-Cześć, Luke.-Odpowiedziałam niepewnie i usiadłam obok chłopaka.
Czułam się niekomfortowo. Nie wiedziałam jak się zachować.
Mimo, że bałam się spotkania z nim, chciałam porozmawiać i wszystko wyjaśnić.
Przez te kilka dni, między przerwami na płacz dużo myślałam.
O Beau, o mnie, o Luke'u.
Mimo, że mój były chłopak mnie zdradził, bardziej przeżywałam sprawę z Luke'iem. To jego naprawdę kochałam. Jego i tylko jego.
Jestem skończoną idiotką, że mu o tym wcześniej nie powiedziałam.
-Gratuluję kochanie.-Podbiegłam do przyjaciółki i ją przytuliłam.-Byłaś najlepsza.
Spojrzałam na błyszczący, złoty medal, który wisiał na szyi dziewczyny.
-Dzięki, bez ciebie by się nie udało. To, że tu przyszłaś dało mi największą motywację. Dziękuję.
-Trzeba opić twoje zwycięstwo.-Jai podszedł do brunetki i pocałował ją czule, a potem objął ramieniem. Byli tacy słodcy.
-Oczywiście.-Dziewczyna wyszczerzyła się.-Idziemy dziś do klubu.
Nie miałam ochoty nigdzie iść, ale zgodziłam się ze względu na Olivię.
Nadal nie rozmawiałam z Luke'iem, a myśl o tym, że on też tam będzie stresowała mnie.
Bałam się zacząć pierwsza rozmowę, ale wiem, że jeśli się nie odezwę stracę go.
Ta cała sytuacja mnie dobija.
Weszliśmy do klubu "22". Od razu poczułam woń alkoholu, ale nie przeszkadzało mi to. Może zapije smutki?
Usiedliśmy w jednej loży, a Skip zebrał zamówienia i poszedł do baru.
Wspominałam już, że Beau nie było z nami. Podobno wyjechał z Melbourne, ale nie obchodziło mnie dokąd.
Nie chciałam wiedzieć niczego, co było z nim związane.
Oczywiście tej suki aka Holly także nie było z nami. Liv zerwała z nią kontakt, co oczywiście cieszyło nie tylko mnie, ale też chłopaków.
Przepychałam się między ludźmi, próbując znaleźć jakąkolwiek znajomą twarz. Byłam już trochę wstawiona...nie, co ja mówię? Byłam pijana. Nawet bardzo.
Nagle wpadłam na kogoś i gdyby nie jego refleks, leżałabym na ziemi ze stłoczonym tyłkiem.
Niepewnie spojrzałam na osobę, której ręce nadal oplatały moją talię.
Luke Jebana Perfekcja Brooks.
Chłopak chwilę lustrował moją twarz, a potem wpił się w moje usta.
Bez zastanowienia oddałam pocałunek. Brooks całował zachłannie. Czułam jego miłość i pożądanie.
Kocham tego chłopaka najbardziej na świecie. Jest dla mnie najważniejszy.
Zaczęliśmy iść w jakąś stronę, jak się po chwili okazało męskich toalet.
Luke nogą otworzył drzwi od jednej z kabin. Chwycił mnie za uda i podniósł do góry, a ja oplotłam go nogami w pasie. Wtopiłam palce w jego miękkie włosy i lekko pociągnęłam za końce.
Oderwał się ode mnie i przyłożył swoje czoło do mojego, patrząc mi w oczy. Lekko się uśmiechnęłam, non zrobił to samo i zjechał ze swoimi pocałunkami na moją szyję. W pewnej chwili zagryzł skórę na niej i zaczął ssać, tym samym robiąc mi malinkę. Cicho jęknęłam, na co chłopak się zaśmiał. Wrócił do mojej twarzy całując mnie w policzek, a potem-ponownie w usta.
W tej chwili myślałam tylko o jednym i wiem, że on też o tym myślał. Chciałam to zrobić. Z nim. Był jedyną osobą, której byłam pewna.
Zaczęłam ściągać z niego koszulkę, na co chłopak tylko się uśmiechnął, ale po sekundzie przerwał pocałunek i chwycił mnie lekko za rękę, żebym przestała.
-Nie chcę, żeby to się stało w jakimś podłym kiblu. Zasługujesz na coś więcej.
Pocałował mnie krótko. Zeszłam z niego i pocałowałam w policzek, a potem zrobiłam najgłupszą rzecz jaką mogłam zrobić. Wybiegłam z kabiny, łazienki i całego klubu.
Nie oceniajcie mnie, alkohol zrobił swoje. Nie myślałam racjonalnie.
Wyjęłam zapasowe klucze do domu Liv spod doniczki i weszłam do środka. Jej rodziców na szczęście nie było, bo pojechali do jakiejś rodziny w Newcastle.
Zdjęłam budy i zostawiłam je w holu, po czym poszłam do kuchni napić się soku.
Powrót na piechotę dobrze mi zrobił, bo trochę wytrzeźwiałam. Stopy mnie trochę piekły, nieprzyzwyczajone do szpilek.
Po wypiciu zawartości szklanki udałam się do łazienki by zmyć makijaż, który wyglądał tragicznie. Podczas drogi powrotnej uroniłam kilka łez. Byłam straszną beksą.
Nie miałam sił na korzystanie z prysznica, dlatego przebrałam się w moją kochaną piżamkę i opadłam na łóżko przyjaciółki.
Próbowałam zasnąć, ale wydarzenie sprzed kilku godzin nie dawało mi spokoju.
Z zamyślenia wyrwał mnie śmiech przyjaciółki.
Kto normalny śmieje się tak głośno o trzeciej nad ranem?
Muszę pamiętać, żeby zabrać ze sobą zatyczki do uszu, kiedy następnym razem będę nocować u Liv.
-Nat, jesteś w domu?!-Jej głos był głośniejszy od śmiechu, a z jego tonu wywnioskowałam, że jest podejrzanie szczęśliwa.
Nie miałam siły, by odpowiedzieć, więc po chwili przyjaciółka zjawiła się w pokoju, oglądając na łóżko i rozkładając ręce.
-Naty, żyjesz?-Lekko się zaśmiała.
-Żyje.-Wymamrotałam bardziej w poduszkę niż do dziewczyny.
-Nie masz pojęcia, jak szczęśliwa jestem.
-Zauważyłam.-Uśmiechnęłam się pod nosem.-Co się stało? Jai Ci się oświadczył?-Powiedziałam dla żartu.
-Dobra jesteś w te klocki.
-Co?! Naprawdę?! Przecież jesteście za młodzi!-Zdziwiłam się. Przecież to jeszcze dzieciaki, tak jak my wszyscy. Dlaczego chcą to zrobić?
-Uspokój się, bo Ci żyłka pęknie.-Zachichotała.-Jai tylko powiedział, że chce ze mną spędzić resztę życia i że jestem TĄ JEDYNĄ.-Dodała nacisk na ostatnie słowa, a ja głęboko odetchnęłam.
-Nigdy więcej mnie tak nie strasz. Myślałam, że naprawdę chcecie to zrobić teraz.
Przeniosłyśmy się do pozycji siedzącej, a ja objęłam dziewczynę, tuląc ją.
-A jak tam u ciebie i Luke'e.Oboje znikneliście na chwilę.-Poruszyła znacząco brwiami, na co ja tylko westchnęłam i uśmiechnęłam się do siebie.
Obudził mnie dźwięk mojego dzwonka w telefonie. Leniwie przeciągnęłam palcem po ekranie, nie patrząc kto dzwoni.
-Nat? Gdzie jesteś? Jesteśmy u ciebie. Znaczy się ja z Caitlyn. Mogłabyś wrócić do domu? Może przyjechać po ciebie?-W głośniku usłyszałam głos ojca. Lekko się uśmiechnęłam, bo stęskniłam się za nimi.
-Jestem u Olivii. Zaraz będę w domu. Zamówię taksówkę.-Powiedziałam szybko po czym rozłączyłam się i zaskoczyłam z łóżka.
Spakowałam swoje rzeczy, szybko się przebrałam i ogarnęłam twarz, po czym zbiegłam po schodach. W salonie zobaczyłam Liv siedzącą na kanapie i zajadającą się płatkami z mlekiem. Nadrabiała zaległe odcinki Teen Wolfa.
-Gdzie tak pędzisz?-Spytała z uśmiechem.
-Jadę do domu. Dzięki za nocleg i w ogóle za wszystko.-Pocałowałam dziewczynę w policzek i wyszłam z domu, uprzednio dzwoniąc po taksówkę, która teraz czekała na podjeździe.
Weszłam do domu. Rodzinka czekała w salonie. O dziwo była w komplecie.
-Cześć kochani.-Przywitałam się z Cait i tatą przytulaskiem i niepewnie spojrzałam na Alexa, który siedział ze spuszczoną głową, bawiąc się palcami.
-Nat, tak bardzo cię przepraszam.-Odezwał się w końcu. Nic nie powiedziałam tylko bo przytuliłam.
On miał duży problem i teraz trzeba mu pomóc, a nie się od niego odwracać.
-Rozmawialiśmy już z Alexem i zgodził się pójść na terapię. To mu pomoże.-Spojrzałam na brata z uśmiechem, który miał dodać mu otuchy. Odwzajemnił go i tym razem odezwała się Cait.
-Razem z Jamesem pomyśleliśmy, że na ten czas mogłabyś wrócić do Los Angeles. Nadrobilibyśmy stracony czas. Co ty na to?
Przez chwilę się nie odzywałam, ale w końcu wykrztusiłam z siebie.
-Muszę się zastanowić, dajcie mi czas do wieczora.
Przez cały dzień rozważałam wszystkie za i przeciw.
Może to nie jest taki zły pomysł?
Odpoczęłabym od wszystkiego. Poukładała myśli i uczucia.
Spędziłabym trochę czasu z tatą i mamą(?). Może nasze relacje w końcu uległyby zmianie?
Z drugiej strony nie chciałam zostawiać przyjaciół i Luke'a. Bo my już chyba nie jesteśmy przyjaciółmi. Ani parą.
Więc...czym jesteśmy?
O ile jesteśmy czymkolwiek.
W końcu zdecydowałam i od razu zbiegłam po schodach, żeby obwieścić decyzję ojcu.
-Pojadę z wami.-Powiedziałam, a on tylko uniósł głowę spod gazety i ściągnął okulary do czytania.
-Naprawdę?-Spytał z niedowierzaniem, na co tylko skinęłam głową.
-Zobaczysz, nadrobimy wszystkie stracone chwile, złotko.-Cait objęła mnie od tyłu.
Bałam się tylko, że tego już nie da się odzyskać, ale zawsze warto spróbować.
***
Siedziałam teraz w taksówkę, która wiozła mnie prosto na lotnisko.
Byłam teraz zła na siebie, bo nie pożegnałam się z nikim. Rozmawiałam o tym tylko z Olivią, która nalegała, żebym powiedziała Luke'owi. Nie zrobiłam tego. Sama nie wiem czemu, ale wiem, że teraz tego żałuję.
Luke POV
-Co? Jak to wyjeżdża?-Kiedy usłyszałem z ust Liv, że Naty jest teraz w drodze na lotnisko, myślałem, że coś rozwalę.
Dlaczego wyjeżdża?!
I dlaczego o niczym kurwa nie wiem?!
Pociagnąłem się za włosy, myśląc co robić.
-Na co ty czekasz?! Jedziemy tam! No chodź!-Pociągnęła mnie w stronę drzwi, a ja tylko zdążyłem zgarnąć kluczyki do auta.
Przepychałem się między ludźmi, by zobaczyć tą anielską twarz.
Mam nadzieję, że się nie spóźniłem.
W końcu ją ujrzałem. Była taka piękna.
-Luke?-To jak wypowiedziała moje imię było cudowne. Czy można tak mocno kochać jedną osobę? Ona jest dla mnie całym światem.
Podbiegłem do niej i złapałem ją w pasie.
-Teraz już mi nie uciekniesz.-Wyszeptałem jej do ucha.
-Luke, proszę...-Nie dałem jej dokończyć, bo złączyłem nasze usta w pocałunku. Chciałem, żeby poczuła ile dla mnie znaczy, że jest dla mnie najważniejsza i że zawsze będzie moją księżniczką.
Przyciągnąłem ją do siebie, a ona wplotła dłonie w moje włosy, lekko ciągnąc za ich końce.
Ten pocałunek mógłby trwać wiecznie. Był perfekcyjny w każdym calu, tak jak ona.
-Kocham cię, Nat.-Dziewczyna przybliżyła mi prawa dłoń do policzka, a ja wtuliłem się w nią.
-Ja ciebie też.-Myślałem, że się przesłyszałem. Ona też? Ona też mnie kocha?
-Co?-Musiałem się upewnić. To było zbyt piękne, by było prawdziwe.
-Kocham cię, Lukey.-Tym razem ona mnie pocałowała. Kocham jej pocałunki. Są cudowne.
Totalnie ocipiałem, ale dla niej mogę.
Zrobię wszystko dla mojej księżniczki.
-Pasażerowie samolotu do LA proszeni są na pokład.-Z głośników rozszedł się głos kobiety. Dziewczyna oderwała się ode mnie.
-Luke, muszę już iść.-Głos jej się załamał. Miała łzy w oczach. Zaczęła ode mnie odchodzić.
-Czekaj.-Pociagnąłem ja za rękę i z powrotem przyciagnąłem do siebie.
Okay. Teraz albo nigdy.
-Naty...zostaniesz moją dziewczyną?-Patrzyłem na nią z nadzieją.
-Oczywiście.-Uśmiechnęła się. Wyglądała jak anioł, mój anioł.
Pocałowałem ją jeszcze krótko na pożegnanie i patrzyłem jak odchodzi w stronę bramek.
Kocham tę dziewczynę do szaleństwa i nigdy nie pozwolę jej skrzywdzić.
_____________
wiem, co pewnie sobie teraz myślicie:WRESZCIE!
z powodu, że Nat i Luke są razem, ale tez dlatego, że w koncu dodałam rozdział
sprawił mi ogromną trudność, miałam kilka pomysłów na niego i każdy był beznadziejny (ten też jest), ale co tam c:
oficjalnie nasi bohaterowie są razem więc nie pozostaje nam nic innego niż wymyślenie shipu hahaha (: zostawcie swoje propozycje w komentarzu xx
chciałabym Wam rowniez podziękować za ponad 26 tyś. wyświetleń, co jest kosmiczna cyfra, bo to jest okropne opowiadanie
i dziękuję jeszcze za 300 komentarzy
jesteście najlepsi, kocham Was :*
nie spodziewałam się, ze będzie tak dobrze, dziękuję xx
chciałabym Wam jeszcze coś pokazać (: zrobiła to moja ibf, która bardzo bardzo kocham i dziękuję jej za to <3
you make my day xx
nie pamiętam już, co chciałam wam jeszcze przekazać, także kończę tą jakże długą notkę i do napisania xxx
brxxksh