Do pokoju weszła pani Frost z tacą i posłała mi ciepłe spojrzenie.
-Przepraszam panią bardzo, ale muszę już wracać.-Powiedziałam szybko i przyjęłam smycz do obroży Shishy.
-Coś się stało?-Spytała zmartwiona staruszka.
-Nie...tak. Ale to nic ważnego, po prostu muszę już wracać.-Powiedziałam i podeszłam do drzwi.-Do widzenia.
-Do widzenia kochanie.
-Alex!-Krzyknęłam, bo nigdzie bo nie było.-Alex!
-Pali się czy co? Po co się tak wydzierasz?-Chłopak zbiegł po schodach.
-Powiesz mi co to jest i co robi w kieszeni twojej bluzy?-Powiedziałam oskarżycielsko i pomachałam mu woreczkiem z białym proszkiem przed oczami. Natychmiast wyrwał mi go z ręki.
-Dlaczego grzebiesz w moich rzeczach?!-Podniósł ton. Widać było, że się wściekł.
-Ubrałam twoją bluzę,bo szlam po Shishę. Alex, dlaczego to w niej było?-Powiedziałam spokojniej.
-Nie twój interes.
-Kurwa Alex, to nie są żarty!Rzadko przeklinałam, ale teraz nie mogłam wytrzymać.
-Kumpel poprosił mnie, żebym mu to przechował, tyle.
Spojrzałam na niego spod byka. Wiedziałam, że kłamie. Zawsze jak to robił marszczył nos.
-Jeśli mi nie wierzysz, zadzwoń do niego.-Wyciągnął telefon z kieszeni i podał mi go.-No proszę, dzwoń.
-Okay, wierzę ci.-Powiedziałam niepewnie.
-Następnym razem nie oceniaj mnie z góry.-Mruknął pod nosem i wyszedł, trzaskajac drzwiami.
Opadłam na kanapę i włączyłam TV.
Wkurzyłam się na Alexa. Jestem od niego młodsza, a to on zachowuje się jak dzieciak. Nie mogę uwierzyć, że on jest taki nieodpowiedzialny, a najgorsze w tym wszystkim jest to, że mnie okłamuje.
Przestałam myśleć o tym dupku, potocznie zwanym moim bratem i skupiłam się na serialu, który właśnie leciał.
Wzięłam prysznic i przebrała się w moją ukochaną piżamkę. Ten dzień okropnie mnie wykończył. Nie miałam już siły na nic.
Weszłam do kuchni, żeby zrobić sobie kakao. Spojrzałam na zegar. 01:57.
Postanowiłam zadzwonić do Alexa. Wiem, że był zły, ale jutro idzie do pracy i nie powinien późno wracać.
Chwyciłam do ręki telefon i wybrałam jego numer. Oczywiście nie odebrał. Próbowałam jeszcze z 7 razy, ale nie odebrał.
Nagle przypomniałam sobie, że Alex ma notes ze wszystkimi numerami. Tak na wszelki wypadek, gdyby zgubił telefon, albo coś.
Pobiegłam do jego pokoju i skupiłam swój wzrok na biurku. Nie było na nim nic, co przykułoby moją uwagę. Otworzyłam pierwszą szufladę i przeszukałam dokładnie, ale nie znalazłam niczego. Usiadłam na łóżku, żeby pomyśleć, gdzie to może być. Rozejrzałam się po pokoju, a mój wzrok utkwil na szafce nocnej. No tak! Otworzyłam szufladę i zobaczyłam w niej mały, czarny notes. Otworzyłam i zaczęłam szukać numeru nowej dziewczyny mojego brata. Jak jej tam było? Chyba Kylie.
-Jest!-Krzyknęłam szeptem, kiedy znalazłam numer.Wpisałam go do telefonu i nacisnęłam zieloną słuchawkę.
-Słucham?-Usłyszałam głos dziewczyny. Nie była zbyt zadowolona.
-Hej, jestem siostrą Alexa i chciałam cię tylko zapytać, czy jest teraz z tobą?-Starałam się brzmieć przyjaźnie.
-Nie, nie ma go ze mna, spadaj młoda.-Rozlączyła się. Wywnioskowałam z tej rozmowy, tylko tyle, że jest wredną suką i nie wiem dlaczego Alex jest z kimś takim.
Przejrzałam jeszcze raz notes, z nadzieją, że znajdę kogoś, kto może wiedzieć, gdzie jest teraz mój brat.
Spojrzałam na jedno imię, a raczej przezwisko.
Smoke.
Skądś to kojarzyłam. Postanowiłam zapisać numer. Jeszcze nie wiem, do czego miałby mi się przydać, ale coś podpowiadało mi, że tak będzie.
Zadzwoniłam jeszcze do kilku jego kumpli, ale żaden nie wiedział, gdzie jest mój starszy brat.
Postanowiłam zaczekać na niego w salonie. Owinielam się szczelnie koc i włączyłam Spongeboba. Uwielbiam tą bajkę.
Po chwili oglądania, oczy zaczęły mi się kleić, a ja nie potrafiłam nic na to poradzić.
-Jesteś taka piękna.-Głos Luke'a sprawiał, że po moich plecach przechodziły ciarki. Przyjemne ciarki.
Założył niesforny kosmyk moich włosów za ucho i pogładził po policzku. Czułam stado motyli w brzuchu, a moje serce przyspieszyło swój rytm i teraz biło milion razy szybciej.
-A co z Beau?-To pytanie nurtowało mnie cały czas.Spojrzałam w oczy chłopaka, w których malował się ból. -Beau to dupek, zapomnij o nim.-Odpowiedział i spojrzał na mni, tym razem oczami przepełnionymi miłością.
W tej chwili coś zrozumiałam.
Stanęłam na palcach i przybliżyłam swoją twarz do jego.
-Kocham ci Nat.-Wyszeptał.
-Ja...
Poczułam lekki, pulsujacy ból w głowie. Spadłam z kanapy.
-Brawo, Naty, brawo.-Powiedziałam do siebie. Nagle zrozumiałam, co mnie obudziło.
Na stoliku leżał telefon, z którego rozbrzmiewały dźwięki piosenki Cristiny Perri-Human. Spojrzałam na wyświetlacz.
Lukey.
-Wpadłem na świetny pomysł.-Usłyszałam jego wesoły głos i musiałam się uśmiechnąć.
-Jaki?
-Niespodzianka. Będę u Ciebie za pół godziny.-Chciałam coś jeszcze po wiedzieć, ale Brooks już się rozłączył.
Wstałam z podłogi i poszłam do łazienki. Szybko się ogarnęłam i przebrałam w czarną sukienkę w kolorowe kwiatki i czarne conversy.
Po chwili przyszedł Luke. Nie pukał, nie dzwonił, po prostu wszedł.
-Siemka.-Przytulił mnie na przywitanie.
-Hej. Powiesz mi wreszcie, co to za świetny pomysł?
- Nie. Chodź już, bo się spóźnimy.-Chwycił mnie za rękę i pociągnął w stronę drzwi.
-Ale dokąd?-Próbowałam stawiać opór, ale to było na nic.
-Jesteś jak dziecko.-Stwierdził.
-Po pierwsze:wcale nie czuję się dorosła, a po drugie:i kto to mówi.-Próbowałam być poważna, ale zupełnie mi to nie wychodziło.
Chłopak tylko się uśmiechnął i wyszliśmy z domu.
-Salon fryzjerski to ten świetny pomysł?-Spojrzałam na niego z ukosa.
-Tak.-Uśmiechnął się zadowolony z siebie.-Pofarbujemy sobie włosy.
-Żartujesz?
-Oczywiście, że nie. Przyda ci się jakaś zmiana.
Chwyciłam w dłonie końcówki włosów i spojrzałam na nie.
-Może masz rację.
-Jasne, że mam.-Uśmiechnęłam się pod nosem i ruszyłam za chłopakiem.
-To jest Lily, moja znajoma.-Luke przedstawił mi dziewczynę w krótkich blond włosach.-A to Natalie.
-Miło poznać.-Lily uśmiechnęła się do mnie i podała mi dłoń, którą uścisnełam.
-Mi również.-Odwzajemniłam uśmiech i usiadłam na jednym z foteli.
-To co robimy?-Dziewczyna przeczesała mi włosy.
-Może lekkie podcięcie i pofarbowanie końcówek na blond?-Odezwał się Luke.
-Jestem za. -Uśmiechnęłam się do nich, a Lily zaczęła pracę na moich włosach.
-Wow! Wyglądają świetnie.-Powiedziałam z radością dotykając włosów.
-Zgadzam się.-Odparł Brooksy. Miał pofarbowana grzywkę na ten sam kolor, co ja.
-Oboje wyglądacie cudownie.-Odpowiedziała Lily. -Jesteście cudowną parą. Pasujecie do siebie.
-My nie...-Nie dane mi było dokończyć, bo Luke odpowiedział za mnie.
-Tak, wiemy to.
Zamurowało mnie. Dlaczego tak powiedział?
Zauważyłam, że Lily na mnie patrzy, więc tylko sztucznie się uśmiechnęłam.
-Co to miało znaczyć?-Spojrzałam na chłopaka z żalem.
-Co?-Udawał głupiego.
-Dlaczego jej powiedziałeś, że jesteśmy razem?
Lekko się zdenerwowałam. Jak on śmiał tak powiedzieć?!
-Nat, przepra...
Nie pozwoliłam mu dokończyć.
-Nie Luke, trzeba było pomyśleć wcześniej.-Wyprzedziłam go i szybkim krokiem szłam w kierunku domu.
-Naty!-Luke podbiegł do mnie.-Nat, przepraszam. Nie wiem, dlaczego tak powiedziałem. Głupio wyszło.
-No głupio.-Odparłam i lekko się uśmiechnęłam. Właściwie to było trochę śmieszne.-Okay, przyjmuje przeprosiny, ale nie rób tego więcej. Brooks rozłożył ręce, a ja mocno się do niego przytuliłam.
Boże, już nie wiem, co mam o tym wszystkim myśleć.