piątek, 24 października 2014

Chapter twentieth.

-Doktorze,co z moją żoną?-Tata zerwał się z krzesełka,kiedy na korytarz wyszedł lekarz.
-Na razie zrobimy podstawowe badania.To one powinny wykazać,czy coś jest nie tak.A teraz przeprasza,muszę już iść.-Odwrócił się na pięcie i ruszył w kierunku wind.
-Dziękuję.-Odpowiedział James z uśmiechem na twarzy.-Kochanie,nie ma sensu,żebyś tu siedziała.Wracaj do przyjaciół i baw się dobrze.Caitlyn,zawieziesz ją?
Ciocia tylko skinęła głową i zabrała kluczyki do czarnej Audi A8.

-Wróciłam!-Mój głos rozległ się po całym domu,ale odpowiedziała mi cisza.Odblokowałam telefon z zamiarem zadzwonienia do Beau,ale zauważyłam,że dostałam sms-a.

Pojechaliśmy do salonu z telefonami,żeby te młotki mogły sobie kupić nowe. ♥

Uśmiechnęłam się do telefonu.Rozpierała mnie euforia.
Usiadłam na kanapę i wybrałam numer Alexa.Już dawno z nim nie rozmawiałam,a chciałam się dowiedzieć,co u niego.
Odebrał po pięciu sygnałach.
-Ty mały trollu,obudziłaś mnie!-Uwielbiam te nasze miłe słówka.
-Ojj,przepraszam!Zapomniałam o zmianie stref czasowych.-Odpowiedziałam szybko i strzeliłam mentalnego faceplama.
-Skoro mnie już obudziłaś,to mów,o co chodzi?
-Chciałam się tylko spytać,jak tam u ciebie?
-Nie wierzę w ciebie.-Odpowiedział żartem.-Wszystko w porządku.Dobranoc!
-Pa!-Odpowiedziałam ze śmiechem,ale już chyba mnie nie usłyszał,bo się rozłączył.
Postanowiłam wejść na twittera,bo dawno tam nie zaglądałam.
Dużo nowych follow i twittów.Wiele z nich to hejty,ale nie przejęłam się tym.Nie obchodzi mnie zdanie osób,których nawet nie znam.

Kiedy w końcu wrócili do domu (ten czas dłużył mi się niemiłosiernie) razem z Liv postanowiłyśmy,że pójdziemy na mały shopping.Chłopacy wymyślili,że nagrają w centrum handlowym nowy filmik,więc razem wybraliśmy się do galerii.

-A może to?-Spojrzałam na przyjaciółkę,wychodząc z przymierzalni,chyba w dwudziesty zestawie.
-Nie...przymierz to.-Podała mi wieszak z sukienką i szpilki do tego.
Niechętnie ubrałam je na siebie i wyszłam z przebieralni.Olivia zamęcza mnie już przez półtorej godziny!
-I jak?-Spojrzałam na nią.Była zbyt zajęta smsowaniem z kimś.
Hmm,kto to może być?
Jaidon Dominic Brooks!
-Ej zakochańcu!
-Oj sorki,Jai napisał,że już skończyli i kiedy w końcu wyjdziemy ze skle...-Odwróciła wzrok od telefonu i spojrzała na mnie.-W O W !Wyglądasz idealnie,jak cię Beau zobaczy,to zejdzie na zawał.
-Hahaha,nie przesadzałabym.
-Żartujesz?!Wyglądasz cudownie.Kupujemy!-Wydarła się na cały sklep.
-Idiots!Idiots everywhere!-Powiedziałam i zaczęłam się śmiać.

-Nat,wychodź.-Beau stał przed drzwiami do łazienki.-Jesteś tam już pół godziny,a druga łazienka jest zajęta przez Olivię.
-Chyba tylko pół godziny.-Odparłam ze uśmiechem na twarzy.
Spojrzałam jeszcze raz w lustro i z zadowoleniem wyszłam z pomieszczenia.
-Wyglądasz...wow.-Chłopak podszedł do mnie i krótko pocałował w usta.
-Dzięki.-Odpowiedziałam ciszej,a lekki rumieniec wkradł się na moje policzki.

Weszliśmy do klubu,z którego muzykę było słychać na kilometr.
Woń alkoholu zmieszana z potem nie wywoływała u mnie pozytywnych emocji,wręcz przeciwnie.
Beau splótł nasze palce i podążyliśmy do baru.Chłopak zamawiał dla wszystkich drinki,a do mnie dosiadł się jakiś pijany typek.
-Hej mała.-Powiedział uwodzicielsko i zaczął rysować palcem na mojej szyi jakieś kształty.
-Mała to jest twoja pała.-Odszczekałam się i strzepałam jego rękę z mojego ciała.
Nienawidzę takich kretynów!
-Ostra.Lubię takie.-Mruknął mi do ucha,a mnie przeszedł nieprzyjemny dreszcz.
-Gości,masz jakiś problem?!-Usłyszałam głos mojego chłopaka.
-A ty co,ochroniarz?!-Mam już tego dosyć.
-Tak się składa,że jestem jej chłopakiem,więc jeśli jeszcze raz ją tkniesz,to cię mamusia nie pozna.
-Już nawet nie można z dziewczyną porozmawiać.-Burknął,odchodząc.
-Wszystko w porządku?-Beau spojrzał na mnie zmartwiony.
-Tak,nie przejmuj się.-Uśmiechnęłam się pocieszająco.-Wracajmy do reszty.
Czy ja zawsze muszę mieć pecha?!

Luke POV
Nie mogłem odwrócić wzroku od Naty.Wyglądała zjawiskowo.
Luke,ogarnij się!Ona ma chłopaka!
-Luke Brooks?-Usłyszałem głos jakiejś dziewczyny.Niechętnie odwróciłem wzrok od obiektu moich westchnień i spojrzałem na nieznajomą.Niska brunetka z niebieskimi oczami i kolczykiem w nosie.
-Yhym.
-Może zatańczymy?-Posłała mi promienny uśmiech.Mój humor diametralnie się poprawił.
-Chętnie.-Odpowiedziałem i złapałem ją za dłoń.
Czy ona nie przypomina ci kogoś?Hmm?-Odezwał się jakiś głos w mojej głowie,ale zignorowałem go i ruszyłem na środek parkietu.

Natalie POV
Usiadłam przy pustym stoliku i chwyciłam szklankę z drinkiem.Te wszystkie zdarzenia z kilku dni totalnie mnie wymęczyły i zmartwiły.Musiałam się troszeczkę rozluźnić.
Spojrzałam na parkiet i ujrzałam Luke'a z jakąś laską.Poczułam nieprzyjemne ukłucie w sercu.
Czy ja jestem zazdrosna?!
Wypiłam duszkiem napój i poszłam zamówić kolejny.
Siedziałam przy barze,sącząc 4 z kolei drinka i podpierając jedną ręką głowę.Nie wiedziałam,gdzie się wszyscy podziali,ale nawet mnie to nie obchodziło.Chciałam pobyć sam na sam ze swoimi myślami.
Spojrzałam na przystojnego kelnera,który wycierał szklanki.
-Ciężki dzień?-Spojrzał na mnie czekoladowymi oczami.
-Ciężkie życie.-Wymamrotałam pod nosem.-Mogę prosić jeszcze jednego?
-Nie za dużo?-Spytał podejrzliwie.
-Raz się żyje.-Odparłam,a on zaśmiał się pod nosem.
-Mojito raz.
-Dzięki.-Uśmiechnęłam się słabo i pomieszałam słomką w napoju.

-Nati,tu jesteś.-Usłyszałam znajomy głos,ale nie umiałam skojarzyć,do kogo należy.
-Nie pamiętam,jak się nazywasz,siedzę tu przez cały czas.-Powiedziałam uśmiechnięta.Byłam szczęśliwa,po prostu szczęśliwa,choć wiem,że to zasługa dużej ilości alkoholu,który krążył w moich żyłach.
-James,twój przyjaciel.Teraz pamiętasz?-Spojrzał na mnie z dezaprobatą.
-Ooo,James!Jak miło cię widzieć!-Krzyknęłam i rzuciłam się chłopakowi na szyję.
-Ile wypiłaś?
-Nie pamiętam.Pięć,siedem,może dziewięć.-Wyliczałam na palcach gubiąc się we własnych myślach i słowach.Na pewno wyglądało to komicznie.
-Wracajmy do domu.-Powiedział,a ja zrobiłam smutną minę.
-Zabawa dopiero się zaczyna.Zostańmy,proszęęęęęę!-Wydukałam.
-Ale ty jesteś wstawiona!-Powiedział przez śmiech i zabrał mnie na ręce.-Wracamy.
-Oh,okay.-Powiedziałam i objęłam jego szyję rękoma.-Ładny masz kolczyk.-Dodałam,bawiąc się ozdobą w policzku.
-Hahaha,dzięki.

Luke POV
-Tak w ogóle jestem Kimmy.-Powiedziała dziewczyna.Staliśmy przed klubem,żeby trochę ochłonąć.
-Luke,ale to już wiesz.-Odparłem,uśmiechając się do niej.
-Jestem wielką fanką Janoskians.Uwielbiam wasze filmiki.-Zbliżyła się do mnie.
-Miło słyszeć.-Byliśmy niebezpiecznie blisko siebie.Nadeszła mnie wielka ochota pocałowania jej.
Chwyciłem ją w talii i przybliżyłem twarz do jej twarzy,a ona wplotła mi dłonie we włosy.Złożyłem na jej ustach pocałunek,a ona go pogłębiła.
Wszystko byłoby cudownie,gdyby nie to,że ten okropny głos znów przemówił.
Całujesz się z nią tylko dlatego,że wygląda jak Natalie!Jeśli myślisz,że przez to zapomnisz o Nat,to się mylisz!!
Opamiętałem się i szybko oderwałem od Kimmy.
-Co ty robisz?!-Uniosła się zdezorientowana.
-Nie mogę.Nic z tego nie będzie.-Podrapałem się po głowie,spoglądając na coraz bardziej rozwścieczoną brunetkę,a ta dała mi z liścia w twarz.
-Dupek!-Chwyciłem się za bolące miejsce,a ona odwróciła się na pięcie i weszła z powrotem do klubu,szturchając kogoś przy tym.Spojrzałem na tego kogoś.
Natalie.

Natalie POV
-A gdzie jest reszta?-Spojrzałam niewyraźnie na Jamesa.Właśnie wychodziliśmy z klubu.
-Czekają w aucie.Nie mogłem znaleźć tylko Luke'a.-Odparł chłopak i postawił mnie na chodnik.Ledwo utrzymałam się na nogach,co zawdzięczałam alkoholowi i 12 centymetrowym szpilkom.Rozejrzałam się w około i zobaczyłam coś,przez co prawie wytrzeźwiałam.
Luke całował się z tą laską,z którą tańczył.
Poczułam ukłucie w serce,a łzy zebrały mi się do oczu.
Dlaczego ja tak reaguję,on nawet nie jest moim chłopakiem?!Fuck!!
-Chyba znalazłam naszą zgubę.-Wymamrotałam do Jamesa i chwyciłam się jego ramienia,by nie upaść.Chłopak rozejrzał się w około i zatrzymał wzrok na nich.
-Nasz Lukey znalazł sobie dziewczynę!A już myśleliśmy,że z nim coś nie tak.
-Chodźmy już,okay?-Zmieniłam temat.Chłopak tylko skinął głową i ruszyliśmy do samochodu.

Obudziłam się w pokoju Beau.Na sobie nadal miałam sukienkę.Nic nie pamiętałam.
No super.
Próbowałam usiąść,ale szybko tego pożałowałam i z powrotem opadłam na łóżko.Ostry ból przeszył moją głowę,a skronie mocno mi pulsowały.Odczekałam chwilę i ponownie spróbowałam wstać,tym razem mniej gwałtownie.Rozejrzałam się po pokoju.Obok słodko spał Beau,ale bardziej zainteresowała mnie szafka nocna,na której leżało moje wybawienie od kaca.
Szybko połknęłam tabletki i popiłam wodą.
Podeszłam do szafy i wyjęłam z niej bieliznę,skarpetki,krótkie,dresowe spodenki i czarną koszulkę z Dirty Pig,którą niedawno kupiłam.
Weszłam do łazienki i spojrzałam w lustro.Wyglądałam jak żywcem wyjęta z horroru.
Przemyłam twarz wodą,umyłam zęby i zmyłam rozmazani makijaż.
Przebrałam się w przygotowane ciuchy i zbiegłam po schodach.Tabletki zaczynały działać,ale nadal czułam się potwornie.
Na dole zastałam Jamesa i Luke'a oglądających TV.Nie zwróciłam na nich większej uwagi i podreptałam do kuchni.Wyjęłam z lodówki butelkę i duszkiem wypiłam całą zawartość.
-Kacyk?-Usłyszałam za sobą Luke.Odwróciłam się w jego stronę.
-Możesz mówić ciszej,głowa mi pęka.-Odpowiedziałam najciszej jak mogłam.
-Nie trzeba było tyle pić.-Droczył się ze mną.
-Święty się znalazł.Ty nic nie piłeś?
-Nie tyle,co ty.
-Pierwszy raz w życiu aż tak bardzo się wstawiłam,więc oszczędź mi,proszę.
-Chodź.-Chwycił mnie za rękę i pociągnął w stronę drzwi.
-Co?Gdzie?Jakoś nie mam ochoty na robienie czegokolwiek.
-Idziemy na spacer.To ci dobrze zrobi,dotlenisz się,czy coś tam.Wyglądasz strasznie.
-Ty to umiesz pocieszyć człowieka.-Odparłam,a on się wyszczerzył.
-Jestem w tym mistrzem!

Luke POV
-Pamiętasz cokolwiek z wczorajszego wieczoru?-Spytałem z nadzieją,że odpowiedź będzie negatywna.
-Pamiętam,że siedziałam przy barze,pijąc szóstego drinka i dalej już nic.Kompletna pustka.-Wzruszyła ramionami.
-Bywa.-Uśmiechnąłem się do lekko,co odwzajemniła.
Uwielbiam jej uśmiech.
-Co z twoją mamą?-Dodałem po chwili.
-Wybudziła się,tyle wiem.-Powiedziała bez większych emocji,co mnie zdziwiło.Przecież tak bardzo się zmartwiła.A może to było tylko zasługą kaca.
-To świetnie.-Próbowałem ją rozweselić.
-Taa.

Natalie POV
Wróciliśmy do domu.Wszyscy prócz Jamesa wyglądali,jak zombie.
-Hey everyone!-Krzyknęłam na cały dom.Spacer rzeczywiście mi pomógł i czułam się o wiele lepiej.
-Debilu,ucisz się!-Odpowiedział Jai.
-Trzeba było tyle pić?
-Ohh,jesteś nie do zniesienia.-Stwierdził i klapnął na kanapę obok Olivii.
-I tak mnie kochasz.-Wytknęłam mu język i usiadłam na fotelu.Ukradkiem spojrzałam na Lukey'a,który śmiał się z tej całej sytuacji.
-Ciebie nie da się nie kochać.

***

Leżałam na leżaku przy basenie i próbowałam się opalać,ale uniemożliwiała mi to banda kretynów,którzy co chwilę oblewali mnie wodą.
Kolejna porcja wody zostałaby na mnie wylania,ale usłyszałam dźwięk mojego telefonu.
-Stop!-Wstałam z leżaka i podeszłam do stolika,na którym leżał mój iPhone.
Mama.
-Natalie,mogłabyś przyjechać do szpitala?Chciałabym z tobą porozmawiać.-Usłyszałam słaby głos kobiety.
-Jasne mamo,zaraz będę.-Odpowiedziałam cicho.
-Dziękuję.-Usłyszałam tylko,zanim się rozłączyła.
Zakomunikowałam,że wychodzę i weszłam do domu.Wbiegłam po schodach i weszłam do pokoju Beau.
Przebrałam się i zrobiłam makijaż,po czym wyszłam z domu,zgarniają ze stolika telefon.

-Hej mamo.-Lekko uśmiechnęłam się do mojej rodzicielki.
-Cześć słońce.Siadaj.-Odpowiedziała z lekką chrypką i wskazała na krzesełko obok jej łóżka.
Wykonałam polecenie i złapałam ją za dłoń.
-Jak się czujesz?-Spytałam zmartwiona.
-Jest dobrze,tylko trochę boli mnie głowa,ale nie o tym chciałam rozmawiać.
-Więc,o czym?
-Chciałabym cię przeprosić za to wszystko,co ci zrobiłam.Nie byłam dla ciebie dobrą matką,jestem tego świadoma.Nigdy cię nie przytulałam,nie chwaliłam,nie mówiłam,że cię kocham,bo było mi cholernie trudno.
-Ale dlaczego?-Łzy zebrały mi się do oczu.
-Bo prawda jest taka,że nie je...Auuu!!-Złapała się za głowę.
-Mamo?!Co się dzieje?!Idę po lekarza!
Szybko wybiegłam na korytarz i podeszłam do pierwszej napotkanej pielęgniarki.
-Coś się dzieje z moją mamą!-Powiedziałam szybko i niezgrabnie.
-Nazwisko?
-Lucy Smith.
Blondynka nakazała innej pielęgniarce pójść po lekarza mojej mamy,a sama pobiegła do jej sali,nie pozwalając mi tam wejść.
Wyjęłam telefon z kieszeni i zadzwoniłam do Caitlyn.
-Halo?!Ciociu przyjedźcie szybko do szpitala!Coś się stało mamie!
-Ale co?!Przecież wszystko było w porządku!-Zaczęła panikować.
-Nie wiem,pielęgniarka kazała mi czekać na korytarzu!
-Spokojnie Nati,zaraz będziemy.James musimy jechać,szybko!-Rozłączyła się,a ja opadłam na plastikowe krzesełko.Łzy ponownie zebrały mi się do oczu,lecz tym razem pozwoliłam im wypłynąć.
Nie mam już sił na to wszystko.

-Panna Smith?-Usłyszałam głos lekarza.
-Tak.-Wytarłam ciecz z policzków i wstałam.
-Nie mam dobrych wieści.Pani mama ma najprawdopodobniej tętniaka na mózgu,który pękł.Sprawdzimy to jeszcze tomografią komputerową i jeśli to się potwierdzi,konieczna będzie operacja.
-Ale ona przeżyje?!-Spytałam przerażona.
-Nie mogę tego zagwarantować,ale będziemy robili wszystko,co w naszej mocy.Przepraszam,ale muszę iść przygotować badanie.
Nie odpowiedziałam,nie potrafiłam.
Z powrotem opadłam na krzesełko,wpatrując się w drzwi przed sobą,z których wywozili moją mamę na wózku.
Nie kontrolowałam łez,które spływały po moich policzkach w szybkim tempie.
-Kochanie,jesteśmy.Co się dzieje?!-Głos cioci wyrwał mnie z tego dziwnego stanu,w którym się znajdowałam.
-Mama najprawdopodobniej ma tętniaka na mózgu,który pękł.Teraz jest na jakiś badaniach.Jeśli one to potwierdzą,konieczna będzie operacja i nie wiadomo,czy przeżyje.-Powtórzyłam słowa lekarza i spojrzałam na ciocię zapłakanymi oczami.
-O Boże.-Wyszeptała i usiadła obok mnie,zatykając jedną ręką usta.

-Dlaczego nikt nas nie chce poinformować o tym,co tam się dzieje?!-Uniósł się tata.Przypuszczenia okazały się prawdą i obecnie trwa operacja.
Poczułam wibracje w kieszeni i wyjęłam z niej telefon.
-Nati,co się dzieje?Jesteś cały czas w szpitalu?-Spytał zmartwiony Luke.
-Moja mama ma operację.Nie wiem,czy przeżyje.Nie wrócę dziś do domu,nie martwcie się.-Odpowiedziałam ściszonym głosem.
-Zaraz do ciebie przyjedziemy!
-Luke,to nie ma sensu.Nie będziecie przecież siedzieć w szpitalu,bo kobieta,której nawet nie znacie ma operację.
-Nie będziemy tam siedzieć dlatego.Będziemy tam siedzieć dla ciebie.Od tego ma się przyjaciół.Zaraz będziemy.
-Dziękuję Luke.-Szepnęłam do słuchawki ,bo poczułam,że zaraz znowu się popłaczę.Ty razem dlatego,że mam takich cudownych przyjaciół.

-Hej skarbie.Jak się trzymasz?-Silne ramiona Beau zacieśniły się wokół mnie.Mocno się w niego wtuliłam.
-Jest okropnie,ale dziękuję,że tu jesteście.
-Dla ciebie wszystko.-Cmoknął mnie w czubek głowy.
Odsunęłam się od niego i poszłam przywitać się z resztą.
-Mieć takich przyjaciół,to skarb.-Uśmiechnęłam się słabo przez łzy.

 "Nie idź za mną, bo nie umiem prowadzić. Nie idź przede mną, bo mogę za Tobą nie nadążyć. Idź po prostu obok mnie i bądź moim przyjacielem."

Usłyszałam kroki i od razu podniosłam głowę.Byłam wykończona i zasnęłam na ramieniu Beau.
-Państwo wszyscy od pani Smith?-Kiwnęłam  twierdząco głową.-Operacja zakończyła się pomyślnie,ale-Zawsze musi być jakieś ale?-najważniejsze będą dla pacjentki 24 godziny.
-Dziękuję doktorze.-Odezwał się tata.
-To moja praca.-Odparł lekarz Ryan,a ja uśmiechnęłam się ze szczęścia.
 Teraz na pewno będzie dobrze.Musi.

-Mogę do niej zajrzeć?-Spytałam lekarza.
-Tak,ale tylko na chwilę.Pacjentka jeszcze jest w śpiączce.
 Usiadłam na krześle i spojrzałam na moją rodzicielkę.
-Mamo,ja też przepraszam za wszystko.Kocham cię.Proszę wróć do nas.-Szepnęłam do śpiącej postaci.
Nagle wszystkie urządzenia podłączone do kobiety zaczęły pikać,a do sali wbiegły pielęgniarki i lekarze.Zostałam wyrzucona z sali.
Co się dzieje?!Może mnie ktoś do cholery poinformować?!

Siedzieliśmy przez kilkadziesiąt minut,jak na szpilkach,wyczekując na kogoś,kto wyjdzie z sali i powie,co się dzieje.Kilka razy chyba usłyszałam hasło "Tracimy ją!",ale nie chciałam w to wierzyć.
W końcu wyszła jakaś lekarka.Spojrzała na nas smutnymi i zmęczonymi oczami.
-Przykro mi.Nie udało nam się uratować pani Smith.
Zamarłam.
Nie rozumiałam jej słów.Jak to w ogóle możliwe?!!
Nie,nie!To musi być jakaś pomyłka!Musi!!
Beau objął mnie ramieniem i przybliżył do siebie,po czym pocałował w czoło,a ja niczym szmaciana lalka,pozwalałam na kontrolowanie swojego ciała,nie wykonując żadnego ruchu.
Łzy lały mi się strumieniami po zaczerwienionych policzkach.
Słowa młodej lekarki ciągle odtwarzały mi się w myślach.
Przykro mi.Przykro mi.Przykro mi...
-Jak to się nie udało?!Kobieto,co ty do mnie mówisz?!Jak mogliście nie uratować mojej żony?!-Wybuchnął James.
-Bardzo mi przykro.
-Tobie jest przykro?!Nie,to mi jest przykro,że nie zdołaliście jej pomóc!Jacy z was lekarze?!
-Proszę pana.Proszę się uspokoić,bo wezwę ochronę!-Powiedziała ostro.
To musi być jakiś sen!Jakiś okropny koszmar i kiedy się obudzę,wszystko będzie w porządku!
Poczułam,że robi mi się słabo,a przed oczyma widziałam czarne plamki.Usłyszałam tylko głos Beau,cioci i Luke'a,a potem nastała wszechobecna ciemność i głuchość.
Zemdlałam.
_________________________________________________________
Tak bardzo Was przepraszam!Jest mi okropnie źle,że nie dodałam rozdziału na czas. :(
Jak już wiecie,chwilowo nie mam telefonu z Wi-Fi.Rozdział piszę w zeszycie i potem przepisuję go na bloggera,ale w tym tygodniu nie miałam kompletnie czasu,żeby go przepisać.Codziennie miałam jakąś kartkówkę lub sprawdzian i do tego musiałam się uczyć na resztę przedmiotów,z których nauczyciele mogą pytać i chodzić na różaniec (mam do zaliczenia 20!).
Chciałabym Was bardzo przeprosić za te opóźnienia,ale w większości nie zależą ode mnie. :c Jest mi bardzo źle,że Was zawiodłam. ;(
Przepraszam :(
Bardzo Wam dziękuję za komentarze i wyświetlenia.Jesteście cudowni! ♥
Do napisania! ♥♥ 



sobota, 11 października 2014

Chapter nineteenth.

-Natalie?!O Boże,jak ja cię dawno nie widziałam!-Kobieta podeszła do mnie i mocno przytuliła.
Nie,to nie może być moja mama!To ciocia Caitlyn!
-Chyba mnie mylisz.-Uśmiechnęła się ciepło.
-Jesteście jak dwie krople wody.-"Niestety tylko z wyglądu."-Dopowiedziałam w duchu.-Trudno was nie pomylić.
Spojrzałam na Luke'a,który miał zdezorientowaną minę.
-To jest moja ciocia,Caitlyn.Jest siostrą bliźniaczką mojej mamy.-Wyjaśniłam chłopakowi.-A to jest mój przyjaciel,Luke Brooks.
-Przyjaciel.-Spojrzała na nas dziwnie,zamyślając się,a my tylko wybuchnęliśmy śmiechem.

Siedzieliśmy aktualnie w Starbucksie.Luke chciał iść do domu,by nam nie przeszkadzać,ale nie pozwoliłam mu na to.
-Dlaczego właściwie jesteś w L.A.?Przecież mieszkasz w New Yorku.-Spytałam.
-To ty nic nie wiesz?!-Spojrzała na mnie pytająco,a ja tylko zaprzeczyłam ruchem głowy.
Co mam wiedzieć?!
Przeraziłam się na maxa.
-Twoja mama miała wypadek.Pijany kierowca potrącił ją,kiedy szła chodnikiem.
-Co?-Spytałam cicho.Nic więcej nie chciało mi przejść przez gardło.-Co z nią?
Momentalnie pojawiły mi się łzy w oczach.Mimo,że jest jedną z wielu osób,które mnie raniły,jest też moją matką i kocham ją.
-Jest w śpiączce i najprawdopodobniej będzie jeździć na wózku po wybudzeniu,jeżeli w ogóle się wybudzi.-Powiedziała ściszonym głosem,a z jej oczu poleciało kilka łez.
Te słowa nie docierały do mnie.Odbijały się ode mnie i jak bumerang po chwili wracały ze zdwojoną siłą.Nie mogłam w to uwierzyć.
Dlaczego akurat moja mama?!
Luke objął mnie ramieniem,a ja tylko się w niego wtuliłam.
Ciocia wytarła łzy i dodała.
-Ale musimy być dobrej myśli.Nadzieja zawsze umiera ostatnia.

-Dlaczego akurat ona?!-Spojrzałam ze łzami w oczach na Brooksa.
-Musisz myśleć pozytywnie,na pewno się wybudzi.Może ją odwiedzisz?Jeśli chcesz,to pojadę z tobą.-Przytulił mnie.Tak bardzo tego potrzebowałam w tej chwili.Bliskości i wsparcia.
-Dziękuję.-Szepnęłam mu do ucha,a łzy zaczęły spływać mi po policzkach.

Wróciliśmy do domu.Od razu poszłam do łazienki,by zmyć rozmazany makijaż i nałożyć nowy.Przebrałam się w inne ciuchy i weszłam do kuchni,gdzie czekał Luke.
-Co to?-Spytałam i podeszłam do lodówki,na której była zawieszona jakaś karteczka.
Jest idealna pogoda na plażę,a nie mogliśmy się na was doczekać,więc poszliśmy sami. ;)
-Poszli na plażę.Jeśli chcesz,możesz do nich doł...
-Nie zostawię przyjaciółki w potrzebie.No chodź.-Chwycił mnie za dłoń i wyszliśmy z domu.

-Dzień dobry.Gdzie leży Lucy Smith?-Spytałam kobiety na recepcji.
-Jest pani kimś z rodziny?
-Jestem jej córką.-Odpowiedziałam pośpiesznie.
-Sala numer 314,drugie piętro.-Uśmiechnęła się sztucznie.
-Dziękuję.
Razem z Brooksem weszliśmy do windy (nie cierpię wind i małych pomieszczeń!) i ruszyliśmy na właściwe piętro.

Spojrzałam przez szklane drzwi na salę,w której leżała moja mama.Obok niej drzemał tata,ściskając jej dłoń.
Otworzyłam drzwi i weszłam do środka,na co James od razu spojrzał w moją stronę.
-Natalie?-Spytał zdziwiony.
-Ciocia do mnie zadzwoniła.-Skłamałam.-Co z mamą?-On tylko wstał i zakleszczył  mnie w mocnym uścisku.
-Tato,jedź do domu.Zostanę tutaj.-Powiedziałam cicho.
-Nie mogę jej zostawić.-Odparł.Wyglądał na zmęczonego i zdołowanego,ale mimo to się opierał.
-Jedź.
-Wrócę za godzinę.Pa słońce.-Pocałował mnie w głowę i wyszedł.
Usiadłam na krzesełku obok łóżka i złapałam kobietę za dłoń.
-Mamoo...wiem,że nigdy się nie dogadywałyśmy,ale zawsze cię szanowałam i kochałam.Nie rób nam tego,nie zostawiaj nas.Tata i Alex cię potrzebują...ja cię potrzebuję.Nie opuszczaj nas.Kocham cię.-Powiedziałam szeptem i kilka łez popłynęło mi z oczu.
Usłyszałam pierwsze dźwięki mojego dzwonka.Szybko starłam ciecz z policzków i odebrałam.
-Nati,zgubiliście się,czy co?-Spytała Olivia.W tle było słychać wrzaski chłopaków i cały skwierk,który zawsze panuje na plaży.
-Jesteśmy w szpitalu.-Odpowiedziałam przygnębionym głosem.
-Co się stało?!-Zaczęła panikować.
-Kochanie,z kim rozmawiasz?-Usłyszałam głos Jai'a.
-Z Natalie.-Zwróciła się do niego.-Dlaczego tam jesteście?!
-Nie martwcie się.Moja mama miała wypadek,musiałam ją odwiedzić.
-Co jej się stało?-Spytała,tym razem zmartwiona.
-Pijany kierowca ją potrącił.
-Przyjedziemy do was.Podaj adres szpitala.Chłopaki zbieramy...
-Nie!Nie ma potrzeby,nie psujcie sobie dnia.Za jakąś godzinę wrócimy.-Powiedziałam i uśmiechnęłam się słabo,spoglądając na nieprzytomną postać kobiety.
-Jak wolisz...i nie martw się.Wszystko na pewno będzie dobrze.
-Dziękuję.-Szepnęłam prawie niesłyszalnie i rozłączyłam się.
-Mogę?-Spojrzałam w stronę drzwi,gdzie ujrzałam Luke'a.
-Jasne.-Uśmiechnęłam się do niego blado.Chłopak usiadł na krzesełku obok mnie.
-Jak się trzymasz?-Spojrzał na mnie,a ja zatopiłam się w jego tęczówkach.
On nie powinien tak na mnie działać!!
-Chciałabym się teraz obudzić ze świadomością,że to wszystko,to tylko jakiś koszmar.
-Musisz być silna.Twoja mama na pewno z tego wyjdzie.
Położyłam głowę na jego ramieniu i zamknęłam oczy.
W tej chwili chciałam zniknąć,stać się niewidzialna dla całego świata.

-Umm...Natalie?-Spojrzałam na chłopaka.
-Hmm?
-O co chciałaś się mnie spytać?Wiesz,wtedy w sklepie,zanim twoja ciocia na ciebie wpadła.-Spytał niepewnie.
Wtedy byłam gotowa się o to spytać,ale teraz już nie jestem.Moja pewność siebie gdzieś się ulotniła.
-Yyy...
-Nati wróciłem.-Usłyszałam głos taty,który uratował mnie z tej niezręcznej sytuacji.
-Okay.To my już pójdziemy.-Złapałam chłopaka za rękę i skierowałam się do wyjścia.
-Natalie,zaczekaj.Zatrzymałaś się w jakimś hotelu?Nie widziałem żadnych walizek w domu.-Spytał podejrzliwie.
-Yyy,no...Przyleciałam razem z przyjaciółmi,którzy mają tutaj dom.-Chciałam jak najszybciej stąd wyjść i uniknąć więcej pytań.
-Dobrze.-Odpowiedział i usiadł na krześle,nie zwracając już na nas większej uwagi.

Zeszłam po schodach,a z kuchni usłyszałam rozmowę Luke'a i Olivii.Rozmawiali chyba o mnie,bo usłyszałam moje imię.Wiem,że nie ładnie jest podsłuchiwać,ale nie mogła się powstrzymać.
Luke,nie wiem,co mam zrobić.Nie chcę,żeby Naty cierpiała i Beau to nas przyjaciel,ale z drugiej strony powinna przecież o tym wiedzieć.-Powiedziała dziewczyna.
O czym wiedzieć?!
Szybko weszłam do kuchni.To był impuls.
Luke chciał już coś powiedzieć,ale kiedy mnie zobaczył od razu zamknął buzię.
-Co jest?-Spytałam z lekkim uśmiechem na twarzy,by niczego nie podejrzewali.
Nie wiem,co się stało i czy Beau zrobił coś,co by mnie zraniło,ale nie mam zamiaru się tym zadręczać.Ufam mu i wierzę,że nic się nie stało.
-Yyy,nic.-Odpowiedział szybko Brooksy.
-Okaaay.-Odparłam i nalałam soku pomarańczowego do szklanki,po czym upiłam z niej kilka łyków.-Jak wam minął dzień na plaży?-Spojrzałam na Olivię.
-Było...ciekawie.A jak z twoją mamą?
-Jest nieprzytomna.-Poczułam dziwny uścisk w gardle i łzy w oczach.Na siłę próbowałam je zatrzymać.Nie chciałam się znowu rozklejać.
-Twoja mama jest w dobrych rękach,na pewno z tego wyjdzie.-Pocieszał mnie Luke.
-Dzięki,że mnie wspieracie.Jesteście najlepszymi przyjaciółmi na całym świecie.-Powiedziałam i przytuliłam ich.-Lepszych nie mogłam sobie wymarzyć.

Ten dzień totalnie mnie wykończył,więc postanowiłam wziąć długą,gorącą kąpiel.
Nalałam do wody olejek waniliowy i zanurzyłam się w pianie.
Tak bardzo chciałabym,żeby wszystkie moje problemy zniknęły,żebym w końcu mogła być beztroską nastolatką,która ma normalne życie.Chłopaka,którego kocha,przyjaciół,którzy zawsze ją wspierają i rozśmieszają,rodziców,którzy ją kochają i brata,który nie skrywa przed nią jakiejś tajemnicy.
Dlaczego moje życie jest takie popieprzone?!

Wyszłam z wanny i owinęłam się wielkim ręcznikiem.Stanęłam przed lustrem i spojrzałam na swój nadgarstek.
Jedyne,co mnie zawsze powstrzymywało od samookaleczania się to strach.
-Natalie,utopiłaś się tam,czy co?!-Krzyk Jai'a oderwał mnie od tych głupich myśli.
-Już wychodzę!-Szybko ubrałam się w piżamę,umyłam zęby i wyszłam z łazienki.
-Jak można tam tak długo siedzieć?-Spytał podirytowany.
-Jak widzisz,można.-Wytknęłam mu język,a on tylko teatralnie przewrócił oczami.
-Dzieciak z ciebie.-Powiedział,śmiejąc się pod nosem.
-Jeszcze mogę zachowywać się jak dzieciak,panie dorosły.-Odparłam zgrabnie i ruszyłam do swojego pokoju.

Obudziłam się i automatycznie spojrzałam na wyświetlacz telefonu.11.37.
Tak długo spałam?!
Szybko wyszłam spod kołdry i podeszłam do szafy,gdzie wypakowałam już swoje ubrania. 
Wybrałam czarną sukienkę w kwiatki bez ramiączek i czarne sandałki do tego.Za oknem grzało lipcowe i słoneczko i wiał lekki wiaterek.
Zeszłam na parter.Z tarasu usłyszałam głosy,ale nie przejęłam się tym zbytnio.
Spokojnie zjadłam śniadanie składające się z jogurtu naturalnego oraz soku jabłkowego i wyszłam do tych przygłupów.
-Co robicie?-Spytałam zaciekawiona.Na środku stał stoliczek,na którym postawiona była mikrofalówka,obok niej stał Jai z telefonem w ręku i Olivia,która trzymała kamerę.
-Idź po Luke'a,jest w swoim pokoju.-Powiedział Skip.
-Ale po co?-Nie dostałam odpowiedzi tylko została wepchnięta z powrotem do domu.

-Lukey?-Spytałam,pukając do drzwi.
-Wchodź.-Odpowiedział beznamiętnie,a ja otworzyłam drzwi.Chłopak leżał na łóżku.
-Jai chce,żebyś przyszedł do niego na taras.-Powoli zwlókł się z łóżka,jakby brakowało mu sił do życia  i razem zeszliśmy na dół.

-Jedziesz dziś do szpitala?-Uśmiechnął się słabo.
-Chciałabym.-Odwzajemniłam uśmiech.
-Mogę jechać z tobą,jeśli chcesz.
-Nie chcę ci psuć dnia,przecież jesteśmy tu na wakacjach.Idź gdzieś z resztą,a ja potem do was dołączę.
-Jak wolisz.Pamiętaj,że zawsze możesz na mnie liczyć.
-Wiem,dziękuję.-Lekko się do niego przytuliłam.Do mojego nosa dotarł zapach jego perfum.Były cudowne,zatraciłam się w nich.
-Wiesz czego on chce?-I czar prysnął.
-Nie mam pojęcia.-Odpowiedziałam i weszliśmy na taras.

Luke POV
-Skip,Liv.-Usłyszałem głos mojego bliźniaka.
Spojrzałem najpierw na Daniela,a potem na Olivię.Chłopak włączał mikrofalówkę,która z niewiadomych przyczyn znajdowała się na zewnątrz,a dziewczyna wszystko nagrywała.W urządzeniu zaczęło coś strzelać i wybuchać.Podszedłem bliżej i zobaczyłem w niej mój telefon.
-Jaidonie Dominiku Brooksie,kurwa nie żyjesz.-Powiedziałem przez śmiech.Podbiegłem do niego i zacząłem szarpać.Podeszliśmy do basenu.Miałem zamiar go tam wrzucić,ale zamiast tego wpadliśmy tam razem,dzięki drobnej pomocy Beau,który nas tam popchnął.Podpłynąłem do brzegu i wyskoczyłem z basenu.Jai uczynił to samo,po czym podszedł do leżaka.Sięgnął po woreczek,w którym miał...swój zepsuty telefon (a raczej jego szczątki),który wpadł pod samochód.
-Wreszcie cię pomściłem telefoniku.Zaczął gadać do złomu.
Przysięgam,mój brat bliźniak nie jest normalny.

Natalie POV
-Hej ciociu,jedziecie do szpitala?
-Tak kochanie,za jakieś pół godziny.-Odpowiedziała miłym głosem.
-To świetnie,będę u was za chwilkę.-Powiedziałam pośpiesznie i rozłączyłam się.
Zbiegłam po schodach w poszukiwaniu mojego chłopaka.
-Beau,jadę do szpitala.Wrócę za półtorej godziny.-Cmoknęłam chłopaka w policzek.
-Okay.Potem wybieramy się do jakiegoś klubu,a ty musisz iść z nami.-Uśmiechnął się szeroko.-Dobrze ci to zrobi.
-Może masz rację...No nic,ja lecę.

Stanęłam przed moim dawnym domem.Tyle wspomnień do mnie powróciło.Wiele przykrych wspomnień.
Nacisnęłam klamkę i weszłam do środka.
-Ciociu?Tato?
-Jesteśmy w kuchni.-Odpowiedziała mi kobieta,a ja skierowałam się do pomieszczenia po prawej.
-Hej.-Przywitałam się z nimi całusem w policzek.-Mogłabym iść jeszcze do swojego pokoju?Wiecie,chciałabym go zobaczyć.
-Jasne skarbie.-Otrzymałam pozwolenia od taty i ruszyłam w stronę schodów.

Otworzyłam drugie drzwi po lewej i ujrzałam mój stary pokój.Rozejrzałam się po pomieszczeniu.Nic się nie zmieniło,wszystko było takie samo,jak w dniu mojej przeprowadzki.
Dwuosobowe łóżko z fioletową pościelą z wizerunkiem Hannah Montana i masą poduszek stało na środku pokoju.Nie przypominałam sobie,żebym zostawiała tą pościel na łóżku,chociaż była moją ulubioną.
Po prawej stronie było biurko i półki z książkami.Po lewej-okno i drwi wiodące na balkon.Na przeciwko łóżka stała wielka szafa,a ściany były koloru pudrowego różu.To było moje królestwo.
Podeszłam do ściany,na której zawieszone były najróżniejsze zdjęcia.
Ja z Alexem.Ja z Davidem.Moje przedstawienie,w którym grałam główną rolę.
Zdjęcie przedstawiało grupę ośmioletnich dzieci,które grały w przedstawieniu wraz ze swoimi rodzicami.Wszyscy byli uśmiechnięci,tylko nie ja.Moich rodziców nie było na przedstawieniu,bo byli w pracy.Zamiast nich stałą obok mnie pani,która prowadziła kółko teatralne.
Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku.Szybko ją starłam i spojrzałam na inne zdjęcie.
Byłam na nim razem z moją psełdo przyjaciółką,Martiną.Przytulałyśmy się i śmiałyśmy do obiektywu.Pamiętam,że byłyśmy wtedy razem w wesołym miasteczku .
Przyjaźniła się ze mną przez rok,tylko po to,by zbliżyć się do mojego brata,bo była w nim rzekomo zakochana,a kiedy on stanowczo powiedział jej,że nigdy nie będą razem,olewała mnie i nie odzywała się do mnie.Do tego rozpowiedziała wszystkim moje sekrety,którymi się z nią podzieliłam.Aż się zdziwiłam,że pamiętała,co mówiłam.
Tyle błędów popełniłam w życiu.
Uśmiechnęłam się do siebie i wyszłam z pokoju.Zeszłam po schodach i usłyszałam skrawek rozmowy Caitlyn i Jamesa.
-James,ja już tak dłużej nie potrafię.Musimy jej powiedzieć prawdę.Wiem,że to trudne,ale ja tak nie mogę żyć.Wyprowadziłam się na drugi koniec kraju,by nie móc jej widywać i zapomnieć,ale przez to jeszcze bardziej tęskniłam i myślałam,co by było gdyby nasza umowa nie miałaby miejsca.Zatracałam się w pracy,ale to tylko na chwilę dawało mi spokój i ukojenie.Za każdym razem,kiedy się widywałyśmy,serce mi pękało.Za każdym razem,kiedy dzwoniła do mnie i zwierzała się,jak Lucy ją traktuje,chciałam kupować bilet,przylecieć tutaj i nagadać mojej siostrze.Za każdym razem,kiedy dzwoniłeś i mówiłeś mi o jej osiągnięciach,serce pękało mi z dumy.Chciałabym kiedyś od mniej usłyszeć to jedno magiczne słowo,ale to się nigdy nie stanie,jeśli nie powiemy jej prawdy.
Nie.Ja już mam dosyć tych wszystkich kłamstw i tajemnic.Każdy coś przede mną ukrywa.Już nie wiem,co robić.
Byłam tak roztrzęsiona,że nie próbowałam nawet skojarzyć,o co może chodzić.
-Poczekaj z tym.Muszę się zastanowić,czy to na pewno jest dla wszystkich dobre,a w szczególności dla Natalie.-Odpowiedział spokojnie tata.
-Jedziemy?-Weszłam do kuchni.Chciałabym jak najszybciej znaleźć się w szpitalu i dowiedzieć,co jest z mamą.Chciałabym jej opowiedzieć,co usłyszałam.Czytałam kiedyś,że nieprzytomna osoba może słyszeć,co się do niej mówi i że to pomaga.
-Już.-James zgarnął kluczyki z kuchennego blatu i wyszliśmy z domu.

-Mogłabym na chwilę zostać sama z mamą?-Spojrzałam na nich błagalnie.Skinęli tylko głowami i wyszli z sali.
Opowiedziałam jej o tym,co słyszałam z nadzieją,że się wybudzi i powie mi,o co w tym wszystkim chodzi.Niestety ni takiego się nie stało.
-Mamo,co mam zrobić?-Spytałam desperacko i spuściłam głowę.Nagle poczułam ściśnięcie dłoni.Szybko spojrzałam na kobietę i ujrzałam,że otwiera oczy.Byłam tak zszokowana,że nie potrafiłam wykonać jakiegokolwiek ruchu.Tata i Caitlyn,którzy stali przed drzwiami,weszli do pomieszczenia i widząc,że kobieta się wybudziła ze śpiączki tata szybko pobiegł po lekarza.Ten kazał nam opuścić salę.
Usiedliśmy na krzesełkach i czekaliśmy na lekarza.
Ciocia przytuliła mnie pocieszająco.
-Mówiłam,że wszystko będzie dobrze.-Szepnęła mi do ucha,a ja przez łzy uśmiechnęłam się do niej.
________________________________
Hej,hej! ;3
Jak się podoba?
Kiedy spojrzałam na liczbę komentarzy pod ostatnim postem,zrobiło mi się potwornie smutno.Tylko trzy komentarze!
Nie chcę na Was wymuszać komentarzy,bo to nie ma sensu,ale z każdym rozdziałem jest ich coraz mniej.
O co chodzi?!
Proszę każdego,kto przeczytał ten rozdział,nieważne czy się spodobało,czy nie,o skomentowanie go.Pozytywne,jak i negatywne opinie pomagają mi w lepszym pisaniu.Dla Was to tylko kilka sekund,a dla mnie wielka radość i chęć pisania dalej.
Jeśli dalej będzie taka mała liczba komentarzy,zrezygnuję z tego ff,bo to nie ma większego sensu,tylko mój czas i praca idą na marne.Nie wiem,dlaczego nie komentujecie.Nie podoba Wam się to,co publikuję?Jeśli macie jakieś uwagi,porady,cokolwiek,napiszcie w komentarzu.
♥♥


niedziela, 5 października 2014

Chapter eighteenth.

-Spokojnie,sama mówiłaś,że twoi starzy pracują całe dnie.-Beau próbował mnie pocieszyć.
-Ale oni kiedyś chyba wracają do domu.Boję się pomyśleć,co się stanie,kiedy moja matka się dowie,że tu jestem.Z wami.-Wymamrotałam.
-Nie może być aż tak źle.-Mruknął Jai.
-Nie znasz jej.-Powiedziałam w tym samym czasie,co Luke,co wywołało u mnie cichy chichot.
-Ej,nie będziemy się tym zamartwiać,jesteśmy przecież w L.A..Nie możemy tego marnować.-Odparła pełna energii Olivia.
-Wiesz co Liv?...Masz rację.-Odpowiedziałam i wyszłam z samochodu.

-Gdzie najpierw?-Spytałam,spoglądając na rozłożoną mapę,którą trzymałam w ręku.Mimo,że mieszkałam tu prawie całe życie,nie znam całego miasta,rzadko gdzieś wychodziłam.-Hollywood Walk of Fame czy Hollywood Sign?
-Po co ci ta mapa?Przecież znamy miasto.-Mruknął Jaidon,a James wyrwał mi mapę z rąk i wyrzucił do śmietnika.
-Ejjj!Zapłaciłam za nią aż 2 dolary!-Oburzyłam się,a reszta zaczęła się śmiać.

-I co geniusze?!Gdzie jesteśmy?!-Moja przyjaciółka nawrzeszczała na chłopaków.
-Po co ci ta mapa,przecież znamy miasto!-Próbowałam naśladować Jai'a.
-Możecie już przestać?!Wiemy,że Jai zawalił,ale to już nie ważne.-Oparł Skip.
-A to niby czemu ja?-Oburzył się Brooks.
-Ohh,możecie przestać się kłócić,mamy ważniejsze sprawy!-Powiedziałam ciut za głośno.
Kiedy zwiedzaliśmy Hollywodzką Aleję Gwiazd namierzyły nas fanki chłopaków.Zrobili z nimi kilka zdjęć i rozdali parę autografów,ale nagle zjawiła się ich masa,więc zaczęliśmy uciekać (co było bardzo ciekawe).W końcu udało nam się je zgubić.
I...nie wiemy,gdzie jesteśmy.
Nikt z nas nigdy nie był w tej okolicy.Na domiar złego Beau,James,Olivia i Skip nie zabrali swoich telefonów,mój i Luke'a się rozładował,a kiedy Jai chciał sprawdzić,gdzie się znajdujemy Lukey stwierdził,że jego bliźniak robi to za wolno i próbował wyszarpać mu telefon.Urządzenie wypadło na drogę i najechało na nie jedyne auto,które minęliśmy.Chłopak strasznie to przeżywał i obiecał,że się zemści.
Świetnie się bawię!
Czujecie ten sarkazm?
-Ej,czy to nie jest jakiś człowiek z psem?!-Wykrzyknął po chwili James,a nasze twarze skierowały się w miejsce wskazywane przez chłopaka palcem.

Olivia POV
Podeszłam razem z Jai'em do,jak się okazało na oko dziesięcioletniej dziewczynki.
-Hej mała.Mogłabyś nam powiedzieć,jak dotrzeć do centrum miasta?-Spytał mój towarzysz.
Dziewczynka wyjaśniła nam (z lekkimi problemami),jak wrócić.
-Masz przystojnego chłopaka.Też bym chciała takiego mieć.-Dodała po chwili,a ja się cicho zaśmiałam.
-To nie jest mój chłopak,ale rzeczywiście jest przystojny.-Stwierdziłam,a JJ zaczął się śmiać,przez co lekko się zarumieniłam.
-Ślicznie wyglądasz,kiedy się rumienisz.-Szepnął mi do ucha,kiedy wracaliśmy do reszty,a moje policzki znów nabrały koloru dojrzałego pomidora.

-Wiemy,jak wrócić!-Krzyknęłam i ruszyłam we właściwym kierunku.

Natalie POV
-Beau,ja już idę spać.Jestem wykończona dzisiejszym dniem.-Powiedziałam i krótko pocałowałam chłopaka w usta.Spojrzałam jeszcze w kierunku kanapy,gdzie cała reszta już spała.Wyglądało to co najmniej śmiesznie.Olivia i Jai byli w siebie wtuleni (co nawiasem mówiąc wyglądało przesłodko).Na nich leżał Skip,James spał na podłodze,wtulony w poduszkę,a Lukey zasnął z miską popcornu w rękach.

Wyciągnęłam piżamkę i kosmetyczkę z walizki,która leżała na podłodze w pokoju moim i Beau.
Podreptałam do łazienki.Wzięłam szybki prysznic,po czym wykonałam resztę potrzebnych czynności.
Szybko wyszłam z pomieszczenia i weszłam pod ciepłą kołderkę.
Mimo,że byłam bardzo zmęczona,nie potrafiłam zasnąć,a przed oczy z niewiadomych mi przyczyn cisnął się obraz Lukey'a.
Zaczęłam myśleć o tym,co mi ostatnio wyznał.
Brooksy się zakochał!
Lecz im więcej o tym myślałam,tym częściej nachodziło mnie pytanie:
"Czy to nie chodzi o mnie?"
Wiem,że to głupie,ale wiele rzeczy na to wskazuje.Luke wspominał,że zakochał się w dziewczynie,która ma chłopaka,zawsze smutno patrzy na mnie i Beau,kiedy jesteśmy razem i nie chciał mi powiedzieć,o kogo chodzi.
"Natalie,zaczynasz wariować!Naprawdę pomyślałaś,że taki świetny i przystojny chłopak jak Luke mógł się w tobie zakochać?!Chyba za długo przebywałaś na słońcu!"-Jakiś głos odezwał mi się w głowie.
O Boże,Nati,naprawdę fiksujesz!
To nie jest możliwe,żeby Luke był we mnie zakochany.On jest miły,mądry,mega przystojny,zabawny,sławny i po prostu idealny.Miliony dziewczyn na całym świecie mdleje na jego widok i może mieć każdą,więc dlaczego miałby wybierać mnie?Swoją najlepszą przyjaciółkę i dziewczynę swojego brata?
Ohh,przestań już o tym myśleć!To niedorzeczne!
  Usłyszałam,jak Beau wchodzi do pokoju i automatycznie przerwałam swoje zamyślenia,jakby to była zbrodnia.Choć właściwie myślałam o moim najlepszym przyjacielu i bracie mojego chłopaka,jak o potencjalnym chłopaku,a to już było niestosowne.
Po chwili poczułam,jak chłopak mnie przytula i przyciąga do siebie i pogrążyłam się w śnie.

Jai POV
-Stary,pomóż mi.Jak mam powiedzieć Olivii,że jestem w niej zakochany?-Spytałem Jamesa,on jako jedyny wiedział,co czuję do Butler.Moja bezradność w tej chwili sięgała maximum.Chcę wyznać Liv prawdę,ale strach mnie paraliżuje.Boję się,że mnie odrzuci,albo wyśmieje i nasza przyjaźń się rozpadnie.
-Liv uwielbia chodzić po plaży wieczorami,jak chyba każda dziewczyna, bo to "takie romantyczne".-Zrobił cudzysłów w powietrzu.-Zabierz ją na spacer i wyznaj jej miłość.
-Dzięki stary.-Poklepałem go po ramieniu.-Jesteś wielki.
Chłopak tylko się zaśmiał,a ja poszedłem do swojego pokoju,wymyślić,co powiem Olivii.

Natalie POV
Przez cały dzień unikałam Luke'a.Wiem,że to głupie,ale mam wrażenie,że za każdym razem,kiedy na mnie patrzy jego oczy mówią:"Dlaczego jesteś z Beau?Kocham cię!"
Ubzdurałam coś sobie i nie mogę tego od siebie odgonić.Nie mam pojęcia,co zrobić,a najgorsze jest to,że ciągle myślę,jaki Luke jest wspaniały i jak to by było,gdyby to on był moim chłopakiem.
Naty ogar!Masz świetnego chłopaka.Nic nie czujesz do Luke'a!A on do ciebie!

Luke POV
-Nati jest cudowna.Nie wiem,co bym zrobił,gdybym jej nie spotkał i nie zostałaby moją dziewczyną,a to wszystko twoja zasługa bracie.Jest taka słodka.
Od jakiś 15 minut słucham monologu Beau,jaka to Natalie jest przewspaniała i idealna.Wiem to!
Dlaczego ja po prostu stąd nie wyjdę?!
-Żebyś czasem cukrzycy nie dostał!-Rzuciłem jeszcze przed wyjściem i spojrzałem na chłopaka z dezprobatą.
Niech pomęczy kogoś innego!

Olivia POV
Siedziałam sobie na wygodnie na leżaku przy basenie i pisałam z Holly,która musiała pojechać do swojej chorej babci,kiedy usłyszałam,że ktoś wchodzi na taras.Oderwałam wzrok znad telefonu i ujrzałam Jai'a stojącego przede mną.
-Przejdziemy się gdzieś?-Spytał udając luzaka,ale wyczułam,że jest jakiś spięty.
-Okey.-Odpowiedziałam i wstałam z leżaka.

Doszliśmy do plaży.Żadne z nas się nie odzywało przez całą drogę.Było mi trochę niezręcznie,a właściwie bardzo.
Owinęłam się ramionami,bo zaczęło mi być zimno,lecz po chwili poczułam przyjemne ciepło.Włożyłam ręce do rękawów bluzy i zapięłam zamek,po czym uśmiechnęłam się do chłopaka,co odwzajemnił.

Przechadzaliśmy się przy brzegu wody,kiedy Jai przerwał panującą między nami ciszę.
-Holly pojechała do swojej babci,prawda?-Tego się nie spodziewałam.Chce gadać o Holly?
-Jai,naprawdę będziemy rozmawiać o Holly?!-Spojrzałam na jego twarz.Nawet w blasku księżyca była idealna.-Po co tu przyszliśmy?
-Umm,okay.-Spojrzał mi w oczy i złapał za dłonie.-Liv,nie chcę psuć naszej przyjaźni,ale nie mogę tego dłużej ukrywać przed światem...Zakochałem się w tobie.
Analizowałam jego słowa.Nie,to na pewno jakiś głupi żart chłopaków,on mnie tylko wkręca.Przecież nie mógłby się zakochać w kimś takim jak ja,będąc takim jak on.
-Żartujesz sobie ze mnie?!-Wymsknęło mi się.
-Wiesz co? Szczerość jest przereklamowana,totalnie.-Odpowiedział zły,obrócił się na pęcie i ruszył szybkim tempem w kierunku wyjścia z plaży.
Stałam tam jeszcze chwile,jak kołek i dopiero teraz do mnie dotarło.Jego słowa były szczere,a ja zmarnowałam swoją szansę na szczęście.
Z oczu zaczęły mi kapać łzy.Pokręciłam głową i pobiegłam za oddalającą się postacią chłopaka.
-Jai!Jai,zaczekaj!Proszę!-Szarpnęłam go za ramię,by się odwrócił w moją stronę.
-Zrozumiałem,nic do mnie nie czujesz.Zapomnijmy w ogóle o tym,co powiedziałem.
-Nie,ja nie chcę zapominać.-Spojrzał na mnie zdezorientowany i kciukiem starł łzę,która właśnie spływała po moim policzku.-Myślałam,że robisz sobie ze mnie żarty i zaraz znikąd wyskoczą chłopacy z kamerą.Nie ogarnęłam,że mówisz na poważnie.To nie jest tak,że ja do ciebie nic nie czuję,bo...
Nawijałam,jak katarynka,ale nie dane mi było dokończyć,bo poczułam usta chłopaka na swoich.Oplotłam dłońmi jego szyję,a on przyciągnął mnie do siebie,kładąc swoje ręce na mojej talii.Pogłębiłam pocałunek.To było coś niesamowitego,nadal w to nie wierzę!
Oderwaliśmy się od siebie,by zaczerpnąć trochę powietrza.Stykaliśmy się czołami,patrząc sobie w oczy.
-Zostaniesz moją dziewczyną?-Usłyszałam zdanie,na które czekałam od dnia,kiedy się poznaliśmy.
-Oczywiście.-Szepnęłam i na potwierdzenie moich słów pocałowałam go lekko.

-Aaaa!!Nati,Nati,Nati,Nati!!-Krzyknęłam i wparowałam do jej  pokoju.
-Co jest wariatko?Chyba całe L.A. cię usłyszało.-Powiedziała ze śmiechem.
-Jai się mnie spytał,czy chcę zostać jego dziewczyną!
-Naprawdę?!O Boże,jak się cieszę!Wiedziałam,od początku wiedziałam,żę będziecie razem!-Krzyknęła i przytuliła mnie.Zaczęłyśmy skakać,jak głupie.
-Yyy,to ja może przyjdę później.-Usłyszałam głos Beau,który zaraz zniknął z pola widzenia.

Natalie POV
Robiliśmy losowanie,kto idzie dziś do sklepu i niestety wypadło na mnie.Do tego Brooksy zaoferował mi pomoc.Nie wiem,jak mam się zachowywać w jego towarzystwie,boję się,ze moje przypuszczenia są prawdą.

Pakowaliśmy do wózka wszystko,co wydawało się smakowite.Zmieniliśmy ze sobą może ze trzy zdania i wszystkie dotyczyły jedzenia.Wyczuwalne było napięcie między nami.
-Natalie,o co chodzi?Unikasz mnie?Zrobiłem coś nie tak?-Spytał nagle,spoglądając na mnie swoimi pięknymi,czekoladowymi oczami,które były przepełnione smutkiem i bólem.
Nie wiedziałam,co mam zrobić.Przyznać się i zapytać o to,co mnie gnębi czy skłamać?
Nie,nie potrafiłabym go okłamywać.
Głośno westchnęłam.
-Luke,czy ty...-Nie dokończyłam,bo poczułam,jak ktoś na mnie wpada.Była to kobieta średniego wzrostu,którego dodawały jej wysokie czarne szpilki.Miała blond włosy,które sięgały do łopatek,a oczy tego samego koloru,co moje.W jednej ręce trzymała telefon,w który jeszcze chwilę temu się wpatrywała,a w drugiej mrożoną kawę,którą zapewne zamierzała kupić.
-Mama?
______________________________________________
Hej Kochani! ♥
Mam nadzieję,żę mnie nie opuściliście. (:
Nie wiem,czy rozdział jest długi czy krótki,bo jak wcześniej pisałam,zepsuł mi się telefon,na którym zawsze pisałam rozdziały i wzorowałam się długością postów.
Niestety będę musiała funkcjonować bez telefonu z Wi-Fi aż do grudnia,bo dopiero wtedy kończy mi się umowa i dostanę nowy telefon. :'(
No,nieważne.Jak się podoba rozdział?Komentujcie. ;*
To chyba wszystko.
Dziękuję za wszystko i do napisania Skarby! ♥♥♥


piątek, 3 października 2014

Przepraszam :C

Bardzo Was przepraszam,ale nie wiem,kiedy dodam nowy rozdział.Telefon mi się zepsuł i obecnie mam taki bez Wi-Fi,a z komputera,laptopa i  tabletu nie mogę na razie korzystać (nie pytajcie dlaczego xD).
Jeszcze raz przepraszam i postaram się napisać nową notkę,jak najszybciej. ♥♥
Kocham i dziękuję! ♥

Obserwatorzy