęskniłam.
Chciałam co przytulić w tej chwili.
Och, dlaczego ja go tak kocham?

Po pokoju rozszedł się dźwięk mojego dzwonka, więc od razu odebrałam, nie patrząc, kto dzwoni.
-Cześć, śliczna.-Aww, on jest taki kochany.
-Cześć Lukey. Tęskniłam.-Odłożyłam zeszyt i opadłam na łóżko.
-Ja też. Co dziś robiłaś?
-Miałam mały wypadek, ale wszystko już w porządku.-Nie wspomniałam mu o Cameronie. nawet nie wiem, czemu.
-Co się stało?!
-Brooksy nie panikuj. Przewróciłam się na desce i trochę mnie kostka boli. Wszystko okej.-Zasmiałam się pod nosem.
-Martwię się. Uważaj na siebie.
-Jesteś uroczy, nie musisz się martwić. Obiecuję, że będę.
-Chyba chciałaś powiedzieć zabójczo przystojny.
-Ależ oczywiście.-Zaśmiałam się, a chłopak mi zawtorówał.
Rozmawialiśmy jeszcze przez jakieś pół godziny, a potem poszłam wziąć szybki prysznic i położyłam się do łóżka z laptopem w rękach.
Przejrzałam facebooka, twittera i youtube.
Oglądałam właśnie filmik ze słodziutkimi kotkami, kiedy dostałam wiadomość.
Odblokowałam telefon i kliknęłam w kopertę.

unknown: dobranoc ślicznotko xx Cameron

me: dobranoc Cam :)

Wsunęłam urządzenie pod poduszkę i zamknęłam oczy, powoli odpływając w krainę snu.

***

Od kilku dni Beau próbuje się ze mną skontaktować. Pisze do mnie i dzwoni, ale ja nie chcę z nim rozmawiać.
Za bardzo mnie zranił. Nie wiem, czy mogłabym mu wybaczyć, chociaż bardzo się o to stara.

Chujek Beau: Nat proszę wybacz mi, nie wiedziałem co robię :(
przepraszam cie

Chujek Beau: wiem, że jesteś z Luke'iem, ale chcę żebyśmy zostali przyjaciolmi
potrafisz mi wybaczyć?

Chujek Beau: wiem, też ze jesteś w LA
też tu jestem, może spotkamy się i porozmawiamy?

Chujek Beau: w srode wracam do Melbourne

Chujek Beau: kurwa, nie wiem, co mam zrobić, ale zależy mi na tym żebyś mi wybaczyła

Chujek Beau: zasypie cie wiadomościami żebyś w końcu mi odpisała

Chujek Beau: nie chce, żeby tak było
daj mi szanse, jako przyjaciel

me: to ty wszystko zjebales Beau

me: ale możemy sie spotkac

Chujek Beau: odezwałaś się! dziekuje

me: nie wyobrażaj sobie zbyt wiele, nie wiem, czy jestem w stanie ci to wybaczyć

Chujek Beau: liczą się intencje

me: wtorek o 12 w starbucksie?

Chujek Beau: ok

Nie wiem, dlaczego właściwie się zgodziłam na to spotkanie, ale chyba nie chcę się już na niego gniewać. Bądź co bądź to brat mojego chłopaka.
Aww, jak to cudownie brzmi. MOJEGO CHŁOPAKA.

Czekałam na tego dupka już od 15 minut.
Jeśli nie przyjdzie za pięć minut to wychodzę. Nie będę na niego marnować więcej czasu.
Usłyszałam dźwięk małego dzwoneczka zawieszonego nad drzwiami, więc odwróciłam głowę w te stronę.
Beau Peter Brooks we własnej osobie.
A już chciałam sobie pójść. Co za pech.
-Sorki za spóźnienie.-Podrapał się po głowie i usiadł na przeciwko mnie.
-Do rzeczy Beau.-Mój oschły ton zdziwił nawet mnie.
Upiłam łyk mojej kawy i spojrzałam w jego zielone tęczówki, które akurat musiały być takie śliczne.
-Przepraszam, Natalie. Strasznie mi głupio przez to, co się stało. Wiem, że nawaliłem totalnie, ale nie chcę, żebyś całe życie była na mnie zła. Jesteś teraz z Luke'iem i chcesz czy nie będziemy się często spotykać.
Fakt, tutaj mnie ma.
-Posłuchaj Beau. Strasznie mnie zraniłeś i cierpiałam przez ciebie, ale też nie chcę, żeby tak było. Nie potrafię długo gniewać się na kogoś. Może po prostu zapomnimy o tym, co nas łączyło i zaczniemy od nowa? Tylko kumple?
-Tylko kumple.-Uscisnęliśmy sobie dłonie i zaśmialiśmy.
W sumie cieszylam się z tego. Nie cierpię być na kogoś zła. To mnie niszczy od środka.
Ja jestem szczęśliwa z Luke'iem i tego samego życzę najstarszemu Brooksowi.

***

-Cait wychodzę!-Krzyknęłam ubierając białe conversy.
-Dokąd?I z kim?-Kobieta odkrzyknęła z salonu.
-Z Cameronem.
-To ten chłopak, na którego wpadłaś i skręciłaś kostkę?
-Tak, to ten.-Zaśmiałam się, otwierając drzwi.
-Przystojniak.Baw się dobrze.
-Dzięki, ty też.-Uśmiechnęłam się do siebie. Nasze relacje drastycznie się polepszyły. Było cudownie. Cieszę się, ze tu przyjechałam i spędzamy ze sobą wiele czasu. Brakowało mi tego.

-Hej, Cammy.-Przywitałam się z chłopakiem całusem w policzek.
-Cześć ślicznotko.Gotowa?
-Oczywiście.-Wyszczerzyłam się? na co chłopak tyłek się zaśmiał.
-Omg. Ta małpa wygląda jak Beau!-Chodziliśmy po zoo od kilku godzin, podziwiając wszystkie zwierzęta, rozmawiając i śmiejąc się.
-Kto to Beau?-Chłopak spojrzał na mnie z zaciekawieniem.
-Mój...przyjaciel.-Odpowiedziałam trochę niepewnie.
-Mhm.-Nic więcej nie powiedział, tylko podszedł do następnej klatki, a ja podąrzyłam za nim.
Spotkaliśmy się już wcześniej kilka razy i było świetnie. Dogadywaliśmy się bardzo dobrze. W jego towarzystwie mój czas leciał w przyspieszonym tempie. Trochę mnie to przerażało, ale za razem fascynowało.

-Podobało się?-Spytał, kiedy staliśmy pod moim domem.
-I to jak. Te wszystkie zwierzęta była takie słodkie.
-Wiesz kto jest słodki?
-Kto?
-Ty.-Dallas zbliżył się do mnie i przywarł swoimi ustami do moich. Przyjemne ciepło rozlało się po moim ciele, ale zignorowałam to i odepchnęłam chłopaka.Ten tylko spojrzał na mnie zdezorientowany.
-Przepraszam Cam. Ja mam chłopaka.-Powiedziałam drżącym głosem.
-Umm...to ja przepraszam Nat. Nie powinienem. Pójdę już, do zobaczenia.-Podrapał się po głowie, odwrócił się na pięcie i wsiadł do auta, po czym odjechał.
A ja stałam tam jak kołek, a w oczach zebrały mi się łzy.
Nie wiem czemu, ale cholernie chciało mi się płakać.
Poddałam się temu i pozwoliłam im wypłynąć.
Usiadłam na kraweżniku i płakałam, nie mając pojęcia dlaczego.

____________________
woah! w końcu dodałam rozdział cri
jak widzicie wygrał Cameron znaczna ilością głosów
aż tak go kochacie?
to tak jak ja hahah
dziękuję za wszystkie wyslwietlenia, votes i komentarze, jesteście cudowne
kocham Was ♡♡♡
zapraszam również na moje inne ksiazki pt. "broken" z Jai'em i "one message" z Cameronem xx
do napisania

brxxksh

piątek, 14 sierpnia 2015

jeszcze nie rozdział.

hej hej xx
to jeszcze nie rozdział, ale chciałabym oznajmić, że zbliżamy się ku końcowi tego opowiadania :(
i w związku z tym chciałabym się Was spytać czy chcecie drugą część?
a jeśli tak, to z kim?
może Cameron Dallas, Shawn Mendes albo Jack Gilinsky?
tą decyzję pozostawiam Wam
swoje propozycje możecie podawać w komentarzach :D
rozdział pojawi się za niedługo xx
do napisania ♡

brxxksh

wtorek, 4 sierpnia 2015

Chepter twenty-seventh.

-Cześć, Luke.-Odpowiedziałam niepewnie i usiadłam obok chłopaka.
Czułam się niekomfortowo. Nie wiedziałam jak się zachować.
Mimo, że bałam się spotkania z nim, chciałam porozmawiać i wszystko wyjaśnić.
Przez te kilka dni, między przerwami na płacz dużo myślałam.
O Beau, o mnie, o Luke'u.
Mimo, że mój były chłopak mnie zdradził, bardziej przeżywałam sprawę z Luke'iem. To jego naprawdę kochałam. Jego i tylko jego.
Jestem skończoną idiotką, że mu o tym wcześniej nie powiedziałam.

-Gratuluję kochanie.-Podbiegłam do przyjaciółki i ją przytuliłam.-Byłaś najlepsza.
Spojrzałam na błyszczący, złoty medal, który wisiał na szyi dziewczyny.
-Dzięki, bez ciebie by się nie udało. To, że tu przyszłaś dało mi największą motywację. Dziękuję.
-Trzeba opić twoje zwycięstwo.-Jai podszedł do brunetki i pocałował ją czule, a potem objął ramieniem. Byli tacy słodcy.
-Oczywiście.-Dziewczyna wyszczerzyła się.-Idziemy dziś do klubu.

Nie miałam ochoty nigdzie iść, ale zgodziłam się ze względu na Olivię.
Nadal nie rozmawiałam z Luke'iem, a myśl o tym, że on też tam będzie stresowała mnie.
Bałam się zacząć pierwsza rozmowę, ale wiem, że jeśli się nie odezwę stracę go.
Ta cała sytuacja mnie dobija.

Weszliśmy do klubu "22". Od razu poczułam woń alkoholu, ale nie przeszkadzało mi to. Może zapije smutki?
Usiedliśmy w jednej loży, a Skip zebrał zamówienia i poszedł do baru.
Wspominałam już, że Beau nie było z nami. Podobno wyjechał z Melbourne, ale nie obchodziło mnie dokąd.
Nie chciałam wiedzieć niczego, co było z nim związane.
Oczywiście tej suki aka Holly także nie było z nami. Liv zerwała z nią kontakt, co oczywiście cieszyło nie tylko mnie, ale też chłopaków.

Przepychałam się między ludźmi, próbując znaleźć jakąkolwiek znajomą twarz. Byłam już trochę wstawiona...nie, co ja mówię? Byłam pijana. Nawet bardzo.
Nagle wpadłam na kogoś i gdyby nie jego refleks, leżałabym na ziemi ze stłoczonym tyłkiem.
Niepewnie spojrzałam na osobę, której ręce nadal oplatały moją talię.
Luke Jebana Perfekcja Brooks.
Chłopak chwilę lustrował moją twarz, a potem wpił się w moje usta.
Bez zastanowienia oddałam pocałunek. Brooks całował zachłannie. Czułam jego miłość i pożądanie.
Kocham tego chłopaka najbardziej na świecie. Jest dla mnie najważniejszy.
Zaczęliśmy iść w jakąś stronę, jak się po chwili okazało męskich toalet.
Luke nogą otworzył drzwi od jednej z kabin. Chwycił mnie za uda i podniósł do góry, a ja oplotłam go nogami w pasie. Wtopiłam palce w jego miękkie włosy i lekko pociągnęłam za końce.
Oderwał się ode mnie i przyłożył swoje czoło do mojego, patrząc mi w oczy. Lekko się uśmiechnęłam, non zrobił to samo i zjechał ze swoimi pocałunkami na moją szyję. W pewnej chwili zagryzł skórę na niej i zaczął ssać, tym samym robiąc mi malinkę. Cicho jęknęłam, na co chłopak się zaśmiał. Wrócił do mojej twarzy całując mnie w policzek, a potem-ponownie w usta.
W tej chwili myślałam tylko o jednym i wiem, że on też o tym myślał. Chciałam to zrobić. Z nim. Był jedyną osobą, której byłam pewna.
Zaczęłam ściągać z niego koszulkę, na co chłopak tylko się uśmiechnął, ale po sekundzie przerwał pocałunek i chwycił mnie lekko za rękę, żebym przestała.
-Nie chcę, żeby to się stało w jakimś podłym kiblu. Zasługujesz na coś więcej.
Pocałował mnie krótko. Zeszłam z niego i pocałowałam w policzek, a potem zrobiłam najgłupszą rzecz jaką mogłam zrobić. Wybiegłam z kabiny, łazienki i całego klubu.
Nie oceniajcie mnie, alkohol zrobił swoje. Nie myślałam racjonalnie.

Wyjęłam zapasowe klucze do domu Liv spod doniczki i weszłam do środka. Jej rodziców na szczęście nie było, bo pojechali do jakiejś rodziny w Newcastle.
Zdjęłam budy i zostawiłam je w holu, po czym poszłam do kuchni napić się soku.
Powrót na piechotę dobrze mi zrobił, bo trochę wytrzeźwiałam. Stopy mnie trochę piekły, nieprzyzwyczajone do szpilek.
Po wypiciu zawartości szklanki udałam się do łazienki by zmyć makijaż, który wyglądał tragicznie. Podczas drogi powrotnej uroniłam kilka łez. Byłam straszną beksą.
Nie miałam sił na korzystanie z prysznica, dlatego przebrałam się w moją kochaną piżamkę i opadłam na łóżko przyjaciółki.

Próbowałam zasnąć, ale wydarzenie sprzed kilku godzin nie dawało mi spokoju.
Z zamyślenia wyrwał mnie śmiech przyjaciółki.
Kto normalny śmieje się tak głośno o trzeciej nad ranem?
Muszę pamiętać, żeby zabrać ze sobą  zatyczki do uszu, kiedy następnym razem będę nocować u Liv.
-Nat, jesteś w domu?!-Jej głos był głośniejszy od śmiechu, a z jego tonu wywnioskowałam, że jest podejrzanie szczęśliwa.
Nie miałam siły, by odpowiedzieć, więc po chwili przyjaciółka zjawiła się w pokoju, oglądając na łóżko i rozkładając ręce.
-Naty, żyjesz?-Lekko się zaśmiała.
-Żyje.-Wymamrotałam bardziej w poduszkę niż do dziewczyny.
-Nie masz pojęcia, jak szczęśliwa jestem.
-Zauważyłam.-Uśmiechnęłam się pod nosem.-Co się stało? Jai Ci się oświadczył?-Powiedziałam dla żartu.
-Dobra jesteś w te klocki.
-Co?! Naprawdę?! Przecież jesteście za młodzi!-Zdziwiłam się. Przecież to jeszcze dzieciaki, tak jak my wszyscy. Dlaczego chcą to zrobić?
-Uspokój się, bo Ci żyłka pęknie.-Zachichotała.-Jai tylko powiedział, że chce ze mną spędzić resztę życia i że jestem TĄ JEDYNĄ.-Dodała nacisk na ostatnie słowa, a ja głęboko odetchnęłam.
-Nigdy więcej mnie tak nie strasz. Myślałam, że naprawdę chcecie to zrobić teraz.
Przeniosłyśmy się do pozycji siedzącej, a ja objęłam dziewczynę, tuląc ją.
-A jak tam u ciebie i Luke'e.Oboje znikneliście na chwilę.-Poruszyła znacząco brwiami, na co ja tylko westchnęłam i uśmiechnęłam się do siebie.

Obudził mnie dźwięk mojego dzwonka w telefonie. Leniwie przeciągnęłam palcem po ekranie, nie patrząc kto dzwoni.
-Nat? Gdzie jesteś? Jesteśmy u ciebie.  Znaczy się ja z Caitlyn. Mogłabyś wrócić do domu? Może przyjechać po ciebie?-W głośniku usłyszałam głos ojca. Lekko się uśmiechnęłam, bo stęskniłam się za nimi.
-Jestem u Olivii. Zaraz będę w domu. Zamówię taksówkę.-Powiedziałam szybko po czym rozłączyłam się i zaskoczyłam z łóżka.
Spakowałam swoje rzeczy, szybko się przebrałam i ogarnęłam twarz, po czym zbiegłam po schodach. W salonie zobaczyłam Liv siedzącą na kanapie i zajadającą się płatkami z mlekiem. Nadrabiała zaległe odcinki Teen Wolfa.
-Gdzie tak pędzisz?-Spytała z uśmiechem.
-Jadę do domu. Dzięki za nocleg i w ogóle za wszystko.-Pocałowałam dziewczynę w policzek i wyszłam z domu, uprzednio dzwoniąc po taksówkę, która teraz czekała na podjeździe.

Weszłam do domu. Rodzinka czekała w salonie. O dziwo była w komplecie.
-Cześć kochani.-Przywitałam się z Cait i tatą przytulaskiem i niepewnie spojrzałam na Alexa, który siedział ze spuszczoną głową, bawiąc się palcami.
-Nat, tak bardzo cię przepraszam.-Odezwał się w końcu. Nic nie powiedziałam tylko bo przytuliłam.
On miał duży problem i teraz trzeba mu pomóc, a nie się od niego odwracać.
-Rozmawialiśmy już z Alexem i zgodził się pójść na terapię. To mu pomoże.-Spojrzałam na brata z uśmiechem, który miał dodać mu otuchy. Odwzajemnił go i tym razem odezwała się Cait.
-Razem z Jamesem pomyśleliśmy, że na ten czas mogłabyś wrócić do Los Angeles. Nadrobilibyśmy stracony czas. Co ty na to?
Przez chwilę się nie odzywałam, ale w końcu wykrztusiłam z siebie.
-Muszę się zastanowić, dajcie mi czas do wieczora.

Przez cały dzień rozważałam wszystkie za i przeciw.
Może to nie jest taki zły pomysł?
Odpoczęłabym od wszystkiego. Poukładała myśli i uczucia.
Spędziłabym trochę czasu z tatą i mamą(?). Może nasze relacje w końcu uległyby zmianie?
Z drugiej strony nie chciałam zostawiać przyjaciół i Luke'a. Bo my już chyba nie jesteśmy przyjaciółmi. Ani parą.
Więc...czym jesteśmy?
O ile jesteśmy czymkolwiek.

W końcu zdecydowałam i od razu zbiegłam po schodach, żeby obwieścić decyzję ojcu.
-Pojadę z wami.-Powiedziałam, a on tylko uniósł głowę spod gazety i ściągnął okulary do czytania.
-Naprawdę?-Spytał z niedowierzaniem, na co tylko skinęłam głową.
-Zobaczysz, nadrobimy wszystkie stracone chwile, złotko.-Cait objęła mnie od tyłu.
Bałam się tylko, że tego już nie da się odzyskać, ale zawsze warto spróbować.

***

Siedziałam teraz w taksówkę, która wiozła mnie prosto na lotnisko.
Byłam teraz zła na siebie, bo nie pożegnałam się z nikim. Rozmawiałam o tym tylko z Olivią, która nalegała, żebym powiedziała Luke'owi. Nie zrobiłam tego. Sama nie wiem czemu, ale wiem, że teraz tego żałuję.

Luke POV

-Co? Jak to wyjeżdża?-Kiedy usłyszałem z ust Liv, że Naty jest teraz w drodze na lotnisko, myślałem, że coś rozwalę.
Dlaczego wyjeżdża?!
I dlaczego o niczym kurwa nie wiem?!
Pociagnąłem się za włosy, myśląc co robić.
-Na co ty czekasz?! Jedziemy tam! No chodź!-Pociągnęła mnie w stronę drzwi, a ja tylko zdążyłem zgarnąć kluczyki do auta.

Przepychałem się między ludźmi, by zobaczyć tą anielską twarz.
Mam nadzieję, że się nie spóźniłem.
W końcu ją ujrzałem. Była taka piękna.
-Luke?-To jak wypowiedziała moje imię było cudowne. Czy można tak mocno kochać jedną osobę? Ona jest dla mnie całym światem.
Podbiegłem do niej i złapałem ją w pasie.
-Teraz już mi nie uciekniesz.-Wyszeptałem jej do ucha.
-Luke, proszę...-Nie dałem jej dokończyć, bo złączyłem nasze usta w pocałunku. Chciałem, żeby poczuła ile dla mnie znaczy, że jest dla mnie najważniejsza i że zawsze będzie moją księżniczką.
Przyciągnąłem ją do siebie, a ona wplotła dłonie w moje włosy, lekko ciągnąc za ich końce.
Ten pocałunek mógłby trwać wiecznie. Był perfekcyjny w każdym calu, tak jak ona.
-Kocham cię, Nat.-Dziewczyna przybliżyła mi prawa dłoń do policzka, a ja wtuliłem się w nią.
-Ja ciebie też.-Myślałem, że się przesłyszałem. Ona też? Ona też mnie kocha?
-Co?-Musiałem się upewnić. To było zbyt piękne, by było prawdziwe.
-Kocham cię, Lukey.-Tym razem ona mnie pocałowała. Kocham jej pocałunki. Są cudowne.
Totalnie ocipiałem, ale dla niej mogę.
Zrobię wszystko dla mojej księżniczki.
-Pasażerowie samolotu do LA proszeni są na pokład.-Z głośników rozszedł się głos kobiety. Dziewczyna oderwała się ode mnie.
-Luke, muszę już iść.-Głos jej się załamał. Miała łzy w oczach. Zaczęła ode mnie odchodzić.
-Czekaj.-Pociagnąłem ja za rękę i z powrotem przyciagnąłem do siebie.
Okay. Teraz albo nigdy.
-Naty...zostaniesz moją dziewczyną?-Patrzyłem na nią z nadzieją.
-Oczywiście.-Uśmiechnęła się. Wyglądała jak anioł, mój anioł.
Pocałowałem ją jeszcze krótko na pożegnanie i patrzyłem jak odchodzi w stronę bramek.
Kocham tę dziewczynę do szaleństwa i nigdy nie pozwolę jej skrzywdzić.

_____________

wiem, co pewnie sobie teraz myślicie:WRESZCIE!
z powodu, że Nat i Luke są razem, ale tez dlatego, że w koncu dodałam rozdział
sprawił mi ogromną trudność, miałam kilka pomysłów na niego i każdy był beznadziejny (ten też jest), ale co tam c:
oficjalnie nasi bohaterowie są razem więc nie pozostaje nam nic innego niż wymyślenie shipu hahaha (: zostawcie swoje propozycje w komentarzu xx
chciałabym Wam rowniez podziękować za ponad 26 tyś. wyświetleń, co jest kosmiczna cyfra, bo to jest okropne opowiadanie
i dziękuję jeszcze za 300 komentarzy
jesteście najlepsi, kocham Was :*
nie spodziewałam się, ze będzie tak dobrze, dziękuję xx
chciałabym Wam jeszcze coś pokazać  (: zrobiła to moja ibf, która bardzo bardzo kocham i dziękuję jej za to <3
you make my day xx

nie pamiętam już, co chciałam wam jeszcze przekazać, także kończę tą jakże długą notkę i do napisania xxx 

brxxksh

Obserwatorzy