wtorek, 24 marca 2015

Charter twenty-second.

Do pokoju weszła pani Frost z tacą i posłała mi ciepłe spojrzenie.
-Przepraszam panią bardzo, ale muszę już wracać.-Powiedziałam szybko i przyjęłam smycz do obroży Shishy.
-Coś się stało?-Spytała zmartwiona staruszka.
-Nie...tak. Ale to nic ważnego, po prostu muszę już wracać.-Powiedziałam i podeszłam do drzwi.-Do widzenia.
-Do widzenia kochanie.

-Alex!-Krzyknęłam, bo nigdzie bo nie było.-Alex!
-Pali się czy co? Po co się tak wydzierasz?-Chłopak zbiegł po  schodach.
-Powiesz mi co to jest i co robi w kieszeni twojej bluzy?-Powiedziałam oskarżycielsko i pomachałam mu woreczkiem z białym proszkiem przed oczami. Natychmiast wyrwał mi go z ręki.
-Dlaczego grzebiesz w moich rzeczach?!-Podniósł ton. Widać było, że się wściekł.
-Ubrałam twoją bluzę,bo szlam po Shishę. Alex, dlaczego to w niej było?-Powiedziałam spokojniej.
-Nie twój interes.
-Kurwa Alex, to nie są żarty!Rzadko przeklinałam, ale teraz nie mogłam wytrzymać.
-Kumpel poprosił mnie, żebym mu to przechował, tyle.
Spojrzałam na niego spod byka. Wiedziałam, że kłamie. Zawsze jak to robił marszczył nos.
-Jeśli mi nie wierzysz, zadzwoń do niego.-Wyciągnął telefon z kieszeni i podał mi go.-No proszę, dzwoń.
-Okay, wierzę ci.-Powiedziałam niepewnie.
-Następnym razem nie oceniaj mnie z góry.-Mruknął pod nosem i wyszedł, trzaskajac drzwiami.

Opadłam na kanapę i włączyłam TV.
Wkurzyłam się na Alexa. Jestem od niego młodsza, a to on zachowuje się jak dzieciak. Nie mogę uwierzyć, że on jest taki nieodpowiedzialny, a najgorsze w tym wszystkim jest to, że mnie okłamuje.
Przestałam myśleć o tym dupku, potocznie zwanym moim bratem i skupiłam się na serialu, który właśnie leciał. 

Wzięłam prysznic i przebrała się w moją ukochaną piżamkę. Ten dzień okropnie mnie wykończył. Nie miałam już siły na nic.
Weszłam do kuchni, żeby zrobić sobie kakao. Spojrzałam na zegar. 01:57.
Postanowiłam zadzwonić do Alexa. Wiem, że był zły, ale jutro idzie do pracy i nie powinien późno wracać.
Chwyciłam do ręki telefon i wybrałam jego numer. Oczywiście nie odebrał. Próbowałam jeszcze z 7 razy, ale nie odebrał.
Nagle przypomniałam sobie, że Alex ma notes ze wszystkimi numerami. Tak na wszelki wypadek, gdyby zgubił telefon, albo coś.
Pobiegłam do jego pokoju i skupiłam swój wzrok na biurku. Nie było na nim nic, co przykułoby moją uwagę. Otworzyłam pierwszą szufladę i przeszukałam dokładnie, ale nie znalazłam niczego. Usiadłam na łóżku, żeby pomyśleć, gdzie to może być. Rozejrzałam się po pokoju, a mój wzrok utkwil na szafce nocnej. No tak! Otworzyłam szufladę i zobaczyłam w niej mały, czarny notes. Otworzyłam i zaczęłam szukać numeru nowej dziewczyny mojego brata. Jak jej tam było? Chyba Kylie.
-Jest!-Krzyknęłam szeptem, kiedy znalazłam numer.Wpisałam go do telefonu i nacisnęłam zieloną słuchawkę.
-Słucham?-Usłyszałam głos dziewczyny. Nie była zbyt zadowolona.
-Hej, jestem siostrą Alexa i chciałam cię tylko zapytać, czy jest teraz z tobą?-Starałam się brzmieć przyjaźnie.
-Nie, nie ma go ze mna, spadaj młoda.-Rozlączyła się. Wywnioskowałam z tej rozmowy, tylko tyle, że jest wredną suką i nie wiem dlaczego Alex jest z kimś takim.
Przejrzałam jeszcze raz notes, z nadzieją, że znajdę kogoś, kto może wiedzieć, gdzie jest teraz mój brat.
Spojrzałam na jedno imię, a raczej przezwisko.
Smoke.
Skądś to kojarzyłam. Postanowiłam zapisać numer. Jeszcze nie wiem, do czego miałby mi się przydać, ale coś podpowiadało mi, że tak będzie.
Zadzwoniłam jeszcze do kilku jego kumpli, ale żaden nie wiedział, gdzie jest mój starszy brat.
Postanowiłam zaczekać na niego w salonie. Owinielam się szczelnie koc i włączyłam Spongeboba. Uwielbiam tą bajkę.
Po chwili oglądania, oczy zaczęły mi się kleić, a ja nie potrafiłam nic na to poradzić.

-Jesteś taka piękna.-Głos Luke'a sprawiał, że po moich plecach przechodziły ciarki. Przyjemne ciarki.
Założył niesforny kosmyk moich włosów za ucho i pogładził po policzku. Czułam stado motyli w brzuchu, a moje serce przyspieszyło swój rytm i teraz biło milion razy szybciej.
-A co z Beau?-To pytanie nurtowało mnie cały czas.Spojrzałam w oczy chłopaka, w których malował się ból. -Beau to dupek, zapomnij o nim.-Odpowiedział i spojrzał na mni, tym razem oczami przepełnionymi miłością.
W tej chwili coś zrozumiałam.
Stanęłam na palcach i przybliżyłam swoją twarz do jego.
-Kocham ci Nat.-Wyszeptał.
-Ja...

Poczułam lekki, pulsujacy ból w głowie. Spadłam z kanapy.
-Brawo, Naty, brawo.-Powiedziałam do siebie. Nagle zrozumiałam, co mnie obudziło.
Na stoliku leżał telefon, z którego rozbrzmiewały dźwięki piosenki Cristiny Perri-Human. Spojrzałam na wyświetlacz.
Lukey.
-Wpadłem na świetny pomysł.-Usłyszałam jego wesoły głos i musiałam się uśmiechnąć.
-Jaki?
-Niespodzianka. Będę u Ciebie za pół godziny.-Chciałam coś jeszcze po wiedzieć, ale Brooks już się rozłączył.
Wstałam z podłogi i poszłam do łazienki. Szybko się ogarnęłam i przebrałam w czarną sukienkę w kolorowe kwiatki i czarne conversy.
Po chwili przyszedł Luke. Nie pukał, nie dzwonił, po prostu wszedł. 
-Siemka.-Przytulił mnie na przywitanie.
-Hej. Powiesz mi wreszcie, co to za świetny pomysł?
- Nie. Chodź już, bo się spóźnimy.-Chwycił mnie za rękę i pociągnął w stronę drzwi.
-Ale dokąd?-Próbowałam stawiać opór, ale to było na nic.
-Jesteś jak dziecko.-Stwierdził.
-Po pierwsze:wcale nie czuję się dorosła, a po drugie:i kto to mówi.-Próbowałam być poważna, ale zupełnie mi to nie wychodziło.
Chłopak tylko się uśmiechnął i wyszliśmy z domu.

-Salon fryzjerski to ten świetny pomysł?-Spojrzałam na niego z ukosa.
-Tak.-Uśmiechnął się zadowolony z siebie.-Pofarbujemy sobie włosy.
-Żartujesz?
-Oczywiście, że nie. Przyda ci się jakaś zmiana.
Chwyciłam w dłonie końcówki włosów i spojrzałam na nie.
-Może masz rację.
-Jasne, że mam.-Uśmiechnęłam się pod nosem i ruszyłam za chłopakiem.
-To jest Lily, moja znajoma.-Luke przedstawił mi dziewczynę w krótkich blond włosach.-A to Natalie.
-Miło poznać.-Lily uśmiechnęła się do mnie i podała mi dłoń, którą uścisnełam.
-Mi również.-Odwzajemniłam uśmiech i usiadłam na jednym z foteli.
-To co robimy?-Dziewczyna przeczesała mi włosy.
-Może lekkie podcięcie i pofarbowanie końcówek na blond?-Odezwał się Luke.
-Jestem za. -Uśmiechnęłam się do nich, a Lily zaczęła pracę na moich włosach.

-Wow! Wyglądają świetnie.-Powiedziałam z radością dotykając włosów.
-Zgadzam się.-Odparł Brooksy. Miał pofarbowana grzywkę na ten sam kolor, co ja.
-Oboje wyglądacie cudownie.-Odpowiedziała Lily. -Jesteście cudowną parą. Pasujecie do siebie.
-My nie...-Nie dane mi było dokończyć, bo Luke odpowiedział za mnie.
-Tak, wiemy to.
Zamurowało mnie. Dlaczego tak powiedział?
Zauważyłam, że Lily na mnie patrzy, więc tylko sztucznie się uśmiechnęłam.

-Co to miało znaczyć?-Spojrzałam na chłopaka z żalem.
-Co?-Udawał głupiego.
-Dlaczego jej powiedziałeś, że jesteśmy razem?
Lekko się zdenerwowałam. Jak on śmiał tak powiedzieć?!
-Nat, przepra...
Nie pozwoliłam mu dokończyć.
-Nie Luke, trzeba było pomyśleć wcześniej.-Wyprzedziłam go i szybkim krokiem szłam w kierunku domu.
-Naty!-Luke podbiegł do mnie.-Nat, przepraszam. Nie wiem, dlaczego tak powiedziałem. Głupio wyszło.
-No głupio.-Odparłam i lekko się uśmiechnęłam. Właściwie to było trochę śmieszne.-Okay, przyjmuje przeprosiny, ale nie rób tego więcej. Brooks rozłożył ręce, a ja mocno się do niego przytuliłam.
Boże, już nie wiem, co mam o tym wszystkim myśleć.

piątek, 20 marca 2015

Chapter twenty-first.

Otworzyłam oczy,a jasne,białe światło oślepiło mnie.Kilka razy zamrugałam,by przyzwyczaić się do rażącej  bieli.Rozejrzałam się po pomieszczeniu.
Szpital.
Wspomnienia kilkunastu ostatnich godzin rozwinęły się przez moją głowę jak film, a łzy  niekontrolowane pływały po moich policzkach.Znowu.
-Co jest?-Spojrzałam na rozbudzonego Luke'a, trzymającego mnie za dłoń.Nawet co nie zauważyłam.-Nat, obudziłaś się.
Uśmiechnął się promienie?, ale zaraz uśmiech znikł z jego twarzy,ustępując powadze.
-Ej,nie płacz, proszę cię.-Przytulił mnie, a ja jak najmocniej się wtuliłam w jego tors.-Cii.Nie płacz.-Wypowiedział szeptem.
-Widzę, że się pani wybudziła. -Do sali wszedł lekarz, ale Nat na niego nie spojrzałam.-Zrobimy jeszcze badania i jeśli nic nie wykryją, to  wypiszemy panią.Livia!
Odsunęłam się od Lukey'a i zobaczyłam młodą pielęgniarkę, stojącą w drzwiach.
Lekarz wyszedł, po nim Luke, a Livia pobrała mi krew do badań.

Alex POV
Siedziałem w salonie razem z Mattem i Seanem.Zrobiliśmy turniej w fifę i właśnie miałem strzelić gola Mattowi, kiedy zadzwonił czyjś telefon.
-Kurwa! Mówiłem, że macie wyłączyć telefony. -Powiedziałem zły na tych matołów.
-To twój telefon, złamasie. -Odparł Sean, a ja spojrzałem na mojego iPhone'a.
Ojciec.
-Alex?-Usłyszałem załamany głos taty.Czy coś się stało Nati?
-Co się stało? Wszystko w porządku z Nat? -Spytałem zmartwiony.
-Z Natalie wszystko w porządku, ale...-głos mu się załamał.
-Co?! -Nie mogłem wytrzymać w napięciu.
-Alex, nie wiem, jak ci to powiedzieć... Mama nie żyje.
Telefon wypadł mi z ręki i leżał teraz na dywanie.
-Alex? Alex? Alex! -Z głośnika roznosił się głos ojca.
-Ej stary, wszystko w porządku? -Zapytał Matt.
-Nie. Spadajcie stąd. -Powiedziałem cicho i szybko starałem łzę, która chciała się wydostać na zewnątrz.
-Trzymaj się stary. Jakby coś, to dzwoń.
Usłyszałem trzask zamykanych drzwi. Wstałem i złapałem się za włosy, a łzy, którym do tej pory nie pozwalałem wypłynąć, niekontrolowanie zaczęły spływać po moich policzkach.
-Jak to możliwe?! -Spytałem, wiedząc, że i tak nikt mi nie odpowie.- Kurwa, jak?!
Mimo, że nie była wzorową matką i okropnie traktowała Natalie, była moją mamą i kochałem ją.Była mi bardzo bliską.
- Kurwa, dlaczego mi to zrobiłaś?! Przecież cię kochaliśmy, tata, Nati, ja. Dlaczego?-Spojrzałem w górę, próbując zrozumieć, choć nigdy mi się to nie uda.

***

Natalie POV
Od dwóch dni siedziałam w swoim pokoju, w domu ojca. Wszyscy bezskutecznie próbowali że mną porozmawiać. Nie miałam rozmowy na jakąkolwiek rozmowę, tak jak nie miałam ochoty na jedzenie.
Dużo myślałam. Nie tylko o mamie.
-Nati, proszę cię słońce, chodź coś zjeść.-Głos cioci Caitlyn wyrwał mnie z melancholii.
-Nie jestem głodna.-Tylko na tyle było mnie stać.Czułam, że jeśli wezmę do ust choć gryza, wszystko zwrócę.
Po chwili usłyszałam, że odchodzi. Wzięłam do rąk album i od nowa zaczęłam przeglądać zdjęcia. Na niewielu była Lucy, ale lepsze to niż nic.

Po kilku godzinach odważyłam się zejść na dół, by napić się wody.Miałam nadzieję  o tym, by nikogo tam nie było, ale nadzieja matką głupich.

Caitlyn POV
-James, wiem, że to może to trochę nie na miejscu, ale chciałabym powiedzieć Natalie prawdę. Może to jej wszystko ułatwi. Chciałabym, żeby w końcu wiedziała, że to ja jestem jej mamą, a nie Lucy.-Zaproponowałam Jamesowi.
Wiem,że wszystkim było teraz ciężko, mi przecież też, ale myślałam tylko o tym, żeby Naty było łatwiej.
James już chciał odpowiedzieć, ale coś mu przerwało.

Natalie POV
Usłyszałam to, co powiedziała Caitlyn, a nogi się pode mną ugięły.
-Co? Jak oni mogli mi to zrobić? -Powiedziałam szeptem i poczułam, że kręci mi się w głowie, a przed oczami pojawiły mi mroczki.
Zamdlałam.Znów.

Otworzyłam oczy, a przede mną pochylala się sylwetka Caitlyn. Nie nazwałam ją ciocią, bo przecież nią nie była. Kim teraz właściwie była?
-Nati. -Powiedziała szeptem.
-Dlaczego? -W oczach pojawiły mi się łzy. -Dlaczego mi to zrobiliście?!
-Kochanie, proszę cię uspokój się. -Caitlyn próbowała mnie przytulić, odepchnełam ją i wstałam z kanapy. Szybko ubrałam trampki leżące w na podłodze, przy drzwiach.
-Naty! Wróć tu; Natalie!
Nie reagowałam na stanowczy głos ojca, tylko wyszlam z domu, trzaskając głośno drzwiami.

Nie mogłam w to uwierzyć. Jak oni mogli mnie tak oszukiwać? Dlaczego Caitlyn mnie nie chciała? Co ty się w ogóle dzieje?
Miałam tyle pytań i brak odpowiedzi.
"Ohhh, dlaczego moje życie jest takie zjebane? "
Doszłam do starego placu zabaw.Zawsze przychodziłam tu, kiedy miałam jakiś problem. Zbierałam zeszyt i rysowałam. To pomagało mi się uspokoić, ale nie sądzę, żeby teraz zadziałało.
-Mała, co jest?-Usłyszałam znajomy głos i od razu podniosłam wzrok ze swoich butów na Alexa.
-Alex! Co ty tu robisz? I jak mnie znalazłeś? -Słabo się uśmiechnęłam i przytulilam go.
-Przyjechałem przed chwilą. Caitlyn powiedziała mi, że wyszłaś zła. Wiedziałem, gdzie cię szukać.-Poparł dłońmi moje plecy i pocałował w czoło.-Powiesz mi, co się stało?
Odsunęłam się od niego i razem usiedliśmy na huśtawkach.
Odpowiedziałam mu wszystko, co stało się podczas mojego pobytu w LA.Był tak samo zaskoczony, jak ja i widać było w jego oczach ból i smutek.
-Powinnaś porozmawiać z Caitlyn i Jamesem. Chyba chcesz znać prawdę? -Spojrzał na mnie spod długich, brązowych rzęs.
-Jasne, tylko nie wiem, czy będę w stanie z nimi rozmawiać. To wszystko mnie przytłoczyło. Najpierw śmierć mamy, a potem wiadomość, że ona wcale nią nie była. -Poczułam łzy na policzkach, ale nie miałam zamiaru nic z tym zrobić.
-W końcu będziesz musiała z nimi porozmawiać. Wracamy?
Kiwnelam tylko głową na znak, że się zgadzam i ruszyliśmy w stronę domu.

-Nati, jesteś wreszcie. Martwiliśmy się. -Caitlyn próbowała mnie przytulić, ale odsunęłam się, a Alex objął mnie ramieniem.
-Chciałabym porozmawiać. -Powiedziałam cicho i bez emocji, po czym spojrzałam na ojca siedzącego w fotelu i zakrywajacego dłońmi twarz. Był załamany śmiercią Lucy.

Usiadlysmy na moim łóżku. Spojrzałam na Cat z lekką urazą i żalem i odezwałam się.
-O co tu w ogóle chodzi?
Kobieta głośno westchnął i chwycił mnie za dłoń.
-Lucy bardzo chciala mieć drugie dziecko, ale mimo starań nie udawało się. Była smutna, przygnebiona i zła na wszystkich. James miał już tego wszystkiego dosyć i pewnego wieczoru przyszedł do mnie, żeby się wyżalić. Trochę za dużo wypilismy i stało się. Dowiedziałam się potem, że jestem w ciąży. James i Lucy dowiedzieli się o tym. Lucy jeszcze bardziej zrozpaczona i zła na nas. Ja dostałam świetną propozycję pracy w NY, moją karierą się rozwijała. Razem wymysliliśmy, że Lucy i James się tobą zaopiekują, a ja wyprowadzę się do Nowego Jorku. Było mi strasznie ciężko, ale zdecydowałam w ostatniej chwili. Chciałam też wynagrodzić Lucy to, że jej mąż zdradził ją ze mną. Miałam wielkie poczucie winy, ale kiedy cię oddałam Lucy to uczucie było jeszcze silniejsze, a moja tęsknota za tobą wyniszczała mnie. Wiele razy chciałam ci powiedzieć prawdę, ale za każdym razem się powstrzymywałam. Przepraszam cię za wszystko.
Łzy już od dawna mały mi się po policzkach. Nie mogłam uwierzyć. Historia rodem z głupiego filmu.
-Przepraszam cię słońce. Wybacz mi, proszę.
Nic nie odpowiedziałam tylko ją przytuliłam. W jej oczach widziałam ból, smutek i chyba strach. Nie miałam serca z kamienia. Nie potrafiłam odejść bez niczego, ale jeszcze nie potrafiłam jej wybaczyć. Było za wcześnie, rana za bardzo bolała.

***

Wczoraj odbył się pogrzeb. Wylałam z siebie chyba morze łez. Przyszli też Janoskians i Olivia. Byłam im bardzo wdzięczna. Tacy przyjaciele to skarb.
Dzisiaj wróciliśmy do Melbourne. Steskniłam się za tym miastem. Gdybym nigdzie nie wyjechała, może wszystko potoczyło by się inaczej.
-Nati, proszę cię uśmiechnij się chociaż raz. -Luke objął mnie ramieniem.
-W mojej sytuacji, to nie jest proste.-Spojrzałam na niego smutnie.
-Zrób to dla mnie, prooszę. -Usmiechnął się blagalnie.
-Och, okay. -Wyszczerzyłam się. -Co ty ze mną robisz?

-Alex, idę do pani Frost po Shishę! -Krzyknęłam do chłopaka, który był już w swoim pokoju.
Założyłam bluzę Alexa, która wisiała na wieszaku i wyszłam.
Zadzwoniłam do drzwi domu obok i po chwili otworzyła mi starsza pani.
-Dzień dobry pani Frost. Przyszłam po Shishę.-Uśmiechnęłam się serdecznie. Przez ten czas, kiedy mnie nie było, opiekowała się moim pieskiem. Bylam jej wdzieczna.
Shisha zaczęła zaczekać i podbierak do mnie, merdajac ogonkiem. Zabrałam ją na ręce i zaczęłam drapać za uszkiem.
-Witaj kochanie. Może wejdziesz i napijesz się herbatki?
Nie mogłam jej odmówić. Wiedziałam, że rzadko ktokolwiek ja odwiedzał. Jej mąż umarł paręnaście lat temu, a córka wprowadziła się do Rzymu.
-Bardzo chętnie. Uśmiechnęłam się delikatnie i weszłam do środka.
Wystrój był raczej staromodny, elegancki i bardzo mi się podobał.
-Usiądź skarbie, a ja zaraz wrócę.
Rozalia Frost przypominała mi moja babcię, która bardzo kochałam. Dlatego czasem wpadałam do niej na herbatkę i pyszne ciasteczka, które piekła.
Zapięłam bluzę, bo zrobiło mi się trochę zimno, mimo, że w domku i na zewnątrz było ciepło.
Poczułam, ze w kieszeni coś jest. Szybko wyjęłam niezidentyfikowany obiekt i odrętwiałam.
Był to woreczek z białym proszkiem. Nie byłam taka głupia, żeby nie wiedzieć, co to.
"Jeszcze tego brakowało. "

____________________________
Chyba nie ma słów, które mogłyby wyrazić, jak podle się czuję. Wiem, że  to, że  miałam swoje problemy mnie nie usprawiedliwia. Jest mi naprawdę bardzo przykro i przepraszam, choć wiem, że to nie przywróci mi czytelników. Wiem, jak bardzo Was zawiodłam i jest mi z tym okropnie, po prostu strasznie.I jeszcze ten tragiczny rozdział, jest beznadziejny, a męczyłam się z nim tydzień.  😭
Przepraszam. 💗
i do napisania, mam nadzieję 💜

Obserwatorzy