niedziela, 11 października 2015

Podziękowania i druga część

Chciałam Wam ogromnie podziękować za to, że wytrwaliście ze mną do końca tego fanfiction. Jestem z siebie dumna, że w końcu je zakończyłam, bo wiem, że te wielokrotne i ogropniedługie przerwy sprawiły, że straciłam masę czytelników i chęci do dalszego pisania tego ff.
Nie jest ono najlepsze, a wręcz uważam, że jest słabe i kompletnie nie wyszlo tak jak chciałam, ale cieszę się, że komuś się podobało i czytaliście je.
Jeszcze raz bardzo dziekuje każdemu czytelnikowi każde wyświetlenie i komentarz
(nie potrafie napisac nic wiecej, bo placze)
DZIEKUJE ♡♡♡♡♡

co do drugiej części, to po dłuższym namyśle stwierdziłam, ze jednak ja sobie odpuszczę
zabrałam się za masę nowych projektów, a szczerze mówiąc nie miałam pomysłu na to i bez sensu byłoby to dłużej ciągnąc :(
oprócz tego mam też życie prywatnie, na które też mam baaardzo mało czasu :/ ♡♡
może kiedyś znajdę trochę czasu i weny, żeby kontynuować to ff, ale nie w najbliższej przyszłości
jeszcze raz za wszystko dziekuje i mam nadzieję, ze aż tak bardzo Was nie zawiodłam
kocham Was so much, wasza brxxksh
♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡

czwartek, 8 października 2015

Epilogue

*3 lata później*

-Luke, zabierz jeszcze to pudło!-Powiedziałam, odkładając pudełko z pamiątkami na podłogę w salonie.
Po dłuższym czasie postanowiliśmy zamieszkać razem.
Wspólne mieszkanie, wspólna przyszłość.

Nie zawsze było między nami kolorowo.
Zerwaliśmy ze sobą cztery razy i schodziliśmy się za każdym razem po chwili, nie mogąc wytrzymać bez siebie.
Po tych kilku latach kocham go jeszcze bardziej, o ile to w ogóle możliwe.
Przeszliśmy wiele razem i to jeszcze bardziej nas do siebie zbliżyło.
Każde zdarzenie sprawiało, że zakochiwaliśmy się w sobie od nowa.

-Jak nazwiemy nasze dzieci?-Siedziałam na kolanach chłopaka i popijałam kakao.
-Myślisz już o dzieciach?-Spojrzałam na niego i zaśmiałam się pod nosem.
-Myślę o naszej wspólnej przyszłości.-Odpowiedział poważnie i cmoknął mnie w szyję.
-Może dla chłopczyka Olivier, a dziewczynki Skylynn?
-Albo dla chłopca Luke Junior.
-Jasne. Nie zrobię dziecku takiej krzywdy.-Zaśmiałam się, odkładając kubek na stolik.
-Ouch, raaaanisz.-Zrobił minę zbitego pieska, co wyglądało komicznie z kilkudniowym zarostem.
-Przepraszam, kotku.-Chciałam pocałować go w policzek, ale obrócił głowę tak, ze trafiłam w usta. Pogłebiłam pocałunek, zjeżdżając dłonią z szyi na tors chłopaka.
-Kocham cię.-Wyszeptaliśmy w tym samym momencie, z uśmiechem na ustach.

Nie potrzebowałam niczego więcej, tylko jego bliskości. On dawał mi siłę do życia, pomagał stawiać kroki. Podnosił, gdy upadałam.
To jeden z wielu powodów, za które go kochałam, a było ich naprawdę wiele.

__________________
wyje

Chapter thirtieth.

-Nawet ja?-Spytałam cicho i uchyliłam drzwi.
Chłopak odwrócił wzrok z ekranu laptopa i spojrzał na mnie.
-Nat? O kurwa...-Zrzucił z siebie urządzenie i wstał z łóżka.
Podeszłam do niego, a Brooks dotknął dłonią mojego policzka. Po plecach przeszły mnie przyjemne ciarki.
-Nie wierzę, że tu jesteś.
-Uwierz, kochanie.-Wspięłam się na palcach i dałam mu buziaka w usta.-Już się nigdzie nie wybieram.
-I to wszystko? Dostanę tylko tyle? Za to, że tyle na ciebie czekałem?-Zrobił minę zbitego pieska, a ja tylko się zaśmiałam i pocałowałam go trochę dłużej.
-Wystarczy?-Chłopak pokręcił głową i złączył nasze usta w namiętnym pocałunku.
-Kurewsko za tobą tęskniłem.-Założył kosmyk moich włosów za ucho i spojrzał w oczy.
Nic nie odpowiedziałam, tylko przypatrywałam się jego czekoladowym tęczówkom.
-Kocham cię, Lukey.-Powiedziałam cicho do chłopaka.-Bardziej niż kogokolwiek, niż Alexa, rodziców, Olivie. Kocham cię za to, że zawsze przy mnie jesteś i kiedy jestem przy tobie, czuję się bezpiecznie. Wtedy jestem szczęśliwa. Jesteś najważniejszą osobą w moim życiu i nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła.
Nie odezwał się tylko przelotnie cmoknął moje usta.
Byłam pewna swoich słów. Niczego więcej nie potrzebowałam jak jego obecności.
Był moją częścią, dopełnialiśmy się nawzajem, pewni swoich uczuć.

Leżeliśmy na łóżku w pokoju Luke'a, a ten bawił się moimi włosami.
-Będziemy tak leżeć cały dzień?-Podparłam się na łokciach i spojrzałam na Brooksa.
Mruknął tylko "mhm" i zbliżył swoją twarz do mojej.
- Nie zapędzasz się czasem?
-Absolutnie nie.-Złączył nasze usta. Położyłam swoje dłonie na jego głowie, lekko pociągając za końcówki włosów, a Lukey złapał mnie za biodra, lekko pociągając mój t-shirt do góry.
Zaczął rysować mi nieznane mi kształty na plecach, a w moim brzuchu szalało stado motyli.
Nagle ktoś wparował do pokoju, a ja momentalnie odsunęłam się od chłopaka naciągając koszulkę.
-Ops, nie będę wam przeszkadzał.-Młodszy Brooks natychmiast zamknął drzwi i zaczął się śmiać.-Tylko pamiętajcie, że jeszcze nie chcę być wujkiem!
Okej. Teraz to byłam czerwona jak burak.
-Słodko wyglądasz, kiedy się wstydzisz.-Pocałował mnie w linię szczęki, a ja tylko zaśmiałam się z jego słów.

- Jesteś gotowa?-Usłyszałam głos mojego chłopaka, kiedy schodziłam po schodach.
-Tak, już idę!-Próbowałam jeszcze włożyć telefon do kopertówki, ale jestem zbyt wielką sierotą i nie mogłam tego zrobić bez zrobienia sobie krzywdy.
Przygotowałam się już psychicznie na upadek ze schodów, ale nic takiego nie nastąpiło.
Zamiast tego, wylądowałam w ramiomach Brooksa.
On zawsze ratuje mnie z opałów.
- Idziemy?-Spytał po chwili, a ja tylko pokiwałam głową.
Stanęłam o własnych siłach i razem skierowaliśmy się do samochodu.

Jechaliśmy jakieś pół godziny, by potem wysiąść przed jedną z najdroższych restauracji w Melbourne.
Przysięgam, że Luke oszalał.
Najpierw nie chciał mi powiedzieć, gdzie się wybieramy, a potem wyda na mnie kupę kasy.
-Luke...-Spojrzałam na niego.
-Hmm.
-Dlaczego wybrałeś tą restaurację? Przecież tu jest za drogo.
-Dla ciebie wszystko.-Podszedł S mnie i cmoknął w czoło, a potem objął w pasie i ruszyliśmy do wejścia.
-Rezerwacja na nazwisko Brooks.
-Proszę za mną.
Przeszliśmy cały budynek i wyszliśmy drzwiami tarasowymi na zewnątrz.
Znajdowało się tam małe jeziorko i pomost, na którym był ustawiony tylko jeden stolik.
Spojrzałam na Lukey'a, ale On się tylko uśmiechnął i splótł nasze palce.

Skończyliśmy nasze dania i zabraliśmy się za ogromne desery, kiedy usłyszałam piosenkę "photograph" Eda Sheerana.
Brooksy wstał od stołu, a ja spojrzałam na niego zdezorientowana.
-Mogę prosić do tańca?-Wyciągnął dłoń w moim kierunku.
-Luke...-Nie wiedziałam, czy się zgodzić.-Oczywiście.
Chłopak przyciągnął mnie do siebie i objął w pasie, a ja położyłam mu swoje ręce na szyję.
Kołysaliśmy się w rytm muzyki, delektując się przyjemną ciszą i wzajemną obecnością.
-Podoba ci się, księżniczko?-Szepnął, przelotnie całując mnie w usta.
-Bardzo, to wszystko jest takie piękne. Nie mogę uwierzyć, że zrobiłeś to tylko dla mnie.
-Wszystko dla mojej księżniczki.
-Aww, to słodkie mój księciu.
Stanęłam na palcach, żeby co pocałować. Dotknęłam jego miękkich ust swoimi, a chłopak pogłębił pocałunek.
Wyrażał on tyle emocji. Nie potrzebowaliśmy słów, by wyrazić jak nam na sobie zależy. On wiedział, jak bardzo co kocham i jak mi na nim zależy i ja też to wiedziałam.
Może nie byliśmy idealni, bo nikt nie jest, ale połączyło nas silne uczucie, które sprawiało, że dla siebie byliśmy najlepszym, co mogło nas spotkać.

______________
ostatni rozdział, płacze ok

środa, 7 października 2015

Chapter twetny-ninth.

Weszłam do domu, a Shisha od samego progu zaczęła cieszyć się i skakać po mnie.
Wzięłam ją na ręce i zaczęłam drapać za uchem.
-Aaaaa!-Z kuchni przebiegła Cait w fartuchu i brudna od mąki.
-Co się stało? One Direction odwiedzą nasz dom?!O mój Boże!-Wyszczerzyłam sie i zaczęłam skakać razem z kobietą.
-Nie, głuptasie.Widziałam, jak się całowaliście. Jesteście tacy kochani, świetna z was para.
Stanęłam w miejscu, a z mojej twarzy zniknął uśmiech.
-Nie jesteśmy parą, Cait. Ja przecież mam chłopaka, zapomniałaś o tym? Kocham go, a po za tym odepchnęłam Camerona od siebie.
-Ahh, no tak...Luke.-Przewesiła ścierkę, którą trzymała w ręku przez ramię.-Wiesz, wydaje mi się, że on nie jest dla ciebie...odpowiedni.
-Myśl, co chcesz.-Okay, nie spodobało mi się to, co powiedziała.-Kocham go i to z nim będę. Nie obchodzi mnie zdanie kogokolwiek, nawet ciebie Cait.
Odwróciłam się i weszłam po schodach na piętro.
Chciałam porozmawiać z Luke'iem. Usłyszeć jego cudowny głos i powiedzieć, jak bardzo mi na nim zależy.
Wahałam się, czy powiedzieć mu, co się wydarzyło, ale bałam się, że coś się między nami popsuje.
Pokonaliśmy razem tyle przeszkód, żeby być ze sobą i nic nie sprawi, że będzie inaczej.
Razem na zawsze.

Rozmawialiśmy ok. godziny, a i tak nie potrafiłam się rozłączyć.
Zrozumiałam jak kurewsko za nim tęsknię i jak bardzo go kocham.
Nie potrafię zrozumieć, dlaczego nie dostrzegłam tego wcześniej.
On był ze mną zawsze od kiedy się poznaliśmy, a ja zmarnowałam tyle czasu na bycie z jego bratem.

***

Złapałam laptopa w ręce i wygodnie ułożyłam go sobie na nogach, poprawiając poduszkę.
Chciałam sprawdzić oferty biletów.
Lato dobiegało końca, a ja musiałam wracać do domu. Cholernie tęskniłam za Melbourne.
Ta przerwa dobrze mi zrobiła. Sprawiła, że zrozumiałam jak ważni są dla mnie przyjaciele, jak ważny jest Luke.
Teraz nie potrafię wyobrazić sobie życia bez niego.
Prawdopodobnie bym je straciła.
Nie da się opisać, jak bardzo jestem mu wdzięczna za to, co zrobił. Do końca życia nie spłacę długu wobec niego.

Zabukowałam bilety na najbliższy lot to Australii. Teraz zostało mi tylko spakować wszystkie rzeczy.
Zabrałam się za to od razu.
Nie mogłam się już doczekać powrotu.
Home, sweet home.

***

Zadzwoniłam do Jamesa, bo wiedziałam, że on jako jedyny potrafi dochować tajemnicy.
Cała reszta (a najbardziej Beau!) wszystko by rozpowiedziała i nie byłoby niespodzianki.
Chłopak strasznie się ucieszył, ale obiecał, że nie piśnie ani słówka.

Spotkaliśmy się na lotnisku i oczywiście przywitaliśmy długim przytulasem. Ależ ja za nim tęskniłam.
Yammouni powiedział mi, że Luke został sam w domu, więc jak na razie mój plan wychodził idealnie.

Weszłam do domu chłopaków, a moje serce zaczęło szybciej bić.
James pojechał spotkać się z jakąś dziewczyną, której imienia nie pamiętam.
Ja i moja słaba pamięć.
Powoli weszłam po schodach, starając się nie narobić hałasu i kiedy stanęłam przed drzwiami do pokoju chłopaka strach sparaliżował mnie całą i nie potrafiłam się ruszyć.
Dlaczego się bałam?
Nie mam pojęcia.
Jesteśmy przyjaciółmi i parą.
Kocham go, a on chyba mnie, więc w czym problem?
Wzięłam głęboki wdech i zapukałam do drzwi.
-Ughh, mówiłem, żeby nikt tu nie właził!-Usłyszałam jego głos, a w oczach momentalnie pojawiły mi się łzy.

_______________
nawet nie skomentuje tego, co tu wstawiłam...
przepraszam

Obserwatorzy