czwartek, 16 lipca 2015

Chapter twenty-sixth.

-Luke...-Szepnęłam.-Przepraszam, ale...
Nie dokończyłam, bo chłopak mi przerwał.
-Nie, to ja przepraszam. Wiem, że to za wcześnie, ale już nie mogłem wytrzymać. Za każdym razem, kiedy patrzyłem na ciebie i Beau...a z resztą, zapomnij o tym.
Iskierki w jego oczach przygasły i zastąpił je smutek.
Stałam tam jak kołek i nie potrafiłam niczego wykrztusić. Patrzyłam tylko jak chłopak wychodzi z łazienki, a potem usłyszałam tylko trzask drzwi. Wyszedł.
-Ja w tobie też.-Szepnęłam, bo tylko na tyle mnie było stać, a potok łez ponownie zalał moją twarz.
Jestem totalnie beznadziejna.

Siedziałam oparta o drzwi i wypłakiwałam łzy (byłam zdziwiona, że w ogóle jeszcze jakieś są), kiedy usłyszałam, że drzwi frontowe się otwierają.
Otarłam słoną ciecz z policzków i wstałam, z nadzieją, że to Luke. W końcu nadzieja umiera ostatnia lub nadzieja matką głupich. Jak kto woli.
-Nat?-Usłyszałam głos mojej przyjaciółki i ponownie się rozryczałam.  -Słońce, nie płacz.
Podeszła do mnie i przytuliła.
Nie pytała o nic, po prostu przy mnie była. I tym najbardziej mnie wspierała i pocieszała.

Kiedy już się uspokoiłam, opowiedziałam o wszystkim Olivii.
-A Ty jesteś w nim zakochana?-Spojrzała na mnie z iskierkami w oczach. Była podekscytowana.
-Jeśli zakochaniem nazywa się to, że kiedy tylko myślisz o tej osobie masz motyle w brzuchu, uśmiechasz się od ucha i jesteś szczęśliwa to chyba tak.-Odpowiedziałam, wzruszając ramionami.
-To wspaniale.-Pisnęła z zachwytem.-Musisz mu powiedzieć. Będziecie cudowną parą. Ohh, i będziemy chodzić na podwójne randki.-Rozmarzyła się.
-Liv, uspokój się.-Lekko się zaśmiałam.-Przed chwilą zakończyłam jeden związek i naprawdę nie mam ochoty zaczynać nowego.-Uśmiech na mojej twarzy zastąpił grymas, a oczy ponownie się zaszkliły.
-Ohh, przepraszam, ależ jestem głupia.-Żachnęła się.-Tylko nie płacz, proszę cię. Oni nie są tego warci.
Wtuliłam się w nią i wytrzymałam płacz.
Była cudowną przyjaciółką. Lepszej nie mogłam sobie wymarzyć.
-Idziemy oglądać Pretty Little Liars?
Kiwnęłam tylko głową i ruszyłyśmy po schodach do salonu.

Liv już wyszła, a ja zostałam sama.
Nie miałam pojęcia, gdzie podziewa się Alex. 
Rzadko się widujemy. Wychodzi na całe dnie i często nie wraca na noc. A ja przez to wszystko, co działo się w ostatnim czasie, zapomniałam o całej sprawie z moim bratem.
Bałam się, że wpakował się w jakieś bagno, z którego nie będę potrafiła go wyciągnąć.
Był moim starszym bratem, ale to ja częściej zachowywałam się jak ta dorosła i odpowiedzialna. Było to trochę uporczywe, ale każda chwila spędzona z nim była dla mnie ważna. A teraz nie widujemy się prawie w ogóle, a zachowanie Alexa uległo totalnej zmianie. Stał się bardziej agresywny i nerwowy.
I jeszcze ten mężczyzna.
Nie wydaje mi się, żeby był grzecznym i ułożonym chłopczykiem, wręcz przeciwnie.
Rozmyślałam jeszcze chwilę o Alexie, ale poczułam, że oczy mi się kleją, więc owinęłam się szczelniej kocem i zasnęłam na kanapie.

***
Od tygodnia nie widziałam braci Brooks, nie wliczając Jai'a, który przyszedł tu przedwczoraj z Liv. Oglądaliśmy jakiś film, ale nawet nie wiem, jaki był jego tytuł, bo myślałam tylko o NIM.
Zaprzątał moje myśli od tygodnia. Nie mogłam się skupić na żadnej czynności, bo Luke przez cały czas był w mojej głowie i nie spieszyło mu się z wyjściem z niej.
Czy to nie jest wredne?
Tydzień temu zerwałam z Beau, a zamiast płakać za nim, płacze, bo zmarnowałam szansę na bycie z jego bratem.
Przez ten tydzień zrozumiałam, że uczucie, którym darzyłam Brooksa nie było miłością. To było zwykłe zauroczenie, nic więcej.
Co innego łączyło mnie z Luke'iem.
To było coś niezwykłego, głębokiego.
Za każdym razem, kiedy go widziałam, na ustach pojawiał mi się najszczerszy uśmiech, a stado motyli rozrywało mój brzuch.
Jego brązowe, kręcone włosy, które nie zawsze układały się tak, jak chciał. Denerwował się wtedy i zabawnie marszczył nos.
Jego czekoladowe oczy, które hipnotyzowały mnie za każdym razem, kiedy na nie spojrzałam.
Pieprzyk na nosie, kolczyk w wardze, tatuaże, wyrzeźbione ciało...
Nat, to ci nie pomaga.
Dlaczego on musi być taki perfekcyjny? I dlaczego ja muszę zawsze wszystko spierdolić?
Ehh.

Weszłam do pokoju, czesząc włosy. Wzięłam prysznic, bo kiedy woda spłwa po moim ciele, zapominam o wszystkim. Nieważne. 
Podeszłam do ściany, na której zawiesiłam zdjęcia.
Spojrzałam na jedno, konkretne.
Byłam na nim z Luke'iem. On oczywiście wyglądał idealnie, a ja przy nim jak kupka gówna, ale nie przejmowałam się  tym za bardzo, bo byłam szczęśliwa.
Zrobiliśmy je na "naszym" placu zabaw.
Poczułam piekące łzy, napływające do oczu, lecz od razu je starłam.
Nie mogę płakać, muszę być silna. On mnie tego nauczył.
Przejechałam palcami po ramce i usiadłam na łóżku.

Do:Lukey
To nie tak, że nic do Ciebie nie czuję...
Potrzebuję Cię

*nie wysłano*

-Nat!-Usłyszałam krzyk Alexa i od razu zbiegłam na dół.
Chłopak stał w progu i patrzył na mnie mętnym wzrokiem. Wiedziałam, że coś jest nie tak. On coś brał.
-Co chcesz?-Starałam się, żeby mój głos brzmiał stanowczo.
-Może grzeczniej? W końcu jestem twoim bratem, tak?
-Alex brałeś coś?-Przeglądałam mu się uważnie. Chłopak pokręcił głową.-Ohh, nie jestem głupia, po prostu mi powiedz, co brałeś.
-Nic nie brałem, siostrzyczko.-Podniósł lekko ton i zbliżył się do mnie.
-Alex jesteś ćpunem, musisz iść na odwyk!-Lekko się uniosłam. Zrozumiałam, że to jego problem. Dragi. Myślałam o tym wcześniej, ale nie chciałam wierzyć, że mój kochany starszy brat może ćpać.
Zrobił jeszcze jeden krok do przodu. Był wściekły i to bardzo.
Zanim zdążyłam się odsunąć, uderzył mnie z pięści w twarz.
Byłam przerażona. Oczy zaszły mi łzami. Złapałam się za bolące miejsce. Zostanie mi wielki siniak na policzku.  Do tego poczułam w buzi metaliczny posmak krwi.
-Nigdy więcej tak nie mów!-Ryknął i wyszedł z domu.
Cała się trzęsłam, ale udało mi się dojść do telefonu.
Trzęsącymi się palcami wystukałam numer.
Po kilku sygnałach odebrał.
-Tato?

Spakowałam najważniejsze rzeczy i jak najszybciej wyszłam z domu. Bałam się, że Alex wróci i zrobi coś gorszego.
Ojciec powiedział, że przyleci jak najszybciej, ale nie chciałam być ani chwili dłużej w tym domu. Nie kiedy on może mi coś zrobić.
Zapukałam do drzwi i otworzyła mi drobna brunetka. 
-Nat?-Lekko się zdziwiła i spojrzała na moją twarz.-Co ci się stało?!
Pociągnęła mnie za rękę do salonu.
Wskazała ręką na kanapę, usiadłam na niej, a dziewczyna stanęła przede mną.
-Kto ci to zrobił?-Spytała z powagą.
-Alex.-Odpowiedziałam cicho.
-Twój brat?! Dlaczego?
-Był naćpany.
Nic nie odpowiedziała, tylko usiadła obok i mnie przytuliła.
-Mogę u ciebie przenocować kilka dni?
-Jeszcze się pytasz?-Lekko się uśmiechnęła, żeby dodać mi otuchy.
Jest najlepszą przyjaciółką, jaką kiedykolwiek mogłam mieć. Przysięgam.

***

-Nat, prooooszę.-Liv próbowała mnie namówić do pójścia na jej zawody lekkoatletyczne. Podobno najważniejsze w całym sezonie.
-Chętnie bym poszła, ale ON tam będzie.
-Nie zrobisz tego nawet dla mnie?-Zrobiła oczy jak kot ze Shreka.
-Ohh, dobra.-Podbiegła do mnie i przytuliła. Zaczęłyśmy się okręcać do okoła.-Ale nie będę z nimi rozmawiać.

Weszłam na trybuny stadionu. Spojrzałam na bilet i zaczęłam szukać swojego miejsca.
412A.
Gdy zobaczyłam mojego "sąsiada", zamarłam.
Ty i twoje szczęście, Naty.
-Cześć Nat.

_______________
Taa Daa 😂
mam nadzieję, że nie znienawidziłyście mnie za bardzo xx
Kogo spotkała Nat?
Co się stanie, kiedy przyleci jej tata?
Co dalej będzie z Luke'iem?
Tyle pytań, a brak odpowiedzi.
Jeśli chcecie wiedzieć, co dalej czekajcie na następny rozdział (cri) 😂😂
ily :* i do napisania xxx

czwartek, 9 lipca 2015

Chapter twenty-fifth.

Uratował mnie.
Lukey znowu uratował mi życie.
Mój bohater.
-Będzie dobrze.-Wyszeptał mi do ucha i przytulił, a ja mocno się w niego wtuliłam.
Nie potrafiłam czegokolwiek powiedzieć. Żadne słowo nie przechodziło przez moje gardło. Nie kontrolowałam nawet łez, które spływały po moich policzkach niczym na zjeżdżalni.
Kiedy już wszystko zaczęło się układać i w końcu zrozumiałam, co to szczęście, jedno zdarzenie na nowo zrujnowało mi życie.
-Luke...-W końcu udało mi się coś wydukać przez płacz.
-Ciii.Jestem tu z tobą.-Spojrzałam chłopakowi w oczy. Były idealnie czekoladowe. Zatopiłam się w nich.
-Nic się wam nie stało?-Podszedł do nas starszy pan.Najprawdopodobniej kierowca samochodu.
-Nie, wszystko w porządku.-Odezwał się Luke.
-To dobrze. Dziewczyno uważaj na drodze, gdyby nie twój kolega mogłaby się wydarzyć tragedia.-Posłał mi karcące spojrzenie i odszedł do samochodu.
-Jesteś moim bohaterem. Teraz to już naprawdę nie wiem, jak ci się odwdzieczę.
-Wystarczy, że będziesz mi do końca życia gotować.-Wyszczerzył się.
-Masz pecha, bo kompletnie nie umiem gotować.-Dźgnęłam go w brzuch.
Nie wiem, jak to robił, ale przy nim mój humor zawsze się polepszał.
-Będziesz się musiała nauczyć.-Prychnęłam, na co on się zaśmiał. Pomógł mi wstać z brudnej ziemi.-Odporwadzę cię do domu.

Luke POV
-Luke...-Jej głos znów był słaby i cichy, jakby zaraz miała się rozpłakać. Zajebie tego chuja Beau. Jak on mógł jej cos takiego zrobić. Zranił moją księżniczkę.
-Tak?-Pogłaskałem ją po policzku.
-Zostaniesz ze mną?-Wyglądała tak uroczo.
-Jasne.-Odpowiedziałem, a dziewczyna mnie przytuliła.
-Jesteś najlepszym przyjacielem na świecie. Nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła.
"Przyjacielem". Tylko przyjacielem.
To słowo rani mnie za każdym razem. Marzę o czym więcej, ale wiem, że nie mam na co liczyć. Ona jest jak gwiazda na niebie.
Pragniesz jej najbardziej na świece, ale mimo wszystko nigdy jej nie zdobędziesz.
Jest nieosiagalna.

-Gdzie ty idziesz?-Spytała, lekko ziewając.
-Będę spał na kanapie.
-Nie ma opcji, nie zasnę sama.-Odparła i opadła na łóżku.
Wyglądała tak niewinnie i uroczo.
Położyłem się obok niej i przyciągnąłem do siebie.
-Dobranoc.-Szepnąłem jej do ucha.
-Dobranoc Lukey... dziękuję.

Natalie POV
Obudziłam się zapłakana. Śnił mi się Beau i Holly.
Próbowałam usiąść, ale uniemożliwił mi to Luke, który przyciągał mnie do siebie ręką.
Łzy spływały po moich policzkach.
Chłopak po chwili się obudził.
-Nat? Co się dzieje? Ej, czemu płaczesz?-Spytał, zaspany, a ja tylko się do niego przytuliłam.-Jestem z tobą. Nie płacz, proszę.
Jego głos mnie uspokajał. Tak jak jego obecność.
Był jak schronienie w czasie deszczu, jak oaza na pustyni.
Był jak powietrze. Bez powietrza nie da się żyć.
Potrzebowałam go, tak cholernie go potrzebowałam.

Jedyne czego pragnęłam w tym momencie to tabletka przeciwbólowa. Od alkoholu i płaczu czułam jakby zaraz miała mi eksplodować.
Usiadłam na łóżku i spojrzałam na szafkę nocną.
Luke zostawił mi tabletki i wodę.
On jest cudowny.

Ubrałam szare dresy i bluzkę z Dirty Pig, a włosy spięłam w kucyka.
Nie miałam siły na nic więcej. Chciałam tylko położyć się do łóżka i wypłakać w poduszkę.
Zeszłam na parter i w kuchni zastałam Luke'a stojącego przy patelni. 
-Śniadanie.-Uśmiechnął się lekko w moją stronę i postawił na stole talerz z dwoma jajkami i beconem ułożonymi w uśmiechniętą buźkę.
Szkoda, że mi nie było do śmiechu.
-Dzięki, ale nie jestem głodna.
-Musisz cos jeść.-Odpowiedział poważnie, niczym ojciec.
-Luke, dziękuję za wszystko, ale na prawdę nie mam ochoty na jedzenie.-Podeszłam do stołu, chwyciłam telefon w rękę i spojrzałam na ekran.
11:58.
-Ale jeśli chcesz, to możesz zjeść. Ja i tak nic nie przełknę.-Do oczu napłynęły mi łzy.
-Nie, zostawię jeśli zgłodniejesz.-Odparł i podszedł do mnie.-Muszę już iść, ale za chwilę Liv powinna przyjść.-Cmoknął mnie w czoło.
-Nie musiałeś jej fatygować. Nie jestem małym dzieckiem, potrafię się o siebie zatroszczyć.
-Tak, tak.-Spojrzałam w jego oczy. Muszę przestać to robić bo kiedyś w nich utonę. Dzieliło nas kilka centymetrów.-To ja już pójdę.
Brooks nagle odskoczył ode mnie i wyszedł z domu, zostawiając mnie zdezorientowaną.

Luke POV
Tak bardzo chciałem ją pocałować, ale przeszła zbyt wiele i wydaje mi się, że to nieodpowiedni moment.
Kiedy tylko spotkam Beau, nie wyjdzie z tego cało. Jak on mógł zrobić cos takiego mojej Naty.
Nie jest twoja, Luke.
Ohh, zamknij się durny głosie.
Czy ja wariuje?!

Otworzyłem drzwi, wszędzie walały się puste butelki i czerwone kubeczki.
-Beau!-Krzyknąłem, wchodząc do kuchni.
-Nie ma go.-Znikąd pojawił się Jai, zajadając się płatkami czekoladowymi.
-A gdzie jest?-Spytałem zirytowany. Miałem dość ich wszystkich.
-Poszedł do Nat.
-Dlaczego go nie zatrzymałeś frajerze?-Mój bliźniak coraz bardziej działał mi na nerwy.
-Próbowałem, ale wiesz jak uparty potrafi być Beau.-Odparł niewzruszony, wyciągnął telefon z kieszeni i zaczął coś w nim robić.
Machnąłem tylko ręką w jego stronę i ponownie wyszedłem z domu.

Natalie POV
Usłyszałam dzwonek do drzwi i niechętnie zwlokłam się z kanapy.
Nie miałam ochoty na opowiadanie wszystkiego Liv. Jest moją najlepszą przyjaciółką i może należało jej się jakieś wyjaśnienie, ale naprawdę nie miałam siły na przypominanie sobie wszystkiego. Znowu.
Przekręciłam zamek i pociągnęłam drzwi do siebie.
-Nati...-Usłyszałam JEGO głos, a do moich oczu znów napłynęły łzy.
Już chciałam zamknąć drzwi, ale chłopak przytrzymał je butem i wszedł do środka.
-Daj mi wytłumaczyć.-Powiedział i spojrzał na mnie z miną zbitego pieska.
-Tu nie ma co tłumaczyć, Beau.-Chciałam, żeby mój głos brzmiał stanowczo, ale nie wychodziło mi to kompletnie.
-Ona mnie upiła, a kiedy urwał mi się film, zaciągnęła do łóżka. Nie byłem świadomy tego, co robię.-Chciał chwycić mnie za dłoń, ale się odsunęłam.
-Świadomie czy nie, zrobiłeś to. Zdradziłeś mnie. Wiele razy dawałam ci kolejną szansę, nawet miałam poczucie winy, że...-Urwałam w pół zdaniu. Zawsze muszę powiedzieć za dużo? Ohh.
-Czemu miałaś poczucie winy?-Spojrzał na mnie zdezorientowany, ale zarazem zaciekawiony.
Wzięłam głęboki oddech, żeby się zaraz nie rozryczeć i otworzyłam buzię, żeby coś powiedzieć.
-B-bo...-Zająknęłam się i na szczęście nie musiałam niczego więcej powiedzieć, bo drzwi mojego domu ponownie się otworzyły.
Spojrzałam w tamtą stronę i zobaczyłam Luke'a. W duszy ucieszyłam się, że przyszedł.
-Możesz się od niej w końcu odpierdolić?-Nie dawał po sobie znać, że jest wściekły. Mówił tylko zimnym, szorstkim głosem.
-Będę robił co chcę, bo to moja dziewczyna, Luke.-Zmierzył go wzrokiem.
-Nie jestem już twoją dziewczyną. Możesz już wypierdalać stąd i z mojego życia.-Odpowiedziałam bez cienia emocji, chociaż w środku klębiło się ich wiele.
-Teraz już możesz się pieprzyc z moim braciszkiem bez wyrzutów sumienia.
Nie docierały do mnie jego słowa. Jak on kurwa mógł?! I jak ja mogłam być taka głupia, żeby być z takim chujem jak on?
Nie zdarzyłam niczego zrobić, bo Luke rzucił się na brata, oglądając go pięściami. Beau nie był mu dłużny.
-Luke! Kurwa, Lukey!-Próbowałam ich rozdzielić i w końcu mi się udało.
Młodszy Brooks miał rozcięty policzek, a starszy wargę i chyba złamany nos.
-Beau, wynoś się stąd!-Krzyknęłam na chłopaka, a on spojrzał na mnie przepraszającym wzrokiem i wyszedł.-Chodź.
Złapałam Luke'a za rękę i pociągnęłam do łazienki. Wyjęłam z szafki apteczkę i nakazałam chłopakowi usiąść na wannie. Próbowałam stłumić łzy.
-Teraz może trochę zaszczypać.-Powiedziałam cicho i przyłożyłam gazę z wodą utleniania do rany na policzku. Brooksy syknął z bólu.
-Przepraszam.-Wymamrotałam i przykleiłam plastry na przecięcie.
-Dzięki.-Powiedział i wstał.-I nie przejmuj się tym kutasem.
-Kiedy przy mnie jesteś, nie przejmuję się.-Odpowiedziałam i spojrzałam w jego oczy. Dostrzegłam w nich troskę i...miłość.
Chłopak złapał mnie w talii i przybliżył do siebie. Założył kosmyk moich włosów, które opadły mi na twarz za ucho. Lustrowałam jego perfekcyjną twarz, on robił to samo z moją.
Zatrzymał się na moich oczach, a potem zjechał na usta.
-Chyba się w tobie zakochałem.-Szepnął i złączył nasze usta w najcudowniejszym pocałunku, jakiego kiedykolwiek doświadczyłam.
_____________
ewww, strasznie trudno pisało mi się ten rozdział, idk czemu :/
ale mam nadzieję, że choć trochę Was zadowolił
liczę na komentarze, bo kiedy jest ich coraz więcej, motywuję się do napisania kolejnego rozdziału dla Was :*
nw, czy coś jeszcze chciałam, sooo do napisania ♡♡

poniedziałek, 6 lipca 2015

Chapter twenty-fourth.

-To na pewno dobry pomysł?-Szepnęłam do Luke'a.
-Tak, ten kretyn zasłużył sobie za to, że jest takim idiotą.-Odparł Brooks i podał mi wiadro lodowatej wody. 
Podeszłam do łóżka Beau. Wyglądał słodko, kiedy spał. Aż żal mi było budzić, bo w ten sposób...
-Beau, wstawaj.-Wyszeptałam słodkim głosem do ucha chłopaka.
-Jeszcze pięć minut, mamo.-Odpowiedział i przekręcił się na drugi bok.
Okej, dałam mu szansę, ale ją zmarnował.
-Nat, po prostu wylej na niego tą wodę.-Szepnął zniecierpliwiony bliźniak.
-Ohh. Dobrze, dobrze, ale idź już. Bo się nie wyrobimy.-Powiedziałam i pocałowałam bo w policzek na pożegnanie.-Zadzwoń, kiedy wszystko będzie gotowe.
Chłopak wyszedł, a ja skupiłam sie na Beau.
3... 2... 1
Wylałam zawartość wiaderka na chłopaka, a on zerwał się z łóżka. Momentalnie oprzytomniał.
Nie mogłam przestać się śmiać. Wyglądał przezabawnie.
-To było śmieszne?-Spojrzał na mnie z miną mordercy, który właśnie chciał zabić swoją ofiarę.-To patrz na to.
W tej chwili zrozumiałam, co ma zamiar zrobić i wybiegłam z pokoju.
Przebiegłam przez cały korytarz i wpadłam do pierwszego pomieszczenia, którym okazała się łazienka.
Kiedy chciałam zamknąć drzwi, Brooks przytrzymał je i wszedł do środka.
-Beau, nie!-Krzyknęłam, śmiejąc się, kiedy chłopak objął mnie od tyłu, podniósł i skierował się w stronę prysznica.
-Tobie też przyda się prysznic, kochanie.-Szepnął mi do ucha i odkręcił zimną wodę.
-AAAA!-Zapiszczałam i obróciłam się w jego stronę.-Nienawidzę cię.
-I tak wiem, że mnie kochasz.-Powiedział przez śmiech.
-Ohh, jesteś tego taki pewny?-Uniosłam jedną brew i zaśmiałam się pod nosem.
-Jak niczego innego.-Odpowiedział niskim głosem i powoli zbliżył twarz do mojej.
Spojrzałam w jego prześliczne oczy i zatraciłam się w nich. Były cudowne.
Poczułam się winna. Czułam coś do Beau i to było pewne, ale nie mogłam zaprzeczyć, że z Luke'iem łączyła mnie tylko przyjaźń. To było coś znacznie poważniejszego.
Przestałam się zadręczać myślami o młodszym Brooksie, kiedy usta Beau'a dotknęły moich. Pocałował mnie delikatnie, ale ja pogłębiłam pocałunek, przez co stał się bardziej namietny.
Chciałam, żeby poczuł, że jestem z nim i zależy mi. Chciałam się zrekompensować za moje myśli i uczucia.
Tak, wiem, że to głupie.

Znalazłam jakieś moje ciuchy w szafie chłopaka. Na szczęście kiedyś je tu zostawiłam.
Szybko przebrałam się w biały tank top i czarne, krótkie spodenki z wysokim stanem.
Zbiegłam po schodach, ubierając moje białe conversy.
-Chodzisz jak słoń.-Usłyszałam głos za sobą, kiedy weszłam do kuchni w poszukiwaniu mojego iphone'a.-Słychać cię w całym domu.-Zaśmiał się pod nosem.
-Przykro mi, że twoja dziewczyna to słoń. Pretensje do rodziców.-Wzruszyłam ramionami.
Chłopak tylko objął mnie od tyłu i położył głowę na zaglebieniu ramienia.
-I tak cię kocham, mój słoniku.-Pocałował mnie w szyję.
On to powiedział. Powiedział, że mnie kocha. KOCHA MNIE.
Jest tylko jeden problem.
Moje uczucia do niego nie są chyba tak głębokie. Nie jestem pewna, tego co do niego czuję. I boję się, że to nie to samo.
Jestem okropna.
-Musimy już iść.-Powiedziałam wymijająco i odsunęłam się od niego.  Nie chciałam mówić czegoś, czego nie jestem pewna.
Spojrzałam na jego oczy. Nie umiałam odczytać z nich co czuje, ale z wyrazu twarzy zrozumiałam, że oczekiwał innej odpowiedzi.
-Dokąd?-Spytał gardłowym głosem.
-Niespodzianka.-Odpowiedziałam i delikatnie cmoknęłam co w usta.

-Centrum handlowe?-Spojrzał na mnie jak na debila.
-To na początek.-Powiedziałam i pociągnęłam go za rękę.

-Hahahahaha, to jest idealne.-Spojrzałam na chłopaka w przebraniu różowego królika i wybuchnęłam śmiechem.-Wyglądasz cudownie.
-Ach,tak?-Spojrzał na mnie, dziwnie poruszając brwiami, przez co jeszcze bardziej się śmiałam.
-Tak.-Beau podszedł do mnie i objął w pasie.
-Jeśli ci się tak podoba, to mogę tego nie zdejmować.-Już miał mnie pocałować, kiedy uwolniłam się z jego objeć.
-Czy to jest jednorożec?!-Zaczęłam fangirlować, przez co kilka osób posłało mi wrogie spojrzenia, ale zupełnie się tym nie przejęłam i podbiegłam do wieszaka.
-Hahaha, z kim ja się zadaję?-Beau podszedł do mnie ze śmiechem na ustach.
-Z najlepszą dziewczyną pod słońcem.-Wyszczerzyłam się.
-I do tego jaką skromną.-Znów się zaśmiał.

Chodziliśmy jeszcze trochę po centrum handlowym w przebraniach królika i jednorożca, ale kiedy jeździliśmy po jakimś supermarkecie w wózku i wpadliśmy na jakiegoś starszego pana, ochrona nas wyrzuciła.
Nie mogłam wyrobić ze śmiechu. Miałam dzisiaj cudowny humor. Już dawno nie byłam taka szczęśliwa.
-Chodź, pokarze ci coś.-Uśmiechnęłam się tajemniczo.
-Brzmi kusząco.-Odpowiedział zabawnie, przez co na mojej twarzy znów zawitał uśmiech.

-I jak?-Spojrzałam na minę chłopaka. Nie mogłam się nie uśmiechnąć.
-To miejsce jest prawie tak śliczne, jak ty księżniczko.-Podszedł do mnie i przytulił.
-Bardziej oklepanego tekstu nie było?-Uśmiechnęłam się do niego.
-Psujesz każdą chwilę.-Udał urażonego.
-Jejku, jesteś taki kochany.-Dałam mu buziaka w policzek, udając pustą lalę i uśmiechając się głupkowato.-Lepiej?
-Niezabardzo. Jesteś okropną aktorką.
-Wcale nie.-Dźgnęłam go lekko w brzuch.
-Słodko wyglądasz, kiedy się złościsz.-Spojrzałam na niego spod byka.-Zabawnie marszczysz nos.
Chłopak podniósł mnie i zaczął obracać wokół własnej osi.
-Beau, co ty wyprawiasz?Hahaha.-Wyszczerzyłam się do niego. W tym momencie czułam się wspaniale. Żadnych trosk i problemów. Tylko ja i on.
Po chwili chłopak potknął się i oboje wylądowaliśmy na trawie. On na mnie.
Nadal się śmiałam.
-Jesteś cudowna.-Szepnął mi do ucha.
Spojrzałam na niego. Lustrował moją twarz.
-Ty też.-Odpowiedziałam również szeptem.
Chłopak założył kosmyk włosów,  które opadły mi na twarz za ucho, a ja dotknęłam jego policzka.
W tym momencie byłam najszczęśliwszą osobą na swiecie. Czułam sie kochana i potrzebna.
Złączyłam nasze usta. Ten pocałunek był inny od wszystkich. Wyrażał tyle emocji, uczuć. Było idealnie, perfekcyjnie.
Oderwałam się od chłopaka, bo poczułam, że dostałam smsa. Byłam prawie pewna, że to od Luke'a.
-Wracamy?-Spojrzałam na jego lśniące, zielone tęczówki.
-Mhm.

Kiedy szliśmy sprawdziłam smsa. Tak jak myślałam był od Brooksy'ego. Wszystko było gotowe na imprezę niespodziankę.

Beau POV
Otworzyłem drzwi i wszedłem do środka. Było cicho, więc pewnie nikogo nie było. Za mną weszła Naty.
Splotłem nasze dłonie i ruszyłem do salonu.
-Zjemy coś?Może zamówi...-Nie miałem okazji dokończyć, bo kiedy weszliśmy do salonu gromadka ludzi, których znałem krzyknęła "Sto lat Beau".
Zorganizowali dla mnie imprezę urodzinową.
-Wszystkiego najlepszego, kochanie.-Powiedziała Nat i złożyła na moich ustach krótkiego całusa.
Potem każdy zaczął składać mi życzenia, a kiedy skończyli razem z Natalie poszliśmy się przebrać.

Wyszedłem z pokoju i zobaczyłem moją cudowną dziewczynę ubraną w liliową sukienkę i białe conversy. Typowa Smith. Taką właśnie ją kochałem.
-Dzięki za wszystko.-Podszedłem do niej, żeby ja przytulić.-Wiem, że to twój pomysł.A tak przy okazji wyglądasz mega seksownie w tej sukience.-Ostatnie zdanie wymruczałem jej do ucha, przez co lekko się zarumieniła.
-Nie zawstydzaj mnie.-Zachichotała, co było urocze i lekko uderzyła mnie w ramię.-Idziemy?
Chwyciła moja dłoń i ruszyliśmy po schodach.
Na dole impreza już się rozkręciła. Przyszła masa ludzi.
Podszedłem do barku i nalałem nam piwa do plastikowych kubeczków.
-Dzięki.-Dziewczyna odebrała ode mnie jeden i przeszliśmy do grupki osób, która składała się z bliźniaków, Skipa, Jamesa, Olivii i Holly.
-Wszystkiego najlepszego Beau.-Usłyszałem trochę piskliwy głos Holly, która zawiesiła mi się na ramieniu.-Zatańczysz?
Spojrzałem na Nat, która zabijała ją wzrokiem.
-Jasne.-Przecież jeden taniec nikomu nie zaszkodzi.

Natalie POV
Co za sucz. Wiedziałam, że zrobiła to specjalnie. Gdyby mój wzrok mógł zabijać, już dawno by nie żyła.
-Przestań tak na nią patrzeć, bo przewiercisz ją wzrokiem.-Powiedział mi do ucha Lukey.
-Nic na to nie poradzę. Jak na nią patrzę, to mam ochotę zwrócić frytki, które jadłam na obiad.-Ughh.
-Złość piękności szkodzi.-Wyszczerzył się do mnie, a ja tylko zmierzwiłam mu włosy, które od razu zaczął poprawiać. -Wiesz ile ja je układałem?-Spojrzałam na niego jak na idiotę i zaśmiałam się pod nosem.-Całe pięć minut.
-Ohh, nie marudź, tylko chodź zatańczyć.-Pociągnęłam przyjaciela na parkiet i zaczęliśmy się ruszać do rytmu.

Wypiłam kolejny kubeczek. Z każdym następnym razem smakowało mi coraz bardziej, ale nie byłam jakoś bardzo pijana.
Zastanawiałam się gdzie podziewa się Beau, ale podeszła do mnie Liv i zaczęliśmy rozmawiać.

Luke POV
Wychodziłem z łazienki, kiedy zobaczyłem coś, przez co mnie zamurowało.
Beau i Holly.
Calowali się idąc w stronę jednego z pokoi.
Nie wierzyłem własnym oczom.
-Beau, kurwa! Co ty odpierdalasz?!-Próbowałem go odciągnąć od dziewczyny, ale on tylko mnie odepchnął. Był kompletnie zalany.
-Spierdalaj, Luke. Idź sobie poszukaj dziewczyny.
I co kurwa mam zrobić?!
Ten pieprzony kretyn wszedł do swojego pokoju z tą suką.
Muszę znaleźć Naty i nie dopuścić, żeby ich zobaczyła.
Bo co innego mógłbym zrobić?
Kurwa myśl!
Zbiegiem po schodach w poszukiwaniu dziewczyny, kiedy wpadłem na kogoś.
-Sorki... Naty!-Zobaczyłem ją, wśród tańczących ludzi i nie zwracając najmniejszej uwagi na osobę, na która wpadłem, podbiegłem do przyjaciółki.
-O, Luke. Widziałeś może Beau? Chciałabym z nim zatańczyć.-Była taka urocza... ughh, to nie jest teraz ważne.
Skup się.
-Beau? Nie, nie widziałem go.-Podrapałem się po karku.-Chodź może na taras. Tak to dobry pomysł.
Pociągnąłem ją w stronę szklanych drzwi.
-Luke, co ty wyprawiasz?! Puść mnie, pójdę go poszukać na piętrze.
Wyrwała mi się z rąk i sZybkim krokiem ruszyła na schody.
Pobiegłem za nią, przepychając się przez tłum.

Natalie POV
Weszłam na piętro i ruszyłam w kierunku pokoju mojego chłopaka.
Otworzyłam je, a to co zobaczyłam, zabiło mnie.
On i Holly.
Razem.
Robili TO.
Tak szybko, jak otworzyłam drzwi, tak je zamknęłam, a łzy lały mi się strumieniami z oczu.
Jak on mógł!
Jeszcze z nią?!
Kurwa!
Jak?!
Mówił, że mnie kocha!
Oparłam się o ścianę i zaczęłam głęboko oddychać, ale nie wychodziło mi to, bo zanosiłam się płaczem.
-Naty?-Usłyszałam zrezygnowany głos Luke'a.
-Wiedziałeś! Kurwa, wiedziałeś!-Zaczęłam go bić po klatce piersiowej, zanosząc ske od łez.-Jak mogłeś mi nie powiedzieć?! Nienawidzę cię!
Odsunęłam się od niego i zbiegłam po schodach. Przeciskając się przez tłum wyszłam z tego cholernego domu, trzaskając drzwiami.
Wbiegłam na ulicę i zastygłam w bezruchu. Z lewej strony ujrzałam nadjeżdżające światło, ale nie ruszyłam się. Było mi teraz wszystko jedno, co się stanie. Nie chciałam już żyć.
Zamknęłam oczy. Czekałam aż coś nastąpi. Może poczułabym ulgę, ale nie czułam nic prócz bólu nogi i ciężaru leżącego na mnie.
Powoli otworzyłam oczy i zobaczyłam chłopaka leżącego na mnie.
-Luke.-Zdołałam tylko wyszeptać.
_________________________
Znowu nawaliłam. Wiem. I wiem też, że pewnie nikogo już tutaj nie ma. I rozumiem to. Jestem beznadziejna. Jak w prawdziwym życiu tak i tutaj. Ohh.
I przepraszam za ten rozdział. Jest trochę bardzo beznadziejny. Długo nie miałam weny i pisałam go kilka razy i to jest najlepsze, co napisałam. Ehh. Przepraszam.
Ale w końcu coś się wydarzyło. Zadowoleni? Mam nadzieję, że tak. c:
Nie wiem, czy następny rozdział będzie za tydzień, dwa, czy więcej, ale kiedy na pewno się pojawi.
Jeszcze raz przepraszam, że wszystkich zawodzę.

Obserwatorzy