poniedziałek, 30 czerwca 2014

Chapter fifth.

Poczułam wibracje pod poduszką,więc szybko wyciągnęłam telefon.Przetarłam zaspane oczy i spojrzałam na ekran.To był tylko budzik.No tak,dziś sobota,a ja umówiłam się z Lukiem na zakupy.Musimy coś kupić dla tej jego przyjaciółki.
Zwlokłam się z łóżka i podreptałam do łazienki,by przemyć twarz,po czym zeszłam na dół.Otworzyłam lodówkę,o dziwo była pełna.Mój brat zazwyczaj wszystko zjada.Jak on może być taki chudy,to nie fair.
Zrobiłam sobie śniadanie i usiadłam na kanapie.Zjadłam szybko moją owsiankę z owocami i pobiegłam do pokoju.Podeszłam do szafy.Wybrałam jasną sukienkę,brązowy sweter i czarne Vansy do tego.
Zrobiłam lekki makijaż,a włosy pozostawiłam rozpuszczone.Właśnie szukałam mojego telefonu.
 -Przecież przed chwilą gdzieś tu był.-Powiedziałam szeptem do siebie,kiedy usłyszałam dzwonek. -Otwarte!!!-Wydarłam się,to pewnie Luke.
-Siemka,gdzie jesteś?-Usłyszałam jego głos.Od kiedy spotkaliśmy się w sklepie często ze sobą piszemy,spotykamy się.Jest świetnie.Wreszcie znalazłam tu kogoś,kto jest miły dla mnie,nie jest fałszywy,jak ludzie ze szkoły i przede wszystkim jest tak pozytywnie kopnięty,jak ja.
-Na górze.Chodź tu,pomożesz mi.-Po kilku sekundach ujrzałam Luke'a,siadającego na wiszącym fotelu. -Czego szukasz?
-Telefonu.Pomógł byś,a nie się rozsiadasz.
-To ja poszukam w kuchni i przy okazji napiję się soku.-Wyszczerzył się.
-Ohh,okay.-Powiedziałam zrezygnowana.Po chwili usłyszałam krzyk Luke'a,że mam zejść na dół.Pośpiesznie zbiegłam po schodach.
-Otwórz lodówkę.
-Po co?-Spojrzałam na niego zdezorientowana.
-Po prostu otwórz.-Wykonałam jego polecenie,a na jednej z półek ujrzałam mój telefon. -Hahaha!-Zaczęłam się śmiać,sama z siebie.Trzeba być geniuszem,takim jak ja,żeby włożyć telefon do lodówki.

 -Co ta twoja przyjaciółka lubi?Ma jakieś zainteresowania?-Spytałam,kiedy chodziliśmy po centrum handlowym.
-Uwielbia biegać,jest sprinterką.
-Okay,to już coś mamy.-Uśmiechnęłam się.
-Ostatnio coś wspominała,że zepsuły jej się kolce,a jej rodzice nie chcą znów fundować jej nowych.
-No to świetnie,trzeba było tak od razu.Idziemy.-Pociągnęłam chłopaka za rękę w stronę sklepu sportowego.
-Wiesz jaki ma rozmiar?
-Nie mam pojęcia,ale wiem,kto może to wiedzieć.-Wyciągnął telefon z kieszeni i wybrał jakiś numer.

POV Luke 
Po trzech sygnałach mój brat odebrał telefon.
-Siemka Jai,mam pytanie.Wiesz może jaki rozmiar buta ma Olivia?
-Hmmm...5.-Opowiedział po chwili namysłu.
-Dzięki wielkie.Narka.
-Pa.
-Czemu Jai wie takie rzeczy o Olivii?-Spytała po chwili rozbawiona Natalie.
-Wydaje mi się,że JJ jest zakochany w Liv,ale nikomu nie chce się przyznać.
-Słodziutko,ale wracając,jaki rozmiar?
-5.
-O,to tak jak ja.Będzie nam łatwiej kupić.-I już jej przy mnie nie było.Nie mogłem uwierzyć,że to ta sama dziewczyna.Kiedy ją poznałem była cicha,spokojna,nieufna,a teraz jest wulkanem energii,buzia jej się nie zamyka,ciągle się uśmiecha.Cieszę się,że się otworzyła na ludzi i to chyba trochę moja zasługa.
-Luke,no chodź.-Ponagliła mnie.-Co myślisz o tych?-Pokazała mi kolce marki Nike.
-Będą idealne,Olivia uwielbia takie kolory.-Uśmiechnąłem się do niej.
-Super,to poszukaj rozmiaru.-Usiadła na pufie i czekała na moją reakcję.Znalazłem odpowiednie pudełko i podałem dziewczynie.

-Pomyślałem,że do kolców dokupię jej jeszcze jakąś książkę o lekkoatletyce.
-Dobry pomysł,ale najpierw idziemy coś zjeść.Jestem mega głodna.-Pomasowała się po brzuchu,co wyglądało dość komicznie.
-Dla ciebie wszystko.-Podążyliśmy do McDonalda.

-Co zamawiasz?-Spytałem Smith,kiedy staliśmy w kolejce.
-Hmmm...Happy Meal.-Uśmiechnęła się do mnie.Tak ślicznie wyglądała,kiedy się uśmiechała.
-Ty tak na poważnie?-Spytałem z niedowierzaniem.
-Jasne,uwielbiam te zabawki z zestawów.-Gestykulowała rękami,tak że ledwo powstrzymywałem się od śmiechu.
-Co podać?-Powiedziała młoda kasjerka.Była kilka lat starsza od nas.
-Happy Meal z cheeseburgerem,shakem waniliowym i zabawką numer 4.A ty co chcesz?-Naty zwróciła się do mnie.
-Big mac'a,frytki i dużą colę.

POV Natalie
-Wyjątkowo ładne są te kolce.-Zaczęłam rozmowę,bo przez moment żaden z nas się nie odzywał. -Tak,jestem pewien,że spodobają się Liv.-Uśmiechnął się,miał cała buzię w ketchupie.Wyglądał naprawdę zabawnie i słodko.
-Nie ruszaj się przez chwilę.-Chwyciłam serwetki i wytarłam ketchup.Spojrzałam mu w oczy i na chwilę zastygłam,ale po sekundzie ocknęłam się,jakby z transu i powróciłam na swoje miejsce.
-Dzięki.-Posłał mi serdeczny uśmiech.-Musisz iść ze mną.
-Ale gdzie?-Zbił mnie z tropu,nie miałam pojęcia,o co mu chodzi.
-No na imprezę urodzinową Olivii.-Odpowiedział,jakby to było oczywiste.
-Oo.Nie,nie,nie!Nie będę się wpychać.To impreza twojej przyjaciółki,ja nie zostałam zaproszona,więc nie mogę iść.
-Możesz.Pójdziesz tam ze mną.Prezent damy jako wspólny i w końcu poznasz moich przyjaciół.
-Nie jestem przekonana.-Odpowiedziałam,robiąc kolejny gryz cheeseburgera.
-Proszę.Zrób to dla mnie.-Zrobił oczy,jak Kot ze Shreka. -Okay,ale musisz mi pomóc w kupieniu jakiś ciuchów,bo nie mam co ubrać.
-Jasne,widziałem twoją garderobę.W ogóle nie masz co ubrać.-Powiedział sarkastycznie,śmiejąc się przy tym.
-Oj,nie marudź.Pomożesz mi.

 POV Luke
-Ile jeszcze będziesz tam siedzieć?-Powiedziałem zniecierpliwiony,kiedy Naty przymierzała 15 z kolei zestaw.
-Już wychodzę.-Otworzyła drzwi kabiny,a mnie aż wmurowało w kanapę,na której obecnie siedziałem. -Wooow.-Nie potrafiłem wypowiedzieć nic więcej.Wyglądała przepięknie,jak anioł.
-Jest aż tak źle?
-No co ty,jest świetnie,idealnie.
-Super,bo mi też się podoba.

-Skoro mamy dawać prezent razem,to daj mi chociaż kupić książkę!-Powiedziałam do chłopaka.Obecnie byliśmy w księgarni i kłóciliśmy się,kto kupuje.
-Musisz być taka uparta?-Powiedział zrezygnowany.Ha,1:0 dla Natalie.
-Taka już moja natura.-Uśmiechnęłam się zwycięsko,wyciągnęłam książkę z rąk Luke'a i podeszłam do kasy.
-Poproszę tą.
-Jasne,39$.-Podałam kasjerowi banknot.
-Przepraszam,gdzie są książki o Reggae?-O mamoo!Proszę,niech to nie będzie Jack,prooooszę! Odwróciłam wolno głowę w prawą stronę.Zobaczyłam chłopaka,z którym niedawno byłam na randce.
Bożeee,co ja ci zrobiłam?!
Jego twarz była bez wyrazu,jeszcze go takiego nie widziałam,zawsze był uśmiechnięty,pozytywny.Nie wiedziałam,co w tej chwili mam zrobić.Powiedzieć "cześć",iść sobie,czy co?
-Hej Naty.
-Hej Jack.-Spuściłam wzrok.Przypomniała mi się scena spod mojego domu.Zrobiło mi się go żal,ale nic nie mogłam mu zaoferować.
-Smith,idziemy?-Z niekorzystnej sytuacji wybawił mnie Luke.
Boże,jednak potrafisz mnie wysłuchać.
 -Tak,chodźmy.

-Kto to był?-Luke zapytał po chwili milczenia.
-Kolega ze szkoły.Byłam z nim na jednej randce.On chyba chce czegoś więcej,ale ja nic do niego nie czuję. -Rozumiem,a teraz masz się rozchmurzyć i nie myśleć już o tym,jasne?
-Tak jest kapitanie.-Zasalutowałam,po czym oboje wybuchnęliśmy śmiechem.

-Dzięki za pomoc i do zobaczenia.-Powiedział Luke,kiedy staliśmy po moim domem.
-A może wejdziesz?Mój brat znów gdzieś pojechał ze swoimi kumplami,a ja nie lubię być sama w domu.
-Skoro tak nalegasz.-Zaśmiał się pod nosem.Weszliśmy do salonu.Luke rozsiadł się na kanapie,a ja poszłam do kuchni po jakieś picie i przekąski. Kiedy wróciłam z tacą do salonu,Brooksy wybierał już film.
-Co powiesz na...-Już myślałam,że powie tytuł jakiegoś horroru,których nienawidzę.-Johnny English? -Jestem za,uwielbiam ten film.-Wyszczerzyłam się,pokazując szereg białych ząbków.

POV Luke
-Hahahahahah!-Oboje śmialiśmy się z kolejnego fragmentu filmu,kiedy poczułem wibrację.
-Muszę odebrać.-Poszedłem do kuchni.
-Luke,gdzie ty się szlajasz?!-Usłyszałem krzyk Beau.
-Byłem na zakupach z Natalie,a teraz oglądamy film u niej w domu.-Powiedziałem spokojniej niż mój starszy brat.
-Uuu!A co to za Natalie?Ładna?
-Tak,bardzo.Poznasz ją na urodzinach Liv.Paa!
Nie wiecie,jak Beau mnie czasem irytuje.Jemu chodzi tylko o wygląd u dziewczyny,a nie o  jej charakter.Jest chwilę z dziewczyną,a potem rzuca ją dla innej,ładniejszej.
_____________________________________
Heeeej!!Jak Wam mijają wakacje?Gdzie się wybieracie? (:
Jak się podoba rozdział?Pisałam,że dodam w weekend,ale musiałam go jeszcze poprawić i jest dzisiaj,mam nadzieję,że nie jesteście złe. :D
Dziękuję za te wszystkie komentarze,zakładając bloga nie sądziłam,że będą jakiekolwiek,a tu proszę,jest ich aż tyle!Dzięki,dzięki,dzięki!! ;***
Zapraszam na mojego instagrama: @natalaxo
twittera: @sunshinenaty
aska: @MusicIsMyAllLife
fb: http://www.facebook.com/natalia.babicka.1234
Do napisania Kochanee! <33 *o*

sobota, 21 czerwca 2014

Chapter fourth.

Próbowałam zasnąć,ale nie za bardzo mi to wychodziło.Przewracałam się z boku na bok,wierciłam,odkrywałam,przykrywałam,ale nic mi nie pomagało.Ughh.Nagle poczułam wibracje pod poduszką.Wyciągnęłam telefon i odblokowałam.
Słodkich snów. xx Luke
OMG!Kiedy to przeczytałam,na mojej twarzy ukazał się wielki uśmiech.Nie macie pojęcia,jak bardzo się cieszyłam.
Kolorowych! (: Naty
Naprawdę go polubiłam,był jedyną osobą (która była w moim wieku) w Melbourne,która była dla mnie miła.Chciałabym poznać go bardziej,zaprzyjaźnić się,mam nadzieję,że mi się to uda.
Po chwili,ze zmęczenia zasnęłam.
Wchodząc do szkoły nie mogłam opędzić się od ludzi.To jeden chciał mi ponieść książki,to się umówić na zakupy,do kina,na randkę.Czy oni wszyscy powariowali?Nie rozumiałam,o co im chodzi.Raz zobaczyli mnie z Lukiem i nagle wszyscy mnie zauważają.Nie jestem przyzwyczajona do tego.W LA owszem byłam dość popularna,ale już odzwyczaiłam się od takiego szumu wokół mnie.
-Siemka.-Podszedł do mnie Jack.Największy przystojniak w całej budzie.Na jego widok cała żeńska połowa szkoły wzdychała.Chodził do trzeciej klasy,był mega miły i zabawny,był kapitanem szkolnej drużyny piłki nożnej i miał swoją kapelę,w której był wokalistą.Czego chcieć więcej?
-Hej.-Uśmiechnęłam się do niego.
-Mam dwa bilety na Maroon 5 i pomyślałem,że mogłabyś pójść ze mną.-Niech mnie ktoś uszczypnie,bo chyba śnię.Lekko uszczypnęłam się w ramię,za które się trzymałam.Nie,to się dzieje naprawdę.
-Chętnie.-Odpowiedziałam,ze spokojem,choć w duchu byłam wulkanem radości.
-Świetnie,będę po ciebie o siódmej.
-Okay,do zobaczenia.
Wróciłam do domu,mam jeszcze cztery godziny do koncertu.Usiadłam na kanapie,obok Alexa,który oglądał jakieś kreskówki.On nigdy nie dorośnie.
-Hej.-Powiedziałam,wyciągając telefon z kieszeni spodni.
-Ciiii!-To była jego odpowiedź na moje bardzo miłe "hej".Kto go wychowywał,małpy?
Postanowiłam sprawdzić Fb,Twittera i całą resztę.
Na Facebooku miałam pełno zaproszeń do grona znajomych i wiadomości.Czy oni nie mają co robić,tylko piszą do mnie?
Weszłam na Twittera i mnie zatkało.Już wiem,o co tym wszystkim ludziom chodziło.Brooksy dodał twitta:
Świetne zakupy z @NatySmith. xx ;D
Kilka razy przeczytałam to zdanie.Nie mogłam w to uwierzyć.Moje życie przez jedno zdarzenie całkiem się zmieniło.Pomyśleć,że jeszcze kilka dni temu,chciałam je sobie odebrać.
Ohh,muszę mu odpisać.
Pewnie,że świetne @Luke_Brooks ;D
I jeszcze raz przepraszam za tą głupią akcję. (:

 Ubrałam się dość normalnie,to jest tylko koncert.
Zrobiłam lekki makijaż,nie potrzebowałam wiele pudru czy fluidu.Zeszłam do salonu,miałam jeszcze pół godziny,aż sama się dziwię,że tak szybko się wyrobiłam.
Włączyłam jakiś serial i zaczęłam go oglądać.Właśnie Eliza i Frank mieli się pocałować,kiedy usłyszałam dzwonek.Z przerażenia aż podskoczyłam.Wyłączyłam telewizor I poszłam otworzyć.W drzwiach zobaczyłam Luke'a.
-Hej,co ty tu robisz?-Spytałam zdziwiona.Wszystkich bym się spodziewała,ale nie jego.
-Co się tak wystroiłaś?-Spojrzałam na swój strój,wydawało mi się,że wyglądam normalnie.-No nieważne...Mam prośbę.
-UUU,zaciekawiłeś mnie.-Weszliśmy do domu.
-Moja przyjaciółka ma dwunastego urodziny i chciałbym byś pomogła mi w wybraniu prezentu.
-Czemu nie.-Odpowiedziałam mu,siadając na kanapie.
-Świetnie,ja już będę leciał,nagrywamy nowy filmik.-Uśmiechnął się do mnie promiennie.-Pa!-Krzyknął,wychodząc.
-Do zobaczenia!
Po chwili znów usłyszałam dzwonek.Tym razem to musi być Jack.
-Hej,gotowa?-Powiedział przyjaźnie.
-Hej.Jasne,możemy iść.-Podeszliśmy do jego samochodu,chłopak otworzył mi drzwi,gentleman.
-Tak w ogóle,ślicznie wyglądasz.
 -Dzięki.-Usiadłam na miejscu pasażera i czekałam aż odjedziemy.Jack był ideałem,ale jakoś na mnie nie działam.Nie czułam nic szczególnego w jego towarzystwie.Może jestem dziwna.Może,ale nie wariowałam na jego punkcie,jak reszta.Podobało mi się,że akurat mnie zaprosił,ale nie czułam żadnej chemii.
 -Jakie są twoje zainteresowania?-Spytał po chwili.
 -Uwielbiam rysować,to sprawia,że zapominam o wszystkim i przechodzę do swojego świata.
 -Mam tak samo z muzyką.Ona sprawia,że czuję,jakbym był w innym świecie.To jest naprawdę świetne.Za niedługo mamy mini koncert,może wpadniesz nas posłuchać?
 -Jasne,chętnie.-Uśmiechnęłam się do niego.Lubiłam muzykę którą grali.Słyszałam ich już kilka razy na szkolnych imprezach,byli naprawdę świetni.

-Podobało ci się?-Spytał Jack,kiedy wychodziliśmy z areny.
 -Było genialnie,już dawno się tak dobrze nie bawiłam.
-Cieszę się,że ci się podobało.-Wsiedliśmy do samochodu.Chłopak próbował kilka razy go odpalić,ale nie dawało to rezultatu.
-Fuck!-Uderzył rękoma w kierownicę.-Będziemy musieli zrobić sobie spacer.Przepraszam cię za to,był już u mechanika,ale jak widać nie przyniosło to skutku.
-Nic się nie stało,nawet mam ochotę na spacer.-Uśmiechnęłam się do niego lekko,dodając mu otuchy. Doszliśmy pod mój dom.Widać,że chłopak woli biegać po boisku za piłką niż chodzić na dłuższe spacery.Szliśmy chyba z godzinę,mi to nie przeszkadzało,uwielbiam spacerować,ale dla Jacka było uciążliwe.
-Dzięki za świetny wieczór,dawno się tak nie bawiłam.Idę już,bo się późno zrobiło.Do zobaczenia w szkole.-Odwróciłam się na pięcie.
-Nati,czekaj!-Chwycił mnie za dłoń i odwrócił w swoją stronę.-Dziękuję.-Zbliżył się i mnie pocałował.Na początku odwzajemniłam pocałunek,ale po chwili odsunęłam się o niego.
-Nie możemy.-Spuściłam wzrok.
-Czemu?-Podniósł kcukiem mój podbródek.
-Bo ja nic do ciebie nie czuję.-Widać,że zraniłam go tymi słowami.
-Okay,rozumiem.Do zobaczenia w szkole.-Powiedział,po czym odszedł.Stałam tam jeszcze przez chwilę,intensywnie myśląc o tym pocałunku. Czy dobrze zrobiłam,odmawiając mu?
 _______________________________
Hej dzióbaski (tekst mojego kolegi xd)!
Mam nadzieję,że Wam się podoba,starałam się napisać,jak najlepiej,choć I tak mi to nie wyszło,ale co tam.Myślałam,że dodam w poniedziałek,ale nie chciałam,by był jakiś naciągany i wgl do kitu,a myślę,że ten nie jest najgorszy,ale opinię pozostawiam Wam.
To by było na tyle,następnego możecie się spodziewać W weekend. :**
life-is-heavy-but-dont-lose-hope.blogspot.com
you-will-be-on-my-mind-forever.blogspot.com
Do napisania!! <33


Jack Martin

poniedziałek, 16 czerwca 2014

Chapter third.

Tak,jak postanowiłam po lekcjach poszłam do Domu Kultury.
-Przepraszam,gdzie jest sala plastyczna?-Podeszłam do jakiejś kobiety,która akurat była w korytarzu.
-Do końca korytarza,ostatnie drzwi po prawej.Sala numer 24.-Odpowiedziała,serdecznie się uśmiechając.Emanowały od niej szczęście i radość,aż chciało się żyć.
-Dziękuję bardzo.-Odwzajemniłam uśmiech i udałam się w wyznaczone miejsce.
Zapukałam lekko w uchylone drzwi,po czym otworzyłam je szerzej.Zobaczyłam młodą dziewczynę,jak zakładam nauczycielkę i chłopaka,który z nią rozmawiał.Kiedy zorientowali się,że nie są sami,odwrócili swoje spojrzenia na mnie.Rozpoznałam w chłopaku Luke'a.Lekko się do niego uśmiechnęłam,ale on zachowywał się,jakby mnie nie znał.Nawet głupiego "hej".Zrobiło mi się przykro,jeszcze rano podwoził mnie do szkoły,rozmawialiśmy,śmialiśmy się.
-Ja już pójdę.-Odezwał się i minął mnie w drzwiach.
-Do zobaczenia.-Rzuciła za nim kobieta.-Pomóc ci w czymś?-Zwróciła się do mnie,chowając prace w szafce.
-Chciałabym zapisać się na zajęcia plastyczne.
-Oczywiście,jak się nazywasz?
-Natalie Smith.-Uśmiechnęłam się do dziewczyny,zapominając o niemiłym incydencie z przed chwili.
Wpisała coś w dzienniku zajęć.
-Podpisz się tutaj.-Podała mi długopis,a ja zrobiłam,co mi kazała.
-Tutaj masz grafik zajęć.Mam nadzieję,że będziesz u nas częstym gościem.
-Oczywiście.
-Jeszcze jedno,wszyscy zwracamy się tutaj po imieniu,ja jestem Cassie.
-Natalie,w skrócie Naty.Dziękuję za wszystko i do zobaczenia na zajęciach.-Wyszłam z sali i udałam się do drzwi wyjściowych.
Wracając wstąpiłam jeszcze po moją ulubioną kawę Latte Macchiato.Myślałam o tym,co zaszło w Domu Kultury.Sądziłam,że Luke choć trochę mnie lubi,tak dobrze nam się rozmawiało,jakbyśmy znali się od piaskownicy,a teraz nie stać go było nawet na głupie "cześć".Znowu się przeliczyłam.Co ja myślałam?Że ktoś stąd mnie polubi?Jaka ja głupia byłam.
Pojedyńcza łza spłynęła po moim policzku,ale od razu ją starłam.Nie mogę więcej płakać,muszę być silna.Skończyłam z płaczem,smutkiem,złością.Zmieniłam się,jestem silniejsza i odporna na przeciwności losu.

-Hej,już jestem.-Mój głos rozległ się po domu.
-Chodź na obiad.-Usłyszałam głos mojego brata.Już ucieszyłam się,że sam coś ugotował,zbyt go przeceniłam.
-A już myślałam,że zrobiłeś normalny obiad.-Podeszłam do pudełka i wyjęłam kawałek pizzy cztery sery.
-Jak się nie podoba,to sama coś ugotuj.-Powiedział żartobliwie.
-Żebyś ty to zjadł?Zapomnij.
Weszłam do swojego pokoju i zabrałam się za odrobienie zadań.Matma,angielski,historia i biologia.Porozkładałam książki na biurku i zaczęłam od napisania wypracowania z angielskiego.
Kiedy skończyłam,opadłam na łóżko.Wzięłam do ręki mojego iPhone'a.Pomyślałam,że założę konto na Instagramie,tylko na moje rysunki.Może komuś się spodobają.
Masz może ochotę na zakupy? xx Gabi
Nie wierzę,że Gabriella chce iść na zakupy,ze mną.Cały rok tylko wyśmiewała się ze mnie,a z dnia na dzień chce się ze mną spotykać po szkole.
Jasne. (: Nati
Pomyślałam,że to może mi pomóc.Może ludzie zmienią o mnie zdanie,jeśli zobaczą mnie z nią.W końcu to Gabriella Adams we własnej osobie.
Okay,jutro po szkole. ^.^
Dziwi mnie to i wyczuwam,że nie chodzi jej o zaprzyjaźnienie się,ale jeśli nie spróbuję,nie dowiem się o co chodzi.

Kiedy wychodziłam z domu strasznie się rozpadało.Wróciłam się po kurtkę i pobiegłam na przystanek.Ledwo zdąrzyłam na autobus.Usiadłam na wolnym miejscu,wyciągnęłam z torby słuchawki i podłaczyłam do telefonu.Włączyłam piosenkę Nico & Vinz-Am I wrong,którą uwielbiam i zatopiłam się w utworze.
-Hej,Natalie?-Ktoś wyrwał mnie z mojego świata.Wyciągnęłam słuchawki z uszu i spojrzałam na osobę,która zakłucała mój spokój.Zobaczyłam drobną,ładną dziewczynę.Kojarzyłam ją ze szkoły,miałyśmy razem francuski.
-Tak.-Kąciki moich ust lekko się podniosły.
-Jestem Lucy.Mogę się dosiąść?-Powiedziała z entuzjazmem i uśmiechem na ustach.
-Jasne,siadaj.-Zabrałam moją torbę z siedzenia,by zwolnić miejsce.
-To prawda,że znasz Luke'a Brooksa?-O Boże...Zaczyna się.
-Można tak powiedzieć.
-Ale ci zazdroszczę!Uwielbiam ich,są genialni...-Zaczęła mówić,jacy to oni nie są świetni,a ja z powrotem założyłam słuchawki.

-Tak,w tej wyglądasz genialnie.
-Naprawdę tak sądzisz,nie jest zbyt krótka?-Właśnie przymierzałam milionową sukienkę,siedziałyśmy w jednym sklepie już ponad godzinę.
-Nie,wygląda naprawdę świetnie,jest dla ciebie idealna.-Uśmiechnęła się do mnie.Spędziłam z nią dziś pół dnia i nie wydawała się aż taka okropna,ale jestem świadoma,że to dobra gra.
-Dobra,biorę ją.-Odwzajemniłam uśmiech,też potrafię grać.

Wracając do domu dostałam sms'a od Alexa,że nie ma nic w lodówce.Poszłam więc do najbliższego supermarketu.Chodząc po sklepie,zastanawiałam się dlaczego Luke tak zareagował,miałam się tym nie przejmować,ale to mnie zabolało.
Próbowałam dosięgnąć ulubionych płatków Alexa,ale były za wysoko.Dlaczego on musi jeść tylko te,które są tak wysoko poukładane i dlaczego ja muszę być taka niska?Moje 160 cm coraz bardziej mnie denerwuje,niczego nie mogę dosięgnąć.
Nagle ktoś ściągnął pudełko,które tak bardzo pragnęłam mieć w ręce.Odwróciłam się do tego kogoś.
-Proszę.-Powiedział uśmiechnięty chłopak.Spojrzałam na niego,to był Brooks.
-Dzięki.-Powiedziałam obojętnym tonem,włożyłam pudełko do wypełnionego wózka i próbowałam odjechać.
-Co się stało?-Zatorował mi drogę.
-Jakbyś nie wiedział.-Odpowiedziałam złośliwie i próbowałam go wyminąć.
-No właśnie nie wiem,może mnie oświecisz?
-Byłeś wczoraj w Domu Kultury i nawet "hej" mi nie powiedziałeś,tylko dziwnie się na mnie spojrzałeś.
-Hahahaha.-Chłopak zaczął się śmiać.Zwariował,czy co?
-Co cię tak śmieszy?-Spojrzałam na niego,jak na idiotę.
-Nie byłem wczoraj w żadnym Domu Kultury,musiałaś pomylić mnie z moim bratem bliźniakiem,Jai'em.-Powiedział,kiedy trochę się opanował.Zrobiło mi się głupio,nie pomyślałam,że to mógł być jego brat.Boże,jaki ja mam czasem nieogar.
-Jeej,przepraszam,że tak na ciebie naskoczyłam.Nie pomyślałam,że to może być Jai.Zdziwiło mnie to,że nie masz kolczyka w wardze,ale nadal nie wpadłam na to.Jeszcze raz przepraszam.-Spóściłam wzrok na moje buty,w tym momencie wydawały się najbardziej interesującą rzeczą w sklepie.
-Nic się nie stało,ludzie często nas mylą,ale w przeprosiny będziesz musiała mnie znosić przez całą drogę powrotną do domu.
-Okay,przyda mi się ktoś do pomocy w niesieniu zakupów.

Szliśmy,przez całą drogę śmiejąc się z głupich powodów.Ludzie patrzyli się na nas,jakbyśmy uciekli z psychiatryka.Przy Luke'u czułam się bardzo swobodnie,nie było niezręcznie,wręcz przeciwnie.Wydawało mi się,że jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi,którzy znają się od zawsze,przy nim czułam się,jak w LA,co bardzo mi się podobało.
-Jesteśmy.-Powiedziałam,zatrzymując się ,przed ogrodzeniem.-Dzięki za pomoc.-Odebrałam od niego torby z zakupami.
-Nie ma sprawy,to była przyjemność.-Uśmiechnęłam się do niego promiennie.
-Do zobaczenia.-Odwróciłam się,szukając kluczy w torebce.
-Umm...Nati?-Spojrzałam na niego spod toreb.-Dałabyś mi swój numer?-Podrapał się po głowie.
-Jasne.Daj telefon.-Wpisałam się w kontaktach chłopaka.
-Dzięki,paa.
-Paa!-Rzuciłam za nim.
_______
Taaa daaa!Napisałam.Wiem,że strasznie późno,ale chciałam,żeby był najlepszy,jaki mogłabym napisać(nie wyszło,ale co tam xD).Mam nadzieję,że się nie gniewacie.Dziękuję za komentarze pod ostatnim rozdziałem,nie wiecie nawet,jaki miałam zaciesz.To bardzo motywuje do dalszego działania i mam nadzieję,że teraz będzie ich jeszcze więcej.Dziękuję Wam bardzo i do napisania ^^
Jeśli lubicie One Direction to zapraszam na:
life-is-heavy-but-dont-lose-hope.blogspot.com
you-will-be-on-my-mind-forever.blogspot.com
Buziaczki dziubaski :*****

Lucy Bein Cassidy Freeman

niedziela, 15 czerwca 2014

Chapter second.

Szłam do mojego domu,nie miałam daleko.Myślałam o całym moim życiu.Postanowiłam,że od września zmienię szkołę.Zaczynam żyć od nowa.Mam nadzieję,że wszystko zmieni się na lepsze.
Doszłam do domu.Nacisnęłam klamkę,odziwo drzwi były otwarte,więc albo Alex wrócił wcześniej,albo rodzice zrobili sobie wolne.Stawiam na pierwszą wersję.
-Alex?-Spytałam niepewnie.
-Co jest mała?-Zobaczyłam postać,wyłaniającą się z kuchni.Podbiegłam do chłopaka i przytuliłam go.-Aż tak bardzo się stęskniłaś?Nie było mnie raptem dwa dni.
Dopiero teraz przypomniałam sobie o liście,skierowanym do Alexa.Przecież on nie może go przeczytać!
-Byłeś już w swoim pokoju?-Spytałam spanikowana.
-Nie,jeszcze nie.-Odpowiedział niepewnie.
Pędem rzuciłam się na schody,wywalając się na nich ze dwa razy.Smith pobiegł za mną.
-Co ty tam zrobiłaś?!-Krzyknął,chyba na całe Melbourne.
Weszłam do sypialni chłopaka,po czym szybko zabrałam kopertę leżącą na łóżku.
-Taak!-Powiedziałam ledwo słyszalnie.
-Uuu,co to masz?-Wyrwał mi kartkę z dłoni.Próbował ją otworzyć.Wskoczyłam mu na plecy,po czym zabrałam swoją własność.Wybiegłam z pokoju mojego brata.Ślizgając się po korytarzu,weszłam do swojego pokoju,zakluczając się.Chwyciłam nożyczki,które leżały na moim biurku.Pocięłam zawartość koperty.Pozostałości listu wyrzuciłam do kosza.Uff,upiekło mi się.Mam dzisiaj szczęście,dziiiwneee.Wzięłam laptopa i położyłam się na łóżko.Postanowiłam obejrzeć sobie filmiki The Janoskians.Zeszłam jeszcze na dół po sok,jakieś przekąski i wróciłam do swojego królestwa.
-Naaati!-Krzyknął z dołu ten debil,potocznie zwany moim bratem,przez co obudziłam się i...spadłam z łóżka.
Powoli schodziłam na dół,masując głowę,bo właśnie o nią się uderzyłam.Nie pytajcie jak.
-Co spadło?
-Ja.
-Co?Z czeg...
-Po co mnie wołałeś?-Urwałam mu w połowie zdania.
-Mam dla ciebie mały prezent.-Wyszedł z domu,chyba do samochodu,po czym wrócił z małym Shih Tzu na rękach.
 -O jeejku,skąd go masz?-Podeszłam do chłopaka i zaczęłam głaskać szczeniaczka.
-Wiem,że od zawsze chciałaś mieć pieska,a suczka mojej koleżanki się oszczeniła,więc postanowiłem ci jednego kupić.To dziewczynka.
-O mój Boże,naprawdę?!-Od zawsze chciałam mieć psa,ale rozmowa z rodzicami na ten temat zawsze kończyła się tym samym.Zawsze byli na nie.
-Jest twój.Chciałem cię w ten sposób uszczęśliwić i przerosić.Ostatnio nie dogadywaliśmy się zbyt dobrze,i to była tylko i wyłącznie moja wina.Zaniedbałem cię,a jestem za ciebie odpowiedzialny.Miałem trochę kłopotów.-Urwał.Dobrze,że mi to powiedział,mam nadzieję,że teraz będzie jak dawniej.
-Kłopotów?Jakich?-Spytałam, bawiąc się z pieskiem.
-Dziewczyna ze mną zerwała.
-To ty miałeś dziewczynę?Dobrze wiedzieć.-Powiedziałam z lekkim wyrzutem.
-Przepraszam...Jak nazwiesz swojego pieska?-Zmienił temat.
-Hmmm,może Shisha?-Powiedziałam,na co piesek ucieszył pyszczek.
-Ona chyba się zgadza,więc ja tym bardziej.
-Cieszę się.-Posłałam mu szczery uśmiech.
Wróciłam do swojego pokoju i wygodnie usadowiłam pieska na łóżku,a sama wzięłam do rąk laptopa, szkicownik i komplet ołówków i usiadłam obok Shishy,która już spała.Włączyłam urządzenie i wyszukałam jakiegoś zdjęcia Luke'a.Zaczęłam szkicować postać chłopaka.
Rysunek wyszedł całkiem nieźle,byłam z siebie zadowolona.Spojrzałam na ekran telefonu,było już po 23.Wzięłam piżamę składającą się z krótkich,szarych spodenek i jasno różowej,luźnej koszulki na ramiączkach.Poszłam do łazienki,która znajdowała się w moim pokoju.Postanowiłam wziąć długą kąpiel.Odkręciłam kurek z ciepłą wodą i wlałam do wanny olejek waniliowy.Uwielbiam zapach wanilii,jest przepiękny.Postanowiłam,że pójdę jutro do Domu Kultury i zapiszę się na zajęcia plastyczne.Sztuka to moja pasja i chcę ją rozwijać.
Obudził mnie budzik w telefonie.Była 06.50,więc czas wstawać do szkoły.Pierwszy raz,od kiedy tu mieszkam,nie myślę,że ten dzień będzie jeszcze gorszym od poprzedniego.Od dzisiaj znów zaczynam myśleć pozytywnie.
Zwlekłam się z łóżka i podreptałam do szafy,wyciągając z niej szkolny mundurek składający się z czarnej spódniczki sięgającej przed kolana,białej koszuli,krawatu,marynarki i długich skarpetek.Weszłam do łazienki i wykonałam poranną toaletę.
Zeszłam na dół,postanowiłam być dobrą siostrą i zrobić śniadanie dla nas obu.Wyjęłam wszystkie składniki potrzebne do zrobienia jajecznicy i zabrałam się do pracy.
-Alex!-Krzyknęłam w stronę schodów.
-Nie drzyj się tak,przecież idę.
-Zrobiłam ci śniadanie,ale skoro jesteś wredny,nie dostaniesz.
-Nati,kochana ty moja siostrzyczko,ja nigdy nie jestem dla ciebie wredny.
-Hahaha.Niech ci będzie.Masz nałożoną na talerzu jajecznicę.Ja już lecę,bo się spóźnię.
Ubrałam moje Conversy przed kostkę,wzięłam torbę i wyszłam z domu.Szłam szybkim tempem,by zdążyć,kiedy obok mnie zatrzymał się samochód,a przyciemniona szyba zjechała w dół.
-Podwieźć cię?-Zobaczyłam uśmiechniętą twarz Luke'a.
-Pewnie,dzięki.-Obeszłam samochód dookoła i wsiadłam na miejsce pasażera.
Chłopak podwiózł mnie pod szkołę.
-Jeszcze raz dzięki.Do zobaczenia.-Uśmiechnęłam się do Luke'a.
-Nie ma za co.Pa.
Weszłam do budynku i skierowałam się w stronę mojej szafki,która niestety znajdowała się przy szafkach szkolnej elity.
-Nati,kochanie.Czy ja się przewidziałam,czy do szkoły podwiózł cię Luke Brooks?
WTF?!Czy właśnie Gabriella Adams,najpopularniejsza dziewczyna w całej budzie,powiedziała do mnie "Nati,kochanie".Ja mam chyba jakieś omamy.
-Chyba się przewidziałaś.-Odpowiedziałam jej,ze stoickim spokojem,zamykając szafkę.-A teraz,pozwolisz,że już sobie pójdę,bo jakoś nie mam ochoty z tobą rozmawiać.
-Natalie,nie za dużo słów,jak na jedną rozmowę?-Zaśmiała się perfidnie.Przewróciłam teatralnie oczami i skierowałam się pod klasę,gdzie właśnie zaczynał się angielski.
POV Gabriella
-Widziałaś,kto podwiózł dziś do szkoły naszą szarą myszkę?-Podeszła do mnie Monic.Widziałam,że nie była zadowolona.Uwielbia Janoskians,a Luke jest jej ulubieńcem.
-Oczywiście,że widziałam.Cała szkoła już o tym huczy.
-Musimy coś z tym zrobić.Ona nie może być popularniejsza od nas.
-Chyba,że będzie z nami.-Uśmiechnęłam się chytrze do przyjaciółki.
______
Miałam dziś troszkę czasu,bo jutro nie idę do szkoły tylko jadę na korty tenisowe,basen i do kina (:
Mam nadzieję,że rozdział za bardzo Was nie zanudził i pojawią się jakieś komentarze.Postaram się jutro coś napisać,ale nie obiecuję,bo po południu idę na ognisko :*
Do napisania i dziękuję za wszystko. ^.^
Gabriella Adams
Monic Bree

poniedziałek, 2 czerwca 2014

Chapter first.

Łzy spływały mi strumieniami po policzkach.Bałam się.Bałam się jak cholera,ale to jedyne dobre rozwiązanie.Nie chcę już żyć w moim okrutnym świecie.Nie chcę obciążać sobą mojego brata.Jakie to śmieszne,że jedni jeśli mają szczęście to we wszystkim,a inni we szystkim pecha.Ja zdecydowanie należę to tych drugich.
Było strasznie ciemno i zimno,co jest dziwne,gdyż jest koniec maja.Do tego wszystkiego padał zimny deszcz.Pogoda zgrała się z moimi uczuciami.Wielkie krople spadały z nieba,a ja tylko wsłuchiwałam się jak "rozbijają się" o barierkę mostu.Wspięłam się po niej,kurczowo trzymając się poręczy.Usiadłam na chwilkę.Spojrzałam w dół,ale od razu odwóciłam wzrok.Było strasznie wysoko,a ja miałam lęk wysokości,i na dodatek nie umiałam pływać.Nati jesteś geniuszem,nie mogłaś wybrać innego sposobu.
Ostatni raz pomyślałam o moim bracie,rodzinie,a nawet o "znajomych" z klasy i Davidzie.
Poczułam zimno na ciele.David oblał mnie wodą.Spotkaliśmy się u Matta,właściwie przypadkiem.
-David uduszę cię!-Zaczęłam krzyczeć i biec w stronę chłopaka,który zaczął uciekać.Dobiegłam do Davida i wskoczyłam mu na plecy.Niestey nie urzymał równowagi i po chwili tarzaliśmy się po trawie,śmiejąc się.Obróciliśmy się po raz kolejny i tym razem to on leżał na mnie.
-Ślicznie wyglądasz.-Wyszeptał mi do ucha.
Chłopak zbliżył się do mnie i złączył nasze usta.To był mój pierwszy pocałunek.Czułam się wspaniale,byłam najszczęśliwsza na świecie.
Odsunęliśmy się od siebie,ale nadal leżeliśmy w tej samej pozie,patrząc sobie w oczy.
-Ej,co wy tu robicie?Chodźcie.-Mój brat zdecydowanie jest mistrzem w psuciu romantycznych chwil.

Chłopak zszedł ze mnie,a ja zaczęłam śmiać się z miny mojego Alexa,która była rozwalająca.
-Nie,ja z nią nigdy nie byłem i nigdy nie mógłbym być.-Gdy to usłyszałam z ust mojego chłopaka zrobiło mi się słabo,a łzy zaczęły napływać mi do oczu.Jak on mógł to powiedzieć?Moim znajomym.
-Dobrze wiedzieć,że nigdy nie byłeś moim chłopakiem.Może jeszcze im wmówisz,że wisiorek sama sobie podarowałam na urodziny!-Zerwałam z szyi wisiorek z wygrawerowanym napisem "Together forever" i rzuciłam w tego kretyna.Jak mogłam się w nim zakochać?Dlaczego nie dostrzegłam,że jest taki fałszywy.
Wybiegłam ze szkoły,zanosząc się od płaczu.

-Natalie!Ja z tobą dłużej już nie wytrzymam.Albo idziesz do szkoły z internatem,albo wyprowadzasz się do Melbourne,do Alexa!-Krzyknęła moja matka.
-Pojedzie do Alexandra i koniec kłótni Lucy.-Powiedział spokojnie ojciec.Miałam ochotę wykrzyczeć matce,że to jest najlepsza wiadomość w moim życiu,bo jej nie zobaczę,ale powstrzymałam się i podbiegłam do pokoju.
 
Przypominałam sobie chwile,które najbardziej wpłynęły na moje życie,a łzy zaczęły skapywać z moich oczu jeszcze częściej.Mimo,że David bardzo mnie skrzywdził nadal go kocham i nie mogę o nim zapomnieć.To chore,kochać kogoś przez kogo się aż tak cierpi.Straciłam wszystko,po kolei wszystko zaczęło mi się walić.Straciłam przyjaciółkę,chłopaka,rodziców,a teraz brata.Kiedyś byłam pozytywnie nastawiona do życia.Cieszyłam się na myśl,że jest nowy dzień,a teraz z każdym dniem nienawidzę go coraz bardziej.
Wzięłam głęboki oddech.Zmieniłam pozycję z siedzenia w kucanie,nadal się trzymając.Już chciałam się odepchnąć.
-Nieeee!Stóóój!-Ktoś zaczął krzyczeć,po czym byłam już w bezpiecznym miejscu.-Jeeezu,dziewczyno,co ty chciałaś zrobić?!
Nic nie odpowiedziałam,tylko usiadłam na ziemię,zanosząc się od płaczu.
-Nic ci nie jest?-Powiedział nieznajomy,łagodniejszym już tonem i usiadł obok mnie.Ja tylko pokręciłam głową.-Jejku,cała się trzęsiesz.-Zdjął swoją bluzę i podał mi ją.Nie protestowałam,w ogóle nie mogłam wydusić z siebie słowa.Byłam w ogromnym szoku.
-Dziękuję.-Wyszeptałam cichutko,ledwo słyszalnie.Chłopak chyba usłyszał moje słowa.
-Nie masz za co.-Przytuliłam się do niego.To był impuls,w ogóle nie przemyślałam tego co robię.Nieznajomy jednak odwzajemnił uścisk.
-Ej,przestań płakać.Jesteś już bezpieczna.-Pogłaskał mnie po głowie.Wytarłam oczy rękawami bluzy.
Czułam się,jakbym była jakąś wariatką,jakbym uciekła z psychiatryka.Nie potrafiłam nic powiedzieć,wykonać jakiegokolwiek ruchu.Siedziałam tam,razem z moim bohaterem,tuląc się do niego.Nie wiem,dlaczego posunęłam się do tego.Powinnam zmienić swoje życie,a nie poddawać się.Tak bardzo żałuję,że chciałam to zrobić.
-Już w porządku?-Spytał chłopak.
Pokiwałam głową.Nadal nie potrafiłam wypowiedzieć,ani słowa.
Wstał i podał mi rękę.Chwyciłam ją i podniosłam się z zimnego i mokrego chodnika.
-Chodź.-Powiedział.Dopiero teraz,w świetle latarni widziałam jego twarz.Miał piękne,czekoladowe oczy i długie rzęsy.Zauważyłam też kolczyka w wardze i nosie.Kojarzyłam go skąś,ale byłam tak roztrzęsiona,że nie umiałam skojarzyć skąd.
-Gdzie?-Spytałam,choć było mi wszystko jedno,gdzie teraz się znajdę.
-Do mnie,nie zostawię cię samej.No chodź!
Chwycił mnie za rękę i zaczął iść w prawą stronę.Podążyłam za nim,chyba nie miałam innego wyjścia.
Weszliśmy do domu chłopaka.Był duży i bardzo ładny.
-Dziękuję,umm nadal nie wiem jak masz na imię.-Lekko się uśmiechnęłam.
-Luke.
-Natalie.Luke,dziękuję ci za wszystko.To na prawdę wiele dla mnie znaczy,gdyby nie ty...-Urwałam,nie potrafiłam tego powiedzieć,a łzy na nowo zaczęły cisnąć się do oczu.
-Cii.-Luke zbliżył się i przytulił mnie.
-Okay,już jest w porządku.-Wzięłam głęboki oddech.-Dziękuję.-Spojrzałam mu w oczy.Były naprawdę śliczne.Mógłby nimi hipnotyzować.
-Umm.-Chłopak odsunął się trochę i podrapał się po głowie.-Chcesz soku?-Poszedł w stronę kuchni.Podreptałam za nim.
-Poproszę.-Nalał do dwóch szklanek pomarańczowego soku i podał mi jedną z nich.-Dzięki.-Lekko się uśmiechnęłam.Wróciliśmy do salonu i usiedliśmy wygodnie na kanapie.
-Możesz mi powiedzieć,dlaczego chciałaś to zrobić?-Spojrzał na mnie.Postanowiłam mu wszystko opowiedzieć,podobno to czasem pomaga,jeśli zwierzymy się obcej osobie.Mogę spróbować.
-Jestem z Los Angeles.Przeprowadziłam się tu rok temu,do mojego brata.Moja matka była dla mnie okrutna i wredna.Oprócz tego było całkiem nieźle.Chodziłam do wymarzonej szkoły plastycznej.Miałam przyjaciółkę,która okazała się fałszywa i z dnia na dzień mnie opuściła,Miałam też chłopaka,który potem strasznie mnie skrzywdził,ale jakoś udało mi się mu wybaczyć,bo nadal go kochałam.Pewnego dnia moi matka uznała,że ma mnie dosyć i muszę się przeprowadzić do Alexa.Cieszyłam się,ale nic nie poszło po mojej myśli.W szkole na początku nikt nie zwracał na mnie uwagi,ale teraz słyszę ciągłe wyzwiska.Nikt mnie tu nie akceptuje,mimo,że staram się być miła i pomocna.Mój brat też ma mnie chyba dosyć,bo strasznie się od siebie oddaliliśmy.To wszystko mnie już przerosło.-Kilka kropel łez spłynęło po moich policzkach jak po zjeżdżalni.
-Od teraz nie będzie tak źle,bo masz mnie.-Znów mnie przytulił.Jaki on jest kochany.
-Dziękuje ci za wszystko.Nie wiem,jak ja ci się odwdzięczę.
-Chodź.-Chłopak wyrwał mnie z zamyśleń.
-Gdzie znowu?-Zwlekłam się z kanapy.Tam było tak milutko.
-Pomyślałem,że chcesz wziąć prysznic.To pomaga.
-Okay.Dzięki.-Wyszczerzyłam się.Prz nim o wszystkim zapomniałam,jakby nic się nie wydarzyło.
-Nie dziękuj mi za wszystko.
-Okay.Właściwie dlaczego tyle dla mnie robisz,przecież nawet mnie nie znasz.
-Lubię pomagać ludziom.
I na tym się skończyła nasza rozmowa.Podreptałam z Lukiem do jego pokoju,by pożyczyć jakąś koszulkę.Wybrałam czarną z czerwonym napisem OBEY i poszłam do łazienki.Szybko zdjęłam ubrania,spięłam włosy w koka i weszłam pod strumień ciepłej wody.Kropelki wody spadały w dół,kojąc moje zmarznięte ciało.Wyszłam spod prysznica i owinęłam się dużym,puchowym,lawendowym ręcznikiem.Szybko się wytarłam,założyłam bieliznę i koszulkę chłopaka.
Zeszłam po schodach w poszukiwaniu Luke'a.Znalazłam go w kuchni,robiącego kakao.Mmm,pycha.
-Już jestem.-Powiedziałam,stając obok niego.Był o ponad głowę wyższy.
-Okay,masz.-Podał mi kubek z napojem.
-Dzięki.-Uśmiechnęłam się w jego stronę.Sprawiał,że czułam się,jak w LA.Jakbym nadal była tą zawsze uśmiechniętą,pogodną i pozytywnie nastawioną do życia dziewczyną.Nie powiem,podobało mi się to.-Może to głupie,ale wydaje mi się,że cię już widziałam,ale nie na ulicy,czy w sklepie.Przypominasz mi kogoś,tylko nie wiem kogo.
-Może. Luke'a Brooksa z Janoskians?
-Bingo,właśnie jego.-Chłopak zaśmiał się pod nosem.-Zaraz,zaraz...ty jesteś Luke Brooks.
-Hahaha,tak właśnie rozmawiasz z najprzystojniejszym członkiem Janoskians.
-Dyskutowałabym.-Zaśmiałam się.
-Że co?Ja sie chyba przesłyszałem.-Zaczął mnie łaskotać.
-Okay hahaha jesteś haha najprzystojniejszy hahahah.
-I to chciałem usłyszeć.-Wyszczerzył się ukazując szereg śnieżnobiałych ząbków.
***
Obudziłam się,leżąc na jakimś chłopaku.Lekko się przestraszyłam,bo nie pamiętałam kompletnie niczego.Rozejrzałam się po pomieszczeniu i dopiero teraz zaczęłam przypominać sobie wszystkie wydarzenia wczorajszego dnia.
-Luke.-Powiedziałam szeptem,szturchając chłopakiem.
-Yyy,co jest?-Powiedział zaspanym głosem.
-Ja się już będę zbierać.Nie chcę,by twoja rodzina mnie zobaczyła.Jeszcze raz dziękuję za wszystko,mam u ciebie dług do końca życia.-Ubrałam swoje dżinsy i trampki,a sweter wzięłam do rąk.Nie dałam wypowiedzieć chłopakowi ani słowa,bo już po chwili byłam za drzwiami jego pięknego domu.Mam nadzieję,że jeszcze kiedyś go spotkam.
_________
Jest pierwszy.Liczę na Wasze opinię,bo to naprawdę motywuje.Dziękuję za wejścia i komentarze.Zapraszam na:
life-is-heavy-but-dont-lose-hope.blogspot.com
you-will-be-on-my-mind-forever.blogspot.com
Do napisania i jeszcze raz dziękuję. ^^

Obserwatorzy