-Luke...-Szepnęłam.-Przepraszam, ale...
Nie dokończyłam, bo chłopak mi przerwał.
-Nie, to ja przepraszam. Wiem, że to za wcześnie, ale już nie mogłem wytrzymać. Za każdym razem, kiedy patrzyłem na ciebie i Beau...a z resztą, zapomnij o tym.
Iskierki w jego oczach przygasły i zastąpił je smutek.
Stałam tam jak kołek i nie potrafiłam niczego wykrztusić. Patrzyłam tylko jak chłopak wychodzi z łazienki, a potem usłyszałam tylko trzask drzwi. Wyszedł.
-Ja w tobie też.-Szepnęłam, bo tylko na tyle mnie było stać, a potok łez ponownie zalał moją twarz.
Jestem totalnie beznadziejna.
Siedziałam oparta o drzwi i wypłakiwałam łzy (byłam zdziwiona, że w ogóle jeszcze jakieś są), kiedy usłyszałam, że drzwi frontowe się otwierają.
Otarłam słoną ciecz z policzków i wstałam, z nadzieją, że to Luke. W końcu nadzieja umiera ostatnia lub nadzieja matką głupich. Jak kto woli.
-Nat?-Usłyszałam głos mojej przyjaciółki i ponownie się rozryczałam. -Słońce, nie płacz.
Podeszła do mnie i przytuliła.
Nie pytała o nic, po prostu przy mnie była. I tym najbardziej mnie wspierała i pocieszała.
Kiedy już się uspokoiłam, opowiedziałam o wszystkim Olivii.
-A Ty jesteś w nim zakochana?-Spojrzała na mnie z iskierkami w oczach. Była podekscytowana.
-Jeśli zakochaniem nazywa się to, że kiedy tylko myślisz o tej osobie masz motyle w brzuchu, uśmiechasz się od ucha i jesteś szczęśliwa to chyba tak.-Odpowiedziałam, wzruszając ramionami.
-To wspaniale.-Pisnęła z zachwytem.-Musisz mu powiedzieć. Będziecie cudowną parą. Ohh, i będziemy chodzić na podwójne randki.-Rozmarzyła się.
-Liv, uspokój się.-Lekko się zaśmiałam.-Przed chwilą zakończyłam jeden związek i naprawdę nie mam ochoty zaczynać nowego.-Uśmiech na mojej twarzy zastąpił grymas, a oczy ponownie się zaszkliły.
-Ohh, przepraszam, ależ jestem głupia.-Żachnęła się.-Tylko nie płacz, proszę cię. Oni nie są tego warci.
Wtuliłam się w nią i wytrzymałam płacz.
Była cudowną przyjaciółką. Lepszej nie mogłam sobie wymarzyć.
-Idziemy oglądać Pretty Little Liars?
Kiwnęłam tylko głową i ruszyłyśmy po schodach do salonu.
Liv już wyszła, a ja zostałam sama.
Nie miałam pojęcia, gdzie podziewa się Alex.
Rzadko się widujemy. Wychodzi na całe dnie i często nie wraca na noc. A ja przez to wszystko, co działo się w ostatnim czasie, zapomniałam o całej sprawie z moim bratem.
Bałam się, że wpakował się w jakieś bagno, z którego nie będę potrafiła go wyciągnąć.
Był moim starszym bratem, ale to ja częściej zachowywałam się jak ta dorosła i odpowiedzialna. Było to trochę uporczywe, ale każda chwila spędzona z nim była dla mnie ważna. A teraz nie widujemy się prawie w ogóle, a zachowanie Alexa uległo totalnej zmianie. Stał się bardziej agresywny i nerwowy.
I jeszcze ten mężczyzna.
Nie wydaje mi się, żeby był grzecznym i ułożonym chłopczykiem, wręcz przeciwnie.
Rozmyślałam jeszcze chwilę o Alexie, ale poczułam, że oczy mi się kleją, więc owinęłam się szczelniej kocem i zasnęłam na kanapie.
***
Od tygodnia nie widziałam braci Brooks, nie wliczając Jai'a, który przyszedł tu przedwczoraj z Liv. Oglądaliśmy jakiś film, ale nawet nie wiem, jaki był jego tytuł, bo myślałam tylko o NIM.
Zaprzątał moje myśli od tygodnia. Nie mogłam się skupić na żadnej czynności, bo Luke przez cały czas był w mojej głowie i nie spieszyło mu się z wyjściem z niej.
Czy to nie jest wredne?
Tydzień temu zerwałam z Beau, a zamiast płakać za nim, płacze, bo zmarnowałam szansę na bycie z jego bratem.
Przez ten tydzień zrozumiałam, że uczucie, którym darzyłam Brooksa nie było miłością. To było zwykłe zauroczenie, nic więcej.
Co innego łączyło mnie z Luke'iem.
To było coś niezwykłego, głębokiego.
Za każdym razem, kiedy go widziałam, na ustach pojawiał mi się najszczerszy uśmiech, a stado motyli rozrywało mój brzuch.
Jego brązowe, kręcone włosy, które nie zawsze układały się tak, jak chciał. Denerwował się wtedy i zabawnie marszczył nos.
Jego czekoladowe oczy, które hipnotyzowały mnie za każdym razem, kiedy na nie spojrzałam.
Pieprzyk na nosie, kolczyk w wardze, tatuaże, wyrzeźbione ciało...
Nat, to ci nie pomaga.
Dlaczego on musi być taki perfekcyjny? I dlaczego ja muszę zawsze wszystko spierdolić?
Ehh.
Weszłam do pokoju, czesząc włosy. Wzięłam prysznic, bo kiedy woda spłwa po moim ciele, zapominam o wszystkim. Nieważne.
Podeszłam do ściany, na której zawiesiłam zdjęcia.
Spojrzałam na jedno, konkretne.
Byłam na nim z Luke'iem. On oczywiście wyglądał idealnie, a ja przy nim jak kupka gówna, ale nie przejmowałam się tym za bardzo, bo byłam szczęśliwa.
Zrobiliśmy je na "naszym" placu zabaw.
Poczułam piekące łzy, napływające do oczu, lecz od razu je starłam.
Nie mogę płakać, muszę być silna. On mnie tego nauczył.
Przejechałam palcami po ramce i usiadłam na łóżku.
Do:Lukey
To nie tak, że nic do Ciebie nie czuję...
Potrzebuję Cię
*nie wysłano*
-Nat!-Usłyszałam krzyk Alexa i od razu zbiegłam na dół.
Chłopak stał w progu i patrzył na mnie mętnym wzrokiem. Wiedziałam, że coś jest nie tak. On coś brał.
-Co chcesz?-Starałam się, żeby mój głos brzmiał stanowczo.
-Może grzeczniej? W końcu jestem twoim bratem, tak?
-Alex brałeś coś?-Przeglądałam mu się uważnie. Chłopak pokręcił głową.-Ohh, nie jestem głupia, po prostu mi powiedz, co brałeś.
-Nic nie brałem, siostrzyczko.-Podniósł lekko ton i zbliżył się do mnie.
-Alex jesteś ćpunem, musisz iść na odwyk!-Lekko się uniosłam. Zrozumiałam, że to jego problem. Dragi. Myślałam o tym wcześniej, ale nie chciałam wierzyć, że mój kochany starszy brat może ćpać.
Zrobił jeszcze jeden krok do przodu. Był wściekły i to bardzo.
Zanim zdążyłam się odsunąć, uderzył mnie z pięści w twarz.
Byłam przerażona. Oczy zaszły mi łzami. Złapałam się za bolące miejsce. Zostanie mi wielki siniak na policzku. Do tego poczułam w buzi metaliczny posmak krwi.
-Nigdy więcej tak nie mów!-Ryknął i wyszedł z domu.
Cała się trzęsłam, ale udało mi się dojść do telefonu.
Trzęsącymi się palcami wystukałam numer.
Po kilku sygnałach odebrał.
-Tato?
Spakowałam najważniejsze rzeczy i jak najszybciej wyszłam z domu. Bałam się, że Alex wróci i zrobi coś gorszego.
Ojciec powiedział, że przyleci jak najszybciej, ale nie chciałam być ani chwili dłużej w tym domu. Nie kiedy on może mi coś zrobić.
Zapukałam do drzwi i otworzyła mi drobna brunetka.
-Nat?-Lekko się zdziwiła i spojrzała na moją twarz.-Co ci się stało?!
Pociągnęła mnie za rękę do salonu.
Wskazała ręką na kanapę, usiadłam na niej, a dziewczyna stanęła przede mną.
-Kto ci to zrobił?-Spytała z powagą.
-Alex.-Odpowiedziałam cicho.
-Twój brat?! Dlaczego?
-Był naćpany.
Nic nie odpowiedziała, tylko usiadła obok i mnie przytuliła.
-Mogę u ciebie przenocować kilka dni?
-Jeszcze się pytasz?-Lekko się uśmiechnęła, żeby dodać mi otuchy.
Jest najlepszą przyjaciółką, jaką kiedykolwiek mogłam mieć. Przysięgam.
***
-Nat, prooooszę.-Liv próbowała mnie namówić do pójścia na jej zawody lekkoatletyczne. Podobno najważniejsze w całym sezonie.
-Chętnie bym poszła, ale ON tam będzie.
-Nie zrobisz tego nawet dla mnie?-Zrobiła oczy jak kot ze Shreka.
-Ohh, dobra.-Podbiegła do mnie i przytuliła. Zaczęłyśmy się okręcać do okoła.-Ale nie będę z nimi rozmawiać.
Weszłam na trybuny stadionu. Spojrzałam na bilet i zaczęłam szukać swojego miejsca.
412A.
Gdy zobaczyłam mojego "sąsiada", zamarłam.
Ty i twoje szczęście, Naty.
-Cześć Nat.
_______________
Taa Daa 😂
mam nadzieję, że nie znienawidziłyście mnie za bardzo xx
Kogo spotkała Nat?
Co się stanie, kiedy przyleci jej tata?
Co dalej będzie z Luke'iem?
Tyle pytań, a brak odpowiedzi.
Jeśli chcecie wiedzieć, co dalej czekajcie na następny rozdział (cri) 😂😂
ily :* i do napisania xxx