środa, 30 lipca 2014

Chapter tenth.

Przez te kilka dni nic się nie zmieniło.Unikałam mamy,jak ognia,ale ona i tak się wszystkiego czepiała.Alex potajemnie wypytywał się ojca,dlaczego Lucy jest dla mnie taka okrutna.Niestety niczego się nie dowiedział lub nie mówi mi całej prawdy,ale to byłoby bez sensu.
Luke się do mnie nie odzywa,a ja nie jestem mu dłużna.To on zaczął tą kłótnię,więc niech on ją skończy.Tęsknię za nim,za naszymi wygłupami,za całą resztą.Przez to wszystko,nie mogę się z nimi spotykać,nie chcę się narażać matce.

Wróciłam do domu na piechotę.Spóźniłam się na autobus i do tego wszystkiego zaczęło padać,nie zaczęło lać,jakby ktoś lał wodę z węża.Przemokłam do suchej nitki i strasznie zmarzłam.
Gorzej już być nie może!
Pobiegłam na górę.Wzięłam gorący prysznic i przebrałam się w wygodne ciuchy.
Zabrałam jeszcze koc i książkę,którą właśnie czytałam.
Zeszłam do salonu.Usiadłam na kanapie,szczelnie okrywając się kocem.Było mi strasznie zimno,mam nadzieję,że się nie przeziębiłam. Zaczęłam czytać Dary Anioła,kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi.
Alex debilu,zabiera się klucze!
Otworzyłam i oniemiałam.Przed drzwiami stał Luke.Nie był zbyt wesoły.
-Myślałem,że jesteś inna!Sądziłem,że jesteśmy przyjaciółmi!-Zaczął się wydzierać.Nie miałam pojęcia,o co mu chodzi.Stałam tam,jak wryta,nie potrafiłam nic powiedzieć,a do oczu napłynęły mi łzy.-Chciałem wszystko naprawić.Pisałem,dzwoniłem,ale jak widzę ty już nie chcesz się ze mną przyjaźnić.I dobrze,bo ja też nie!-Odwrócił się i wkurzony odszedł w swoją stronę.
Nie zrozumiałam,o co mu chodziło.Jego słowa nie docierały do mnie.
-Luke!-Powiedziałam rozpaczliwym tonem,przez łzy i wybiegłam na chodnik.Nic nie odpowiedział,nawet się nie odwrócił.
-A psik!-Pociągnęłam nosem i wróciłam do domu.Na stopach miałam tylko skarpetki,a nadal padało.

Usiadłam na kanapie i zanosiłam się od płaczu.
Co się w ogóle wydarzyło?
 Luke wspominał,że do mnie pisał i dzwonił,ale ja przecież nie mam telefonu.Lucy mi go zabrała. Zaraz zaraz. 
Czy moja matka jest w stanie zniszczyć moją przyjaźń,podając się za mnie przez telefon?! Oczywiście,że jest!
I w moim momencie olśnienia przyszli moi rodzice.Gdzie oni w ogóle byli?!
-Nie wierzę,że mogłaś mi coś takiego zrobić!Wiedziałam,że jesteś zdolna do wszystkiego,ale z tym już przegięłaś!Dlaczego ty mnie tak traktujesz?!-Wybuchłam.
Nie mogłam się powstrzymać.Przez tyle lat byłam przez nią poniżana,a mimo to nigdy jej nic w tej sprawie nie powiedziałam,ale teraz to przegięła.Zniszczyła moją przyjaźń.Nie daruję jej tego!
-Uspokój się smarkaczu,o co ci chodzi?!-Wytarła się tak samo głośno,podchodząc do mnie.
-Spokój!-Tata wszedł między nas.-Natalie,o co chodzi?Usiądźmy spokojnie.
 Kiedy już usiedliśmy na kanapie,zaczęłam mówić.
-Mama napisała lub zadzwoniła z mojego telefonu,który mi zabrała do Luke'a.Nie wiem,co mu powiedziała,ale on mnie teraz nienawidzi.Zniszczyłaś moją przyjaźń!Zadowolona?!
-Jakiego Luke'a?-Odezwał się ojciec.
-To nie jest teraz istotne.Luke jest...był moim przyjacielem,dopóki mama tego nie zniszczyła.
-Ja ci nic nie zniszczyłam!Ogarnij się dziewczyno!-Znów zaczęła krzyczeć.
-To pokaż mój telefon.Chyba nie ma tam nic,co mogłoby ci zaszkodzić.
-Masz na niego szlaban,a ja nic ci nie muszę pokazywać.-Próbowała się ratować,co niezbyt dobrze jej wychodziło. 
Hah,1:0 dla Natalie!
-Lucy jeśli jest tak,jak mówisz i nic nie zrobiłaś,to pokaż telefon.-Powiedział spokojnie ojciec.On zawsze potrafił zachować zimną krew.
Matka niechętnie wyciągnęła urządzenie ze swojej torebki i podała je swojemu mężowi.
-Nati,chcesz sprawdzić?-Spytał,a ja tylko pokiwałam głową i zabrałam mojego iPhone'a z rąk taty.Przeglądałam spis połączeń.Było z trzydzieści nieodebranych od Luke'a i dziesięć od Beau.Weszłam na wiadomości.
Od:Lukey
Przepraszam,nie powinienem się tak unosić.To twoja sprawa,co cię łączy z Beau.Nie wiem,co mną kierowało.Może się spotkamy i to obgadamy? ♥
Od:Lukey
Wiem,że możesz być na mnie zła,ale odpisz coś.Nie chcę by nasza przyjaźń się rozpadła i to przez jakąś głupią sprzeczkę.
Do:Lukey
Odpieprz się ode mnie.Nie chcę cię znać.Zapomnij...
-Nie wierzę!Nie mogłaś tego zrobić!-Poczułam słone łzy na policzkach.Nienawidziłam jej w tej chwili tak bardzo,że nie mogłam tego nawet opisać.Myślałam,że Luke się na mnie śmiertelnie obraził,a tak naprawdę chciał się pogodzić.
-Kochanie pokaż to.-Tata wyciągnął mi telefon z ręki.Kiedy to przeczytał,aż ze zdziwienia otworzył usta.-Lucy...Jak mogłaś?
 Nie mogłam na nią patrzeć.Brzydziłam się
.Szybko pobiegłam do pokoju,zabierając telefon.Wstukałam numer Lukey'a,który znałam na pamięć i nacisnęłam zieloną słuchawkę.Nie odbierał.Zaczęłam jeszcze bardziej płakać.Nie miałam zamiaru przebywać w jednym domu z tą kobietą.
 Wyjęłam z szafy torbę i zaczęłam pakować najpotrzebniejsze rzeczy.Po dwudziestu minutach byłam spakowana.Ubrałam brązowe emu i kurtkę.Zeszłam po moim ukochanym drzewie do ogrodu,a stamtąd wyszłam na ulicę.
-A psik!A psik!-Przeziębiłam się na dobre.Jeszcze tego mi brakowało.
Spojrzałam na wyświetlacz telefonu.Była 19.30.Nie miałam pojęcia dokąd pójść,przecież do Luke'a nie pójdę.Boję się,że mi nie wybaczy.Jest tylko jedno wyjście.Moje ostatnie koło ratunkowe,mianowicie Olivia.

Zapukałam do drzwi domu dziewczyny.Po kilkunastu sekundach usłyszałam otwieranie się zamku,a zaraz po tym ujrzałam uśmiechniętą Olivię.
Czy tej dziewczynie ktoś klejem ten uśmiech przykleił do twarzy?
-Hej Liv.-Powiedziałam przez nos.
-Hej Naty.Co się stało?Spytała spoglądając na torbę.
-Mała rodzinna kłótnia,a właściwie nie taka mała.Mogłabyś mnie przenocować?
-Jasne.Wchodź,zaraz  mi wszytko opowiesz.-Pociągnęła mnie do środka.

-Chcesz herbaty?-Spytała.Ja siedziałam na kanapie w salonie,a Olivia była w kuchni.
-Poproszę.A psik!
-Ale się załatwiłaś.-Skwitowała,podchodząc do mnie z ciepłą herbatką waniliową.
-Opowiadaj,co się stało?Dlaczego jesteś chora i uciekłaś z domu?-Usiadła obok mnie,ściszając telewizor,który był włączony na programie muzycznym.
-Jestem chora,bo wracałam na piechotę w deszczu ze szkoły,ale to najmniej ważne.Zacznijmy od początku...
Opowiedziałam jej o tym,co się wydarzyło,że miałam szlaban na telefon i wychodzenie,o mojej rozmowie z Lukiem i o akcji mojej matki.Była wstrząśnięta moją historią.
-Nie obraź się,ale twoja mama to suka.-Oznajmiła.
-Też ją tak postrzegam,ale to już zniosę,bo jutro wyjeżdża do Los Angeles.Martwi mnie,co będzie ze mną i Lukiem.Nie chcę stracić przyjaciela.
-Jakoś sobie z tym poradzimy.Już się o to nie martw.-Uśmiechnęła się do mnie,dodając otuchy.
-Dziękuję.Za wszystko.
-W końcu od czego są przyjaciele.Co nie?-Odpowiedziała i przytuliła mnie.

Kiedy byłyśmy już przebrane w piżamy,usłyszałam dzwonek do drzwi,a Olivia pobiegła otworzyć.Po chwili ujrzałam Holly.
-Zapomniałam ci powiedzieć,że umówiłam się z Holly na babski wieczór.
-Ja nie chcę wam przeszkadzać.Nie potrzebnie do ciebie przychodziłam.-Powiedziałam zakłopotanym głosem.
-Nie wygłupiaj się.Spędzimy go w trójkę.

-Okay,zmieńmy temat.Który chłopak się wam podoba?-Powiedziała podekscytowana Olivia.
-Ja na razie nie mam nikogo na oku.-Odpowiedziała Holly.-A ty Natalie?
-Beau jest niczego sobie.-Odpowiedziałam ze stoickim spokojem.
-Tylko tyle.-Liv spojrzała na mnie spode łba.
-Oh,okay.Jest mega!Przystojny,słodki,zabawny.-Zaczęłam wyliczać.
-Nati się zakochała w naszym Beau!-Olivia zaczęła tańczyć na łóżku z poduszką w rękach.
-Debilu,uspokój się.-Holly pociągnęła dziewczynę,by ta usiadła.-Lepiej powiedz,kto się tobie podoba.-Zobaczyła lekki błysk w oku Holly.Wiedziała,o kogo chodzi.
-Nikt,absolutnie nikt.-Wybierała się dziewczyna.
-Jasne jasne,a co z Jai'em?
-Jesteś zakochana w Jai'u?-Spytałam z niedowierzaniem.
-Może troszkę...bardzo.-Wszystkie zaczęłyśmy się śmiać.Coś czuję,że Olivia może stać się dla mnie tak samo ważna,jak Luke.

-Pójdę po popcorn.-Oznajmiła Liv.Miałyśmy obejrzeć jakieś ckliwe romansidło.Mi to odpowiadało,mogłam oglądać wszystko,tylko nie horrory.
-Od ilu lat się przyjaźnicie?-Spytałam Holly.
-Oh,zamknij się.-Przesłyszałam się,czy co.
-Do kogo mówiłaś?-Spytałam nadal miłym tonem.
-Do ciebie.Nie myśl sobie,że Olivia się z tobą zaprzyjaźni.Wystarczy,że muszę znosić Janoskians.
-Obiło ci?!Olivia zaraz się dowie,z kim się przyjaźni.-Powiedziałam zirytowana.Czy ta dziewczyna ma nierówno pod sufitem?!
-I komu uwierzy?Dziewczynie,którą zna kilka dni,czy swojej przyjaciółce z dzieciństwa?
Tak pogrywasz?Sprytne.
-Już jestem.-Powiedziała melodyjnym głosem Butler i dosiadła się do nas,a ja tylko uśmiechnęłam się głupkowato,jak gdyby nic się nie stało.
_____________________________________________________
Hej! ♥♥♥
Jak się podoba?Uważam,że nie wyszedł najgorzej,ale opinię pozostawiam Wam. (:
Słyszałyście nową piosenkę Janoskians?Genialna jest,od razu ją pokochałam.
Dziękuję za wszystkie wejścia,komentarze i obserwatorów.Jesteście cudowne,dzięki! ♥
Następny rozdział pojawi się w sobotę,napewno.
To chyba wszystko,co chciałam Wam przekazać.
Do napisania! ♥♫

 

sobota, 26 lipca 2014

Chapter ninth.

Z płaczem wspięłam się po drzewie i wgramoliłam się na balkon.Zobaczyłam palące się światło i moją cudną rodzinkę siedzącą na łóżku.
Oho,kłopoty!
-Boże,Natalie!Gdzie byłaś?-Chłopak podbiegł i przytulił mnie.-Martwiliśmy się.-Dodał nieco spokojniej.
-Chyba ty się martwiłeś.-Powiedziałam przygaszona.Pokłóciłam się z moim jedynym przyjacielem,a teraz dostanę zjebkę.Nie ma co,"najlepszy wieczór w moim życiu"Jeeej!
Czujecie ten sarkazm?
-Nie pyskuj gówniaro!Policja cię szuka!-Wycedziła matka.
-Lucy!-Wtrącił ojciec.-Nie musisz jej obrażać.
-James nie denerwuj mnie.-Powiedziała do niego.-W tej chwili mów,gdzie się podziewałaś?!-Zwróciła się do mnie.
-Byłam w wesołym miasteczku ze znajomymi.-Powiedziałam ściszonym głosem.Nie bałam się rodziców,bałam się o moją przyjaźń.
-A lekcje?!Już zapomniałaś o szkole?!-Nie przestawała.
-Lucy,uspokój się proszę.Jest już późno,ludzie chcą spać.Porozmawiamy z nią jutro.Niech teraz zrobi zadania.-Tata objął mamę ramieniem i wyprowadził z pokoju.
Ludzie...Co za cyrk.
Czasem zastanawiam się czy moja matka jest zdrowa psychicznie.Czasem ma takie schizy,że obawiam się,że powinna być izolowana od ludzi.
Szybko zamknęłam drzwi i zsunęłam się po nich.Poczułam,jak słone krople spływają po moich policzkach.Było ich więcej i więcej...
Nie mogłam ich powstrzymać.Dałam upust wszelkim frustracją kłębiącym się we mnie.
Alex usiadł obok mnie,a ja wtuliłam się w niego,jak dziecko.
-Dlaczego ona mnie tak nienawidzi?-Spytałam przez płacz.
-Nie wiem mała,nie wiem.-Pogłaskał mnie po głowie.-Ale się dowiem.
Kiedy zrobiłam wszystkie zadania była już pierwsza w nocy.Od kiedy poznałam Luke'a rzeczywiście zaniedbałam szkołę.Zawsze miałam dobre stopnie i przez to w Melbourne byłam wyśmiewana przez szkolną elitę.Od niedawna się to zmieniło.Ludzie mnie akceptują,elita chce się ze mną zadawać,a Gabriella ciągle chce się ze mną spotykać.To na zakupach,na imprezach,w kinie.Wiem,że to wszystko zasługa Luke'a i dlatego nie ufam nikomu ze szkoły.
Wyszłam z łazienki i położyłam się na łóżku.Poczułam,że coś się po mnie wpina i ujrzałam pyszczek mojego kochanego pieska.Ułożyłam go wygodnie obok siebie i zamknęłam oczy.Nagle poczułam wibracje.
Ughh!Kto zakłóca mój i tak krótki sen?!
Spojrzałam na ekran.Dostałam SMS-a.
Od:Nieznany
Hej,wiesz może,co stało się Lukowi?Przyszedł wkurzony,zamknął się w pokoju i z nikim nie gada.O co chodzi?  Beau
Beau?Skąd ma mój numer?
Ohh,nieważne.
Do:Nieznany
Sam się go zapytaj.
Położyłam telefon pod poduszkę i po chwili zasnęłam.
Byłam nad morzem.Patrzyłam się na zachodzące słońce i fale.Nagle poczułam,że ktoś mnie chwyta w pasie od tyłu.Lekko podskoczyłam i odwróciłam głowę.Zobaczyłam te przepiękne,zielone tęczówki.Beau.
Zbliżył się do mnie i złożył na mych ustach delikatny pocałunek.Jakbym była z porcelany,a on bałby się,że zrobi mi krzywdę.
Byłam szczęśliwa,najszczęśliwsza na świecie.Nigdy się tak nie czułam.
Odsunęłam się od chłopaka i zobaczyłam Luke'a.Ale nie tego pozytywnego,którym był zawsze.Tym razem był smutny.Patrzył na nas smutnym i zawiedzionym wzrokiem.Miał łzy w oczach.To był okropny widok.Spojrzałam na Beau,ale on wyglądał,jakby nikogo nie zauważył.Patrzył się w całkiem innym kierunku.I nagle...zobaczyłam...Skipa przebranego za wielkiego zająca,który kicał i rozrzucał marchewki wszędzie.Po chwili wszystko stało się jedną,wielką,pomarańczową plamą.
Obudziłam się i spojrzałam na zegarek.4.10.
O Boże,to był tylko sen.Bardzo dziwny sen.O co chodziło?
To pewnie tylko moja wyobraźnia płata mi figle.No bo co miałby oznaczać Skip przebrany za zająca?
Dobra nie myśl już o tym.
Ponownie zamknęłam oczy i próbowałam zasnąć.
Nie wyspałam się w ogóle.Po tym dziwnym śnie,nie potrafiłam zasnąć.Ciągle odtwarzałam go sobie w myślach.Dlaczego Luke był smutny,a ja byłam z Beau?
To wszystko było bardzo dziwne.
Postanowiłam się tym dłużej nie zadręczać.
Weszłam do szkoły i zobaczyłam Jacka z Gabi.Stali przy szafkach i się lizali.Uuu,szybko się pocieszył.
Tylko się nie połknijcie!-Pomyślałam i podreptałam pod salę chemiczną.
Poczułam,że ktoś szturcha mnie w ramię.
-Czego?-Wycedziłam.Nie byłam dzisiaj w dobrym humorze.
-Pytałem się,czy mogłabyś otworzyć swój podręcznik,bo ja zapomniałem.-Odpowiedział Matt,chłopak z którym zmuszona byłam siedzieć na chemii.
-Ta jasne.-Odpowiedziałam spokojniej.-Przepraszam,mam zły dzień.-Dodałam po chwili.
-Jasne,rozumiem.Każdemu się zdarza.-Odpowiedział z uśmiechem na ustach.Jacy ci ludzie są fałszywi.Kilka tygodni temu obrażał mnie tak,jak każdy,a teraz głupio się uśmiecha.Muszę dać na luz.Wszystko mnie dzisiaj denerwuje.Ostatnio zaczęło mi się układać,a moja matka,jak huragan przeszła przez moje życie i na nowo je zburzyła.
Wróciłam do domu,gdzie zostałam chłodno przywitana słowami 'Marsz do kuchni.Mamy do porozmawiania.'
-Oddaj telefon.-Powiedziała surowym tonem kobieta,która niestety jest moją matką.
-Co?Dlaczego?-Oburzyłam się.
-A co ty myślałaś?Że obejdziesz się bez kary?Dawaj.-Posłusznie wyciągnęłam urządzenie z torby.-Dodatkowo masz zakaz na rysowanie i robienie zdjęć.A w telewizji możesz oglądać tylko wiadomości.
Nie chciałam się z nią kłócić,bo to by tylko pogorszyło sprawę.Muszę wytrzymać do soboty,potem wszystko wróci do normy.Chyba wszystko...
-A teraz marsz odrabiać lekcję.
-Mała,trzymasz się jakoś?-Alex podszedł do biurka,gdzie właśnie robiłam zadanie z matmy.
-Jasne.Nie martw się o mnie.Do soboty jestem bez telefonu,rysowania,telewizji i robienia zdjęć.Ona nie pozwala mi robić tego,co kocham!
-Wiem Naty,ale wytrzymaj do soboty.Dasz radę.
-Albo nie...-Wstałam z obrotowego krzesła i wtuliłam się w brata.-Dziękuję,że jesteś.
-Zawsze możesz na mnie liczyć.Kocham cię.-Znów się rozpłakałam.Dlaczego to musi być takie trudne?
Życie kochana,życie.
_____________________________
Przepraszam,przepraszam,przepraszam,przepraszam i jeszcze raz przepraszam!Rozdział miał się pojawić wczoraj,a jest dopiero teraz.Tak bardzo Was przepraszam za moją niekompetencję.
Załapałam się do pracy,bo chciałam trochę zarobić i przez cały tydzień do niej chodziłam,a jak wracałam to byłam wykończona i nie miałam siły na pisanie.Wczoraj byłam u przyjaciółki na urodzinach,wróciłam o 23.Myślałam,że napiszę i dodam co najwyżej o 01,ale telefon mi się zablokował i szukałam głupiego kodu PUK.Kiedy już znalazłam nie chciał się włączyć.No ale jakoś to naprawiłam.Strasznie spanikowałam,że zrobiłam coś z telefonem i zapomniałam,że mogę pisać na komputerze i wgl.A kiedy chciałam się zabrać za pisanie głowa zaczęła mnie strasznie boleć (już wcześniej bolała,ale nie w takim stopniu) i było mi słabo (co mi się często zdarza).
Jeszcze raz przepraszam i dopilnuję,żeby rozdział był zawsze na czas.
Dziękuję za 92 komentarze i wyświetlenia,których jest 3576!
Dziękuję!!! ;3
Mam prośbę,proszę by każdy,kto przeczytał ten rozdział,dodał komentarz.Dla Was to kilka sekund z życia,a dla mnie wielka radość i większa motywacja do dalszego pisania.Nie musicie się nie wiadomo jak rozpisywać,wystarczy krótkie 'Fajne :)',albo nawet kropka.Chciałabym po prostu wiedzieć,ile osób czyta. ;*
To chyba tyle.Jeszcze raz przepraszam i do napisania! ♥ ♥ ♥

Matt Adams

poniedziałek, 21 lipca 2014

Chapter eight.

Pov Alex
Po tej całej aferze z Naty,wolałem zostać w domu i pooglądać jakiś film ze starymi.Zostają w Melbourne jeszcze tydzień,więc przez ten czas muszę być grzecznym synkiem.
Jakby to w ogóle było wykonalne.
Pomyślałem,że Nati zgłodniała,bo od kiedy wstała,siedzi zamknięta w swoim pokoju.
Zwlokłem się z kanapy i udałem się do kuchni.Zrobiłem kilka naleśników i herbatę waniliową,bo Natalie tylko taką pije.Wszytko ułożyłem na tacy i podreptałem pod pokój mojej młodszej siostrzyczki.
-Nati.-Powiedziałem i nieumiejętnie zapukałem w drzwi.Nikt mi nie odpowiedział.-Natalie,otwórz mi drzwi,przyniosłem ci jedzenie.-Nadal nie odpowiadała,więc spróbowałem otworzyć drzwi.Jak można się było domyślić,były zamknięte.Przestraszyłem się,że mogła sobie coś zrobić.
Myśl Alex,myśl!
Pędem pobiegłem do łazienki i złapałem koszyk z ozdobami Natalie.Nie mogłem znaleźć tej pieprzonej wsuwki.
-Jest!-Krzyknąłem szeptem,o ile to możliwe i wróciłem pod pokój Naty.
Trochę się pomęczyłem,ale w końcu udało mi się przekręcić ten przeklęty zamek.Z impetem otworzyłem drzwi,ale zastałem tylko przewiew,bo drzwi balkonowe były otwarte.Sprawdziłem jeszcze garderobę i łazienkę,ale dziewczyny tam nie było.Próbowałem się do niej dodzwonić,ale włączała się poczta.
O nie,oni ją zawieszą do czterdziestki!-Pomyślałem.
Uciekła.Tak po prostu.Jeśli Lucy i James się dowiedzą,źle się to skończy.Nie mogę na to pozwolić!
-Alex,co robisz?-Usłyszałem głos matki z dołu.
-Yy...nic,już schodzę.-Odpowiedziałem i zbiegłem po schodach.
-Wolisz oglądnąć Jeszcze większe dzieci,czy Jeździec znikąd?-Spytał tata.
-To drugie.-Powiedziałem i usiadłem na fotelu,jak gdyby nigdy nic.Muszę stawiać pozory,że wszystko jest w porządku.
-Może zawołasz Natalie,nie może cały dzień siedzieć w pokoju.-Po chwili powiedział ojciec.On w miarę przejmował się losem Naty,ale matka już nie.Zawsze była okrutna dla mojej siostrzyczki,ale nic z tym nie mogę zrobić.Ona nie chce mnie słuchać.Raz nawet od matki dostałem w twarz,bo wstawiłem się za Natalie.A ojciec nawet się nie odzywa.Chyba nie chce spiny,ale to w końcu jego córka.
-James,ona ma szlaban!-Zganiła go Lucy.
-I co z tego?Nie może z nami pooglądać filmu?
-Nie,nie może.-I tak zaczęła się kłótnia pomiędzy nimi.
Trwała ona już z dwadzieścia minut,kiedy James powiedział:
-Sam po nią pójdę!-I szedł już po schodach na górę.
-Nie tato!Nie możesz!-Szybko pobiegłem za nim.
-A to niby dlaczego?-Spojrzał na mnie srogo.
-Bo...bo...Natalie śpi.-Ohh,nie mogłeś wymyślić czegoś wiarygodniejszego.
-Tylko zobaczę,może się już obudziła.-Ominął mnie.Znów pobiegłem za nim.
-Ona nie chce nikogo widzieć.
-Nie obchodzi mnie,co ona chce,a czego nie.-Stanąłem przed drzwiami,odbierając mu przejście.
-Alex odsuń się.-Powiedział najpierw spokojnie.
-Nie.-Byłem nieugięty,oni nie mogą tam wejść.
-Alex.-Wycedził przez zęby.Nic nie odpowiedziałem.-Alexandrze Arturze Samuelu Smithie,odsuń się od tych drzwi!-Odepchnął mnie i próbował otworzyć drzwi.Były zamknięte,to dało mi trochę czasu,ale już nie wiedziałem,co robić.-Lucy,przynieś mi zapasowy klucz!-Krzyknął do matki,a ta zaraz pojawiła się przy nas z kluczem w ręku.Jestem na straconej pozycji.
Szybkim ruchem przekręcił zamek i otworzył drzwi.
-Gdzie ona jest?-Powiedział wzburzony,a ze swojego posłania zwlokła się Shisha*.-Czy to jest pies?!Natalie!!!
POV Natalie
Bawiłam się świetnie.Całkiem zapomniałam o moich kłopotach z rodzicami i szlabanie.Było genialnie,byliśmy chyba na każdej możliwej karuzeli.
-Idziemy na Rollercoastera!-Krzyknął Skip i popędził do kolejki,a za nim cała reszta.
Usiadłam w wagoniku z Beau.Przez cały dzień był dla mnie miły i chodził ze mną.Za to Luke jakby o mnie zapomniał.Cały czas chodził za Jai'em i Olivią,między którymi już na pierwszy rzut oka iskrzyło.
-Gotowa?-Spytał Beau.
-Jasne.-Uśmiechnęłam się do niego.Bardzo go polubiłam.Mogłabym wręcz rzec,że jestem nim zauroczona.
-Aaaaaaaa!-Głośno się wydarłam i poczułam dłoń Beau na mojej.Nie powiem,podobało mi się to.Spojrzałam na niego i lekko się uśmiechnęłam.Chłopak trochę zbliżył twarz do mojej,jak gdyby chciał mnie pocałować i w tym momencie jakiś gościu kazał nam wysiąść,bo skończyła się nasza jazda.Miałam wtedy wielką potrzebę wybuchnięcia niekontrolowanym śmiechem,ale się powstrzymałam.
-Idziemy na autka,proszę.-Nalegał Jai.
-Okay.-Odpowiedzieliśmy zgodnie i po chwili siedzieliśmy już w małych pojazdach na prąd.Kolejny raz dzisiaj byłam z najstarszym Brooksem.
Cała banda tak szalała,że ochroniarz kazał nam opuścić teren wesołego miasteczka.Kiedy wyszliśmy poza obiekt nie mogłam wyrobić ze śmiechu.Reszta tylko spojrzała na mnie i już wszyscy tarzaliśmy się po ziemi,nie mogąc złapać oddechu.
POV Alex
-James dzwoń na policję,niech znajdą tą smarkulę!-Powiedziała mama,a ja usiadłem na rogu łóżka ze spuszczoną głową.
Wszystko zawaliłem,nie opiekowałem się Nati,nie poświęcałem jej zbyt dużo czasu.Nie zwierzała mi się.Nie wiedziałem,co się w jej życiu działo,a byłem za nią odpowiedzialny.Ciągłe imprezy,wyjazdy ze znajomymi,a Natalie siedziała sama w domu.Ohh,jestem beznadziejnym bratem.
-Będą jej szukać dopiero 48 godzin po zniknięciu.-Oznajmił nam ojciec.Policja jest beznadziejna,bo co jeśli ktoś ją porwał,albo leży teraz w jakimś rowie i potrzebuje pomocy?Sam jej poszukam.
Wstałem z łóżka i zamierzałem iść w stronę drzwi.Niestety ktoś mi przeszkodził.
-A ty gdzie się wybierasz?-Spytał James i chwycił mnie za ramiona.
-Szukać jej.-Odpowiedziałem,zły,bo oni nie interesowali się,co się z nią dzieje,nie martwili się.Chcieli tylko dać uziemić ją na dłużej.
POV Natalie
-Jedziemy na nas,co wy na to?-Spytał Beau,kiedy wszyscy się uspokoiliśmy.
-Świetny pomysł.-Odpowiedziała Liv i udaliśmy się w kierunku parkingu.
-Nie wiem,jak wy,ale ja mam ochotę wskoczyć do basenu.-Powiedział najstarszy Brooks i wyszedł na taras.
-To my gramy w Fifę.-Powiedział Daniel,a cała reszta go poparła.Nie wiedziałam,co ze sobą zrobić,więc wyszłam za Beau.Dzisiejszy dzień zbliżył nas do siebie,a Luke wciąż nie zwracał na mnie uwagi.Przykro mi się z tego powodu robiło,bo to w końcu mój przyjaciel,ale nie chciałam pchać się tam,gdzie mnie nie chcą.
Ściągnęłam buty,podwinęłam nogawki spodni i usiadłam na brzegu basenu.
-Nie grasz z nimi?-Spytał chłopak.
-Jakoś nie mam ochoty.-Odpowiedziałam i posłałam chłopakowi szczery uśmiech.Podpłynął do mnie i oparł się rękami o brzeg,tak że ja byłam pomiędzy nimi.Zbliżył swoją twarz do mojej,tak,że dzieliło nas kilka centymetrów i wtedy...na taras przybiegł Luke.
-Powiedziałem chłopakom,że jesteś świetna w Fifę i chcą z tobą zagrać.-Powiedział i spojrzał na nas.Na szczęście Beau był już na drugim końcu basenu.
-Jasne.-Wstałam,wytarłam mokre nogi i weszłam za chłopakiem do salonu,zostawiając jego starszego brata samego.
-Ja już się będę zbierać.-Powiedziałam,kiedy skończyłam grać z Jai'em.Wygrałam z nim 3:1.
-Odprowadzę cię.-Luke wystrzelił,jak torpeda.Widziałam,że Beau chce powiedzieć to samo zdanie,ale jego młodszy brat go uprzedził.
W sumie dobrze się złożyło.Chciałam z nim porozmawiać o jego dzisiejszym zachowaniu.
-Okay,chodźmy.-Udaliśmy się w stronę drzwi.
POV Alex
Przeszukałem prawie wszystkie miejsca,gdzie Nati mogłaby się udać,ale nigdzie jej nie spotkałem.
Było już zimno i ciemno więc postanowiłem wracać do domu.Jeśli się nie znajdzie,nie wiem,co sobie zrobię.
POV Natalie
-Dlaczego tak się dzisiaj kleiłaś do Beau?-Spytał nagle Luke.Byliśmy już prawi przed moim domem.
-Co?Wcale się do niego nie kleiłam.-Powiedziałam lekko oburzona.
-W ogóle.W wesołym miasteczku ciągle łaziliście ze sobą,w domu razem wyszliście na taras.Myślisz,że nie widziałem,że chciał cię pocałować?!-Wyliczał.
-Cały dzień spędziłam z Beau,bo ty się mną wcale nie interesowałeś!Chodziłeś ciągle za Olivią!-Powiedziałam,a raczej krzyknęłam.Poczułam,że po moim policzku spływa kilka kropel łez.Szybko je starłam.-Wolę już być samotna,niż mieć takiego przyjaciela.-Oznajmiłam spokojnym i zimnym tonem,po czym weszłam do ogródka.
Niestety to nie był koniec nieprzyjemnych zdarzeń tego wieczora...
___________________
Hej,hej! ;3
Poprzedni wyszedł krótki,więc dodaję dziś nowy.Mam nadzieję,że się cieszycie ;D
Musimy ustalić dodawanie rozdziałów.Wybierzcie sobie dwa dni w tygodniu,w których chcecie nowy rozdział,a ja się dostosuję.Napiszcie w komentarzu,które wybrałyście.
Proszę,by wszyscy,którzy czytają tego bloga,by skomentowali tego posta,choćby kropką.Chcę wiedzieć ile osób czyta.
Jeśli możecie,zaobserwujecie bloga,proszę.
Anonimy podpisujcie się,to ważne.
To chyba wszystko,co chciałam Wam przekazać.
Do napisania!
*Shisha-w pierwszej wersji napisałam,że Nati dostała Yorka i nazwała go Lucky,bo był chłopcem,a teraz zmieniłam rasę na Shih Tzu,płeć na dziewczynkę i imię na Shisha.Zainspirował mnie piesek mojego sąsiada.
(Rozdział drugi)

sobota, 19 lipca 2014

Chapter seventh.

Zobaczyłam rodziców siedzących na kanapie i zacięcie o czymś dyskutujących.Zapewne czekali na mnie.
-Mama,tata?-Spytałam zszokowana.W tej chwili nie wiedziałam czy mam omamy,czy oni naprawdę tu są.
-Witaj Natalie.-Miałam wielką ochotę podbiec do nich i przytulić,ale słysząc ich zimny ton powstrzymałam się.
-Gdzie byłaś tak długo?-Spytał tata surowym tonem.
-Na imprezie urodzinowej koleżanki.-Powiedziałam ściszonym głosem.W moim domu obowiązywała zasada: "Idziesz z bratem lub w ogóle".
-Wiesz co sądzimy o imprezach.Idź do swojego pokoju,porozmawiamy o tym jutro.-Usłyszałam ostry głos matki.Od kiedy się tu przeprowadziliśmy moje relacje z rodzicami są tragiczne.Nie wiem dlaczego,ale traktują mnie bardziej jak nędzną służkę,która nie jest warta uwagi i jest tylko do czarnej roboty niż jak swoją córkę.Szczególnie mama stała się wobec mnie okrutna.
Nic nie odpowiadając pobiegłam schodami do swojego pokoju.Trzasnęłam drzwiami i rzuciłam się na łóżko,zanosząc się od płaczu.Znienawidziłam ich,od momentu,kiedy się tu przeprowadziliśmy.Jestem już prawie dorosła,a oni traktują mnie,jak dziecko.Nawet na imprezę nie mogę wyjść.To jest chore.

Obudziłam się cała obolała.Zabrałam czyste ubrania i weszłam do łazienki i spojrzałam w lustro.Ciuchy miałam całe wygniecione,makijaż rozmazany,a twarz całą popuchniętą od płaczu.Wyglądałam jak siedem nieszczęść.
Ściągnęłam ciuchy i weszłam pod prysznic.Odkręciłam kurek z ciepłą wodą.To było,jak oczyszczenie ze wszystkich problemów i zmartwień.Prysznic to najlepsza rzecz,jaką ludzie zdołali wymyślić.
Wytarłam się i założyłam bieliznę,krótkie,dżinsowe spodenki i dużą,czarną koszulkę z napisem "Fuck You!".Do tego moje ulubione skarpetki w hamburgery.
Zeszłam po schodach i podreptałam do kuchni,w której zastałam rodziców.
-Dzień dobry.-Powiedział tata naciskając na te słowa.
-Taa...hej.-Wymamrotałam,podchodząc do lodówki i zaglądając do niej.
-Dyskutowaliśmy z tatą i masz szlaban na dwa tygodnie.-Oznajmiła mi zwycięsko moja matka.Te słowa dudniły mi cały czas w głowie.Masz szlaban,masz szlaban...-Idziesz tylko do szkoły i zaraz po jej skończeniu wracasz.Zrozumiano?
O nie,nie!!A co z moimi zajęciami plastycznymi,nie mogę ich opuszczać!Oni są nienormalni.Boże widzisz,a nie grzmisz...
Przytaknęłam niechętnie głową.Wykłócanie się nie miałoby sensu,bo oni podwyższyliby mi tylko szlaban.
Wzięłam tylko jabłko i ze złością wróciłam do pokoju.
Zaczęłam rysować jakąś postać,to mnie zawsze uspokajało,kiedy mój telefon zaczął wibrować,a po chwili rozległ się dźwięk piosenki Janoskians-Best Friends.
-Siemka Smith,idziemy do wesołego miasteczka,idziesz z nami?-Usłyszałam wesoły głos Luke'a.
-Hej.Nie mogę,mam szl...albo nie.Będę pod waszym domem za dwadzieścia minut.
-Okay,to czekamy.Paa!-Usłyszałam tym razem głos Beau,po czym się rozłączyli.
Szybko się przebrałam.
Do tego założyłam czarne Conversy przed kostkę i zrobiłam lekki make-up.

Otworzyłam drzwi balkonowe.Na szczęście przy moim pokoju rośnie drzewo.Przeskoczyłam barierkę i wspięłam się na gałęzie.Po kilku sekundach byłam już na ziemi.
Zobaczyłam,jak ktoś chodzi po salonie.Przestraszyłam się i spróbowałam schować się za drzewem.Po chwili wyjrzałam zza drzewa,nikogo nie było więc szybko pobiegłam do furtki.
 Hahaha,jaki ze mnie ninja!

Weszłam do domu Brooksów,Luke kazał mi wchodzić bez pukania,bo oni zazwyczaj nie słyszą.Ja się tylko dostosowuję.
-Hej ludzie!-Powiedziałam i wszyscy spojrzeli na mnie.
-Hej Naty!-Powiedziała Olivia,a za nią cała reszta.-A to jest Holly,moja przyjaciółka.-Przedstawiła mi ładną blondynkę z różowymi końcówkami.Wyglądała na trochę wyższą ode mnie.
-Miło cię poznać.-Uśmiechnęłam się do niej serdecznie.
-Mi też.-Powiedziała wymijająco,bez jakichkolwiek emocji i wróciła na swoje miejsce na kanapie,obok Beau.
-Są wszyscy?Możemy iść?-Powiedział Jai.Wyglądał,jak małe dziecko,które już nie może się doczekać.
-No zbierać dupy,wychodzimy!-Krzyknął najstarszy z Brooksów i wszyscy wyszliśmy na zewnątrz.

Jechaliśmy dwoma samochodami.W jednym byłam ja,Luke,Beau i Daniel,a w drugim reszta.
Po trzydziestu minutach dojechaliśmy na miejsce.Wyszliśmy z aut i podążyliśmy do kas.Olivia zebrała od każdego kasę na bilet i poszła je kupić. Wszyscy wykłócali się,na którą atrakcję idziemy najpierw,a ja stałam z boku.
-A ty na co chcesz iść?-Podszedł do mnie Beau,wyrywając mnie z zamyśleń.
 -Co?-Odpowiedziałam zdezorientowana.
-Na co chcesz iść?-Powtórzył pytanie.
-Umm...obojętnie.Zdaję się na waszą intuicję.-Powiedziałam wymuszając uśmiech.
-Coś się stało?-Spytał troskliwie.
-Nie,wszystko w porządku.Idziemy?
-Taa,jasne.-Odpowiedział i ruszyliśmy w kierunku wrzeszczącej bandy.
 Nie wiem dlaczego,ale Beau polubiłam najbardziej,nie licząc Luke'a oczywiście.Jest bardzo fajny,przystojny,zabawny,opiekuńczy...po prostu ideał.
 ____________________________
Yolo! Wiem,napisałam,że będę nadrabiać,a nic nie dodałam,ale nie potrafiłam napisać tego rozdziału.  ;c
Nie będę przedłużać,proszę tylko anonimów,by podali mi swoje nicki. ;3

niedziela, 13 lipca 2014

Chpater sixth.

Po komedii Luke nalegał,żebyśmy oglądnęli horror.Po jakiś dziesięciu minutach próśb,zgodziłam się.
-Nie otwieraj!-Krzyknęłam,patrząc przez palce.Przytuliłam się do chłopaka,a on objął mnie ramieniem.-Mówiłam,żebyś nie otwierała.-Powiedziałam już spokojniej,a Lukey parsknął śmiechem.
-Ja już pójdę,jest strasznie późno.-Powiedział Brooksy,kiedy skończyliśmy.
-Nie ma mowy!Nie zostanę w domu sama,po oglądaniu horroru.
-Aż tak się boisz?-Spytał troskliwie.
-Tak,mówiłam ci już.W ogóle mnie nie słuchasz.-Dźgnęłam go lekko w bok.
-To chyba nie mam wyjścia.-Wyszczerzył swoje śnieżnobiałe ząbki.
-No nie masz.-Zaśmiałam się pod nosem i podreptałam do pokoju gościnnego.
Próbowałam zasnąć,ale moja wyobraźnia płatała mi figle.Na domiar złego zaczęło padać,a wielkie krople stukały o okno w moim pokoju.
Po chwili namysłu zerwałam się z łóżka i podreptałam do Luke'a.
-Luke.-Powiedziałam szeptem,podchodząc do niego,ale odpowiedziała mi tylko cisza.-Lukey.-Tym razem wypowiedziałam normalnym głosem,ale chłopak ani nie drgnął.
-Brooksy!-Krzyknęłam,a chłopak spadł z łóżka.Powstrzymywałam się od śmiechu,co niezbyt dobrze mi wychodziło.
-Co się stało?!-Powiedział zaspanym głosem,przecierając oczy.
-Mogę z tobą spać?-Spytałam nieśmiało,lekko zażenowana całą sytuacją.Zachowywałam się,jak pięciolatek,który boi się sam spać,ale nic na to nie poradzę.Nie mogę oglądać horrorów!
-Jasne.-Położył się z powrotem na łóżko,robiąc mi trochę miejsca.Ułożyłam się tak,żeby było wygodnie i mi,i Luke'owi.Chłopak objął mnie ramieniem i przyciągnął do siebie.
Lukey,jesteś najlepszym przyjacielem na świecie!
Pomyślałam i od razu zasnęłam.
***
-Luke,ja nadal nie jestem przekonana.Nie chcę się wpraszać.
-Nie wpraszasz się.Jesteś moją przyjaciółką i idziesz ze mną.-Odparł.Siedzieliśmy właśnie u mnie na kanapie.
-Ale...
-Nie ma żadnego ale.-Wyszliśmy z domu,podchodząc do samochodu chłopaka.
Weszliśmy do dość sporego domu.Od progu przywitała nas solenizantka.
-Hej Luke!-Zapiszczała i rzuciła się chłopakowi na szyję.
-Hej Olivia!-Odpowiedział,odklejajac się od dziewczyny.
-A ty pewnie jesteś Natalie.Lukę dużo mi o tobie opowiadał.-Teraz to ja miałam odebrany dostęp do powietrza.
-To chyba dobrze.-Spojrzałam na chłopaka.-A tak w ogóle,to Happy Birthday!-Ostatnie słowa wypowiedzieliśmy razem z Lukiem.Chłopak podał Liv prezent,a ta zaraz go odpakowała.
-O Boże,dziękuję!-Znowu rzuciła się na chłopaka.Poczułam gdzieś głęboko iskierki zazdrości.
Ale czemu ja jestem zazdrosna?!
-Tobie oczywiście też.-Ona chyba uwielbia się przytulać.Jesteśmy tu zaledwie kilka minut,a Olivia zdążyła zrobić to już kilka razy.Przez cały czas biła od niej pozytywna energia,wydawała się bardzo miła i sympatyczna.
Kiedy dziewczyna poszła do innych gości,Lukę złapał mnie za rękę i zaczął prowadzić mnie w nieznanym kierunku.
Podeszliśmy do konsoli,przy której stało dwóch chłopaków.
-To jest James,nasz DJej,to Daniel,Skip,a to Natalie,moja przyjaciółka.-Brooksy nas sobie przedstawił.
-Hej.-Lekko im pomachałam,ale nie zdążyłam zamienić nawet zdania,bo już zostałam pociagnięta przez chłopaka w inną stronę.
-To jest Jai,mój brat bliźniak,a to Naty.
W towarzystwie Jaia poczułam się swobodniej,bo znałam go już z zajęć plastycznych.
-My się już znamy.-Powiedziałam i uśmiechnęłam się do chłopaka.
-Skąd?-Wtrącił się Lukey.
-Chodzimy razem na zajęcia plastyczne do Domu Kultury.-Wyjaśnił mu bliźniak.
-Okey,idziemy dalej.-I znów pociągnął mnie do innej osoby.Tym razem zdążyłam powiedzieć krótkie "pa".
-A to ostatni członek Janoskians,Beau.-Powiedział,a w naszą stronę odwrócił się najstarszy z Brooksów.Miał przepiękne oczy,po prostu boskie.
-H...hej.-Wymamrotałam.
-Siemka,ty jesteś Naty?-Kiwnęłam głową.Spięłam się przy nim,nie wiem dlaczego,ale czułam się niekomfortowo.Onieśmielał mnie.-Luke miałeś rację,ładna jest.
Czułam,jak moja twarz robi się czerwona.Nie mogę uwierzyć,że Beau Brooks stwierdził,że jestem ładna.
Spojrzałam na Brooksy'ego.Na jego twarz też wkradł się rumieniec.
-Poznałaś już wszystkich,jak wrażenia?-Spytał mnie,kiedy siedzieliśmy razem na jednej z kanap,sącząc drinki.
-Jak na razie jest super.-Odpowiedziałam i w tym samym momencie podszedł do nas Beau "Boski" Brooks.
-Zatańczysz?-Chwyciłam jego dłoń,którą wyciągnął w moją. Stronę.
-Oczywiście.-Powiedziałam uradowana,lecz mój przyjaciel nie podzielał mojej ekscytacji.
Dlaczego?
-Ja się bawisz?-Spytał,podczas tańca.Kiedy wyszliśmy na parkiet DJ puścił wolny kawałek,więc nie miałam innego wyjścia i objęłam Beau wokół szyi,a on mnie w pasie.
-Jest świetnie,już dawno nie byłam na imprezie.-Na samą myśl o przeszłości uśmiech,który dotychczas miałam przyklejony do twarzy zniknął.
-Coś się stało?-Spytał troskliwym głosem mój towarzysz.
-Nie,wszystko w porządku.-Próbowałam powiedzieć to najbardziej wiarygodnie,jak tylko potrafiłam.Mój sekret zna tylko Luke i chcę,by tak pozostało.Tylko jemu ufam.
-To się cieszę.-Po tych słowach najstarszy z Brooksów już się nie odezwał,a ja tylko wsłuchiwałam się w piękne słowa piosenki Sama Smitha-Stay with me.
Siedziałam sama przy barku.Luke zniknął mi z pola widzenia,a ja nie miałam zamiaru go szukać.Nie chcę ciągle za nim chodzić.Dziwnie by to wyglądało.
-Hej.-Dosiadł się do mnie jakiś chłopak.Nie mogłam rozpoznać jego twarzy,bo miał założony kaptur na głowę,ale poczułam od niego woń alkoholu,drażniącą moje nozdrza.
-Hej.-Opowiedziałam niepewnie,mieszając słomką w moim napoju.Chłopak zdjął kaptur,a moim oczom ukazał się Jack.To nie wróżyło nic dobrego.-Co ty tu robisz?
-Przyszedłem z moim przyjacielem,on zna solenizantkę.-Powiedział,zbliżając się do mojej twarzy.-A ty?
-Przyszłam z Lukiem.-Odpowiedziałam grzecznie.Nie chciałam być dla niego nieuprzejma,i tak go już zraniłam.Żal mi go.
-Z tym kretynem z Janoskians?Nie jest ciebie wart.-Powiedział oburzony.
-Przesadzasz!Nie obrażaj go!-Uniosłam się.Nie ma prawa nazywać Luke'a kretynem,tylko ja mam.
-Tylko stwierdzam fakty,powinnaś być ze mną a nie z nim!-Ujął moją twarz w dłoniach i chciał pocałować,ale go odepchnęłam.
-Co się dzieje?-Przyszedł Beau.W tym momencie bardzo się cieszyłam,że go widzę.
-Nic ważnego,ale ja się już będę zbierać do domu,wiesz gdzie Luke?-Spojrzałam w te jego cudne oczęta.
-Nie wiem gdzie Luke.Niedawno go widziałem w ogrodzie,ale potem zniknął mi z oczu.
-Trudno nie będę go teraz szukać,jak go spotkasz to powiedz mu,że już wyszłam.-Zawiesiłam torebkę na ramieniu i zrobiłam kilka kroków do przodu.
-Mogę cię odprowadzić,jeśli chcesz.-Powiedział po chwili.Cieszyłam się na ten pomysł.Beau od początku mi się spodobał,już kiedy oglądałam filmiki Janoskians.
-Nie chcę ci psuć wieczoru,pójdę sama.
-Nie psujesz.Bardzo chętnie się z tobą przejdę.
-Jeśli tak,to się zgadzam.-Uśmiechnęłam się do chłopaka promiennie i podążyliśmy do drzwi wejściowych.
Kiedy szliśmy napisałam do Luke'a SMS-a:
Wyszłam już do domu,miłego wieczoru. ;3 Naty
-Od kiedy dodajecie filmiki na You Tube?-Spytałam.Nie chciałam iść w ciągłej ciszy,była dla mnie krępująca.
-Od lipca 2011r.Aż nie mogę uwierzyć,że od tego czasu tyle osiągnęliśmy.-Zaczęliśmy rozmawiać o ich karierze aż doszliśmy do mojego domu.Już trzeci chłopak mnie tu odprowadza,nie jestem do tego przyzwyczajona.
-To tutaj.-Powiedziałam i przystanęłam przed bramką.-Dzięki za odprowadzenie.
-Nie ma za co dziękować,to była przyjemność odprowadzić cię.-Powiedział to z wielką powagą,wyglądał wtedy na getelmana.Jakbyśmy byli w XIX w.Spojrzałam w jego oczy.Były naprawdę piękne.To był jeden szczegół,który był związany z Lukiem,obydwaj mieli piękne,hipnotyzujące oczy.
-Dobranoc.-Powiedziałam i pocałowałam chłopaka w policzek na pożegnanie.
-Dobranoc.-Odpowiedział i uśmiechnął się do mnie,kiedy byłam już przy drzwiach.
Jest cudowny.
Przeszło mi przez myśl i z głową w chmurach weszłam do domu.To,co tam zastałam było dla mnie szokiem...
__________________________
Hej! ;3
Po pierwsze bardzo Was przepraszam za moją chwilową nieobecność.Wróciłam wczoraj w nocy wyczerpana 12-godzinną jazdą pociągiem,w którym totalnie nie miałam weny i nie mogłam nic napisać i dodałam dopiero dzisiaj.
Nie jestem zadowolona z tego rozdziału,moim zdaniem czegoś mu brakuje,ale nie chciałam,byście czekały jeszcze dłużej,więc go dodałam.Następny pojawi się szybciej,tego możecie być pewne,muszę Wam wynagrodzić braki. (:
Dziękuję Wam bardzo za motywujące komentarze.Jestem bardzo mile zaskoczona ich liczbą.Nigdy nie sądziłam,że ktokolwiek będzie to czytał,a tu proszę jest ich kilka.BARDZO WAM ZA TO DZIĘKUJĘ Z CAŁEGO SERDUSZKA!! ;**
Mam jeszcze dwie prośby dla Was:
1.Anonimy,podajcie mi cokolwiek na czym mogłabym się skontaktować.Numer GG,nick do Twittera,Aska,link do Facebooka.Cokolwiek,chciałabym mieć z Wami kontakt. (;
2.Te,które mogą,by zaobserwowały mojego bloga.Bardzo mi na tym zależy,dziękuję! ;3
Do napisania Kochani!♥

Obserwatorzy