sobota, 23 maja 2015

Chapter twenty-third.

***

Jeszcze raz przejrzałam się w lustrze. Wyglądałam nie najgorzej.Rozpusciłam włosy, które swobodnie opadły mi na ramiona i plecy.
Byłam umowiona z Beau. Za wszelką cenę chciał się ze mną spotkać. Wszyscy probowali mnie pocieszać po śmierci mamy. Aż miałam tego dosyć. Starałam się z tym pogodzić, ale teraz chcę zapomnieć o tym wszystkim.

Usłyszałam dzwonek do drzwi i cała w skowronkach pobiegłam na parter. 
-Hej.-Przytuliłam go mocno.
-Cześć ślicznotko.-Pocałował mnie lekko i weszliśmy do środka. 

-Co oglądamy?-Spytałam Beau, kiedy weszłam do salonu z miską popcornu.-Coś romantycznego? 
-Może Titanica?--Odpowiedział, uśmiechając się.Wiedziałam, że to jego ulubiony film. 
-Świetny wybór.-Odwzajemniłam uśmiech, siadajac obok chłopaka.
Brooks włączył telewizor, a ja wtuliłam się w niego.
Mimo, że kilka razy mnie zawiódł i moja relacja z jego bratem nie jest tylko na poziomie przyjaźni, że to coś więcej, kocham go całym sercem. Nie wiem, co bym zrobiła, gdybym go straciła. 
Na samą myśl o utracie kogoś, do oczu napłynęły mi łzy, więc przestałam o tym myśleć i skupiłam się na filmie i Beau. 

-Wszystko w porządku?-Pytanie chłopaka wyrwał mnie z zamyślenia. Przyłapałam się na tym, że myślałam o Luke'u...znowu. 
-Tak.Jest okay.-Odpowiedziałam i lekko się uśmiechnęłam.Chłopak lekko zbliżył swoją twarz do mojej i pocałował. 
-Już myślałem, że chcesz, żebym sobie poszedł. 
-Jesteś głupi, wiesz?-Tym razem to ja go pocałowałam. 
Chłopak pogłębił pocałunek, a ja oplotłam jego szyję dłońmi. Nigdy sie tak nie całowaliśmy. Ten pocałunek był inny od wszystkich. Namietny, ale zarazem delikatny. Zachłanny, ale powolny. Wyrażał tyle emocji. Miłość, wdzięczność, pragnienie. Nie da się tego opisać. Trzeba tego doświadczyć.
Beau włożył mi rękę pod koszulkę, a mnie przeszły przyjemne ciarki, ale kiedy zaczął mi ją ściągać, opamiętałam się. 
Oderwałam sie od niego i spuściłam głowę, oglądając swoje trampki. 
-Beau, przepraszam. Ja... ja nie mogę. -Powiedziałam szeptem.-Nie jestem gotowa, przepraszam.
-Nie, to ja przepraszam. Poniosło mnie.-Chyba nie wiedział, jak się zachować.-Chyba już pójdę.
Pocałował mnie delikatnie w policzek,jakby bał się mnie uszkodzić i ruszył do wyjścia.
Chciałam powiedzieć "Nie, proszę zostań. Potrzebuje cię." i już otworzyłam usta, ale w ostatniej chwili je zamknęłam.
Kiedy usłyszałam zamykanie się drzwi, poczułam, że łzy napływają mi do oczu, osiągając na rzęsach, przez co wszystko wokół stało się rozmazane.
Czułam się źle, z tym, że mu odmówiłam, ale spanikowałam.
Wstałam z kanapy i wkurzona ruszyłam do łazienki, z nadzieją, że prysznic zmyje ze mnie poczucie winy, złość i smutek.
Wieczór miał wyglądać cudownie. Miałam go spędzić z Beau. Tylko na tym mi zależało, ale oczywiście wszystko zniszyłam.
Chyba powinnam się już przyzwyczaić do tego,że sama sabotażowałam sobie życie.
"Chyba jestem masochistką, dołując samą siebie."

Wyszłam spod prysznica i otuliłlam się puchatym ręcznikiem, w kolorze pudrowego różu.
Czułam się odprężona i spokojna. Uwielbiałam wchodzić pod gorący strumień wody i wychodzić spod niego bez żadnych problemów i rozterek.
Całkowicie oczyszczona. Zewnętrznie i wewnętrznie.

Kiedy tylko opadłam na łóżko, natychniast zasnęłam. Miałam dość tego dnia i nie chciałam go przeciągać ani minuty dłużej.

***

Napisałam do Liv, z nadzieją, ze znajdzie trochę czasu dla mnie. Od Kiedy jest z Jai'em trochę się od siebie oddaliłyśmy. Nie chciałam, żeby nasza przyjaźń się skończyła. Nie potrafiłabym znieść utraty najlepszej przyjaciółki.
Zaproponowałam jej wypad na małe zakupy. Potrzebowałam czarnych ciuchów, a moja szafa przepełniona była kolorowymi t-shirtami, sukienkami i bluzami. Przy okazji chciałam z nią omówić pewną kwestię.

-Hej.-Otworzyłam dziewczynie, a ona na przywitanie pocałowała mnie w policzek.-Jak się czujesz?
-Jest okej.-Uśmiechnęłam się delikatnie, ale najchętniej bym się rozpłakała. Czułam się przygnieciona tymi wszystkimi zdarzeniami, nieodgadnionymi uczuciami.Nie potrafiłam uwierzyć, jak szybko potrafią zmieniać się emocje, które odczuwałam. Potrafiłam się śmiać i cieszyć, a za chwilę wybuchałam płaczem.A najgorsze było to, że nie potrafiłam tego powstrzymać.

Wsiadłam do czerwonego porsche cabrioleta, który należał do Olivii i włączyłam radio. Nie potrafiłam znieść ciszy. Przytłaczała mnie.
Kiedy dziewczyna zajęła swoje miejsce, przy kierownicy, spojrzała na mnie smutnymi i zmartwionymi oczami. Odpowiedziałam jej tylko sztucznym uśmiechem. Cieszyłam się, że nie zamierza drążyć tematu.

Kupiłam czarne spodnie, kilka czarnych koszulek, koszulę i sukienkę, również czarne. Ten kolor idealnie odzwierciedlał moje samopoczucie. Sądziłam, że zakupy choć trochę pomogą mi zapomnieć o wszystkim, ale myliłam się. Zresztą, jak zwykle.

Weszłyśmy do Starbucksa.Ja zamówiłam mrożone waniliowe latte, a Liv mrożoną caffé americano.
-Nat, możesz mi powiedzieć, co sie dzieje?-Spojrzała na mnie smutnym i trochę zdenerwowanym wzrokiem.-Martwię się, tak jak wszyscy.
-Przerpraszam cię, mam dzisiaj trochę gorszy dzień. Ale wszystko jest w porządku i cieszę się, że w końcu sie spotkałyśmy.-Uśmiechnęłam się,  chwyciłam ją za dłoń i lekko uścisnęłam.
-Też się cieszę.-Niepewnie odwzajemniła uśmiech.
-Pomyślałam, że możemy zrobić Beau przyjęcie niespodziankę na jego urodziny.-Zmieniłam temat.
-Świetny pomysł!-Powiedziała entuzjastycznie i trochę za głośno, przez co kilka osób spojrzało w naszym kierunku.Lekko zachichotałam pod nosem.-Musimy wszystko zorganizować.Nawet nie wiesz, jak się cieszę. Zostaw wszystko mnie, jestem świetną organizatorką przyjęć niespodzianek.-Pisnęła z zachwytu.
- Nie wątpię.-Powiedziałam i zaczęłam się z niej śmiać.

-Mamy mało czasu, zanim Beau wróci, więc zaczynamy.-Głos Olivii rozbrzmiał się po salonie.Idealnie sprawdzała się w roli organizatorki. Podziwiałam ją za to.-Luke i Jai zajmiecie się muzyką i dj-em. James i ja zrobimy dekoracje, Skip i Holly ogarniecie jedzenie i alkohol, a Naty wyciągnie Brooksa z domu i Kiedy wszystko będzie gotowe, ściągniesz go na imprezkę. Wszyscy zrozumieli?
- Tak jest kapitanie.-Odezwał się Jai i zaśmiał się.Liv uderzyła go lekko w ramię, a on przyciągnął ją do siebie i pocałował.
Wyglądali razem słodko. Byli ze sobą szczęśliwi. Zastanawiałam się, czy ja z Beau też wyglądamy na szczęśliwą parę.
-Możecie oszczędzić mi tego widoku?-Spytał z politowaniem Luke, śmiejąc się. - Nie chcę patrzeć, jak się wymieniacie śliną.
Oni tylko pokazali mu środkowe palce, a my zaczęliśmy się śmiać.
Czułam się tutaj na swoim miejscu, wśród rodziny.
Nie byłam tylko pewna, czy jestem w związku z odpowiednim z braci, ale nie chciałam się teraz tym zadręczać. Liczyła się tylko ta chwila, ten moment.

6 komentarzy:

  1. Jezuuu w końcu dodałaś wiesz jak tęskniłam nigdy więcej takich długich rozterek rozdział genialny jak zawsze kocham to ff i życzę weny do następnego czekam z niecierpliwością!! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojejuu ! Cudowny;)
    Mam nadzieje ,że niedługo next ?
    Też myślę , że zwuązała się nie z tym bratem Brooks z kt9rym powinna i mówie tu o Luke'u

    Czekam na next i weny życzę

    Panna Domka

    OdpowiedzUsuń
  3. Piszesz świetnie (-: Mam nadzieję, że dalej będziesz dodawała rodziały (;

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow *.*
    Znalazłam tego bloga dopiero teraz :( i żałuję.. :/
    Jest Mega <33
    Mam nadzieję że szybko dodasz next :(

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy