-Na razie zrobimy podstawowe badania.To one powinny wykazać,czy coś jest nie tak.A teraz przeprasza,muszę już iść.-Odwrócił się na pięcie i ruszył w kierunku wind.
-Dziękuję.-Odpowiedział James z uśmiechem na twarzy.-Kochanie,nie ma sensu,żebyś tu siedziała.Wracaj do przyjaciół i baw się dobrze.Caitlyn,zawieziesz ją?
Ciocia tylko skinęła głową i zabrała kluczyki do czarnej Audi A8.
-Wróciłam!-Mój głos rozległ się po całym domu,ale odpowiedziała mi cisza.Odblokowałam telefon z zamiarem zadzwonienia do Beau,ale zauważyłam,że dostałam sms-a.
Chwyciłem ją w talii i przybliżyłem twarz do jej twarzy,a ona wplotła mi dłonie we włosy.Złożyłem na jej ustach pocałunek,a ona go pogłębiła.
Wszystko byłoby cudownie,gdyby nie to,że ten okropny głos znów przemówił.
Całujesz się z nią tylko dlatego,że wygląda jak Natalie!Jeśli myślisz,że przez to zapomnisz o Nat,to się mylisz!!
Opamiętałem się i szybko oderwałem od Kimmy.
-Co ty robisz?!-Uniosła się zdezorientowana.
-Nie mogę.Nic z tego nie będzie.-Podrapałem się po głowie,spoglądając na coraz bardziej rozwścieczoną brunetkę,a ta dała mi z liścia w twarz.
-Dupek!-Chwyciłem się za bolące miejsce,a ona odwróciła się na pięcie i weszła z powrotem do klubu,szturchając kogoś przy tym.Spojrzałem na tego kogoś.
Natalie.
Natalie POV
-A gdzie jest reszta?-Spojrzałam niewyraźnie na Jamesa.Właśnie wychodziliśmy z klubu.
-Czekają w aucie.Nie mogłem znaleźć tylko Luke'a.-Odparł chłopak i postawił mnie na chodnik.Ledwo utrzymałam się na nogach,co zawdzięczałam alkoholowi i 12 centymetrowym szpilkom.Rozejrzałam się w około i zobaczyłam coś,przez co prawie wytrzeźwiałam.
Luke całował się z tą laską,z którą tańczył.
Poczułam ukłucie w serce,a łzy zebrały mi się do oczu.
Dlaczego ja tak reaguję,on nawet nie jest moim chłopakiem?!Fuck!!
-Chyba znalazłam naszą zgubę.-Wymamrotałam do Jamesa i chwyciłam się jego ramienia,by nie upaść.Chłopak rozejrzał się w około i zatrzymał wzrok na nich.
-Nasz Lukey znalazł sobie dziewczynę!A już myśleliśmy,że z nim coś nie tak.
-Chodźmy już,okay?-Zmieniłam temat.Chłopak tylko skinął głową i ruszyliśmy do samochodu.
Obudziłam się w pokoju Beau.Na sobie nadal miałam sukienkę.Nic nie pamiętałam.
No super.
Próbowałam usiąść,ale szybko tego pożałowałam i z powrotem opadłam na łóżko.Ostry ból przeszył moją głowę,a skronie mocno mi pulsowały.Odczekałam chwilę i ponownie spróbowałam wstać,tym razem mniej gwałtownie.Rozejrzałam się po pokoju.Obok słodko spał Beau,ale bardziej zainteresowała mnie szafka nocna,na której leżało moje wybawienie od kaca.
Szybko połknęłam tabletki i popiłam wodą.
Podeszłam do szafy i wyjęłam z niej bieliznę,skarpetki,krótkie,dresowe spodenki i czarną koszulkę z Dirty Pig,którą niedawno kupiłam.
Weszłam do łazienki i spojrzałam w lustro.Wyglądałam jak żywcem wyjęta z horroru.
Przemyłam twarz wodą,umyłam zęby i zmyłam rozmazani makijaż.
Przebrałam się w przygotowane ciuchy i zbiegłam po schodach.Tabletki zaczynały działać,ale nadal czułam się potwornie.
Na dole zastałam Jamesa i Luke'a oglądających TV.Nie zwróciłam na nich większej uwagi i podreptałam do kuchni.Wyjęłam z lodówki butelkę i duszkiem wypiłam całą zawartość.
-Kacyk?-Usłyszałam za sobą Luke.Odwróciłam się w jego stronę.
-Możesz mówić ciszej,głowa mi pęka.-Odpowiedziałam najciszej jak mogłam.
-Nie trzeba było tyle pić.-Droczył się ze mną.
-Święty się znalazł.Ty nic nie piłeś?
-Nie tyle,co ty.
-Pierwszy raz w życiu aż tak bardzo się wstawiłam,więc oszczędź mi,proszę.
-Chodź.-Chwycił mnie za rękę i pociągnął w stronę drzwi.
-Co?Gdzie?Jakoś nie mam ochoty na robienie czegokolwiek.
-Idziemy na spacer.To ci dobrze zrobi,dotlenisz się,czy coś tam.Wyglądasz strasznie.
-Ty to umiesz pocieszyć człowieka.-Odparłam,a on się wyszczerzył.
-Jestem w tym mistrzem!
Luke POV
-Pamiętasz cokolwiek z wczorajszego wieczoru?-Spytałem z nadzieją,że odpowiedź będzie negatywna.
-Pamiętam,że siedziałam przy barze,pijąc szóstego drinka i dalej już nic.Kompletna pustka.-Wzruszyła ramionami.
-Bywa.-Uśmiechnąłem się do lekko,co odwzajemniła.
Uwielbiam jej uśmiech.
-Co z twoją mamą?-Dodałem po chwili.
-Wybudziła się,tyle wiem.-Powiedziała bez większych emocji,co mnie zdziwiło.Przecież tak bardzo się zmartwiła.A może to było tylko zasługą kaca.
-To świetnie.-Próbowałem ją rozweselić.
-Taa.
Natalie POV
Wróciliśmy do domu.Wszyscy prócz Jamesa wyglądali,jak zombie.
-Hey everyone!-Krzyknęłam na cały dom.Spacer rzeczywiście mi pomógł i czułam się o wiele lepiej.
-Debilu,ucisz się!-Odpowiedział Jai.
-Trzeba było tyle pić?
-Ohh,jesteś nie do zniesienia.-Stwierdził i klapnął na kanapę obok Olivii.
-I tak mnie kochasz.-Wytknęłam mu język i usiadłam na fotelu.Ukradkiem spojrzałam na Lukey'a,który śmiał się z tej całej sytuacji.
-Ciebie nie da się nie kochać.
***
Leżałam na leżaku przy basenie i próbowałam się opalać,ale uniemożliwiała mi to banda kretynów,którzy co chwilę oblewali mnie wodą.
Kolejna porcja wody zostałaby na mnie wylania,ale usłyszałam dźwięk mojego telefonu.
-Stop!-Wstałam z leżaka i podeszłam do stolika,na którym leżał mój iPhone.
Mama.
-Natalie,mogłabyś przyjechać do szpitala?Chciałabym z tobą porozmawiać.-Usłyszałam słaby głos kobiety.
-Jasne mamo,zaraz będę.-Odpowiedziałam cicho.
-Dziękuję.-Usłyszałam tylko,zanim się rozłączyła.
Zakomunikowałam,że wychodzę i weszłam do domu.Wbiegłam po schodach i weszłam do pokoju Beau.
Przebrałam się i zrobiłam makijaż,po czym wyszłam z domu,zgarniają ze stolika telefon.
-Hej mamo.-Lekko uśmiechnęłam się do mojej rodzicielki.
-Cześć słońce.Siadaj.-Odpowiedziała z lekką chrypką i wskazała na krzesełko obok jej łóżka.
Wykonałam polecenie i złapałam ją za dłoń.
-Jak się czujesz?-Spytałam zmartwiona.
-Jest dobrze,tylko trochę boli mnie głowa,ale nie o tym chciałam rozmawiać.
-Więc,o czym?
-Chciałabym cię przeprosić za to wszystko,co ci zrobiłam.Nie byłam dla ciebie dobrą matką,jestem tego świadoma.Nigdy cię nie przytulałam,nie chwaliłam,nie mówiłam,że cię kocham,bo było mi cholernie trudno.
-Ale dlaczego?-Łzy zebrały mi się do oczu.
-Bo prawda jest taka,że nie je...Auuu!!-Złapała się za głowę.
-Mamo?!Co się dzieje?!Idę po lekarza!
Szybko wybiegłam na korytarz i podeszłam do pierwszej napotkanej pielęgniarki.
-Coś się dzieje z moją mamą!-Powiedziałam szybko i niezgrabnie.
-Nazwisko?
-Lucy Smith.
Blondynka nakazała innej pielęgniarce pójść po lekarza mojej mamy,a sama pobiegła do jej sali,nie pozwalając mi tam wejść.
Wyjęłam telefon z kieszeni i zadzwoniłam do Caitlyn.
-Halo?!Ciociu przyjedźcie szybko do szpitala!Coś się stało mamie!
-Ale co?!Przecież wszystko było w porządku!-Zaczęła panikować.
-Nie wiem,pielęgniarka kazała mi czekać na korytarzu!
-Spokojnie Nati,zaraz będziemy.James musimy jechać,szybko!-Rozłączyła się,a ja opadłam na plastikowe krzesełko.Łzy ponownie zebrały mi się do oczu,lecz tym razem pozwoliłam im wypłynąć.
Nie mam już sił na to wszystko.
-Panna Smith?-Usłyszałam głos lekarza.
-Tak.-Wytarłam ciecz z policzków i wstałam.
-Nie mam dobrych wieści.Pani mama ma najprawdopodobniej tętniaka na mózgu,który pękł.Sprawdzimy to jeszcze tomografią komputerową i jeśli to się potwierdzi,konieczna będzie operacja.
-Ale ona przeżyje?!-Spytałam przerażona.
-Nie mogę tego zagwarantować,ale będziemy robili wszystko,co w naszej mocy.Przepraszam,ale muszę iść przygotować badanie.
Nie odpowiedziałam,nie potrafiłam.
Z powrotem opadłam na krzesełko,wpatrując się w drzwi przed sobą,z których wywozili moją mamę na wózku.
Nie kontrolowałam łez,które spływały po moich policzkach w szybkim tempie.
-Kochanie,jesteśmy.Co się dzieje?!-Głos cioci wyrwał mnie z tego dziwnego stanu,w którym się znajdowałam.
-Mama najprawdopodobniej ma tętniaka na mózgu,który pękł.Teraz jest na jakiś badaniach.Jeśli one to potwierdzą,konieczna będzie operacja i nie wiadomo,czy przeżyje.-Powtórzyłam słowa lekarza i spojrzałam na ciocię zapłakanymi oczami.
-O Boże.-Wyszeptała i usiadła obok mnie,zatykając jedną ręką usta.
-Dlaczego nikt nas nie chce poinformować o tym,co tam się dzieje?!-Uniósł się tata.Przypuszczenia okazały się prawdą i obecnie trwa operacja.
Poczułam wibracje w kieszeni i wyjęłam z niej telefon.
-Nati,co się dzieje?Jesteś cały czas w szpitalu?-Spytał zmartwiony Luke.
-Moja mama ma operację.Nie wiem,czy przeżyje.Nie wrócę dziś do domu,nie martwcie się.-Odpowiedziałam ściszonym głosem.
-Zaraz do ciebie przyjedziemy!
-Luke,to nie ma sensu.Nie będziecie przecież siedzieć w szpitalu,bo kobieta,której nawet nie znacie ma operację.
-Nie będziemy tam siedzieć dlatego.Będziemy tam siedzieć dla ciebie.Od tego ma się przyjaciół.Zaraz będziemy.
-Dziękuję Luke.-Szepnęłam do słuchawki ,bo poczułam,że zaraz znowu się popłaczę.Ty razem dlatego,że mam takich cudownych przyjaciół.
-Hej skarbie.Jak się trzymasz?-Silne ramiona Beau zacieśniły się wokół mnie.Mocno się w niego wtuliłam.
-Jest okropnie,ale dziękuję,że tu jesteście.
-Dla ciebie wszystko.-Cmoknął mnie w czubek głowy.
Odsunęłam się od niego i poszłam przywitać się z resztą.
-Mieć takich przyjaciół,to skarb.-Uśmiechnęłam się słabo przez łzy.
"Nie idź za mną, bo nie umiem prowadzić. Nie idź przede mną, bo mogę za Tobą nie nadążyć. Idź po prostu obok mnie i bądź moim przyjacielem."
Usłyszałam kroki i od razu podniosłam głowę.Byłam wykończona i zasnęłam na ramieniu Beau.
-Państwo wszyscy od pani Smith?-Kiwnęłam twierdząco głową.-Operacja zakończyła się pomyślnie,ale-Zawsze musi być jakieś ale?-najważniejsze będą dla pacjentki 24 godziny.
-Dziękuję doktorze.-Odezwał się tata.
-To moja praca.-Odparł lekarz Ryan,a ja uśmiechnęłam się ze szczęścia.
Teraz na pewno będzie dobrze.Musi.
-Mogę do niej zajrzeć?-Spytałam lekarza.
-Tak,ale tylko na chwilę.Pacjentka jeszcze jest w śpiączce.
Usiadłam na krześle i spojrzałam na moją rodzicielkę.
-Mamo,ja też przepraszam za wszystko.Kocham cię.Proszę wróć do nas.-Szepnęłam do śpiącej postaci.
Nagle wszystkie urządzenia podłączone do kobiety zaczęły pikać,a do sali wbiegły pielęgniarki i lekarze.Zostałam wyrzucona z sali.
Co się dzieje?!Może mnie ktoś do cholery poinformować?!
Siedzieliśmy przez kilkadziesiąt minut,jak na szpilkach,wyczekując na kogoś,kto wyjdzie z sali i powie,co się dzieje.Kilka razy chyba usłyszałam hasło "Tracimy ją!",ale nie chciałam w to wierzyć.
W końcu wyszła jakaś lekarka.Spojrzała na nas smutnymi i zmęczonymi oczami.
-Przykro mi.Nie udało nam się uratować pani Smith.
Zamarłam.
Nie rozumiałam jej słów.Jak to w ogóle możliwe?!!
Nie,nie!To musi być jakaś pomyłka!Musi!!
Beau objął mnie ramieniem i przybliżył do siebie,po czym pocałował w czoło,a ja niczym szmaciana lalka,pozwalałam na kontrolowanie swojego ciała,nie wykonując żadnego ruchu.
Łzy lały mi się strumieniami po zaczerwienionych policzkach.
Słowa młodej lekarki ciągle odtwarzały mi się w myślach.
Przykro mi.Przykro mi.Przykro mi...
-Jak to się nie udało?!Kobieto,co ty do mnie mówisz?!Jak mogliście nie uratować mojej żony?!-Wybuchnął James.
-Bardzo mi przykro.
-Tobie jest przykro?!Nie,to mi jest przykro,że nie zdołaliście jej pomóc!Jacy z was lekarze?!
-Proszę pana.Proszę się uspokoić,bo wezwę ochronę!-Powiedziała ostro.
To musi być jakiś sen!Jakiś okropny koszmar i kiedy się obudzę,wszystko będzie w porządku!
Poczułam,że robi mi się słabo,a przed oczyma widziałam czarne plamki.Usłyszałam tylko głos Beau,cioci i Luke'a,a potem nastała wszechobecna ciemność i głuchość.
Zemdlałam.
_________________________________________________________
Tak bardzo Was przepraszam!Jest mi okropnie źle,że nie dodałam rozdziału na czas. :(
Jak już wiecie,chwilowo nie mam telefonu z Wi-Fi.Rozdział piszę w zeszycie i potem przepisuję go na bloggera,ale w tym tygodniu nie miałam kompletnie czasu,żeby go przepisać.Codziennie miałam jakąś kartkówkę lub sprawdzian i do tego musiałam się uczyć na resztę przedmiotów,z których nauczyciele mogą pytać i chodzić na różaniec (mam do zaliczenia 20!).
Chciałabym Was bardzo przeprosić za te opóźnienia,ale w większości nie zależą ode mnie. :c Jest mi bardzo źle,że Was zawiodłam. ;(
Przepraszam :(
Bardzo Wam dziękuję za komentarze i wyświetlenia.Jesteście cudowni! ♥
Do napisania! ♥♥