sobota, 19 lipca 2014

Chapter seventh.

Zobaczyłam rodziców siedzących na kanapie i zacięcie o czymś dyskutujących.Zapewne czekali na mnie.
-Mama,tata?-Spytałam zszokowana.W tej chwili nie wiedziałam czy mam omamy,czy oni naprawdę tu są.
-Witaj Natalie.-Miałam wielką ochotę podbiec do nich i przytulić,ale słysząc ich zimny ton powstrzymałam się.
-Gdzie byłaś tak długo?-Spytał tata surowym tonem.
-Na imprezie urodzinowej koleżanki.-Powiedziałam ściszonym głosem.W moim domu obowiązywała zasada: "Idziesz z bratem lub w ogóle".
-Wiesz co sądzimy o imprezach.Idź do swojego pokoju,porozmawiamy o tym jutro.-Usłyszałam ostry głos matki.Od kiedy się tu przeprowadziliśmy moje relacje z rodzicami są tragiczne.Nie wiem dlaczego,ale traktują mnie bardziej jak nędzną służkę,która nie jest warta uwagi i jest tylko do czarnej roboty niż jak swoją córkę.Szczególnie mama stała się wobec mnie okrutna.
Nic nie odpowiadając pobiegłam schodami do swojego pokoju.Trzasnęłam drzwiami i rzuciłam się na łóżko,zanosząc się od płaczu.Znienawidziłam ich,od momentu,kiedy się tu przeprowadziliśmy.Jestem już prawie dorosła,a oni traktują mnie,jak dziecko.Nawet na imprezę nie mogę wyjść.To jest chore.

Obudziłam się cała obolała.Zabrałam czyste ubrania i weszłam do łazienki i spojrzałam w lustro.Ciuchy miałam całe wygniecione,makijaż rozmazany,a twarz całą popuchniętą od płaczu.Wyglądałam jak siedem nieszczęść.
Ściągnęłam ciuchy i weszłam pod prysznic.Odkręciłam kurek z ciepłą wodą.To było,jak oczyszczenie ze wszystkich problemów i zmartwień.Prysznic to najlepsza rzecz,jaką ludzie zdołali wymyślić.
Wytarłam się i założyłam bieliznę,krótkie,dżinsowe spodenki i dużą,czarną koszulkę z napisem "Fuck You!".Do tego moje ulubione skarpetki w hamburgery.
Zeszłam po schodach i podreptałam do kuchni,w której zastałam rodziców.
-Dzień dobry.-Powiedział tata naciskając na te słowa.
-Taa...hej.-Wymamrotałam,podchodząc do lodówki i zaglądając do niej.
-Dyskutowaliśmy z tatą i masz szlaban na dwa tygodnie.-Oznajmiła mi zwycięsko moja matka.Te słowa dudniły mi cały czas w głowie.Masz szlaban,masz szlaban...-Idziesz tylko do szkoły i zaraz po jej skończeniu wracasz.Zrozumiano?
O nie,nie!!A co z moimi zajęciami plastycznymi,nie mogę ich opuszczać!Oni są nienormalni.Boże widzisz,a nie grzmisz...
Przytaknęłam niechętnie głową.Wykłócanie się nie miałoby sensu,bo oni podwyższyliby mi tylko szlaban.
Wzięłam tylko jabłko i ze złością wróciłam do pokoju.
Zaczęłam rysować jakąś postać,to mnie zawsze uspokajało,kiedy mój telefon zaczął wibrować,a po chwili rozległ się dźwięk piosenki Janoskians-Best Friends.
-Siemka Smith,idziemy do wesołego miasteczka,idziesz z nami?-Usłyszałam wesoły głos Luke'a.
-Hej.Nie mogę,mam szl...albo nie.Będę pod waszym domem za dwadzieścia minut.
-Okay,to czekamy.Paa!-Usłyszałam tym razem głos Beau,po czym się rozłączyli.
Szybko się przebrałam.
Do tego założyłam czarne Conversy przed kostkę i zrobiłam lekki make-up.

Otworzyłam drzwi balkonowe.Na szczęście przy moim pokoju rośnie drzewo.Przeskoczyłam barierkę i wspięłam się na gałęzie.Po kilku sekundach byłam już na ziemi.
Zobaczyłam,jak ktoś chodzi po salonie.Przestraszyłam się i spróbowałam schować się za drzewem.Po chwili wyjrzałam zza drzewa,nikogo nie było więc szybko pobiegłam do furtki.
 Hahaha,jaki ze mnie ninja!

Weszłam do domu Brooksów,Luke kazał mi wchodzić bez pukania,bo oni zazwyczaj nie słyszą.Ja się tylko dostosowuję.
-Hej ludzie!-Powiedziałam i wszyscy spojrzeli na mnie.
-Hej Naty!-Powiedziała Olivia,a za nią cała reszta.-A to jest Holly,moja przyjaciółka.-Przedstawiła mi ładną blondynkę z różowymi końcówkami.Wyglądała na trochę wyższą ode mnie.
-Miło cię poznać.-Uśmiechnęłam się do niej serdecznie.
-Mi też.-Powiedziała wymijająco,bez jakichkolwiek emocji i wróciła na swoje miejsce na kanapie,obok Beau.
-Są wszyscy?Możemy iść?-Powiedział Jai.Wyglądał,jak małe dziecko,które już nie może się doczekać.
-No zbierać dupy,wychodzimy!-Krzyknął najstarszy z Brooksów i wszyscy wyszliśmy na zewnątrz.

Jechaliśmy dwoma samochodami.W jednym byłam ja,Luke,Beau i Daniel,a w drugim reszta.
Po trzydziestu minutach dojechaliśmy na miejsce.Wyszliśmy z aut i podążyliśmy do kas.Olivia zebrała od każdego kasę na bilet i poszła je kupić. Wszyscy wykłócali się,na którą atrakcję idziemy najpierw,a ja stałam z boku.
-A ty na co chcesz iść?-Podszedł do mnie Beau,wyrywając mnie z zamyśleń.
 -Co?-Odpowiedziałam zdezorientowana.
-Na co chcesz iść?-Powtórzył pytanie.
-Umm...obojętnie.Zdaję się na waszą intuicję.-Powiedziałam wymuszając uśmiech.
-Coś się stało?-Spytał troskliwie.
-Nie,wszystko w porządku.Idziemy?
-Taa,jasne.-Odpowiedział i ruszyliśmy w kierunku wrzeszczącej bandy.
 Nie wiem dlaczego,ale Beau polubiłam najbardziej,nie licząc Luke'a oczywiście.Jest bardzo fajny,przystojny,zabawny,opiekuńczy...po prostu ideał.
 ____________________________
Yolo! Wiem,napisałam,że będę nadrabiać,a nic nie dodałam,ale nie potrafiłam napisać tego rozdziału.  ;c
Nie będę przedłużać,proszę tylko anonimów,by podali mi swoje nicki. ;3

8 komentarzy:

  1. Beau taki słodki jako jedyny się nią zainteresował ^_^
    Super rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  2. boski rozdział, tylko szkoda że taki krótki :C weny życzę i czekam na następny :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki,wiem :c Wydawało mi się,że jest dłuższy,kiedy go pisałam. ♥

      Usuń
  3. Hah jakbym czytala o sobie jako zbuntowanej nastolatki :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Właśnie o to mi chodziło,żeby Nati była zbuntowaną nastolatką. ♥

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy