Nie,to nie może być moja mama!To ciocia Caitlyn!
-Chyba mnie mylisz.-Uśmiechnęła się ciepło.
-Jesteście jak dwie krople wody.-"Niestety tylko z wyglądu."-Dopowiedziałam w duchu.-Trudno was nie pomylić.
Spojrzałam na Luke'a,który miał zdezorientowaną minę.
-To jest moja ciocia,Caitlyn.Jest siostrą bliźniaczką mojej mamy.-Wyjaśniłam chłopakowi.-A to jest mój przyjaciel,Luke Brooks.
-Przyjaciel.-Spojrzała na nas dziwnie,zamyślając się,a my tylko wybuchnęliśmy śmiechem.
Siedzieliśmy aktualnie w Starbucksie.Luke chciał iść do domu,by nam nie przeszkadzać,ale nie pozwoliłam mu na to.
-Dlaczego właściwie jesteś w L.A.?Przecież mieszkasz w New Yorku.-Spytałam.
-To ty nic nie wiesz?!-Spojrzała na mnie pytająco,a ja tylko zaprzeczyłam ruchem głowy.
Co mam wiedzieć?!
Przeraziłam się na maxa.
-Twoja mama miała wypadek.Pijany kierowca potrącił ją,kiedy szła chodnikiem.
-Co?-Spytałam cicho.Nic więcej nie chciało mi przejść przez gardło.-Co z nią?
Momentalnie pojawiły mi się łzy w oczach.Mimo,że jest jedną z wielu osób,które mnie raniły,jest też moją matką i kocham ją.
-Jest w śpiączce i najprawdopodobniej będzie jeździć na wózku po wybudzeniu,jeżeli w ogóle się wybudzi.-Powiedziała ściszonym głosem,a z jej oczu poleciało kilka łez.
Te słowa nie docierały do mnie.Odbijały się ode mnie i jak bumerang po chwili wracały ze zdwojoną siłą.Nie mogłam w to uwierzyć.
Dlaczego akurat moja mama?!
Luke objął mnie ramieniem,a ja tylko się w niego wtuliłam.
Ciocia wytarła łzy i dodała.
-Ale musimy być dobrej myśli.Nadzieja zawsze umiera ostatnia.
-Dlaczego akurat ona?!-Spojrzałam ze łzami w oczach na Brooksa.
-Musisz myśleć pozytywnie,na pewno się wybudzi.Może ją odwiedzisz?Jeśli chcesz,to pojadę z tobą.-Przytulił mnie.Tak bardzo tego potrzebowałam w tej chwili.Bliskości i wsparcia.
-Dziękuję.-Szepnęłam mu do ucha,a łzy zaczęły spływać mi po policzkach.
Wróciliśmy do domu.Od razu poszłam do łazienki,by zmyć rozmazany makijaż i nałożyć nowy.Przebrałam się w inne ciuchy i weszłam do kuchni,gdzie czekał Luke.
-Co to?-Spytałam i podeszłam do lodówki,na której była zawieszona jakaś karteczka.
Jest idealna pogoda na plażę,a nie mogliśmy się na was doczekać,więc poszliśmy sami. ;)
-Poszli na plażę.Jeśli chcesz,możesz do nich doł...
-Nie zostawię przyjaciółki w potrzebie.No chodź.-Chwycił mnie za dłoń i wyszliśmy z domu.
-Dzień dobry.Gdzie leży Lucy Smith?-Spytałam kobiety na recepcji.
-Jest pani kimś z rodziny?
-Jestem jej córką.-Odpowiedziałam pośpiesznie.
-Sala numer 314,drugie piętro.-Uśmiechnęła się sztucznie.
-Dziękuję.
Razem z Brooksem weszliśmy do windy (nie cierpię wind i małych pomieszczeń!) i ruszyliśmy na właściwe piętro.
Spojrzałam przez szklane drzwi na salę,w której leżała moja mama.Obok niej drzemał tata,ściskając jej dłoń.
Otworzyłam drzwi i weszłam do środka,na co James od razu spojrzał w moją stronę.
-Natalie?-Spytał zdziwiony.
-Ciocia do mnie zadzwoniła.-Skłamałam.-Co z mamą?-On tylko wstał i zakleszczył mnie w mocnym uścisku.
-Tato,jedź do domu.Zostanę tutaj.-Powiedziałam cicho.
-Nie mogę jej zostawić.-Odparł.Wyglądał na zmęczonego i zdołowanego,ale mimo to się opierał.
-Jedź.
-Wrócę za godzinę.Pa słońce.-Pocałował mnie w głowę i wyszedł.
Usiadłam na krzesełku obok łóżka i złapałam kobietę za dłoń.
-Mamoo...wiem,że nigdy się nie dogadywałyśmy,ale zawsze cię szanowałam i kochałam.Nie rób nam tego,nie zostawiaj nas.Tata i Alex cię potrzebują...ja cię potrzebuję.Nie opuszczaj nas.Kocham cię.-Powiedziałam szeptem i kilka łez popłynęło mi z oczu.
Usłyszałam pierwsze dźwięki mojego dzwonka.Szybko starłam ciecz z policzków i odebrałam.
-Nati,zgubiliście się,czy co?-Spytała Olivia.W tle było słychać wrzaski chłopaków i cały skwierk,który zawsze panuje na plaży.
-Jesteśmy w szpitalu.-Odpowiedziałam przygnębionym głosem.
-Co się stało?!-Zaczęła panikować.
-Kochanie,z kim rozmawiasz?-Usłyszałam głos Jai'a.
-Z Natalie.-Zwróciła się do niego.-Dlaczego tam jesteście?!
-Nie martwcie się.Moja mama miała wypadek,musiałam ją odwiedzić.
-Co jej się stało?-Spytała,tym razem zmartwiona.
-Pijany kierowca ją potrącił.
-Przyjedziemy do was.Podaj adres szpitala.Chłopaki zbieramy...
-Nie!Nie ma potrzeby,nie psujcie sobie dnia.Za jakąś godzinę wrócimy.-Powiedziałam i uśmiechnęłam się słabo,spoglądając na nieprzytomną postać kobiety.
-Jak wolisz...i nie martw się.Wszystko na pewno będzie dobrze.
-Dziękuję.-Szepnęłam prawie niesłyszalnie i rozłączyłam się.
-Mogę?-Spojrzałam w stronę drzwi,gdzie ujrzałam Luke'a.
-Jasne.-Uśmiechnęłam się do niego blado.Chłopak usiadł na krzesełku obok mnie.
-Jak się trzymasz?-Spojrzał na mnie,a ja zatopiłam się w jego tęczówkach.
On nie powinien tak na mnie działać!!
-Chciałabym się teraz obudzić ze świadomością,że to wszystko,to tylko jakiś koszmar.
-Musisz być silna.Twoja mama na pewno z tego wyjdzie.
Położyłam głowę na jego ramieniu i zamknęłam oczy.
W tej chwili chciałam zniknąć,stać się niewidzialna dla całego świata.
-Umm...Natalie?-Spojrzałam na chłopaka.
-Hmm?
-O co chciałaś się mnie spytać?Wiesz,wtedy w sklepie,zanim twoja ciocia na ciebie wpadła.-Spytał niepewnie.
Wtedy byłam gotowa się o to spytać,ale teraz już nie jestem.Moja pewność siebie gdzieś się ulotniła.
-Yyy...
-Nati wróciłem.-Usłyszałam głos taty,który uratował mnie z tej niezręcznej sytuacji.
-Okay.To my już pójdziemy.-Złapałam chłopaka za rękę i skierowałam się do wyjścia.
-Natalie,zaczekaj.Zatrzymałaś się w jakimś hotelu?Nie widziałem żadnych walizek w domu.-Spytał podejrzliwie.
-Yyy,no...Przyleciałam razem z przyjaciółmi,którzy mają tutaj dom.-Chciałam jak najszybciej stąd wyjść i uniknąć więcej pytań.
-Dobrze.-Odpowiedział i usiadł na krześle,nie zwracając już na nas większej uwagi.
Zeszłam po schodach,a z kuchni usłyszałam rozmowę Luke'a i Olivii.Rozmawiali chyba o mnie,bo usłyszałam moje imię.Wiem,że nie ładnie jest podsłuchiwać,ale nie mogła się powstrzymać.
Luke,nie wiem,co mam zrobić.Nie chcę,żeby Naty cierpiała i Beau to nas przyjaciel,ale z drugiej strony powinna przecież o tym wiedzieć.-Powiedziała dziewczyna.
O czym wiedzieć?!
Szybko weszłam do kuchni.To był impuls.
Luke chciał już coś powiedzieć,ale kiedy mnie zobaczył od razu zamknął buzię.
-Co jest?-Spytałam z lekkim uśmiechem na twarzy,by niczego nie podejrzewali.
Nie wiem,co się stało i czy Beau zrobił coś,co by mnie zraniło,ale nie mam zamiaru się tym zadręczać.Ufam mu i wierzę,że nic się nie stało.
-Yyy,nic.-Odpowiedział szybko Brooksy.
-Okaaay.-Odparłam i nalałam soku pomarańczowego do szklanki,po czym upiłam z niej kilka łyków.-Jak wam minął dzień na plaży?-Spojrzałam na Olivię.
-Było...ciekawie.A jak z twoją mamą?
-Jest nieprzytomna.-Poczułam dziwny uścisk w gardle i łzy w oczach.Na siłę próbowałam je zatrzymać.Nie chciałam się znowu rozklejać.
-Twoja mama jest w dobrych rękach,na pewno z tego wyjdzie.-Pocieszał mnie Luke.
-Dzięki,że mnie wspieracie.Jesteście najlepszymi przyjaciółmi na całym świecie.-Powiedziałam i przytuliłam ich.-Lepszych nie mogłam sobie wymarzyć.
Ten dzień totalnie mnie wykończył,więc postanowiłam wziąć długą,gorącą kąpiel.
Nalałam do wody olejek waniliowy i zanurzyłam się w pianie.
Tak bardzo chciałabym,żeby wszystkie moje problemy zniknęły,żebym w końcu mogła być beztroską nastolatką,która ma normalne życie.Chłopaka,którego kocha,przyjaciół,którzy zawsze ją wspierają i rozśmieszają,rodziców,którzy ją kochają i brata,który nie skrywa przed nią jakiejś tajemnicy.
Dlaczego moje życie jest takie popieprzone?!
Wyszłam z wanny i owinęłam się wielkim ręcznikiem.Stanęłam przed lustrem i spojrzałam na swój nadgarstek.
Jedyne,co mnie zawsze powstrzymywało od samookaleczania się to strach.
-Natalie,utopiłaś się tam,czy co?!-Krzyk Jai'a oderwał mnie od tych głupich myśli.
-Już wychodzę!-Szybko ubrałam się w piżamę,umyłam zęby i wyszłam z łazienki.
-Jak można tam tak długo siedzieć?-Spytał podirytowany.
-Jak widzisz,można.-Wytknęłam mu język,a on tylko teatralnie przewrócił oczami.
-Dzieciak z ciebie.-Powiedział,śmiejąc się pod nosem.
-Jeszcze mogę zachowywać się jak dzieciak,panie dorosły.-Odparłam zgrabnie i ruszyłam do swojego pokoju.
Obudziłam się i automatycznie spojrzałam na wyświetlacz telefonu.11.37.
Tak długo spałam?!
Szybko wyszłam spod kołdry i podeszłam do szafy,gdzie wypakowałam już swoje ubrania.
Wybrałam czarną sukienkę w kwiatki bez ramiączek i czarne sandałki do tego.Za oknem grzało lipcowe i słoneczko i wiał lekki wiaterek.
Zeszłam na parter.Z tarasu usłyszałam głosy,ale nie przejęłam się tym zbytnio.
Spokojnie zjadłam śniadanie składające się z jogurtu naturalnego oraz soku jabłkowego i wyszłam do tych przygłupów.
-Co robicie?-Spytałam zaciekawiona.Na środku stał stoliczek,na którym postawiona była mikrofalówka,obok niej stał Jai z telefonem w ręku i Olivia,która trzymała kamerę.
-Idź po Luke'a,jest w swoim pokoju.-Powiedział Skip.
-Ale po co?-Nie dostałam odpowiedzi tylko została wepchnięta z powrotem do domu.
-Lukey?-Spytałam,pukając do drzwi.
-Wchodź.-Odpowiedział beznamiętnie,a ja otworzyłam drzwi.Chłopak leżał na łóżku.
-Jai chce,żebyś przyszedł do niego na taras.-Powoli zwlókł się z łóżka,jakby brakowało mu sił do życia i razem zeszliśmy na dół.
-Jedziesz dziś do szpitala?-Uśmiechnął się słabo.
-Chciałabym.-Odwzajemniłam uśmiech.
-Mogę jechać z tobą,jeśli chcesz.
-Nie chcę ci psuć dnia,przecież jesteśmy tu na wakacjach.Idź gdzieś z resztą,a ja potem do was dołączę.
-Jak wolisz.Pamiętaj,że zawsze możesz na mnie liczyć.
-Wiem,dziękuję.-Lekko się do niego przytuliłam.Do mojego nosa dotarł zapach jego perfum.Były cudowne,zatraciłam się w nich.
-Wiesz czego on chce?-I czar prysnął.
-Nie mam pojęcia.-Odpowiedziałam i weszliśmy na taras.
Luke POV
-Skip,Liv.-Usłyszałem głos mojego bliźniaka.
Spojrzałem najpierw na Daniela,a potem na Olivię.Chłopak włączał mikrofalówkę,która z niewiadomych przyczyn znajdowała się na zewnątrz,a dziewczyna wszystko nagrywała.W urządzeniu zaczęło coś strzelać i wybuchać.Podszedłem bliżej i zobaczyłem w niej mój telefon.
-Jaidonie Dominiku Brooksie,kurwa nie żyjesz.-Powiedziałem przez śmiech.Podbiegłem do niego i zacząłem szarpać.Podeszliśmy do basenu.Miałem zamiar go tam wrzucić,ale zamiast tego wpadliśmy tam razem,dzięki drobnej pomocy Beau,który nas tam popchnął.Podpłynąłem do brzegu i wyskoczyłem z basenu.Jai uczynił to samo,po czym podszedł do leżaka.Sięgnął po woreczek,w którym miał...swój zepsuty telefon (a raczej jego szczątki),który wpadł pod samochód.
-Wreszcie cię pomściłem telefoniku.Zaczął gadać do złomu.
Przysięgam,mój brat bliźniak nie jest normalny.
Natalie POV
-Hej ciociu,jedziecie do szpitala?
-Tak kochanie,za jakieś pół godziny.-Odpowiedziała miłym głosem.
-To świetnie,będę u was za chwilkę.-Powiedziałam pośpiesznie i rozłączyłam się.
Zbiegłam po schodach w poszukiwaniu mojego chłopaka.
-Beau,jadę do szpitala.Wrócę za półtorej godziny.-Cmoknęłam chłopaka w policzek.
-Okay.Potem wybieramy się do jakiegoś klubu,a ty musisz iść z nami.-Uśmiechnął się szeroko.-Dobrze ci to zrobi.
-Może masz rację...No nic,ja lecę.
Stanęłam przed moim dawnym domem.Tyle wspomnień do mnie powróciło.Wiele przykrych wspomnień.
Nacisnęłam klamkę i weszłam do środka.
-Ciociu?Tato?
-Jesteśmy w kuchni.-Odpowiedziała mi kobieta,a ja skierowałam się do pomieszczenia po prawej.
-Hej.-Przywitałam się z nimi całusem w policzek.-Mogłabym iść jeszcze do swojego pokoju?Wiecie,chciałabym go zobaczyć.
-Jasne skarbie.-Otrzymałam pozwolenia od taty i ruszyłam w stronę schodów.
Otworzyłam drugie drzwi po lewej i ujrzałam mój stary pokój.Rozejrzałam się po pomieszczeniu.Nic się nie zmieniło,wszystko było takie samo,jak w dniu mojej przeprowadzki.
Dwuosobowe łóżko z fioletową pościelą z wizerunkiem Hannah Montana i masą poduszek stało na środku pokoju.Nie przypominałam sobie,żebym zostawiała tą pościel na łóżku,chociaż była moją ulubioną.
Po prawej stronie było biurko i półki z książkami.Po lewej-okno i drwi wiodące na balkon.Na przeciwko łóżka stała wielka szafa,a ściany były koloru pudrowego różu.To było moje królestwo.
Podeszłam do ściany,na której zawieszone były najróżniejsze zdjęcia.
Ja z Alexem.Ja z Davidem.Moje przedstawienie,w którym grałam główną rolę.
Zdjęcie przedstawiało grupę ośmioletnich dzieci,które grały w przedstawieniu wraz ze swoimi rodzicami.Wszyscy byli uśmiechnięci,tylko nie ja.Moich rodziców nie było na przedstawieniu,bo byli w pracy.Zamiast nich stałą obok mnie pani,która prowadziła kółko teatralne.
Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku.Szybko ją starłam i spojrzałam na inne zdjęcie.
Byłam na nim razem z moją psełdo przyjaciółką,Martiną.Przytulałyśmy się i śmiałyśmy do obiektywu.Pamiętam,że byłyśmy wtedy razem w wesołym miasteczku .
Przyjaźniła się ze mną przez rok,tylko po to,by zbliżyć się do mojego brata,bo była w nim rzekomo zakochana,a kiedy on stanowczo powiedział jej,że nigdy nie będą razem,olewała mnie i nie odzywała się do mnie.Do tego rozpowiedziała wszystkim moje sekrety,którymi się z nią podzieliłam.Aż się zdziwiłam,że pamiętała,co mówiłam.
Tyle błędów popełniłam w życiu.
Uśmiechnęłam się do siebie i wyszłam z pokoju.Zeszłam po schodach i usłyszałam skrawek rozmowy Caitlyn i Jamesa.
-James,ja już tak dłużej nie potrafię.Musimy jej powiedzieć prawdę.Wiem,że to trudne,ale ja tak nie mogę żyć.Wyprowadziłam się na drugi koniec kraju,by nie móc jej widywać i zapomnieć,ale przez to jeszcze bardziej tęskniłam i myślałam,co by było gdyby nasza umowa nie miałaby miejsca.Zatracałam się w pracy,ale to tylko na chwilę dawało mi spokój i ukojenie.Za każdym razem,kiedy się widywałyśmy,serce mi pękało.Za każdym razem,kiedy dzwoniła do mnie i zwierzała się,jak Lucy ją traktuje,chciałam kupować bilet,przylecieć tutaj i nagadać mojej siostrze.Za każdym razem,kiedy dzwoniłeś i mówiłeś mi o jej osiągnięciach,serce pękało mi z dumy.Chciałabym kiedyś od mniej usłyszeć to jedno magiczne słowo,ale to się nigdy nie stanie,jeśli nie powiemy jej prawdy.
Nie.Ja już mam dosyć tych wszystkich kłamstw i tajemnic.Każdy coś przede mną ukrywa.Już nie wiem,co robić.
Byłam tak roztrzęsiona,że nie próbowałam nawet skojarzyć,o co może chodzić.
-Poczekaj z tym.Muszę się zastanowić,czy to na pewno jest dla wszystkich dobre,a w szczególności dla Natalie.-Odpowiedział spokojnie tata.
-Jedziemy?-Weszłam do kuchni.Chciałabym jak najszybciej znaleźć się w szpitalu i dowiedzieć,co jest z mamą.Chciałabym jej opowiedzieć,co usłyszałam.Czytałam kiedyś,że nieprzytomna osoba może słyszeć,co się do niej mówi i że to pomaga.
-Już.-James zgarnął kluczyki z kuchennego blatu i wyszliśmy z domu.
-Mogłabym na chwilę zostać sama z mamą?-Spojrzałam na nich błagalnie.Skinęli tylko głowami i wyszli z sali.
Opowiedziałam jej o tym,co słyszałam z nadzieją,że się wybudzi i powie mi,o co w tym wszystkim chodzi.Niestety ni takiego się nie stało.
-Mamo,co mam zrobić?-Spytałam desperacko i spuściłam głowę.Nagle poczułam ściśnięcie dłoni.Szybko spojrzałam na kobietę i ujrzałam,że otwiera oczy.Byłam tak zszokowana,że nie potrafiłam wykonać jakiegokolwiek ruchu.Tata i Caitlyn,którzy stali przed drzwiami,weszli do pomieszczenia i widząc,że kobieta się wybudziła ze śpiączki tata szybko pobiegł po lekarza.Ten kazał nam opuścić salę.
Usiedliśmy na krzesełkach i czekaliśmy na lekarza.
Ciocia przytuliła mnie pocieszająco.
-Mówiłam,że wszystko będzie dobrze.-Szepnęła mi do ucha,a ja przez łzy uśmiechnęłam się do niej.
________________________________
Hej,hej! ;3
Jak się podoba?
Kiedy spojrzałam na liczbę komentarzy pod ostatnim postem,zrobiło mi się potwornie smutno.Tylko trzy komentarze!
Nie chcę na Was wymuszać komentarzy,bo to nie ma sensu,ale z każdym rozdziałem jest ich coraz mniej.
O co chodzi?!
Proszę każdego,kto przeczytał ten rozdział,nieważne czy się spodobało,czy nie,o skomentowanie go.Pozytywne,jak i negatywne opinie pomagają mi w lepszym pisaniu.Dla Was to tylko kilka sekund,a dla mnie wielka radość i chęć pisania dalej.
Jeśli dalej będzie taka mała liczba komentarzy,zrezygnuję z tego ff,bo to nie ma większego sensu,tylko mój czas i praca idą na marne.Nie wiem,dlaczego nie komentujecie.Nie podoba Wam się to,co publikuję?Jeśli macie jakieś uwagi,porady,cokolwiek,napiszcie w komentarzu.
♥♥
Nie.Ja już mam dosyć tych wszystkich kłamstw i tajemnic.Każdy coś przede mną ukrywa.Już nie wiem,co robić.
Byłam tak roztrzęsiona,że nie próbowałam nawet skojarzyć,o co może chodzić.
-Poczekaj z tym.Muszę się zastanowić,czy to na pewno jest dla wszystkich dobre,a w szczególności dla Natalie.-Odpowiedział spokojnie tata.
-Jedziemy?-Weszłam do kuchni.Chciałabym jak najszybciej znaleźć się w szpitalu i dowiedzieć,co jest z mamą.Chciałabym jej opowiedzieć,co usłyszałam.Czytałam kiedyś,że nieprzytomna osoba może słyszeć,co się do niej mówi i że to pomaga.
-Już.-James zgarnął kluczyki z kuchennego blatu i wyszliśmy z domu.
-Mogłabym na chwilę zostać sama z mamą?-Spojrzałam na nich błagalnie.Skinęli tylko głowami i wyszli z sali.
Opowiedziałam jej o tym,co słyszałam z nadzieją,że się wybudzi i powie mi,o co w tym wszystkim chodzi.Niestety ni takiego się nie stało.
-Mamo,co mam zrobić?-Spytałam desperacko i spuściłam głowę.Nagle poczułam ściśnięcie dłoni.Szybko spojrzałam na kobietę i ujrzałam,że otwiera oczy.Byłam tak zszokowana,że nie potrafiłam wykonać jakiegokolwiek ruchu.Tata i Caitlyn,którzy stali przed drzwiami,weszli do pomieszczenia i widząc,że kobieta się wybudziła ze śpiączki tata szybko pobiegł po lekarza.Ten kazał nam opuścić salę.
Usiedliśmy na krzesełkach i czekaliśmy na lekarza.
Ciocia przytuliła mnie pocieszająco.
-Mówiłam,że wszystko będzie dobrze.-Szepnęła mi do ucha,a ja przez łzy uśmiechnęłam się do niej.
________________________________
Hej,hej! ;3
Jak się podoba?
Kiedy spojrzałam na liczbę komentarzy pod ostatnim postem,zrobiło mi się potwornie smutno.Tylko trzy komentarze!
Nie chcę na Was wymuszać komentarzy,bo to nie ma sensu,ale z każdym rozdziałem jest ich coraz mniej.
O co chodzi?!
Proszę każdego,kto przeczytał ten rozdział,nieważne czy się spodobało,czy nie,o skomentowanie go.Pozytywne,jak i negatywne opinie pomagają mi w lepszym pisaniu.Dla Was to tylko kilka sekund,a dla mnie wielka radość i chęć pisania dalej.
Jeśli dalej będzie taka mała liczba komentarzy,zrezygnuję z tego ff,bo to nie ma większego sensu,tylko mój czas i praca idą na marne.Nie wiem,dlaczego nie komentujecie.Nie podoba Wam się to,co publikuję?Jeśli macie jakieś uwagi,porady,cokolwiek,napiszcie w komentarzu.
♥♥
Kocham to opowiadanie! Luke zrób coś wreszcie!
OdpowiedzUsuńSwoją drogą,to zapraszam na nowy rozdział Depressed :)
Ach zawalisty rozdział :) kiedy ona będzie z Luke'iem ? Moment kiedy Jai gada do swojego zniszczonego telefonu ... Mistrzostwo ;)
OdpowiedzUsuńPowiem Ci szczerze , że uwielbiam to ff ! A co do rozdziału jest świetny. Bardzo ciekawi mnie jaką tajemnicę mają Catlin i James <3
OdpowiedzUsuńŚwietnie piszesz bardzo mi się podoba twój blog czekam na dalszy ciąg juz nie mogę się doczekac :p
OdpowiedzUsuńŚwietna jestes genialna czekam na dalszy ciag suuper!!!!
OdpowiedzUsuńSuper rozdział!
OdpowiedzUsuńświetny :))
OdpowiedzUsuń❤️❤️❤️
OdpowiedzUsuńKiedy next???? :-*
OdpowiedzUsuń